Jesień 2025, nr 3

Zamów

Prywatna samotność jako wyzwanie publiczne

Fot. bearinthenorth/Pixabay

Samotność domyślnie postrzegana jest jako sprawa towarzysko-osobista. Tymczasem ze względu na uwarunkowania systemowe, społeczne i polityczne tego problemu nie powinno się go pozostawiać „spontanicznym” przemianom społecznym, bez jakiejś publicznej, zorganizowanej pieczy.

„Czy nie czujesz się czasem samotny?” – pyta swojego brata bohaterka filmu Duchy Inisherin (grana przez Kerry Condon). Ów brat-poczciwiec (w tej roli Colin Farrell) obrusza się na to dziwne pytanie – nie rozumie go: przecież mieszkają razem w domu po rodzicach i mają mnóstwo ludzi dookoła. Bagatelizuje tę kwestię, ale w rzeczywistości sam zmaga się z widmem osamotnienia i porzucenia. Właśnie orientuje się, że jego wieloletni przyjaciel (grany przez Brendana Gleesona) postanowił całkowicie zerwać z nim kontakty – zaprzestać z nim „próżnych pogaduch” po to, żeby skupić się na komponowaniu muzyki i poszukiwaniu sławy. To pytanie o samotność nie zostało zrozumiane, bo bohater nie wiedział, że bycie wśród ludzi nie wyklucza samotności.

Samotność, o jakiej piszemy w tym tekście (loneliness), nie polega na braku fizycznej obecności człowieka (solitude). Chodzi nam bardziej o „osamotnienie” czy „samotność społeczną” – odczuwane przez osobę jako niechciana izolacja albo wręcz wykluczenie z życia innych. Polegają one na niedostatku więzi emocjonalnych, który wyraża się w utracie zaufania i erozji sieci wsparcia. To poczucie, że nikt się o nas nie troszczy, że nie mamy komu się zwierzyć ani kogo poprosić o pomoc. Taka samotność jest niechciana, nie jest wynikiem wyboru czy realizacją potrzeby „pobycia samemu ze swoimi myślami”1. Jest ona jeszcze bardziej wyraźna i dotkliwa, gdy fizycznie jesteś wśród innych, ale odczuwasz, że oni cię nie akceptują, a nawet odrzucają i krzywdzą.

Właśnie taka samotność – jako problem społeczno-psychologiczny dotykający licznych postaci w tej przeżartej toksycznymi relacjami, izolowanej wspólnocie na fikcyjnej wyspie u wybrzeży Irlandii – zalicza się do głównych motywów Duchów Inisherin, głośnego filmu z roku 2022 (w reżyserii Martina McDonagha). Ale to, że samotność staje się kanwą dla jednego z najbardziej poruszających obrazów ostatnich lat, nie jest przypadkiem. Okazuje się ona narastającym wyzwaniem społecznym zarówno w Polsce, jak i na świecie – z coraz silniej dostrzegalnymi konsekwencjami systemowymi.

Niszcząca siła samotności

W 2023 r. Naczelny Chirurg Stanów Zjednoczonych opublikował raport pt. Our Epidemic of Loneliness and Isolation [Nasza epidemia samotności i izolacji]2. Jest to w zasadzie zestaw rekomendacji dotyczących „uzdrawiających skutków więzi społecznych i wspólnotowości”. Zaczyna się jednak od dramatycznej diagnozy, w której sam urzędujący Naczelny Chirurg przyznaje, że zanim jego zespół nie zbadał tematu, nie spodziewał się, że samotność będzie aż tak poważnym problemem społecznym w najbogatszym kraju na świecie. Okazuje się, że jeszcze przed pandemią COVID-19 jeden na dwóch mieszkańców USA doświadczał zjawiska samotności3.

W tym samym roku w raporcie pt. Poczucie samotności wśród dorosłych Polaków – powstałym w ramach rządowego Instytutu Pokolenia – prof. Elżbieta Mączyńska zauważyła: „W obecnych warunkach samotność nie jest już wyłącznie prywatnym problemem dotkniętych nią osób. Staje się problemem społecznym o znacznie szerszym wymiarze. Narastanie syndromu samotności negatywnie przekłada się bowiem nie tylko na jakość życia ludzi, lecz także na efektywność gospodarki, funkcjonowanie sektora ochrony zdrowia, a nawet na funkcjonowanie demokracji. W dodatku lista obszarów dotkniętych niszczącą siłą samotności, skutkującą rozmaitymi, dramatycznymi niekiedy następstwami dla ludzi i ich perspektyw życiowych, nie jest zamknięta4”.

