rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Stać się jak biała kartka [ankieta „Moje doświadczenie Boga”]

Fot. Myriams-Fotos / Pixabay

Wydaje mi się, że najważniejsze jest czekanie, trwanie w pustce, pomiędzy roztrzaskaną opowieścią a wschodem słońca.

Temat działu Wiara w zimowym numerze „Więzi” to „Doświadczyć Boga”. Sięgamy tam do definicji wiary, którą dziś określa się jako osobistą relację. Ale co to znaczy w praktyce?

W uzupełnieniu do refleksji opublikowanych w kwartalniku kontynuujemy ten temat w portalu Więź.pl w formie ankiety. W związku z tym poprosiliśmy kilka osób o przygotowanie krótkiej wypowiedzi wokół następujących zagadnień:
1. Jakie było/jest moje doświadczenie Boga?
2. Na ile opisują to doświadczenie kategorie: spotkania / relacji / bliskości / zaufania / miłości / wierności / inne?
3. Jak i gdzie można doświadczyć Boga w epoce kryzysu instytucji religijnych?

Wszystkie wypowiedzi można znaleźć tutaj.

Następnie zwróciliśmy się z tymi samymi pytaniami do naszych czytelniczek i czytelników. Publikujemy wybrane, oto drugi z nich, tekst Tymoteusza Macioszka:

Najpierw była opowieść,
której dałem wiarę.
Zachwyciła, porwała, dodała siły.

Potem przyszły straty,
mroki i bezsmaki.
Ale opowieść, której dałem wiarę,
zyskiwała głębszy sens,
obejmowała szersze wymiary.
I znowu zachwycała, porywała, dodawała sił.

A później było „brzdęk”,
pękło naczynie,
a z nim opowiadanie,
któremu dałem wiarę.
Nadeszły mroki, pustki i bezsmaki.
Spłyciły się sensy,
ścisnęły wymiary.

Dzisiaj chciałbym nowej opowieści,
ale zanim się jej złapię,
poczekam.
Sprawdzę co się tutaj kryje.
Tu gdzie te mroki.
Pomiędzy.

Nie chcę występować jako prorok, krytyk, reformator, tradycjonalista albo postępowiec. Może próbuję rozciągnąć nić porozumienia między dwoma bańkami przekonań: tych, co z Kościołem się zgadzają i tych, co nim się brzydzą. Bo tak się w rzeczywistości czuję: pomiędzy, albo obok. I może nawet to pragnienie rozciągnięcia nici porozumienia jest na wyrost. Po prostu jestem tu, gdzie jestem, i chcę o tym opowiedzieć z potrzeby uporządkowania moich przekonań. Myślę też, że w tym miejscu obok albo pomiędzy jest jeszcze sporo innych osób.

Nie umiem nie wierzyć, nie potrafię wyprzeć się wiary w Boga, albo przynajmniej w jakiś głębszy sens, jakąś więź łącząca nas wszystkich. Rozumiem jednak osoby, które wierzyć nie potrafią, albo wiarę straciły

Tymoteusz Macioszek

Udostępnij tekst

Chrześcijaństwo ze swoim najważniejszym przesłaniem nazywanym kerygmą, co w biblijnej grece oznacza ogłoszenie, jest najpiękniejszą opowieścią, jaką w życiu przyswoiłem. Nazywając to chrześcijańskie przesłanie opowieścią, nie mam na myśli spłycania go. Raczej chcę zobrazować jego działanie – to pewna historia, która angażuje i wciąga, ale nie dla każdego jest prawdą. Dla jednych to bardziej system moralny, a dla drugich mistyczne doświadczenie spotkania z Bogiem. Skoro jednak sednem przesłania chrześcijańskiego jest dobra nowina o Jezusie Chrystusie, to wydaje mi się, że jest to przede wszystkim opowieść. I to opowieść z silnym potencjałem rewolucyjnym.

