Katolicka refleksja o moralności przechodzi ewolucję podobną do tej, jaką przeszło nauczanie społeczne Kościoła katolickiego. Kiedyś proponowało ono specyficzny „katolicki ustrój”, a dziś przedstawia „zasady refleksji, kryteria ocen oraz wskazówki do działania” i decydowania.
Publikujemy tekst edytorialu do tygodnika „Więź co Tydzień” z 5 stycznia 2024 r.
Watykańska deklaracja doktrynalna „Fiducia supplicans” o duszpasterskim znaczeniu błogosławieństw wyznacza kolejny etap wewnątrzkościelnej reformy podejścia do moralności. Ks. Andrzej Draguła wskazuje w tekście „Niezmienna miłość, zmienne zasady postępowania”, że kończy się era uniwersalnej normy, etyki normatywnej, do której można „przykroić” każdy przypadek. Należy bowiem dokonywać o wiele bardziej zindywidualizowanych ocen moralnych.
Chodzi więc o moralność rozumianą nie kodeksowo, lecz drogowskazowo. Nie o podchodzenie do każdej sytuacji z linijką, lecz z kompasem. Linijka to uniwersalny wzorzec, do którego wszyscy powinni się dopasować. Kompas zaś to metafora samodzielnego poruszania się po trudnych meandrach życia. W takim podejściu każdy potrzebuje swojej zindywidualizowanej busoli, który by go prowadziła.
Zdecydowanie częściej w tym podejściu należy więc sięgać po kryteria rozeznawania i przypisywać wysoką rangę sumieniu. Rzecz jasna, nie chodzi tu o likwidowanie nieprzekraczalnych granic moralnych. Kompasy muszą przecież być dobrze wyskalowane, żeby nie gubiły kierunków świata. A sumienie, jak wskazuje Jacek Prusak SJ, to autonomia, a nie dowolność. Nie można mylić sumienia mylić ani z ego, które kieruje się własnymi zachciankami, ani z superego (fascynująca jest w tym artykule tabela przedstawiająca różnice między sumieniem a superego).
To podejście i nowe, i nienowe w myśleniu katolickim. Z jednej strony – jak pokazuje Sebastian Duda w „Krótkiej historii sumienia” – teoretycznie w nauczaniu Kościoła sumienie stawiano na uprzywilejowanym pierwszym miejscu. Ale z drugiej strony było ono – jako czynnik subiektywizujący, więc potencjalnie niebezpieczny – spychane na margines poprzez podporządkowywanie go kościelnej doktrynie, która opisywała obiektywny porządek moralny.
Być może obecny rozwój kościelnej refleksji o moralności można porównać do ewolucji, jaką przeszło nauczanie społeczne Kościoła katolickiego? Choć przez długie lata proponowało ono (a nawet uznawało obowiązek odgórnego narzucania) specyficznego „katolickiego ustroju”, to teraz kolejni papieże zgodnie uznają, że przedstawiają wiernym „zasady refleksji, kryteria ocen i wskazówki do działania”. Do każdej osoby należy natomiast podejmowanie decyzji moralnych wedle tych zasad, kryteriów i wskazówek.
Wydaje mi się, że rozszerzenie i umocnienie takiego podejścia stanie się jednym z najtrwalszych owoców pontyfikatu Franciszka I.
Przeczytaj też: Nosowski: Kluczem do uzdrowienia Kościoła są relacje