Narzuca się w tym kontekście szereg pytań. Po pierwsze o to, jakie szersze skutki systemowe to rosnące zjawisko wywoła w życiu społecznym, jak przełoży się na sytuację zdrowotną, a nawet gospodarczą i polityczną. Wiąże się z tym doniosła kwestia odpowiedniej reakcji na epidemię samotności – w postaci polityk publicznych, które przeciwdziałałyby jej narastaniu lub chociaż redukowały jej negatywne skutki.

Po drugie – i w sumie ważniejsze – jakie są przyczyny zjawiska samotności oraz jak można by temu zjawisku zapobiegać, także poprzez lepsze polityki publiczne. Innymi słowy: W jaki sposób samotność wpływa na polityki publiczne? Ale również: Jak polityki przekładają się na epidemię samotności?

W tym tekście zdecydowanie nie będziemy w stanie wyczerpać tematu. Postaramy się natomiast zarysować go, wyjaśniając, dlaczego jest istotny i zasługuje na poważne zainteresowanie z perspektywy aktywnej polityki państwa i innych instytucji. W kwestii przyczyn i potencjalnych rozwiązań możemy jedynie stworzyć szkic czy zasygnalizować pewne kwestie. Ale postaramy się zwrócić uwagę na te zagadnienia, które są nagminnie pomijane w dyskusji o publicznym wymiarze osobistej samotności.

Koszty samotności: jednostkowe, społeczne, systemowe

„Wyobraźmy sobie chorobę, która sprawia, że człowiek staje się drażliwy, przygnębiony i skoncentrowany na sobie, i która wiąże się z 26-procentowym wzrostem ryzyka przedwczesnej śmierci” – pisali w 2018 r. o samotności badacze na łamach czasopisma „Lancet”5. Szkody na zdrowiu wywołane chroniczną samotnością są porównywalne ze szkodami spowodowanymi wypalaniem 15 papierosów dziennie, poważną otyłością czy zanieczyszczeniem środowiska6.

Badania wykazują też, że samotność w tym społecznym rozumieniu potęguje ryzyko wystąpienia szeregu zaburzeń psychicznych i problemów społecznych, takich jak depresja, a także nadużywanie alkoholu, znęcanie się nad dziećmi, zaburzenia snu i osobowości, a nawet choroba Altzheimera. Za sprawą podniesionego poziomu stresu samotność zwiększa także ryzyko chorób układu krążenia, otyłości, chorób autoimmunologicznych, wystąpienia wad słuchu i starzenia się w gorszym zdrowiu, a nawet raka7.

Wszystko to przekłada się nie tylko na dramaty osobiste, ale też na podwyższone koszty społeczne: systemu opieki zdrowotnej, opieki społecznej, a także utraconych korzyści dla całej gospodarki z powodu niepełnosprawności i absencji chorobowych.

Samotność to szczególnie poważny problem dla osób starszych. Jak zauważa Łukasz Salwarowski z ogólnopolskiego magazynu „Głos Seniora” i krakowskiego Stowarzyszenie MANKO, zajmującego się m.in. promocją zdrowia dla osób starszych:

Według badań prowadzonych przez „Głos Seniora” i Międzynarodowy Instytut Rozwoju Społecznego (2023) oraz SeniorApp (2023) najpoważniejszym problemem starzejącego się społeczeństwa jest samotność. Według tych danych aż 40% osób w wieku 60 lat i więcej żyje w samotności. Skutki samotności są dotkliwe, prowadząc do alienacji społecznej, spadku aktywności psychicznej i fizycznej, a w konsekwencji do przedwczesnej niesamodzielności, niepełnosprawności i konieczności opieki długoterminowej poza miejscem zamieszkania, takiej jak Zakłady Opieki Leczniczej lub Dom Pomocy Społecznej.

