Zwykło się powtarzać: „Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady”. Tamtejsze niedźwiedzie, gdyby tylko umiały mówić, poprosiłyby: „Rzuć wszystko i wyjedź z Bieszczadów”.
Niedźwiedzie brunatne odpoczywają zimą. Sezonowy spoczynek jest ważny dla ich normalnego i zdrowego funkcjonowania. Tyle że w Polsce mają podwójny problem. Zmiany klimatu sprawiają, że panująca aura nie zachęca do gawrowania. W dodatku zadania nie ułatwiają im ludzie. A robią to na kilka sposobów.
Drzewo na wagę gawry
Przede wszystkim brakuje przepisów, które pozwalałyby ustanawiać całoroczne strefy ochrony dla niedźwiedzi. Nawet jeśli taka strefa powstanie, działa jedynie sezonowo. Co więcej, stref w bieszczadzkich nadleśnictwach pozostaje bardzo mało. Liczebność niedźwiedzi w lasach Podkarpacia może wynosić do 100 osobników – przy czym większość żyje w bieszczadzkiej ostoi, a dziś mamy zaledwie trzy strefy – z czego jedna powstała niedawno.
Kluczowym działaniem byłoby wyłączenie starodrzewów Puszczy Karpackiej z wycinki i zostawienie starych jodeł, w których wypróchniałych pniach niedźwiedzie lubią mościć sobie zimowe posłanie, na pniu. Nawet jeśli strefa powstaje, nie chroni jednak drzew przez cały rok i po okresie sezonowej ochrony może zniknąć zarówno jodła, w której spał niedźwiedź, jak i okoliczne drzewa, w których w następnych latach też mógłby znaleźć schronienie (bo lubi zmieniać lokum). A przecież każde stare drzewo jest na wagę gawry.
Przez lata nic nie robiono w zakresie przełamania tego impasu. Pomimo postulatów badaczek niedźwiedzi z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, Nurii Selvy i Agnieszki Sergiel, by tworzyć niedźwiedzie mateczniki bez wycinki, dróg i ludzkiej ingerencji – ich wołanie pozostawało apelem głoszonym na puszczy. Kolejne bieszczadzkie zbocza pozbawiano drzew, zgodnie z zasadami wielofunkcyjnej gospodarki leśnej, która w Bieszczadach – jak ujawniła wcześniej Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze – jest deficytowa: trzeba dopłacać do tego, żeby w bieszczadzkich lasach ciąć drzewa.
W jednym z leśnych wydzieleń taka wycinka była planowana, ale wspomniana fundacja, z którą współpracuję, i której kibicuję w jej trudnym zadaniu ratowania przyrody Karpat, postanowiła po raz pierwszy pójść w obronie niedźwiedzi do sądu. Proces w tej sprawie wciąż trwa.
To pokazuje, jak niełatwo dzikim zwierzętom zmagać się z niedoskonałościami polskiego prawa, które nie bierze ich w obronę pomimo ich specjalnego statusu. Prawdopodobnie w 2024 roku poznamy finał sprawy. Dziwna to sytuacja, kiedy trzeba iść do sądu i upominać się o ochronę gatunku, który jest chroniony na papierze.
Dlaczego „nie chcą spać”?
Stref, powtórzę, mamy jak na lekarstwo. Natomiast ze znacznie większym nasyceniem występują miejsca, gdzie nęci się i dokarmia zwierzęta w ramach innej gałęzi gospodarki – łowiectwa. Niedźwiedzie nie są w ciemię bite. Skoro pokarmu dostarcza im człowiek, wysypując buraki i inne rodzaje pożywienia, to po co mają szukać. Oswajają się bardzo szybko z myślą, że tam, gdzie ludzkie siedliska, łatwo znaleźć jakiś kąsek.
Słuchaj też na Soundcloud, YouTube i w popularnych aplikacjach podcastowych
Dlatego właśnie niedźwiedzie mogą być aktywne również wtedy, kiedy powinny gawrować. Dość osobliwym zjawiskiem są doniesienia, które trafiały przez ostatnie lata do mediów, okraszone nagłówkami, że widziano niedźwiedzia, że psotne niedźwiedzie „nie chcą spać”, zilustrowane kadrami z owymi futrzastymi psotnikami, które żerują na przykład na burakach, wyrzucanym dzikim zwierzętom na nęciska przez człowieka. W ten sposób pętla się zaciska. Niedźwiedzie ośmielają się coraz bardziej, a potem nagle niesie się wieść, że nie śpią.