Jesteśmy dziećmi Boga, ukochanymi. Każdy z nas jest dziedzicem Jego królestwa. Każdy ma prawo do szacunku i obowiązek szanowania innego. Bo każdy z nas jest wart, by najszlachetniejszy z ludzi, czyli Jezus Chrystus, oddał za niego życie. O tym właśnie – jak sądzę – jest ewangelia. Zrozumienie kerygmy, czyli tego, co najważniejsze w chrześcijańskim przesłaniu, pozwoliło mi pokonać moje lęki przed Bogiem, którego nosiłem w swojej wyobraźni, a także zbudować wiarę w siebie.

Kerygma mnie ukształtowała i wyleczyła, była jak terapia. Mogę nazywać siebie świadkiem przemieniającej siły tego przesłania. Nie mówię jeszcze o Bogu ani mistyce. Na razie chodzi mi o potencjał samego przesłania, które pozwala myśleć inaczej o sobie, o świecie i o innych. Czy jednak samo przesłanie bez stojącego za nim bóstwa miałoby tę moc?

Nie wiem. Dla mnie na pewno wiara w boski charakter tej opowieści miała ogromne znaczenie. Jestem bowiem osobą z natury wierzącą. Chyba mogę powiedzieć: nie umiem nie wierzyć, nie potrafię wyprzeć się wiary w Boga albo przynajmniej w jakiś głębszy sens, jakąś więź łączącą nas wszystkich. Miałem to we krwi od dziecka, choć nie żyłem w rodzinie praktykującej obrzędy religijne. Taki zwyczajnie jestem. Myślę, że moja osobowość tego potrzebuje. To jest jeden z moich fundamentów.

Rozumiem jednak w pełni osoby, które wierzyć nie potrafią albo wiarę straciły. Być może jest to dla nich powód do radości, źródło poczucia równowagi, a nawet sensu życia. Dla mnie zaś chwile, gdy cała moja wiara zdaje się być iluzją, są bardzo przybijające. Czuję się zamknięty w pokoju bez klamek, nie ma tej pięknej przestrzeni, którą widać na szczytach górskich. Wtedy jest ciemno, a ja rozpaczliwie wyszukuję powodu, pretekstu do nadziei. Czy skupić się jedynie na normalnym ziemskim życiu, czy wciąż marzyć o królestwie tu na ziemi, o prorockiej misji dzieci królestwa, gdzie kerygma ma nieprzemijającą moc przemiany świata na lepsze? A może jedno i drugie się nie wyklucza? Ale w takim razie po co jest to drugie? By osłodzić szare chwile tego pierwszego?

Pękło gliniane naczynie, w którym przechowywałem opowieść. I chyba powodem są obie strony: naczynie i opowieść. Bo naczyniem byłem ja i ci ludzie tworzący kościelną instytucję, zwykli, dobrzy i źli jednocześnie, opowieść zaś była czasem zbyt idealistyczna, zbyt duchowa i zbyt niecielesna, aż po lęk, że została jedynie wymyślona.

Gdzie dziś można szukać Boga? Gdzie można go odnaleźć, doświadczyć? Sięgam po kanji, czyli znaki japońskiego alfabetu. Odkrywam zaskakujący związek. Zapisy słów „biały” i „pusty” są ze sobą połączone – to pierwsze zawiera się w zapisie drugiego. I myślę o bieli papieru, o pustej kartce. Opowieść jej właśnie potrzebuje. Może w tym jest wskazówka? Chcesz doświadczyć Boga, doświadczyć Jego Słowa, to stań się jak biała kartka, stań się pusty, aby Słowo miało gdzie się położyć.

Wesprzyj Więź

Właściwie mówię o naśladowaniu Jezusa, który przecież uczynił siebie pustym, po grecku heauton ekenosen (Flp 2,7). Dziś wydaje mi się, że najważniejsze jest czekanie, trwanie w pustce, pomiędzy roztrzaskaną opowieścią i wschodem słońca. Powstrzymywanie się przed pisaniem opowieści na nowo, na własnych warunkach, jedynie po swojemu. Ciekawe, dokąd ta droga zawiedzie?

Tymoteusz Macioszek

Przeczytaj też: Wiem, że jestem Jego umiłowaną córką [ankieta „Moje doświadczenie Boga”]

Podziel się

3
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.