Samotność starzejącego się społeczeństwa prowadzi do wykolejenia rodzinnego modelu opieki nad osobami wymagającymi wsparcia. Solidarność pokoleniowa przestaje być wydolnym modelem w czasach niskiej dzietności i migracji. Prowadzi też do przeciążenia opieką „kanapkową” kobiet w średnim wieku, które często muszą zajmować się starzejącymi rodzicami (a także teściami) i własnymi wnukami. Zarazem – biorąc pod uwagę większą oczekiwaną długość życia u kobiet – mają one statystycznie wyższą szansę, że na starość w niedołęstwie będą osamotnione. Właśnie dlatego do czynników ryzyka samotności zalicza się bycie kobietą, a w dalszej kolejności: owdowienie, mieszkanie samemu, starość, brak zasobów materialnych oraz niższy kapitał społeczny8.

Istnieje tu jednak sprzężenie zwrotne. Samotność osób starszych w połączeniu z utratą sprawności w dość oczywisty sposób podnosi ryzyko ubóstwa (utrata przychodu małżonka / partnera życiowego). Zwiększa także poziom narażenia na wykorzystanie i oszustwa. W badaniach dotyczących ubóstwa osób starszych wybija się wątek ryzyk finansowych samotności: zarówno wystawienia na działania przestępcze czy quasi-przestępcze (np. sprzedaż cudownych garnków, kocy etc. albo rzekomo atrakcyjnych ubezpieczeń zdrowotnych), jak i wykorzystania przez znajomych lub krewnych (np. wątpliwe umowy na dożywocie, kiedy to po przekazaniu nieruchomości w zamian za dożywotnią opiekę i utrzymanie jej zbywca zostaje umieszczony w DPS). Wszystko to są realne, wysoce prawdopodobne problemy osób starszych, bardzo słabo odnotowywane w debacie publicznej.

Drenaż troski

W typowych dla Polski realiach niedoboru opiekunów rodzinnych, ale także tych zawodowych narastający fenomen samotności prowadzi do „drenażu troski”. To zjawisko analogiczne do drenażu mózgów z krajów biedniejszych do bogatszych i na tyle niepokojące, że doczekało się hasła w Globalnej encyklopedii bioetyki9.

W naszej części świata realizuje się kaskada pozyskiwania kadr opiekuńczych według schematu: Polska dostarcza je Niemcom, Ukraina – Polsce, kraje anglosaskie pozyskują je z całego świata. Nie jest rzadkością, że kanadyjskimi dziećmi zajmują się np. ubogie kobiety z Azji i Afryki.

W tym łańcuchu najbardziej poszkodowane będą oczywiście kraje najbiedniejsze. Model indywidualizmu globalnej Północy podtrzymywany jest biedą i kolektywizmem globalnego Południa. To jest nowa twarz kolonializmu, w dodatku dyskretnie trzymanego na dystans geograficzny, dzięki czemu nie widać cierpienia osamotnionych członków rodziny ani erozji więzi. W pewnym sensie globalna Północ, importując „zasób opiekuńczy”, eksportuje swój problem samotności, łatając własne dziury demograficzne.

Ale kaskada drenażu troski zasadniczo szkodzi relacjom społecznym w każdym kolejnym ogniwie tego łańcucha. Skutkiem jest nadwyrężenie więzi rodzinnych w krajach pochodzenia opiekunek, które często zostawiają na wiele miesięcy własne rodziny – w tym dzieci albo starszych rodziców. To wtórnie wzmacnia ryzyko samotności, tworząc migracyjną spiralę rozkładu więzi społecznych i uwiąd – tak potrzebnego w rozwoju cywilizacyjnym – kapitału społecznego.

Architektura wyboru

A jakie są przyczyny narastającej epidemii samotności? Na szczególną uwagę zasługują tu zagadnienia, które są nagminnie pomijane w dyskusji o publicznym wymiarze osobistej samotności.

Szeroko omawiana jest spadająca dzietność i starzenie się społeczeństw państw wysokorozwiniętych. To, co może być najbardziej istotne dla konkretnych działań tu i teraz, wynika z zaskakujących oraz nieintuicyjnych przyczyn i uwarunkowań – z niewidzialnych mechanizmów i swoistej architektury systemowej, która determinuje nasze z pozoru całkiem wolne wybory.

