rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Nie żyje Janusz Majewski, mistrz polskiego kina

Janusz Majewski, 2011. Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl

Tworzył filmy różnorodne gatunkowo, wysmakowane, a jednocześnie zrozumiałe przez szeroką publiczność.

Zmarł Janusz Majewski. Żył 93 lata. Trudno wyobrazić sobie polskie kino bez niego. To nie tylko znakomity reżyser, świetny scenarzysta, autor wielu ważnych dzieł, to także wielki autorytet dla całego środowiska filmowego. Prawdziwy mistrz. 

Najbardziej znany jego film to zapewne „CK. Dezerterzy”, wielokrotnie powtarzany w telewizji. Ale i legendarne „Zaklęte rewiry” według prozy Henryka Worcella, czyli poszukiwanie estetycznego i aksjologicznego klimatu lat trzydziestych dwudziestego wieku. Tamtych lat dotyczy także „Sprawa Gorgonowej”, przejmująca wizja słynnej sprawy kryminalnej, która rozpalała namiętności w przedwojennej Polsce. Majewski mówił: „Chcieliśmy w tym filmie podkreślić fundamentalną zasadę prawa, że do skazania potrzebne są niekwestionowane dowody winy, a jeśli ich nie ma, to oskarżonego należy uniewinnić”.

W latach trzydziestych dzieje się też akcja filmu „Zazdrość i medycyna”, adaptacja powieści Michała Choromańskiego o niszczącej sile zazdrości. Majewski jest ponadto autorem wybitnego filmu kryminalnego „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”. Zrealizował także znany serial „Królowa Bona” z Aleksandrą Śląską w roli tytułowej. Jego ostatnie filmy kinowe to „Ekscentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” i „Czarny mercedes”.

Wojna zaraża śmiercią

Chciałbym przypomnieć mniej znane filmy Mistrza, pokazują one bowiem, jak szerokie było spektrum jego zainteresowań artystycznych. W twórczości Majewskiego znajdziemy dramaty psychologiczne i komedie, kryminały i horrory. Niezależnie od gatunku są to obrazy dopracowane wizualnie i znakomicie zagrane, z aktorstwem najwyższej klasy.

W niektórych filmach reżyser odwołuje się do własnych doświadczeń życiowych, niełatwych i niekiedy dramatycznych, charakterystycznych dla ludzi ze wschodu, których wojna wypędziła ze swojego skrawka „ojczystej” ziemi. Jego miastem rodzinnym był Lwów.

Ważnym dokonaniem artystycznym Majewskiego jest „Lekcja martwego języka” na podstawie prozy Andrzeja Kuśniewicza. Wielu krytyków uważa, że to najwybitniejsze dzieło reżysera. Oto ostatnie miesiące I wojny światowej, małe galicyjskie miasteczko, do którego dochodzą odgłosy światowej hekatomby. Czuje się, że monarchia austro-węgierska dogorywa. Kończy się bezpowrotnie dotychczasowy świat. Ale może jeszcze coś więcej?

Janusz Majewski tłumaczył: „Po tej wojnie ludzkość już nigdy nie wróci do stanu młodzieńczej wiary w ideały. (…) Dekadenckie spleeny, szukanie symboli, opary opium i romanse ze śmiercią – teraz wulgarnie i dosłownie zmaterializowały się. Teraz był zapach prochu i krwi, prawdziwe cierpienie i prawdziwa śmierć”.

Główny bohater filmu, porucznik Alfred Kiekeritz (znakomicie zagrany przez Olgierda Łukaszewicza), w rozmowie z porucznikiem von Trautem (Marek Kondrat) wyznaje, że trzymając człowieka na muszce, kiedy w każdej chwili może nacisnąć spust i go zabić, doznaje najbardziej ekscytujących emocji, wręcz – jak się wyraził – boskich przeżyć. Wojna zaraża śmiercią. Demon zła nikogo nie oszczędza. Wstrząsający film.

