Jeśli nie wiemy, istnieje więcej możliwości, i to jest ciekawe – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” ks. Michał Heller.
W najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” ukazał się wywiad z ks. prof. Michałem Hellerem. Z kosmologiem, filozofem i teologiem rozmawiają Łukasz Kwiatek i Tomasz Miller.
Duchowny przyznaje, że matematyka daje mu przyjemność. „Nawet jak się pracuje nad zwyczajnym zagadnieniem z kinematyki, to już samo wynikanie bardzo cieszy – że ono nie jest dowolne. Rozwiązanie jest właśnie takie, jakie być powinno. To daje pewien oddech po tym świecie zagmatwanym, czasem głupim, czasem męczącym”.
Co więcej, w ocenie teologa zajmowanie się matematyką czy szerzej: nauką – może być modlitwą. „W brewiarzu jest pewien hymn, który powtarza się prawie co niedzielę, zaczerpnięty z Księgi Daniela. Strasznie monotonny – to powtarzające się wyliczenia: błogosławcie Pana gwiazdy, które są na niebie. Wody, które są pod niebem. Wody, które są nad niebem. Błogosławcie Pana ptaki niebieskie, ryby. […] Kiedyś odmawianie tego hymnu mnie męczyło, bo wydawało mi się, że to taka banalna wyliczanka. Wolałbym, żeby tam były galaktyki, gromady galaktyk, żeby było promieniowanie, jakaś pierwotna plazma. Żeby to błogosławiło Pana. Taki hymn mógłby być niesamowity. Wszystkie wszechświaty, błogosławcie Pana! Przyszło mi do głowy, żeby właśnie coś takiego napisać” – wyznaje.
Ks. Heller stwierdza też, że w życiu towarzyszyło mu nierzadko „uczucie nieskończoności”. „Ono jest przytłaczające i uczy pokory. Czasem, gdy o tym myślałem, to musiałem sobie zakazać dalszego myślenia, bo już za bardzo przytłaczało” – mówi.
Jego zdaniem „nie jest tak, że problem relacji nauka–religia jest wyczerpany, każde pokolenie musi się z nim od nowa zmierzyć. Poza tym pojawiają się nowe obszary – dopiero niedawno wyszło na jaw, jak ważnym obszarem dla tych zagadnień będą neuronauka czy sztuczna inteligencja”.
„Co Ksiądz Profesor uważa za swój najważniejszy wkład do nauki?”. „Jeszcze go nie osiągnąłem” – odpowiada ks. Heller. „Nie przywiązuję za to wielkiej wagi do moich matematycznych «osiągnięć». Patrząc wstecz, one raczej odgrywały rolę służebną. Żeby móc się zajmować filozofią nauki, trzeba tej nauki trochę samemu doświadczyć”.
„Ja lubię nie wiedzieć. Jeśli nie wiemy, to istnieje więcej możliwości – i to jest ciekawe. Dopóki nie mamy narzędzia, żeby coś rozstrzygnąć, to lepiej nie wiedzieć” – podkreśla duchowny.
Przeczytaj też: Prof. Meissner: Nie mam powodu, by wykluczać istnienie zjawisk „niewytłumaczalnych”
DJ