Po skandalicznym ataku posła Brauna na świecznik chanukowy w Sejmie warto przypomnieć „zasługi” ruchu narodowego w zachęcaniu do ekscesów antysemickich. Dobrym przykładem może tu być Otwock.
W ostatnich tygodniach o Otwocku mówiła cała Polska. Wszystko za sprawą działaczy Prawa i Sprawiedliwości, którzy postanowili przekształcić – powołany przez (byłego już) ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego – Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego (IDMN) w placówkę współprowadzoną przez ministra kultury i… miasto Otwock.
Media ogólnopolskie relacjonowały kolejne etapy realizacji tego nagłego pomysłu, słusznie dostrzegając w nim zamiary ideologiczne i próbę ratowania „swoich” przez odchodzący rząd. W tej kwestii nie mam nic nowego do dodania. Chciałbym natomiast zastanowić się nad związkiem tego projektu politycznego z historyczną tożsamością Otwocka. Od razu wyjaśniam, że jest to związek wątpliwy.
Temat ten nabiera dodatkowej aktualności po skandalicznym wtorkowym ataku posła Grzegorza Brauna na świecznik chanukowy w Sejmie. Przykład Otwocka i okolic bardzo precyzyjnie ukazuje „zasługi” ruchu narodowego w zachęcaniu do ekscesów antysemickich. Niech ten tekst – a zwłaszcza zawarte w aneksie artykuły z międzywojennej prasy narodowej – będą zatem przestrogą.
Jakie tradycje należy kultywować?
Uzasadniając potrzebę przyjęcia proponowanej uchwały o współprowadzeniu IDMN przez miasto, prezydent Otwocka wskazał na „konieczność ochrony, kultywowania, badania oraz prezentowania myśli narodowej i chrześcijańsko-demokratycznej” oraz „szerzenia powyższych wartości na terenie Miasta Otwocka”.
Przebieg dyskusji w Radzie Miasta pokazał jednak, że nie przeanalizowano wnikliwie tradycji endeckich pod kątem uzasadnienia ich podtrzymywania. Po prostu radni PiS, wraz ze wspierającym ich komitetem lokalnym, zagłosowali za przyjęciem uchwały. Nadal nie jest jednak jasne, które z wartości myśli narodowej miałyby w Otwocku podlegać „ochronie” ani które należałoby „kultywować, badać i prezentować” na terenie miasta.
Na czym polegać miałoby upaństwowione kultywowanie tradycji ruchu narodowego w Otwocku – mieście, które słynęło z wielokulturowości i w którym endecja miała znikome poparcie?
Warto zatem zastanowić się nad znaczeniem ruchu narodowego w międzywojennym Otwocku i nad postrzeganiem miasta przez przedstawicieli tego nurtu politycznego. W szczególny sposób wskazać należy te wartości i tradycje ruchu narodowego, które akurat w Otwocku są szczególnie wątpliwe i wymagają odrzucenia, a nie kultywowania.
W tym celu sięgnąłem przede wszystkim po prasę wydawaną w okresie międzywojennym przez środowiska narodowo-demokratyczne. Pomijam tu wątek chrześcijańsko-demokratyczny, gdyż nie wzbudza on kontrowersji, a zresztą w działalności wspomnianego instytutu Ignacy Paderewski i tak wydaje się tylko „młodszym bratem” Romana Dmowskiego, dość sztucznie doczepionym do lidera ruchu narodowego, z pominięciem innych ojców polskiej niepodległości.
Szczególną uwagę trzeba tu zwrócić na kwestie żydowskie. Ważne to jest również ze względu na miejsce, które minister Piotr Gliński, dyrektor IDMN Jan Żaryn i prezydent Otwocka Jarosław Margielski upatrzyli sobie na siedzibę oddziału instytucji noszącej imię Romana Dmowskiego. Tak się bowiem składa, że wymagająca kapitalnego remontu willa „Racówka” przy ulicy Czaplickiego należała – jak wiele otwockich sanatoriów, pensjonatów i willi – do rodzin żydowskich. Czy to właściwe miejsce do kultywowania tradycji ruchu narodowego?
Marginalne znaczenie ruchu narodowego w Otwocku
Otwock był w okresie międzywojennym miastem uzdrowiskowym i letniskowym. Wśród mieszkańców dominowali Żydzi. W 1936 r. liczba ludności Otwocka wynosiła 17.579 osób, w tym 9.859 Żydów (56%). Natomiast wśród 28.397 kuracjuszy i letników Żydów było 22.700 (78,5%).
W tak specyficznym środowisku ruch narodowo-demokratyczny nie mógł się rozwijać. Z uwagi na swój charakter Otwock był miastem, którego elity musiały brać pod uwagę wielokulturowość mieszkańców. Elity miejskie – zarówno żydowskie, jak i chrześcijańskie – wspólnie dbały o rozwój.
Można to wyjaśniać dobrymi tradycjami współżycia, np. założone w 1912 r. Towarzystwo Przyjaciół Otwocka gromadziło obywateli różnych wyznań i narodowości. Można też argumentować, że po prostu w interesie mieszkańców nie leżały nienawiść, napięcia narodowościowe ani burdy czy ekscesy na tym tle.
Otwock nie posiada w swojej historii żadnych poważnych tradycji związanych z ruchem i myślą narodową. W porównaniu do skali ogólnopolskiej liczba radnych czy zwolenników endecji była znikoma. Na przykład w wyborach 1927 r. uzyskali oni zaledwie 5 mandatów w Radzie Miasta (na 24 radnych ogółem).
W roku 1939 otwocki magistrat przygotował opracowanie dotyczące sympatii politycznych mieszkańców. Spośród zbadanych 10.198 dorosłych obywateli zaledwie 805 (8%) przedstawiono jako zwolenników Stronnictwa Narodowego. Nawet jeśli brać pod uwagę tylko wyborców chrześcijańskich, sympatycy ruchu narodowego stanowili wśród nich tylko 17%.
Plagi uzdrowiska: „brud i Żydzi”
Otwock budził za to spore zainteresowanie prasy endeckiej, która uznawała za skandal, że to podwarszawskie miasto (wówczas) uzdrowiskowe jest zamieszkane w większości przez Żydów.