Co więcej, przyzwyczajanie ich do obecności ludzi prowadzi do opłakanych dla niedźwiedzi skutków. Utrata naturalnego dystansu poprzez oswojenie się z obecnością człowieka może powodować konfliktowe sytuacje. Zresztą niedźwiedzie kuszą również inne miejsca – przydomowe kompostowniki czy niezabezpieczone śmietniki.
Turyści, niedźwiedź i kanapki
Od lat mówi się o potrzebie systemowych rozwiązań. A beztroska urzędów zarządzających ochroną niedźwiedzi i ich siedlisk w Polsce to dowód, jak wiele lekcji do odrobienia przed tymi, którzy odpowiadają za zapewnienie egzekwowania ścisłej ochrony gatunkowej niedźwiedzi.
Można oczywiście zaklinać rzeczywistość, zwalać wszystko na klimat, ale takie wyjaśnienie okazuje się niewystarczające. Równie wymowne są próby liczenie nie tylko niedźwiedzi, ale i innych dzikich zwierząt. Mogliśmy już czytać, jak to „bieszczadzkie lasy są pełne zwierza”. Tymczasem liczby, którymi zaczęły posługiwać się oficjalne statystyki, nie uwzględniają znacznego marginesu błędu. Bo jeśli liczy się niedźwiedzie tak zwaną metodą całorocznych obserwacji, to jeden osobnik może być policzony parokrotnie, przemieszcza się.
Inaczej ta sytuacja wygląda w Tatrach. Tam niedźwiedzie mają park narodowy, a po stronie polskiej jego pracownicy dysponują ogromnym doświadczeniem w rozwiązywaniu sytuacji konfliktowych. Te często wynikają z niesubordynowanego podejścia turystów i dużej popularności tatrzańskich szlaków. Na widok niedźwiedzia nie wszyscy będą się oddalać. Niektórzy chcą… zrobić zdjęcie zwierzęciu. Zdarzało się nawet, że ktoś rzucił mu kanapki.
Sam miałem okazję przyglądać się na sali sądowej sprawie dotyczącej zabicia młodego niedźwiedzia przez grupę turystów. Było o niej głośno, a udowodnienie, że śmierć zwierzęcia chronionego miała znaczący wpływ na populację tych osobników wcale nie należało do łatwych zadań.
Z pewnością nie będzie niedźwiedziom łatwo w sylwestra. Pomimo apeli o niestrzelania na powitanie nowego roku, nie wszyscy potrafią to zrozumieć i się zastosować.
Mniej bezsennych nocy
Bieszczadzkie niedźwiedzie nie mają łatwego życia. Życzę im w nowym roku mniej bezsennych zim, zatrzymania wycinki drzew, w których mogłyby spokojnie gawrować, i zaprzestania nęcenia dzikich zwierząt przez ludzi.
Warto jeszcze wspomnieć, że to właśnie zimą, w gawrze, na świat przychodzą małe niedźwiedzie. Wypłoszona samica może zostawić swoje potomstwo, a wyziębione i pozbawione matczynej opieki niedźwiadki zginą.
Dysponujemy wiedzą na temat tego, jak chronić niedźwiedzie. Nadszedł czas, by zacząć to robić. Tym, czego potrzebują, jest święty spokój w lesie.
Przeczytaj też: Gdzie jest numbat?
Zbliżamy się do oczekiwania Autora. Jeśli dobrze pamiętam, w 2016 roku w kwietniu w powiecie bieszczadzkim przyszło na świat więcej niedźwiedziów niż ludziów – w szpitalu w Ustrzykach Dolnych przez cały miesiąc były tylko dwa porody. Rocznie rodziło się tam ok.120 dzieci, 10 miesięcznie, jeden poród na 3 dni.
Zgoda ale to samo z Tatrami.