Tego rodzaju poszukiwania źródeł społecznego problemu samotności nie są nowością. Były przedmiotem słynnego artykułu (1995), a potem książki (2000) Roberta Putnama Samotna gra w kręgle. Upadek i odrodzenie wspólnot lokalnych w Stanach Zjednoczonych10. W swojej wielokrotnie wznawianej publikacji autor analizuje charakter, główne przyczyny i potencjalne rozwiązania dla obserwowanego zaniku kapitału społecznego w USA. Choć jego książka ma prawie ćwierć wieku, zawarte tam rozważania nie tylko zachowują aktualność, ale też antycypują wiele zjawisk i zaskakują wnikliwością nawet na tle współczesnych analiz.

Dobrym przykładem są refleksje Putnama na temat wpływu mediów – takich jak telefon czy telewizja, ale także zyskujący dopiero popularność, więc niezbadany jeszcze do końca internet – na relacje społeczne. Obecnie to właśnie internetowe media społecznościowe obwiniane są ze wszelkie zło świata społecznego i politycznego. Rozważania Putnama zaskakują w tym wymiarze wyważeniem i trafnymi spekulacjami. Autor Samotnej gry… obficie analizuje również inne przyczyny uwiądu relacji społecznych – i to takie, które dopiero w ostatnich latach są na nowo odkrywane w dyskursie publicznym.

Jedna z ciekawszych obserwacji Putnama poświęcona jest zmieniającej się kulturze pracy w USA, a warto dodać, że w pewnej mierze upowszechniła się ona też w innych krajach zachodnich. Autor omawia wyraźne zmiany w praktykach amerykańskich przedsiębiorstw, w tym upowszechnienie się mechanizmów ciągłej restrukturyzacji, redukcji zatrudnienia opartej na konkurencji wewnątrz miejsca pracy i ogólnego wzrostu prekarności (niestabilności) zatrudnienia.

Termin „chroniczna samotność” może niestety zakorzenić się jako swoista diagnoza osoby. Tymczasem problem samotności tkwi w braku więzi społecznych, często znajdującym się zupełnie poza kontrolą jednostki

Maria Libura, Michał Zabdyr-Jamróz

Udostępnij tekst

Putnam zauważał – i to już ponad dwie dekady temu! – że ten nowy model fatalnie wpływa na spójność społeczną. Z jednej strony przedsiębiorstwa wykorzystują fasady narzędzi deliberatywnych (takich jak panele pracowników i menadżerów, spotkania i burze mózgów) oraz budowania więzi wewnątrz miejsca pracy (liczne imprezy integracyjne, owocowe czwartki). Z drugiej jednak strony – inaczej niż w powojennych Niemczech i Japonii – odbierają pracownikom poczucie zespołowości, wspólnotowości i stabilności. Typowe dla biznesów z USA mechanizmy konkurencji wewnętrznej – rywalizacja nie tylko o premie, ale też po prostu o to, by nie zostać zwolnionym przy kolejnej redukcji – oraz co do zasady instrumentalne traktowanie pracowników tworzą wyraźny dysonans i wypalenie.

Putnam przywołuje badania mówiące o tym, jak pracownicy, którzy przetrwali restrukturyzację, wpadają w coś na kształt szoku pourazowego i syndromu winy za przetrwanie. Połączenie polityk integracyjnych – zajmujących dużo czasu i sił emocjonalnych – z mechanizmami rywalizacji tworzy efekt wycofania i apatii. Ludzie wcale nie zwracają się przeciwko innym, ale bardziej zamykają się w sobie. Jako że interakcje w pracy stały się bardziej rywalizacyjne i podszyte egzystencjalnym zagrożeniem zatrudnienia, przestały być pozytywne.

Wykorzenienie pod szyldem mobilności i innowacyjności

Taka praca zniechęca do budowania więzi społecznych, a wręcz zraża do nich: z jednej strony anektuje życie towarzyskie, zmuszając do niego w pracy i po pracy, a z drugiej przez przepracowanie odbiera energię do pozazawodowego życia towarzyskiego. Ponadto prekarność – upowszechnienie pracy tymczasowej czy niepełnoetatowej (contingent employment) – oraz częste zmiany miejsca pracy utrudniają budowanie w pracy trwałych więzi towarzyskich.