10 sierpnia 1935 r. w „Warszawskim Dzienniku Narodowym” opublikowano artykuł zatytułowany „Trzy bożnice, jeden niedokończony kościół. Otwock w rękach żydowskich”. Autor opisał Otwock „jako miasto dla Polaków na razie stracone”. Uznał, że „brud i Żydzi [to] dwie najgorsze plagi każdego uzdrowiska”. Zaniedbania infrastrukturalne miasta przedstawiono jako „odstraszający przykład, jak wygląda i jak wyglądać będzie każda miejscowość polska opanowana przez Żydów” (pełna treść artykułu – w aneksie poniżej).
Z kolei w wydaniu z 13 sierpnia 1938 r. ten sam dziennik wprost w tytule pisze, że „Otwock warto odżydzić”. Autor ubolewa, że „nie stał się Otwock uzdrowiskiem stolicy. Nie stał się nim dlatego, że opanowany jest przez Żydów” (pełna treść artykułu – w aneksie poniżej).
Takie publikacje są przykładami zjawiska, którego początki widać w polskiej prasie w drugiej połowie 1935 r. Po śmierci Józefa Piłsudskiego zaczęły się wtedy pojawiać artykuły o jawnie agresywnej, antyżydowskiej treści. Powody niechęci wobec Żydów były takie same jak wcześniej. Zmienił się jednak język wypowiedzi. Stał się ostry i bezpośredni, wręcz prymitywny.
Nie trzeba było długo czekać, aż ktoś od ostrych słów przejdzie do czynów.
Ataki na Żydów na „linii otwockiej”
Wiosną 1936 r. rozpoczęła się seria bezpośrednich ataków antyżydowskich. Nie były to marginalne wybryki. Na całej kolejowej – wcześniej spokojnej – „linii otwockiej” doszło do wielu takich ekscesów. Od marca w pociągach atakowani byli żydowscy pasażerowie.
Z kolejnych artykułów prasowych dowiadujemy się o wybijaniu szyb w sklepach żydowskich[i], pobiciach[ii], próbie obcięcia brody, a nawet napadzie z użyciem noża[iii]. W sąsiednim Karczewie zmarł Żyd, który został zaatakowany kłonicą przez nieznanego sprawcę[iv]. W Otwocku na jednej z głównych ulic pobito syna otwockiego rabina Zejmana[v].
W tym samym czasie dochodziło też do działań, które dziś nazwalibyśmy terrorystycznymi. Na całej trasie kolejowej łączącej Warszawę z Otwockiem policja otrzymywała w tym okresie informacje o ładunkach wybuchowych, które były podkładane pod domy żydowskich radnych i zwykłych mieszkańców. Celem ataków z użyciem bomb były również żydowskie sklepy i zakłady usługowe.
Część podłożonych ładunków okazała się atrapami, inne udało się rozbroić przed ich detonacją. Ale zdarzały się też tragiczne zakończenia takich ataków. W kwietniu 1936 r. jedna z bomb eksplodowała w Otwocku, powodując spalenie trzech sklepów żydowskich[vi]. „Spłonęły wszystkie trzy budynki oraz mieszczące się tam sklepy: Etli Korntajer (perfumerja), Abrama Gutenwila (sklep z obuwiem) i Rudolfa Wecera (fryzjernia)” – donosił „Nasz Przegląd” z 20 kwietnia 1936 r.[vii].
Przed eksplozją udało się odnaleźć i rozbroić ładunki podłożone pod żydowską drukarnię w Otwocku oraz pod dom w Wawrze[viii]. Zagrożona drukarnia braci Leinerów znajdowała się naprzeciw otwockiego ratusza. O podłożonej tam bombie czytamy w „Chwili” z 23 marca 1935 r.: „W tej paczce znajdowała się również bomba z mechanizmem zegarowym. W Otwocku ktoś zdradził zamachowców. Na posterunek tamtejszy policji doniesiono, że pod drukarnią Leinerów podłożona została bomba. Mechanizm nastawiony był na godz. 1.10 w nocy. Siła wybuchu znalezionej bomby była taka duża, że gdyby nastąpił wybuch, odłamki bomby działałyby w promieniu 300 metrów i wszystkie domy w pobliżu byłyby uległy zniszczeniu!”[ix].
Tragicznym w skutkach mógł okazać się pożar domu żydowskiego w Otwocku przy ul. Reymonta 25. Podpalacze odrutowali wejścia i okiennice budynku, po czym podłożyli ogień z kilku stron. Na szczęście dwunastu lokatorom udało się uciec[x] (cały artykuł – w aneksie).
Aresztowania wśród działaczy narodowych
Sprawa ataków na żydowskich mieszkańców zrobiła się na tyle poważna, że delegacje miejscowej ludności żydowskiej interweniowały u władz policyjnych, zwierzchnich władz administracyjnych, a nawet politycznych. Działali też w tej sprawie właściciele willi i pensjonatów wszystkich niemal miejscowości „linii otwockiej”.
W efekcie sprawą zainteresowali się i osobiście interweniowali: naczelnik wydziału bezpieczeństwa woj. warszawskiego oraz komendanci wojewódzki i powiatowy Policji Państwowej[xi]. Reakcja policji była zazwyczaj szybka i polegała – jak donosiła prasa – na rewizjach i często aresztowaniu lokalnych działaczy Stronnictwa Narodowego, zazwyczaj związanych wcześniej z Obozem Narodowo-Radykalnym[xii].
Dość często aresztowani działacze narodowi nie byli mieszkańcami Otwocka. Na przykład „Warszawski Dziennik Narodowy” – ewidentnie broniąc zatrzymanych– podkreśla 19 marca 1936 r., że byli oni w Otwocku „przypadkowo”. „W związku z wypadkami bicia Żydów w pociągach na linji Warszawa–Otwock, policja dokonała licznych aresztowań w Otwocku. Zatrzymano kilkunastu narodowców, m. in. przypadkowo bawiących w Otwocku działaczy narodowych Malinowskiego, Ścieżkę i Kozakiewicza”[xiii].
Pod koniec czerwca 1936 r. policja dokonała szeregu kolejnych aresztowań byłych działaczy ONR w Otwocku, Karczewie i okolicy. Podczas rewizji znaleziono u nich ulotki ONR oraz materiały wybuchowe i gotowe bomby, które miały być podłożone pod karczewską synagogę w czasie trwania nabożeństwa[xiv] (cały artykuł – w aneksie). Trzeba przypomnieć, że faszyzujący ONR został rozwiązany przez władze państwowe 10 lipca 1934 r. i od tego czasu działał nielegalnie.
