Jesień 2024, nr 3

Zamów

Książę Pokoju urodził się w miejscu, które nie zna pokoju

Fot. Mazur / catholicnews.org.uk

Jeśli nie spotkamy się jako dzieci tego samego Boga, żadne święta nie będą miały sensu. Ani Boże Narodzenie. Ani Chanuka. Ani Ramadan.

W większych miastach Izraela, a także w Jerozolimie, urzędy miejskie co roku umieszczają na latarniach miejskich banery z życzeniami dla chrześcijan świętujących Boże Narodzenie. Życzenia są wypisane po hebrajsku, angielsku i arabsku, a ozdobione typową ornamentyką bożonarodzeniową. Co ciekawe, jeszcze niedawno nie były to politycznie poprawne „Season Greetings” albo „Holiday Greetings”, ale właśnie „Merry Christmas Greetings” – dla wszystkich chrześcijańskich obywateli Jerozolimy i przybyszów.

Trochę inaczej wygląda to w Betlejem i Autonomii Palestyńskiej, bo tam na pasterkę przychodzi delegacja muzułmańska. Jej członkowie siedzą w pierwszych ławach bazyliki św. Katarzyny, aby wysłuchać kazania patriarchy Jerozolimy, po czym dyskretnie wychodzą.

Santa Claus płacze

Mija blisko trzeci miesiąc wojny Izraela z terrorystycznym Hamasem, rozpętanej przez szaleńców. Jak wobec tego będą obchodzone w tym roku święta Bożego Narodzenia w Ziemi Jezusa? Nie ma na to łatwej odpowiedzi.

Orit Margaliot, moja znajoma Żydówka, umieściła na swoim profilu w mediach społecznościowych niestandardowy filmik o św. Mikołaju. Amerykański Santa Claus przegląda koperty z listami od dzieci z całego świata. Z jego twarzy nie znika słodki uśmiech. Nagle jednak pojawia się zdumienie.

Na kopercie odkrywa kraj nadawcy – Izrael, a w kopercie list od żydowskiego dziecka, ze szczerością wyznającego, że pierwszy raz w życiu pisze prośbę do św. Mikołaja. Co w niej jest? Opowieść o tym, jak źli ludzie zabili bestialsko jego siostrę i mamę, a on ciągle czeka za swojego tatusia będącego zakładnikiem terrorystów w Gazie. „Mam tylko jedną prośbę. Żeby tatuś wrócił jak najszybciej do domu. Najlepiej na święta. Jakiekolwiek. Chanukę lub Boże Narodzenie”. Santa Claus zakrywa oczy i płacze, jakby chciał powiedzieć: nie wymagajcie ode mnie rzeczy niemożliwych.

Oczywiście podobny film mogliby nakręcić Palestyńczycy. Scenarzysta takiego nagrania wybrałby zapewne scenerię z obrazem murów wokół Autonomii Palestyńskiej, upstrzonych graffiti autorstwa Banksy’ego. Może pojawiłby się księżycowy krajobraz gruzów budynków Gazy zburzonych gradem bomb lotnictwa izraelskiego. Palestyńskie dziecko mogłoby prosić o cud wskrzeszenia z martwych swoich zabitych rodziców lub rodzeństwa, którzy zginęli w wyniku bombardowań. Santa Claus też zakryłby ręką oczy i płakał, bo nie do niego należy przecież wskrzeszanie umarłych. Tym bardziej, że nadchodzą Bożego Narodzenia, a wtedy myśli się o radości, o początku życia, nie o pogrzebie.

Opustoszałe ulice, lęk i płacz

Gdyby ktoś zadał mi pytanie, jak będą w tym roku obchodzić święta Bożego Narodzenia chrześcijanie na Bliskim Wschodzie, znowu musiałbym przyznać, że nie mam gotowej odpowiedzi. Mogę sobie to tylko próbować wyobrazić.

7 października, gdy rozpętało się szaleństwo Hamasu, doświadczyłem w Betlejem próbki tego, co przeżywają obecnie jego mieszkańcy. Nad głową pociski, neutralizowane przez słynną Żelazną Kopułę, na ulicach rozwrzeszczane nastolatki krzyczące „Allahu Akbar”, punkty kontroli bezpieczeństwa (checkpointy) zamknięte na sztywno w obawie przed terrorystami, na drogach – jak Izrael długi i szeroki – potężne ciężarówki transportujące ciężki sprzęt wojskowy z północy na południe. Opustoszałe ulice. Lęk. Płacz Roniego, sprzedawcy dewocjonaliów, który ugrzązł i nie może przedostać się do swojej rodziny. Pokonanie nawet ośmiu kilometrów graniczy z cudem. Dodajmy do tego zapaść handlową, brak wpływów z turystyki, zamknięte na głucho hotele i restauracje.

Jakie znaczenie ma to, czy giną muzułmanie, Żydzi czy chrześcijanie? Po prostu giną ludzie, a wraz z ich śmiercią otwierają się rany

o. Wiesław Dawidowski

Udostępnij tekst

To jeden z obrazów, jaki dominuje dzisiaj w Betlejem, Ramallah, Nablusie, Jeninie i Jerychu. Do tego dodajmy jeszcze huk myśliwców i bombowców, nadlatujących z północy nad Strefę Gazy. I niepewność Izraelczyków, gdy wychodzą z domu do szkoły lub pracy i nie wiedzą, czy w autobusie, tramwaju, na przystanku, w bramie nie pojawi się jakiś szaleniec obwiązany shahidą, pasem z materiałem wybuchowym, który można tanio kupić na stoisku z ubraniami w Betlejem lub Ramallah.