Tak oto jeśli rynek pracy preferuje jednostki wykorzenione – pod szyldem mobilności i innowacyjności – to zniechęcać będzie do nawiązywania więzi zarówno koleżeńskich, z rodziną pochodzenia, jak i z potencjalnymi partnerami do wspólnego życia. Powszechne w naszej kulturze nastawienie na rywalizację i afirmację powiązanych z nią wzorców płciowych w połączeniu z niskim poczuciem własnej wartości prowadzą do głębokiej samotności młodszych pokoleń11. Mogą też leżeć u źródeł ruchu inceli12. Sam sposób socjalizacji, w którym coraz mniej jest kontaktów niezapośredniczonych choć częściowo przez technologie, może wpływać na trudności w nawiązywaniu relacji w „zwykłym świecie”.

Putnam jest sceptyczny wobec pomysłu, by akurat w miejscu pracy pokładać nadzieję na odbudowę kapitału społecznego. Już wtedy niepokoiło go to, w jaką stronę zmierzał amerykański model biznesowy. Podkreślał, że – choć trudno tu o dane wskazujące na jednoznaczną przyczynowość – dla zdrowych relacji społecznych konieczne jest lepsze pogodzenie naszej pracy z życiem społecznym i towarzyskim poza nią.

Innym ciekawym, a nieoczywistym wątkiem w Putnamowskim dochodzeniu do źródeł epidemii samotności jest urbanistyka i polityki transportowe. Poświęca on cały rozdział – nazwany Mobilność i eksurbanizacja – alienującym skutkom amerykańskiej obsesji na punkcie samochodów i rozlewaniu się przedmieść samochodowych (tzw. suburbiów).

Analityk przywołuje badania historyczne Kennetha T. Jacksona, które wskazywały na to, że osłabione poczucie wspólnoty jest w znacznej mierze skutkiem amerykańskiej kultury samochodowej. Doprowadziła ona do prywatyzacji i fragmentacji życia społecznego i towarzyskiego, które zaczęły orientować się na wnętrze domów. W efekcie zanikają relacje społeczne na chodnikach, parkach i w kawiarniach – aktywności, które kiedyś były esencją życia miejskiego (w czymś, co współcześnie określa się jako „trzecie miejsce”). Putnam zauważa, że jest mało miejsc tak samotnych jak ulica na amerykańskich suburbiach w sobotnie popołudnie.

Autor Samotnej gry… przywołuje też dane wskazujące, że wydłużający się czas dojazdu z domu do pracy i z powrotem skutkuje ubywaniem czasu poświęcanego na życie społeczne i wspólnotowe. Samotne podróże autem zdominowały transport w USA. A ich długość paradoksalnie rośnie wraz z rozwojem infrastruktury drogowej, bo – za sprawą zjawiska indukowanego popytu – rosną również zatory. Może i dla niektórych samotna jazda autem jest „przyjemnym czasem dla siebie”, ale Putnam twierdził stanowczo, że „samochód i dojazdy do pracy wyraźnie niekorzystnie wpływają na życie społeczności”.

Jeśli chcemy przygotować się na rosnącą skalę samotności osób starszych, to powinniśmy poważnie przemyśleć kwestie planowania przestrzeni: jak rozwijać miasta, jakim modelom transportu dawać priorytet

Maria Libura, Michał Zabdyr-Jamróz

Udostępnij tekst

To tylko niektóre – naszym zdaniem ważne, a nieoczywiste – elementy społecznego tła epidemii samotności w naszej kulturze. Jako że w ostatnich trzech dekadach mieliśmy w Polsce skłonność do kopiowania najprzeróżniejszych wzorców amerykańskich – w szczególności dążenie do rozrostu przedmieść samochodowych – powinniśmy mocno sobie wziąć do serca przestrogi Putnama.

Właśnie przez tego rodzaju systemowe, społeczne i polityczne uwarunkowania kwestii samotności – domyślnie postrzeganej jako sprawa towarzysko-osobista – nie powinno się pozostawiać jej „spontanicznym” przemianom społecznym bez jakiejś publicznej, zorganizowanej pieczy. Te procesy społeczne, które postrzegamy jako „samoistne” i „naturalne”, w znacznej mierze stanowią niepożądane skutki uboczne faktycznych polityk publicznych już realizowanych, a traktowanych jako neutralne dla praktyk społecznych, zdrowotnych i gospodarczych.