We wrześniu 1936 r. prasa donosiła o tym, że w Sądzie Grodzkim w Otwocku rozpoczął się pierwszy z serii procesów związanych z zajściami antyżydowskimi na „linii otwockiej”. Ta pierwsza sprawa toczyła się przeciwko Zygmuntowi Karpińskiemu, mieszkańcowi Otwocka, który był oskarżony o kilka wykroczeń, jak wybijanie szyb w sklepach żydowskich. Karpiński przebywał wówczas w areszcie, ponieważ był również oskarżony w sprawie karnej dotyczącej organizowania przez członków Obozu Narodowo-Radykalnego zamachów bombowych na „linii otwockiej”[xv]. Nie udało się do tej pory znaleźć informacji o wyrokach, jakie zapadły w tych sprawach.
Zarażono dzieci i młodzież
W doniesieniach prasy informacje o ekscesach antyżydowskich na terenie Otwocka i „linii otwockiej” pojawiały się najbardziej intensywnie od drugiej połowy marca do początków maja 1936 r. Rozhuśtane emocje jednak pozostały na dłużej i antysemickie ekscesy w Otwocku – już z mniejszym natężeniem – trwały dalej, aż do wybuchu wojny. Szczególnie przykre było, że przeniosły się one także na poziom dzieci i młodzieży.
Dysponujemy szczegółową relacją z przebiegu zajść antyżydowskich, które miały miejsce podczas „Dnia wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego”, jaki odbył się w Otwocku 14 czerwca 1936 r. Były to coroczne zawody dla młodzieży zrzeszonej w organizacjach paramilitarnych. Brały w nich udział drużyny Związku Strzeleckiego z całego powiatu warszawskiego (dodać trzeba, że ZSnie był powiązany z ruchem narodowym).
Według relacji prasowej członkowie ZS mieli ganiać Żydów po mieście, grożąc im skróceniem chałatów. Wywracali też żydowskie stragany na rynku, zabierali żydowskim handlarzom pomarańcze, słodycze, chleb. Ponadto wyrzucali Żydów przez ogrodzenie stadionu, na którym odbywały się zawody[xvi] (cały artykuł – w aneksie).
Sprawcami tych czynów byli młodzi ludzie, którzy przybyli z wielu miasteczek ówczesnego powiatu warszawskiego. Nie wiadomo, jak odnieśli się do tego wydarzenia chrześcijańscy mieszkańcy Otwocka.
W marcu 1937 r. „Nasz Przegląd” donosił o napaściach na dzieci żydowskie ze Szkoły Powszechnej nr 4 w Otwocku. „Znęcanie się nad tymi dziećmi […] doszło już do tego stopnia, że nauczyciele, a niekiedy i sam kierownik szkoły są zmuszeni odprowadzać dzieci do domu. Gorzej jest, gdy dzieci wracają same. Wówczas zostają na drodze dość często pobite i pokrwawione”.
Wydarzenia te pozostały także w pamięci żydowskich otwocczan, którzy ocaleli z Zagłady. Opisywał je m.in. Symcha Symchowicz w autobiograficznej powieści „Pasierb nad Wisłą”. Sprawa trafiła też do otwockiego Sądu Grodzkiego.
W „Racówce” prawdopodobnie sądzono narodowców
Bez wątpienia w demokratycznej Rzeczypospolitej nie może być miejsca na jakiekolwiek ekscesy podobne do opisywanych powyżej. Nie może również ulegać wątpliwości, że politycy obozu narodowego w międzywojennej Polsce ponoszą odpowiedzialność za rozwój działań antyżydowskich. Raz jeszcze trzeba zatem zapytać: na czym polegać miałoby kultywowanie tradycji ruchu narodowego w Otwocku – mieście, które słynęło z wielokulturowości i w którym endecja miała znikome poparcie?
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że willa „Racówka”,w której ma mieścić się filia instytutu noszącego imię Romana Dmowskiego, od 1936 r. była wynajmowana przez właścicieli na siedzibę Sądu Grodzkiego w Otwocku. Prawdopodobnie zatem to w tym właśnie budynku odbywały się procesy działaczy narodowych, o których pisałem wyżej, a także proces mający wyjaśnić napaść na żydowskich uczniów szkoły nr 4. Na miejscu w Otwocku sądzono bowiem sprawy o wykroczenia. Poważne sprawy karne leżały natomiast w gestii sądu w Warszawie.
W tym świetle inicjatywa umieszczenia siedziby Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej właśnie w „Racówce” nabiera nowej symboliki. Może powinna to raczej być okazja do jasnego określenia – także przez dzisiejszych zwolenników tego nurtu politycznego – jakie jego tradycje powinny być odrzucone i jednoznacznie, nomen omen, osądzone. Inaczej bowiem mogą powrócić upiory, o których można szczegółowo przeczytać w poniższych relacjach prasowych.
A może Irena Sendlerowa?
Jeśli zaś już tworzyć w Otwocku poważną instytucję kultury o znaczeniu ogólnopolskim, to może warto rozważyć powołanie Centrum Dialogu Międzykulturowego im. Ireny Sendlerowej? Mogłoby się ono mieścić w domu, w którym przyszła wielka Sprawiedliwa spędziła, jak wspominała, najszczęśliwsze lata swego życia. Mieszkała tu jako dziecko w latach 1912–1920.
Jej ojciec, lekarz Stanisław Krzyżanowski, prowadził w Otwocku sanatorium przeciwgruźlicze. Był wiceprezesem Towarzystwa Przyjaciół Otwocka, członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej, leczył za darmo miejscowych żydowskich biedaków. Zaraził się tyfusem od swoich pacjentów i zmarł w 1917 r.
Po śmierci dr. Krzyżanowskiego do wdowy przyszła wówczas delegacja z otwockiej gminy żydowskiej i zaproponowała ufundowanie stypendium na dalszą edukację 7-letniej Irenki. Janina Krzyżanowska uznała jednak, że taka pomoc nie będzie konieczna.