Debiutem kinowym Majewskiego była komedia „Sublokator”. Reżyser tak interpretuje ten film: „Skonstruowałem opowiastkę, która mogła być odczytana jako metafora sytuacji mojego pokolenia w ówczesnym społeczeństwie: oto trzydziestoparolatek, intelektualista, wprowadza się do domu zamieszkanego przez same kobiety. Najmłodsza to licealistka pozująca na wampa, ostentacyjnie bezideowa, średnia – zaangażowana społecznica, komunistka, i wdowa po przedwojennym pułkowniku kawalerii, klasyczna «reakcjonistka», jak wtedy nazywano ludzi ancien régime’u. (…) Sens tej metafory był czytelny: istnieje w społeczeństwie pokolenie, które nie zdążyło wziąć udziału w wojnie, nie chciało uczestniczyć w rewolucji społecznej i nie potrafi porozumieć się z nową, wstępującą, bezideową generacją”.

Rok później Majewski zrealizował dla telewizji film w zupełnie innym klimacie. „Czarna suknia” to dramat dwóch kobiet dotkniętych brutalnie przez historię. Synowa oszukuje teściową; nie potrafi wyznać jej prawdy, którą zna, że syn kobiety zginął w czasie wojny. Czy rzeczywiście teściowa nie znała prawdy? Gra dwóch kobiet, zmasakrowanych przez bezsensowną wojnę. Film zrealizowany najprostszymi środkami wstrząsa do dziś. Czerń, biel, nastrój smutku, nieustanne napięcie i wielkie aktorstwo. Niezwykłe kreacje Idy Kamińskiej i Aleksandry Śląskiej.

Wpisany we współczesność

Zapewne z powodów „zawodowych” cenię film „Urząd”. To zapomniane dzieło jest – moim zdaniem – bardzo ważnym głosem Janusza Majewskiego w kraju, takim jak Polska, czyli jednak katolickim. 

„Urząd” został zrealizowany na podstawie popularnej w latach sześćdziesiątych powieści Tadeusza Brezy. Majewski, posiłkując się prozą Brezy, który wiele lat przebywał w Rzymie, nakreślił wizję niemiłosiernie zbiurokratyzowanego Watykanu, miażdżącej machiny urzędniczej. Choć akcja filmu dzieje się przed II Soborem Watykańskim, to jednak nie stracił on nic ze swojej aktualności. Przełamywanie oporów biurokratycznych i instytucjonalnych przez papieża Franciszka najlepiej dowodzi, że film Majewskiego doskonale wpisuje się we współczesność. 

Ten ostry i przenikliwy obraz pamięta się dzięki wielkim kreacjom Gustawa Holoubka (ksiądz Miron) i Jana Kreczmara (ksiądz Devos), a nade wszystko Kazimierza Opalińskiego, który w roli kardynała ukazał niemoc władcy otoczonego przez „szare eminencje”. Obsada tego filmu w ogóle jest znakomita, poza wymienionymi: Ignacy Gogolewski, Aleksander Bardini, Zdzisław Maklakiewicz. I jeszcze Franciszek Pieczka, pamiętam jego rolę doskonale, zagrał bowiem księdza, który pragnie zmian, ziszczą się one jednak dopiero na Soborze, a tymczasem duchowny ma poważne kłopoty ze Świętym Oficjum.

Wystrzyżone trawniki

Zbliżając się do osiemdziesiątych urodzin, Majewski powrócił do „swojej” historii. Film „Mała matura 1947” to bardzo osobista wypowiedź. Wiemy jednak, że osobiste dzieła potrafią być najbardziej uniwersalne.

Akcja rozgrywa się w Krakowie tuż po drugiej wojnie światowej. Film niedoceniony przez krytykę, ale chyba dopiero teraz, po latach, w konkretnym czasie politycznym, doceniamy fakt, że takie dzieła – na szczęście – powstawały, proste, a jednocześnie niejednoznaczne, pokazujące złożoność historii, bez tego dwubiegunowego cepa: tu patrioci, tu zdrajcy.

Wesprzyj Więź

Pytany kiedyś, jak to robi, że jego kino tak różnorodne gatunkowo, za każdym razem jest wysmakowane, intelektualne, a jednocześnie zrozumiałe przez szeroką publiczność, Mistrz odpowiadał: „Robię filmy tak, jak Anglicy piękne trawniki, strzygąc je regularnie przez trzysta lat. I ja podobnie cierpliwie, konsekwentnie budowałem swój styl filmowy. Choć krócej, bo zaledwie nieco ponad pięćdziesiąt lat”.

Widz zawsze będzie tęsknił za filmami, które są jak „wystrzyżone trawniki”. I dlatego będzie powracał do kina Janusza Majewskiego.

Przeczytaj też: Wojciech Marczewski: artysta wolny i profetyczny

Podziel się

5
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.