W tym sensie warto zadać drugie z postawionych na początku naszego tekstu pytań: Na ile współczesny fenomen samotności jest efektem architektury społecznej i polityk publicznych oraz intencjonalnych praktyk biznesowych czy społecznych w krajach globalnej Północy?

Wyzwania systemowe

Aby systemowo przygotować się na dalszy rozrost zjawiska samotności – by je powstrzymać, zapobiegać mu lub przynajmniej łagodzić jego skutki – wskazać należy kilka obszarów, które są szczególnie istotne wobec starzenia się społeczeństwa.

Potrzebny jest rozwój geriatrii, ale inny niż zaproponowany przez poprzedni rząd. Powoływanie nowych instytucji, centrów i instytutów to nie tylko chaos w systemie, ale też fragmentacja opieki. Z tym najtrudniej poradzić sobie właśnie seniorom, potrzebującym stałości i prostoty kontaktów z instytucjami.

W mediach głośno jest od czasu do czasu o prototypach modeli robotów opiekuńczych, które miałyby wypełnić rosnącą lukę opiekuńczą. Podobnie w fazie testów są urządzenia monitorujące seniora pod kątem upadków. Sęk w tym, że testowane dziś opaski bywają zbyt czułe (sygnalizują upadek, gdy nie nastąpił), a wyposażenie ich w system wideo to ryzyko pozbawienia prywatności. A przede wszystkim nadal potrzebują pomocy ludzi – tych obsługujących centrum reagowania kryzysowego, ale też tych, którzy będą pamiętać o ich nakładaniu i ładowaniu.

Niebywale istotne będzie przekierowanie naszego systemu na wsparcie środowiskowe w miejscu zamieszkania. Takie rozwiązanie umożliwia seniorowi, który wymaga opieki, zachowanie dotychczasowego stylu życia w znanym otoczeniu, jak długo jest to możliwe.

Podejście środowiskowe jest alternatywą dla tzw. podejścia instytucjonalnego, które w analogicznej sytuacji polegałoby na przyjęciu mniej sprawnej osoby starszej do ośrodka (do „instytucji”), w którym otrzymywałaby całodobową opiekę. Jak łatwo zauważyć, model instytucjonalny wiąże się z wykorzenieniem danej osoby z jej dotychczasowego środowiska – odcięciem od sąsiadów i bliższych czy dalszych znajomych. Umieszczenie w nieznanym środowisku samo z siebie jest ryzykiem pogorszenia poznawczego/splątania etc.

Asystenci sąsiedzcy

Przykładem podejścia środowiskowego jest realizowany przez województwo małopolskie program „Małopolski Tele-Anioł”13. Jego celem jest „wspieranie osób, które z powodów zdrowotnych, niepełnosprawności lub podeszłego wieku nie są w pełni samodzielne”. Głównym pomysłem jest zaopatrywanie uczestników programu w opaski bezpieczeństwa z przyciskiem SOS, które przesyłają sygnał do Centrum Teleopieki. Ale program ten zakłada też udzielanie „sąsiedzkich usług opiekuńczych świadczonych w miejscu zamieszkania” i w zakończonej w zeszłym roku edycji programu zrekrutowano do tych zadań ponad 1500 sąsiadów.

Jest to idea o tyle interesująca, że odpowiednio przeszkolone, a następnie opłacane za pracę opiekuńczą są osoby już obecne w lokalnej społeczności, potencjalnie nawet już znajome podopiecznych programu. Opiekunowie-sąsiedzi to nierzadko osoby, które już wcześniej pomagały znajomym w trudnej sytuacji, a teraz mogą się na tym skupić, rezygnując z innych źródeł utrzymania. Może to być szczególnie przydatne dla młodszych emerytów, którzy nawet chcieliby pomagać swoim sąsiadom, ale np. zmuszeni są dorabiać do emerytury.