Drewniany dom, w którym wychowywała się Irenka Krzyżanowska, istnieje (obecny adres: ul. Kopernika 8) i wpisany jest do wojewódzkiej ewidencji zabytków. Budynek należy do województwa mazowieckiego – i to jego władze miałyby tu głos decydujący. Również wymagałby kapitalnego remontu.
Irena Sendlerowa często wspominała otwockie sosny i lata dzieciństwa wśród nich spędzone. Mówiła: „Otwock to cząstka mego serca”. To tutaj znajdowała często schronienie dla dzieci żydowskich z warszawskiego getta, których nie udało się jej nigdzie umieścić w stolicy. Te tradycje z pewnością można i należy kontynuować – i w Otwocku, i w całej Polsce.
*
ANEKS
Poniżej: wybrane przykładowe artykuły z polskiej prasy międzywojennej z lat 1935–1938, w porządku chronologicznym.
*
Trzy bożnice, jeden niedokończony kościół. Otwock w rękach żydowskich
Artykuł z „Warszawskiego Dziennika Narodowego” z 10 sierpnia 1935 r.
„Marszałek Wielki koronny Bieliński, obróciłby się w grobie, gdyby się dowiedział, że tuż obok jego wspaniałej rezydencji otwockiej zakwitnie w dwieście lat po jego śmierci miasto rojne i ludne, którego mieszkańcy modlić się będą do bóstwa suchości”.
Tem zdaniem rozpoczął książkę pt. ,,Sosny Otwockie” znany literat polsko-żydowski Cezary Hirszband-Jellenta. Zważywszy pochodzenie autora, nie należy się dziwić, że nie dostrzegł on dwóch właściwości miasta, które Marszałkowi koronnemu Bielińskiemu, gdyby żył, przedewszystkiem zapewne rzuciłyby się w oczy: brudu i zażydzenia.
Nie sądzę by znalazło się w Polsce drugie uzdrowisko, któreby mogło pod tymi dwoma względami z Otwockiem rywalizować.
Brud i Żydzi, dwie najgorsze plagi każdego uzdrowiska, spowodowały zapewne, że od wielu lat nie słyszy się w rozmowach by ktoś wyjeżdżał do Otwocka na odpoczynek lub miał znajomych w Otwocku, conajwyżej, że ktoś był chory na suchoty i w ostatniem stadjum choroby wyjechał na kurację do jednego z sanatorjów otwockich. Otwock został wykreślony z pamięci społeczeństwa polskiego, jako miasto dla Polaków narazie stracone, dokąd wyjeżdża się tylko wówczas, gdy tego wymaga ostateczna potrzeba ratowania zdrowia.
I trudno się temu dziwić, gdy się miało możność przez czas pewien przebywać w tem mieście.
Na słowo największych powag lekarskich wierzy się w wyjątkowe własności kuracyjne powietrza otwockiego i gdy się nie opuszcza parku sanatoryjnego można utrzymać się w tem przekonaniu. Ale kuracjusz, który bodaj kilkadziesiąt kroków oddali się poza obręb sanatorium, zdumiony będzie po prostu, jak dalece antysanitarne warunki mogą istnieć w uzdrowisku, uważanem za jedno z najpierwszych pod względem leczniczym w Europie.
Ogólne wrażenie małego żydowskiego brudnego miasteczka. Ulice zamienione w śmietnisko, wydzielające wstrętny odór. ,,Wille” to przeważnie stare, walące się rudery, a w dzielnicy handlowej koło toru kolejki dojazdowej ohydne, obdrapane budy drewniane, opierające się w zwartych zabudowaniach jedna o drugą. Na niezabrukowanych ulicach unoszą się tumany kurzu. Uzupełniają obraz mieszkańcy: gwarne, ruchliwe, brudne rojowisko ghetta. Na najbardziej reprezentacyjnych ulicach – brodaci Żydzi w chałatach. Wszędzie i na każdym kroku Żydzi.
Oni też nadają ton życiu miasta. W sobotę ma ono wygląd odświętny, w niedzielę robi wrażenie zbiorowiska, zajętego codzienną pracą. Życie organizacyjne żydowskie bije tu żywem tętnem. Nigdzie bodaj nie spotka się tak często umundurowanych po wojskowemu Żydów z żydowskich organizacyj przysposobienia wojskowego, jak tutaj. Są trzy żydowskie bóżnice (jeden tylko kościół w budowie, kończonej z wielkim trudem przez księdza proboszcza Wolskiego) są liczne organizacje społeczne, czytelnie itd. W przeciwstawieniu, polskie życie społeczne jest w zupełnym zastoju. Resztki prób organizacji niezależnego elementu polskiego (poza „Strzelcem” i „Ochotniczą strażą ogniową”) zniszczyła miejscowa „sanacja”.
Między „sanacją” a Żydami oddawna panuje tu przymierze, co wyraziło się między innemi w długoletnich rządach na stanowisku burmistrza Żyda „sanacyjnego” p. Michała Górzyńskiego. Postać symboliczna. Jeden z głównych twórców i realizatorów projektu budowy wielkiego luksusowego kasyna otwockiego. Projektu pomyślanego z amerykańskim rozmachem. Kasyno mianowicie, dzięki stosunkom w „sanacji” rządców miasta miało uzyskać pozwolenie na utrzymywanie jedynego w Polsce domu gry w ruletkę. W ten sposób pieniądze popłynęłyby do Otwocka obfitym strumieniem, umożliwiając przeprowadzenie na wielką skalę inwestycyj i jednając p. Górzyńskiemu raz na zawsze miano zasłużonego ojca miasta. Ten charakterystyczny pomysł sanacyjno-żydowski nie powiódł się. Miast piedestału zasługi przyniósł p. Górzyńskiemu jedynie więzienie i przykry proces kryminalny. Kasyno, stojące dotąd przeważnie pustką, powiększyło jedynie liczbę pomników „radosnej twórczości” w Polsce, a jednocześnie obciążyło ponad miarę budżet miejski.
Horoskopy więc na przyszłość przedstawiają się niewesoło, a obraz stosunków obecnych jest wręcz rozpaczliwy. Niech będzie odstraszającym przykładem, jak wygląda i jak wyglądać będzie każda miejscowość polska opanowana przez Żydów.
*
Śledztwo i aresztowania po wybuchu pożaru w Otwocku
Artykuł z „ABC”, 22 kwietnia 1936 r.