Do pełni obrazu można dodać chrześcijańskie ofiary tej wojny, chociaż jakie znaczenie ma to, czy giną muzułmanie, Żydzi czy chrześcijanie. Po prostu giną ludzie, a wraz z ich śmiercią otwierają się kolejne rany.

Codzienna modlitwa o cud       

Co w tej tragicznej sytuacji może powiedzieć wiernym patriarcha Jerozolimy, kardynał Pierbattista Pizzaballa w swoim kazaniu na pasterce w Betlejem? Człowiek ten ma świadomość, że w Gazie nie mieszkają tylko terroryści Hamasu, ale także palestyńscy chrześcijanie. A jakie słowa skieruje do mieszkańców Ziemi Świętej papież Franciszek, przyjaźniący się choćby z rabinem Skórką i wielkim imamem Al-Azharu Ahmedem al-Tayebem?

Sam nie dałbym rady pewnie nic mądrego powiedzieć, może poza okrągłym zdaniem, że codziennie trzeba modlić się o cud. Nawet nie o cud pojednania walczących stron, ani o cud pokoju, a przede wszystkim o cud uleczenia ran po obu stronach.

Ale jest to trudne, gdy jedni krzyczą: „From the River to the Sea Palestine shall be free”, co może oznaczać wzywanie do eksterminacji Żydów, a drudzy nie pozostają dłużni i w swojej wersji wołają: „From the River to the Sea, that’s the flag you’re gonna see”…

Gdzie ten Mesjasz?

Korespondując ze znajomym Żydem, zresztą o mocno prawicowym odchyleniu, zapytałem, czy czuje się w tych dniach bezpieczny. Odpisał, że Izrael na pewno pokona wszystkich swoich wrogów, a potem nastanie pokój, przyjdzie Mesjasz i wszystkie narody świata przyjdą na Wzgórze Świątynne. To jedna z tradycyjnych wykładni mesjanizmu, wypływająca wprost z tekstu proroka Izajasza 11,1-9, gdzie mowa o mesjańskim pokoju, obrazowanym przez harmonijne życie przeciwnych sobie żywiołów i bytów: wilk zamieszka z barankiem, pantera będzie spać z koźlęciem.

Jako chrześcijanie wierzymy, że ten obraz już się wypełnił w osobie Jezusa narodzonego w Betlejem. Zwierzęta u żłobu, w którym On został położony, są wypełnieniem proroctwa, zaś uniwersalizm zbawienia, objawiony w Jezusie, dopełnia się poprzez wieloetniczność i wieloreligijność Jeruzalem.

Nieżyjąca już mniszka z Jerozolimy, nawrócona na chrześcijaństwo Żydówka, legendarna siostra Paula Janina Malczewska OSB, opowiadała mi kiedyś, że Mesjasz Jezus przyjdzie ostateczne, gdy w Jeruzalem nastanie pokój i pojednanie między narodami. Śmiem twierdzić, że teologia – jakkolwiek by nie była wzniosła – nie przyspieszy tego procesu. Dopiero, gdy ludzie spotkają się jako osoby dzielące ten sam los, podobne cierpienie uwrażliwiające na cierpienie innych, wtedy może pojawi się jakaś szansa na pokój. Na, powtórzę, uleczenie ran.

Wesprzyj Więź

Nadzieję należy więc widzieć w postawie tych szlachetnych Arabów, którzy ratowali uczestników festiwalu Nova na Negewie tragicznego 7 października 2023 r. Nadzieję widzę również w osobie arabskiego sklepikarza, który postanowił na Chanukę obdarować żydowskie dzieci prezentami. Ogłosił to na swoim Facebooku, więc watażkowie arabscy spalili jego sklep. Ale z kolei żydowscy sąsiedzi zrobili zrzutkę na odbudowę. Właściciel zaś nadwyżkę pieniędzy przekazał na Magen David Adom – Czerwoną Gwiazdę Dawida, czyli ratownictwo medyczne w Izraelu.

Bo jeśli nie spotkamy się jako osoby, jako dzieci tego samego Boga, to żadne nasze święta nie mają żadnego sensu. Ani Boże Narodzenie. Ani Chanuka. Ani Ramadan.

Przeczytaj też: Jak uwolnić Boże Narodzenie od smartfonów

Podziel się

7
Wiadomość

Świętowanie zawsze ma sens. Taka jest nasza wewnętrzna potrzeba. Religia tylko określa ramy. Muzułmanie nie tylko uczestniczą w pasterce, pilnują też Grobu Pańskiego, by chrześcijanie się nie pozabijali. Ale to nie jedyny problem. Bałkany też dały znać, że zbytnie nasycenie retoryką religijną prowadzi do ludzkich tragedii. Gdyby udało się zmierzyć, zwarzyć intensywność modłów o pokój, miłość i braterstwo. Niewątpliwie regiony o największym nasyceniu złymi emocjami, wrogością i nienawiścią do bliźniego, znajdą się w czołówce takiego rankingu. ” Izrael na pewno pokona wszystkich swoich wrogów, a potem nastanie pokój, przyjdzie Mesjasz i wszystkie narody świata przyjdą na Wzgórze Świątynne.” W wolnym przekładzie brzmi to tak; jak wszystkich naszych wrogów i nieprzyjaciół pozabijamy, nastąpi nirwana. Jest to myślenie uniwersalne wszystkich religijnych zaklinaczy. Co gorsza być może prawdziwe, bo gdy się wzajemnie pozabijamy, nasza planeta odetchnie z ulgą.