Wsparcie w miejscu zamieszkania nie tylko seniorów, ale wszystkich osób z ograniczoną sprawnością to zdecydowanie kierunek, w jakim powinniśmy zmierzać. Potrzebujemy większej liczby asystentów osób starszych lub nie w pełni sprawnych, pomagających im w wykonywaniu codziennych czynności i w kontaktach z instytucjami – ale nie ad hoc i nie wolontariacko. Asystenci czy opiekunowie sąsiedzcy powinni być odpowiednio sprawdzeni, przeszkoleni, zarejestrowani i wynagradzani. Z jednej strony chodzi tu o zapewnienie im zabezpieczenia materialnego i wynagrodzenia za pracę opiekuńczą, a z drugiej – o bezpieczeństwo podopiecznych: ze względu na ryzyko wykorzystania czy oszustwa, gdyby do opieki brano ludzi „z ulicy”.

Na marginesie warto podkreślić, że upowszechnienie asystentury wymaga lepszego uregulowania prawnego sytuacji utraty kompetencji i wspomagania decyzji, tak aby nie oznaczało to ubezwłasnowolnienia. Inne niż ubezwłasnowolnienie ramy prawne chroniłyby osoby tracące zdolność do podejmowania decyzji (np. wskutek postępującej demencji) przed zero-jedynkowym systemem, w którym albo ponoszą całkowite ryzyko swoich pomyłek, albo zupełnie tracą kontrolę nad własnym życiem. Ważne jest też, żeby inicjatywy takie jak „Małopolski Tele-Anioł” – w szczególności sąsiedzkie usługi opiekuńcze – nie miały charakteru tylko okresowych programów z grantowym finansowaniem. Mechanizmy te wymagają upowszechnienia, organizacji w cały model oraz instytucjonalizacji. Domagają się stałości, ugruntowania i zakorzenienia w systemie publicznej administracji i w społecznej świadomości.

Ponadto telewsparcie powinno opierać się na kompetentnej kadrze, która potrafi właściwie reagować na odebrane sygnały, a do tego niezbędne jest wypracowanie standardów i ciągłość zatrudnienia. W tle rozwiązań zdalnych, korzystających z cyfrowych urządzeń monitorujących, pozostają też ważkie kwestie prywatności seniorów, które również łatwiej rozwiązać w oparciu o trwałe instytucje, a nie krótkie programy i kalejdoskop kontraktowanych wykonawców.

Eleanor Rigby

Tu pojawia się kolejna kwestia, czyli konieczność wprowadzenia ubezpieczenia opiekuńczego – powszechnego, obowiązkowego, dającego porządny budżet na opiekę, a urządzonego na podobnej zasadzie co NFZ, by zapewniać kontrolę nad zakontraktowanymi świadczeniodawcami. Wyzwaniem jest odciążenie systemu opieki zdrowotnej, która w starzejącym się społeczeństwie będzie musiała w coraz większym zakresie opiekować się właśnie ludźmi samotnymi. Tutaj najważniejsze instrumenty leżą po stronie resortu odpowiedzialnego za politykę społeczną. Dziś szpitale są substytutem opieki długoterminowej – nieprawdopodobnie drogim, a zarazem niekorzystnym dla seniorów.

Ponadto, gdy rozmawiamy o problemie samotności, nie możemy skupić się tylko na jednostkowym wymiarze jej odczuwania, bo prowadzi to do płytkiej medykalizacji zjawiska. Dziś coraz częściej w dyskursie pojawia się termin „chroniczna samotność” i może on niestety zakorzenić się jako swoista diagnoza osoby. Tymczasem problem samotności, o której tu piszemy – tej będącej wyzwaniem społecznym – tkwi w braku więzi społecznych, często znajdującym się zupełnie poza kontrolą jednostki.

Wreszcie warto zauważyć, że jeśli chcemy rzeczywiście przygotować się na rosnącą skalę samotności osób starszych – przeciwdziałać jej i łagodzić jej negatywne skutki – to powinniśmy też poważnie zastanowić się nad tym, jak chcemy rozplanować naszą przestrzeń: jak rozwijać miasta, w jakie modele transportu inwestować i jakim dawać priorytet. Jasne jest bowiem, że znacznie trudniej będzie realizować model środowiskowej opieki nad osobami w podeszłym wieku w wariancie rozlanych po horyzont przedmieść samochodowych.