Jak donosi żydowski „Nasz Przegląd”: W związku z zamachem bombowym w Otwocku i wybuchem olbrzymiego pożaru, który strawił willę i trzy sklepy – o czem pisaliśmy wczoraj – na teren posesji dr. Kremera przy zbiegu ul. Warszawskiej i Kościelnej przybyli przedstawiciele władz sądowo-śledczych, aby przeprowadzić dochodzenia.
Dokonano szczegółowych oględzin terenu, gdzie złoczyńcy podłożyli maszynę piekielną, wypełnioną materjałem wybuchowym pod budynek, mieszczący trzy sklepy żydowskie. Chwilowo bliższe szczegóły zamachu trzymane są w tajemnicy.
Wczoraj przesłuchano szereg świadków, oraz poszkodowanych kupców: A. Gutenwiła (sklep z obuwiem), E. Korentajerowa (perfumeria) i R. Wecera (zakład fryzjerski), którzy podali wysokość poniesionych z powodu wybuchu strat. Dalsze badania trwają.
Jak się dowiadujemy, zaraz po ujawnieniu zamachu policja zatrzymała 8 osób znanych z wystąpień antysemickich. Wszystkich zatrzymanych wkrótce zwolniono.
Jak wiadomo, w ostatnich czasach Otwock i znajdujący się w sąsiedztwie Karczew stały się widownią powtarzających się stale zamachów na sklepy i domy żydowskie.
W tych dniach, o czem donieśliśmy w Karczewie został ugodzony kłonicą w głowę mieszkaniec tamtejszy, 75-letni handlarz Wolf Goldfarb, który zmarł wskutek odniesionych ran.
W związku z zamachem policja przeprowadziła w ciągu nocy i dnia wczorajszego szereg dalszych rewizji. Kilka osób spoza Otwocka aresztowano.
Jednocześnie, jak podaje prasa żydowska, do Warszawy przybyła specjalna delegacja ludności żydowskiej Otwocka, która prosiła sen. Schorra i posła Sommersterna o interwencję u władz w sprawie ostatnich wystąpień antyżydowskich.
Jak pisze „Nasz Przegląd”, z powodu ostatnich zajść wśród ludności żydowskiej w Otwocku panuje poważne zaniepokojenie.
*
Zajścia w pociągu Warszawa–Otwock
Artykuł z „ABC”, 28 kwietnia 1936 r.
Żydowski „Nasz Przegląd” donosi: „Pociągiem, który odchodzi z Dworca Głównego o godzinie 12 min. 39 po poł. do Otwocka, w jednym z ostatnich wagonów jechał
z Warszawy do domu mieszkaniec Otwocka Dawid Zylberknop (Warszawska 3).
Kiedy pociąg ruszył z Dworca Wschodniego, zbliżyło się do Zylberknopa kilku wyrostków chuligańskich, którzy gwałtem chcieli mu obciąć brodę. Nie dojeżdżając Wawra, chuligani uderzyli Z. w twarz i zerwali mu z głowy czapkę, poczem wyskoczyli z pociągu.
Napadnięty podniósł alarm, lecz nikt ze służby kolejowej nie zareagował, obojętnie przyglądając się ucieczce chuliganów z czapką Zylberknopa”.
*
Interwencja Żydów u władz w sprawie zajść na linji otwockiej
Artykuł z „ABC”, 28 kwietnia 1936 r.
Żydowski „Nasz Przegląd” podaje: „Do Otwocka przybyli: naczelnik wydziału bezpieczeństwa województwa warszawskiego, komendant policji woj. warsz. oraz komendant p.p. pow. warsz., którzy odbyli konferencję z burmistrzem miasta w sprawie ostatnich zajść na terenie Otwocka.
Jak się dowiadujemy, władze wydały szereg zarządzeń zapobiegawczych w celu zapewnienia spokoju i bezpieczeństwa w Otwocku.
Dowiadujemy się również, iż przedstawiciele właścicieli will na linji otwockiej: z Radości, Michalina, Józefowa i Świdra, jako też i dozorcy will udadzą się w tych dniach w delegacji do władz bezpieczeństwa i prosić będą o podjęcie środków przeciwko napaściom na Żydów w pociągach na linji Warszawa – Otwock.
Napady chuligańskie w pociągach oraz zajścia, jakie mają miejsce na tej linji, zagrażają egzystencji licznych rodzin chrześcijańskich i żydowskich.
Delegacja wskaże m.in. i na to, iż każdego roku o tej porze połowa mieszkań jest już wynajęta, gdy w r.b. nic jeszcze nie zostało wynajęte.
Przyczynia się do tego, niewątpliwie, sytuacja, jaka panuje na linji otwockiej, co spowodowało, iż wiele rodzin warszawskich wstrzymuje się na razie z wyjazdem na letniska.
Delegacja interweniować będzie u władz w sprawie znacznego wzmożenia dozoru na linji otwockiej i niedopuszczenia do zajść zakłócających spokój publiczny”.
*
Pożar i aresztowania w Otwocku. Spłonął dom przy ul. Reymonta 25
Artykuł z „Warszawskiego Dziennika Narodowego”, 1 maja 1936 r.
Nocy ubiegłej nieznani sprawcy podłożyli ogień pod dom przy ul. Reymonta 25 w Otwocku, własność Szlomy Aufganga, zamieszkany przez 10 rodzin żydowskich. Pożar wybuchł około godz. 2-ej w nocy. Ryk syren w Elektrowni zaalarmował cały Otwock.
Drewniany budynek mimo natychmiast wszczętej akcji ratunkowej spłonął doszczętnie.
Jak się okazało ogień podłożono jednocześnie z kilku stron, zadrutowano przytem okna, by utrudnić mieszkańcom wydostanie na zewnątrz.
Gdy pierwsze płomienie i trzask palącego się drzewa pobudziły śpiących, wynikła panika.
Wszyscy jednak zdołali uciec przed ogniem, ale znacznej części ruchomości nie udało się już wyratować.
Nazwiska pogorzelców brzmią: Ickoł Kejsman, rzeźnik, Mordka Poznak, zegarmistrz, Szloma Aufgang, właściciel domu, Chaja Rubinsztajn, wyrobnik, Szyja Handelsmann, właściciel sklepu z wodą sodową, Altor Sielowski, właściciel sklepu spożywczego, Moszek Rotsztajn, szewc, Mojżesz Wellfin, węglarz, Jankiel Żółtabroda, krawiec.
Zaalarmowano natychmiast policję państwową, która wszczęła śledztwo. Na linji Warszawa–Otwock przeprowadzono szereg aresztowań wśród narodowców. Zatrzymano ogółem 12 osób. M. in. został aresztowany inż. Patsch z Wawra, pod zarzutem udziału w zamachach
na sklepy i domy żydowskie.
*
Zajścia pomiędzy strzelcami a Żydami w Otwocku
Artykuł z „Warszawskiego Dziennika Narodowego”, 17 czerwca 1936 r.
Na „Dzień wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego”, który odbył się 14 czerwca w Otwocku, przybyło dla udziału w zawodach sportowych parę kompanij Związku Strzeleckiego z rozmaitych miejscowości pow. warszawskiego. W wolnych chwilach strzelcy tłumnie zwiedzali Otwock, przyglądając się z ciekawością rzeczom godnym uwagi.
Szczególniejszą ich uwagę zwrócili na siebie przedstawiciele ludności żydowskiej. Niejednokrotnie można było obserwować, jak na niektórych ulicach Otwocka odbywała się gonitwa. To przybyli strzelcy gonili Żydów, grożąc skróceniem ich chałatów. Powywracano parę żydowskich straganów na rynku. Paru Żydków zostało nawet wyrzuconych przez strzelców ze stadjonu przez parkan. Toteż na stadjonie w tym dniu Żydzi stanowili faktyczną mniejszość!
Zdarzały się wypadki nawet i „rekwizycyj” dokonywanych przez strzelców. To tam, to ówdzie strzelcy „rekwirowali” żydowskim handlarzom pomarańcze i inne słodycze. Zaś na ul. Warszawskiej strzelcy zatrzymali żydowską furmankę z chlebem i „zarekwirowali” Żydkowi parę bochenków. Na groźbę poszkodowanego oświadczono mu, aby jechał ze skargą do… Lejby Trockiego.
Wieczorem zaś, w pobliżu szkoły Reymonta doszło do większej bójki, tylko na ten raz uczestnikami zajścia nie byli Żydzi. Paru mieszczan z niejakim p. Kurkiewiczem na czele, będąc w stanie nietrzeźwym, zaczepiło powracających ze stadjonu uzbrojonych w karabiny strzelców.
W czasie sprzeczki, pijany Kurkiewicz podobno zagroził strzelcom nożem. Strzelcy tak go zbili kolbami, że w drodze do szpitala zmarł.
*
Udaremniony zamach bombowy w Karczewie. Wykrycie w Karczewie i Otwocku arsenału bomb i ujęcie szajki bandytów-terrorystów
Artykuł z dziennika „5-ta rano” z 26 czerwca 1936 r.
Przed kilku dniami donosiliśmy o aresztowaniu wybitnego członka nielegalnej ONR Wiktora Salacha, ośmiokrotnie karanego złodzieja recydywisty, u którego podczas rewizji znaleziono bombę, przeznaczoną do dokonania zamachu na jakiś obiekt.
Jak się dowiadujemy, w dalszym ciągu likwidacji bandy terrorystów-bombiarzy powiatowa policja natrafiła na ślad znanych rabusiów, którzy z bronią w ręce dokonywali napadów bandyckich na okolicznych mieszkańców. Wspomniani byli jednocześnie członkami ONR i wykonawcami zleconych im aktów terroru na terenie powiatu warszawskiego.
W dniu 18 b.m. czterech zamaskowanych zbirów, dokonało zuchwałego napadu bandyckiego na mieszkanie Józefa Borysia w Wielkim Otwocku. Bandyci zrabowali 120 zł, dwie dubeltówki i rewolwer oraz inne przedmioty. Tegoż dnia ta sama banda dostała się do mieszkania Józefa
i sterroryzowawszy domowników, zrabowała drobną biżuterię oraz garderobę.
Zawiadomiona policja wszczęła natychmiast energiczne dochodzenie i ustaliła, że sprawcami obydwu napadów byli 25-letni Michał Zarychta (Wielki Otwock), 21-letni Aleksander Kamiński (Otwock), 21-letni Stanisław Serafin (Otwock) i 22-letni Józef Kowalski (Karczew).
Podczas dalszego drobiazgowego śledztwa okazało się, iż wszyscy wyżej wspomniani są wybitnymi członkami St. Nar. i ONR. W czasie rewizji u Zarychty znaleziono bombę z mechanizmem zegarowym sporządzoną sposobem domowym. Miała ona być rzuconą na jeden z domów w Karczewie.
Ustalono również, że wybitną jednostką w wyżej wymienionych stowarzyszeniach na terenie Otwocka jest właściciel zakładu ślusarskiego 24-letni Władysław Karpiński (Otwock). Ostatni „nadawał” robotę i określał miejsca rzucenia bomb i dokonywania terroru, jak również kierował całą akcją terrorystyczną.
Całą piątkę aresztowano i z decyzji sędziego śledczego osadzono w areszcie.
W Karczewie aresztowany został Feliks Matusiak. Zeznał on, że we wsi Otwock Wielki przechowywane są dwie bomby, które przygotowane zostały przez miejscowych ONR-owców i miały być wczoraj, w piątek, rzucone na synagogę w Karczewie, podczas odprawiania wieczornej modlitwy.
Bomby te istotnie znaleziono, a Matusiaka zatrzymano.
Przez nowego komendanta policji w Otwocku zatrzymany został niejaki Mieczysław Gajger (ul. Kościelna), u którego znaleziono materiały wybuchowe, bagnet i odezwy ONR-u. W domu Gajgera mieścił się gołębnik, w którym wykryto większą ilość dynamitu, oraz kilka przygotowanych bomb. Terrorystę aresztowano.
*
Napaści na dzieci żydowskie ze Szkoły Powszechnej nr 4 w Otwocku
Artykuł z „Naszego Przeglądu” z 14 marca 1937 r.
Zarząd Główny Związku Rodziców Żydowskich w Warszawie został powiadomiony o skandalicznych wybrykach, jakie mają miejsce w Otwocku.