Realna, osobista walka z samotnością nie będzie możliwa bez stworzenia i instytucjonalizacji harmonii między czasem na pracę a czasem na życie prywatne. Przy złej kompozycji tej relacji, przy kulturze pracoholizmu i permanentnej rywalizacji nie tylko nie będziemy mieli czasu i sił rozwijać kontaktów towarzyskich, ale też – sparzeni rywalizacyjnymi stosunkami z kolegami z pracy – nie będziemy wierzyć, że budowanie relacji zaufania ma jakikolwiek sens. Będziemy się bali otworzyć na innych. Będziemy budowali kulturę samotności w tłumie.

*

W 1966 r. The Beatles stworzyli utwór Eleanor Rigby. To krótka, ale chwytająca za serce piosenka o samotności – szczególnie ludzi starszych, którzy już nie mają nikogo. „Eleanor Rigby zmarła w kościele i pochowano ją wraz z jej nazwiskiem. Nikt nie przyszedł”. Wizja takiego osamotnienia jest niestety realna i rośnie prawdopodobieństwo, że będzie ona coraz bardziej powszechna. Jeśli tylko możemy coś z tym zrobić – powinniśmy się tego podjąć.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

1 Zob.: J. Rembowski, Samotność, Gdańsk 1992; J. Szczepański, Sprawy ludzkie, Warszawa 1984.
2 Our Epidemic of Loneliness and Isolation, The U. S. Surgeon General’s Advisory on the Healing Effects of Social Connection and Community 2023, https://www.hhs.gov/sites/default/files/surgeon-general-social-connection-advisory.pdf [dostęp: 28.02.2024].
3 Zob. m.in.: Cigna Corporation, The Loneliness Epidemic Persists: A Post-Pandemic Look at the State of Loneliness among U. S. Adults, 2021; Loneliness in the United States: A 2018 National Panel Survey of Demographic, Structural, Cognitive, and Behavioral Characteristics, „American Journal of Health Promotion” 2019; Risk factors for loneliness: The high relative importance of age versus other factors, PLOS ONE, 2020, 15(2).
4 Poczucie samotności wśród dorosłych Polaków, https://instytutpokolenia.pl/wp-content/uploads/2023/06/SAMOTNOSC_14.11.pdf [dostęp: 28.02.2024].
5 J. T. Cacioppo, S. Cacioppo, The growing problem of loneliness, „Lancet” 2018, vol. 391, p. 426.
6 Social relationships and mortality risk: a meta-analytic review, PLOS Med 2010, nr 7.
7 Zob. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4225959 [dostęp: 28.02.2024].
8 Zob. https://www.cambridge.org/core/journals/ageing-and-society/article/abs/prevalence-of-and-risk-factors-for-loneliness-in-later-life-a-survey-of-older-people-in-great-britain/D91A0565DE9F7FEF65B0D72BC88E8D0A [dostęp: 28.02.2024].
9 Zob. Care Drain, w: Encyclopedia of Global Bioethics, red. H. ten Have, 2020.
10 R. D. Putnam, Samotna gra w kręgle. Upadek i odrodzenie wspólnot lokalnych w Stanach Zjednoczonych, tłum. P. Sadura. S. Szymański, Warszawa 2008.
11 Zob. https://oko.press/kryzys-meskosci-kapitalizm-i-popkultura [dostęp: 28.02.2024].
12 Zob. https://sciencenorway.no/health-masculinity-mens-health/who-cares-for-the-men-who-are-left-behind/1695697 [dostęp: 28.02.2024].
13 Zob. https://www.malopolska.pl/malopolski-teleaniol-20 [dostęp: 28.02.2024].

Autorzy chcieliby podziękować za cenne informacje wykorzystane przy tworzeniu tego tekstu Agacie Komisarz z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego (kierownik Zespół ds. Profilaktyki i Promocji Zdrowia) oraz Łukaszowi Salwarowskiemu, prezesowi Stowarzyszenia MANKO i Międzynarodowego Instytutu Rozwoju Społecznego, redaktorowi naczelnemu „Głosu Seniora”.


Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2024 jako część bloku tematycznego „Epidemia samotności”.
Pozostałe teksty bloku:
Maria Rogaczewska-Ros, „Społeczeństwo drugiej szansy”
Czy sztuczna inteligencja uratuje nas od samotności?”, Aleksandra Przegalińska w rozmowie z Ewą Buczek

Podziel się

5
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.