W bież. roku szkolnym na granicy Otwock–Kresy została otwarta szkoła powszechna nr 4 dla dzieci żydowskich. Otóż dzieci tej szkoły stale są prześladowane i napastowane przez dzieci ze szkół polskich.
„Znęcanie się nad tymi dziećmi – jak podaje o tym „Związek Rodziców Żydowskich w Otwocku” – doszło już do tego stopnia, że nauczyciele, a niekiedy i sam kierownik szkoły są zmuszeni odprowadzać dzieci do domu. Gorzej jest, gdy dzieci wracają same. Wówczas zostają na drodze dość często pobite i pokrwawione”.
W związku z opisanymi wybrykami, podjęta zostanie interwencja u władz szkolnych i władz bezpieczeństwa w celu zapobieżenia na przyszłość podobnym, gorszącym zajściom.
*
Otwock warto odżydzić
Artykuł z „Warszawskiego Dziennika Narodowego”, 13 sierpnia 1938 r.
Wśród rozległych lasów sosnowych o aromatycznym podszyciu jałowcowym leży jedno z największych uzdrowisk w Polsce. Otwocki las i gleba piaszczysta tworzą suche, balsamiczne powietrze. Dlatego Otwock zaleca się we wszystkich chorobach dróg oddechowych specjalnie płuc, osłabienia mięśnia sercowego, wadach organicznych serca, w chorobach przemiany materii, na tle zaburzeń nerwowych itd.
Nic dziwnego więc, że Otwock przy takich warunkach klimatycznych jest jednym z najzdrowszych uzdrowisk nizinnych. W dodatku oddalony jest o 25 klm. od Warszawy.
Mimo to nie stał się Otwock uzdrowiskiem stolicy. Nie stał się nim dlatego, że opanowany jest przez Żydów.
Cudowne sanatorium wojskowe, sanatorium miasta Warszawy, słynne kasyno – oto ośrodki polskie. A potem na 40 pensjonatów zarejestrowanych, tylko 6 jest polskich. Są oczywiście jeszcze pensjonaty nielegalne, prowadzone również przez Żydów.
Miejscowe władze w ostatnim roku przeprowadzały wielkie inwestycje w kierunku przystosowania Otwocka do zadań, jakie on spełnić może. Pobudowano wodociągi, kanalizację, wybrukowano ulice, pokładziono chodniki, ustawiono podstację transformatorową. W przebudowie znajduje się cała sieć miejska z prądu stałego na zmienny.
Wygląd zewnętrzny miasta dużo już zyskał. Zmienia się wreszcie, chociaż powoli, brudna szata dworca, a domy i parkany, w myśl instrukcji p. premiera, są już odnowione.
Ostatnio Rada Miejska uchwaliła program robót inwestycyjnych na okres 4 lat. Pobudowane mają być nowe drogi, rozszerzona kanalizacja, sieć elektryczna, dokończona budowa szkół itd.
Warto podkreślić rozsądne postąpienie władz, które postanowiło rozszerzyć ul. Kościelną i zburzyć żydowskie kramiki, przylegające tuż do kościoła. Znikną więc brudne, grożące bezpieczeństwu, domy i odsłonięty zostanie widok na kościół.
Cóż to jednak wszystko pomoże, o ile nie zmieni się oblicze kuracjuszów. Dotąd olbrzymią większość gości stanowią Żydzi. Doceniają oni bowiem znaczenie Otwocka jako uzdrowiska. Czas by sfery zainteresowane pomyślały nad zwiększeniem ilości pensjonatów polskich, by kuracjusze chrześcijanie mieli gdzie zamieszkać.
Otwock warto odżydzić.
PRZYPISY
[i] „Echa zajść na linii otwockiej”, „Warszawski Dziennik Narodowy” 7.09.1936.
[ii] Wśród ciężko pobitych w pociągu Warszawa–Otwock był syn rabina z Kołbieli Majlechem Aschenaze. Zob. „Zajścia z Żydami. Echa awantury na sali tańca. Codzienne zajścia z Żydami trwają”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 16.05.1936.
[iii] Zob. „Warszawski Dziennik Narodowy”, 19.03.1936; „Zajścia z Żydami w pociągach Warszawa–Otwock”, „ABC”, 19.04.1936; „Śledztwo i aresztowania po wybuchu pożaru w Otwocku”, „ABC”, 22.04.1936; „Zajścia w pociągu Warszawa–Otwock”, „ABC”, 28.04.1936.
[iv] Zob. „Śledztwo i aresztowania po wybuchu pożaru w Otwocku”, dz. cyt.
[v] „Zajścia z Żydami pod Warszawą”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 5.05.1936.
[vi] „Udaremniona eksplozja maszyn piekielnych w Otwocku”, „Chwila”, 23.03.1936; „Śledztwo i aresztowania po wybuchu pożaru w Otwocku”, „ABC”, 22.04.1936.
[vii] „Straszny wybuch i pożar w Otwocku. Willa i trzy sklepy zdemolowane. Straty wynoszą kilkadziesiąt tysięcy zł”, „Nasz Przegląd”, 20.04.1936.
[viii] „Udaremniona eksplozja maszyn piekielnych w Otwocku”, dz. cyt.; „Bomby w Otwocku i Wawrze”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 24.03.1936.
[ix] „Udaremniona eksplozja maszyn piekielnych w Otwocku”, dz. cyt.
[x] „Pożar i aresztowania w Otwocku. Spłonął dom przy ul. Reymonta 25”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 01.05.1936.
[xi] „Śledztwo i aresztowania po wybuchu pożaru w Otwocku”, „ABC”, 22.04.1936; „Zajścia w pociągu Warszawa–Otwock”, „ABC”, 28.04.1936.
[xii] „Udaremniony zamach bombowy w Karczewie”, „5-Rano”, 26.06.1936; „Zamachy petardowe pod Warszawą”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 25.08.1936., „Echa zajść na linji otwockiej”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 7.09.1936; „Aresztowania w Otwocku”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 19.03.1936; „Pożar i aresztowania w Otwocku. Spłonął dom przy ul. Reymonta 25”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 01.05.1936.
[xiii] „Aresztowania w Otwocku”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 19.03.1936.
[xiv] „Udaremniony zamach bombowy w Karczewie. Wykrycie w Karczewie i Otwocku arsenału bomb i ujęcie szajki bandytów-terrorystów”, „5-ta Rano”, 26.06.1936.
[xv] „Echa zajść na linji otwockiej”, dz. cyt.
[xvi] „Zajścia pomiędzy strzelcami a Żydami w Otwocku”, „Warszawski Dziennik Narodowy”, 17.06.1936.
Przeczytaj także: Czy to się godzi? List otwarty do prezydenta Otwocka Jarosława Margielskiego
Tak, ale można też przypomnieć, jak ruch narodowy był katowany potem przez tych, którzy deklarowali równość i tolerancję. Jeżeli autor utożsamia jedno z drugim, to ja mam takie prawo.
W Otwocku ? Przez martwych zamordowanych Żydów ? Przez matkę Tuwima, staruszkę zamordowaną przez zrzucenie z balkonu jej mieszkania ? Otwock to do dziś żydowskie zbiorowe mogiły pomordowanych wśród sosen, i resztki ich domów. To pożydowski dom kultury, cień synagogi. Niektórzy starsi mieszkańcy mają dziwne niesłowiańskie nazwiska, dziwne rysy smutnych twarzy i poczucie wyobcowania. Pana komentarz jest nieadekwatny i tak wstrętny, że zbiera mi się na mdłości, antysemitów i nieuku ! Gdzie jest moderator ?!
Sprawa z Braunem uświadamia, jak brakuje edukacji na temat antysemityzmu. Jeśli to prawda, że wcześniej Braun czynił aluzje do rzekomego żydowskiego pochodzenia premiera, to był to klasyczny przykład czystego antysemityzmu, który powinien przez sejm być stanowczo potępiony. Tego nie zrobiono, gdyby było inaczej, można przypuszczać, że nie doszło by do nowego skandalu. Ironią jest to, że sama niechęć do danej religii nie nosi znamion rasizmu. Równie dobrze można nie lubić np. prawosławia i tych, którzy go wyznają.
W 1989 r. PZPR liczyła jeszcze ponad milion członków, na ogół zindoktrynowanych antykatolicko i antynarodowo. Ci przekazali ten “depozyt” kolejnemu pokoleniu, warto więc przypominać o tym cichym kultywowaniu tej tradycji w naszych czasach.
Robert, bzdury. Polski “komunizm” od początku był nacjonalistyczny. Nie wiem skąd wymyśliłeś sobie jakieś “antynarodowe” nastawienie w PZPR, która wprost przejęła retorykę od Dmowskiego.
😮
Nie ma co się dziwić, wystarczy minimalnie znać historię. PZPR bardzo chętnie sięgała do retoryki narodowej, mówiąc o “piastowskim Śląsku”, podkreślając jednolitość etniczną kraju, odwołując się do antysemityzmu i szowinizmu, przy jednoczesnym kultywowaniu faktycznych i zmyślonych wydarzeń patriotycznych.
:}
Co za brednie? Autor przypomina po prostu fakty.
Składanie fałszywego świadectwa to zwyczajny grzech. Wstydź się Pan.
Nikt nie neguje ofiar wśród Endeków, ale to nie zmienia nawet o jotę idiotyzmu ich antyludzkich działań i antychrześcijańskiego światopoglądu tu opisanego.
Artkuł obowiązkowy dla każdego, komu myśl endecka jest droga.
Braun kroczy teraz ścieżką już dawno uwitą i ukwieconą przez endecję, ścieżką Niewiadomskiego Eligiusza.
Robert, co to za pokaz nieuctwa? Ruch Narodowy po wojnie poszedł na współpracę z Sowietami, zarówno w kraju jak na emigracji.
Chyba, że masz na myśli zbrodniarzy z NSZ?
A przypomina Pan sobie Bolesława Piaseckiego i jego działalność przed wojną i po wojnie?
Religia jest bardzo wdzięcznym polem polaryzacji i antagonizowania nastrojów społecznych. Teraz po występie Brauna czas na naszych biskupów i wszystko będzie jasne. Ma racje Korwin, który aczkolwiek żartem i z przekąsem przekonuje, że wyczyn Brauna to jakże potrzebny impuls do dyskusji o rozdziale państwa od religii Wyprowadzenie jej z wszelkich instytucji państwowych itp. Tymczasem wszystko skrojone jest na potrzeby zabetonowania prawej strony sceny politycznej poprzez sprawdzone metody. Kaczyński coś tam pomrukuje o tym, że to efekt przyzwolenia na atakowanie Kościoła. W mojej ocenie , bardziej chodzi o podgrzewanie nastrojów do prowokacji na tle wyznaniowym. W te grę wciąga się Kościół, dlatego istotna jest reakcja hierarchii. Mniejsze o historyczną stronę konfliktu, nauk i tak z niej nie wyciągniemy. Gra toczy się o dużą stawkę. Jesteśmy w momencie międzypokoleniowej wymiany kadr zarządzających naszym państwem. Zderzenie mocno podstarzałego i prawicowo konserwatywnego establishmentu kościelnego, z odnawiającym się aparatem państwowym, będzie raczej dość widowiskowe i mocno utrudni zasypywanie podziałów społecznych. Koniec końców wszyscy na tym stracimy, Kościół chyba najwięcej. Kto zyska? Wiadomo po co unia nas przygarnęła. Jesteśmy przedmurzem dwóch światów i mentalności. Każdy ferment u nas, destabilizuje wspólnotę i sprzyja Rosji. Cały ten bełkot o niezawisłości, niezależności, samostanowieniu jest tylko nawijaniem makaronu na uszy “ubogich”. Nie ma alternatywy, albo ruski, albo europejski ład. Każdy twierdzący, że w środku coś dla nas się ostało to zwyczajny debil, albo oszust.
Niestety, ale działalność Str. Narodowgo w latach 30. na tym właśnie polegała wsżedzie, gdzie rozwijało swoją akcję. Można wziąć do ręki ich organ – -Warsz. Dz. Nar (cytowany w artykule) albo gazetę lokalną SN, w każdym numerze antysemityzm, wezwania do walki z Żydami i sprawozdania z “akcji”. Wydawało się, że po Holocauście ten antysemityzm narodowców jest totalną kompromitacją ale pod wodzą PiS i za pieniądze PiS wszystko wraca, a Żaryn z pomocną chuligana Bąkiewicza buduje na tej tradycji.