Równość polega na komplementarności. Komplementarność świeckich i duchownych w Kościele jest bardzo trudna do przeprowadzenia i do życia nią – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” kard. Grzegorz Ryś.
O synodzie i samej synodalności Zuzanna Radzik rozmawia w „Tygodniku Powszechnym” z kard. Grzegorzem Rysiem, uczestnikiem zakończonej niedawno październikowej sesji synodu w Rzymie.
Zdaniem kard. Rysia „synod naprawdę był przestrzenią powszechnego spotkania. Czterokrotnie zmienialiśmy grupy i za każdym razem to było 8-10 nowych, bardzo różnorodnych osób. […] To ważne doświadczenie, być może szczególnie cenne dla nas, Europejczyków, bo mamy europocentryczną wizję Kościoła. Czym innym jest rozmowa o synodalności w europejskim Kościele, gdzie żyjemy sobie jak u Pana Boga za piecem i rozważamy rozmaite teoretyczne kwestie. A czym innym jest rozmawianie o synodalności na przykład z katolikami z Syrii albo Libanu lub Ukrainy, którzy doświadczają wojny i to jest ich największa troska”.
Dla metropolity łódzkiego uderzająca była metoda prac w małych grupach. „Każdy najpierw mówił przez cztery minuty, jakie w danej sprawie ma własne doświadczenie […] po tych 11 wypowiedziach następowała kilkuminutowa cisza”. W kolejnej rundzie należało powiedzieć „o tym, co usłyszałem. Bez możliwości dodania tego, co ja jeszcze myślę, bo nie starczyło mi przedtem czasu”. Potem „kolejne 5 minut ciszy i refleksja nad tym, co z tego wynika, w czym się ze sobą różnimy i jakie z tego wynikają pytania, co w tym mówi Duch Święty?”. Następnie grupy zdawały relacje na obradach plenarnych i dopiero powstawał ostateczny tekst. „Za każdym razem to jest przejście od «ja» do «my»” – podsumowuje najmłodszy polski purpurat.
„Czy na poziomie episkopatu dałoby się wprowadzić synodalność, dzięki której biskupi również słuchają, a nie tylko mówią?” – pyta Radzik. „To jest ogromne zagadnienie dotyczące tego, jak ze sobą w praktyce poukładać synodalność, kolegialność i hierarchiczność. Biskup jest członkiem kolegium biskupów, a poza tym jest głową lokalnego Kościoła, którego ciało jest ożywiane przez Ducha Świętego, w każdym członku od momentu chrztu. Jak stworzyć takie struktury, żeby mogli się wypowiedzieć wszyscy, którzy tworzą ten lokalny Kościół? Jak sprawić, żeby Konferencja Episkopatu nie była jedynym ciałem, które jest istotne w rozeznawaniu decyzji?” – zastanawia się kard. Ryś.
Pytany o kwestię diakonatu kobiet, przekonuje: „Nie ma teologicznego argumentu za tym, by ktoś, kto przyjął święcenia diakonatu, nie mógł przyjąć święceń kapłańskich. [Natomiast] jest jeden sakrament święceń i jeśli na ten moment jesteśmy na tym stanowisku, że święcenia kapłańskie może przyjąć mężczyzna, to mocą tej jedności sakramentu święceń nie widać, w jaki sposób diakonat mogłaby przyjmować kobieta”.
Kardynał przywołuje słowa profesor Renée Köhler-Ryan z Australii, wypowiedziane podczas obrad: „Jeśli wam się wydaje, że moja godność zależy od tego, czy będę mogła być diakonem, czy prezbiterem, to mnie obrażacie”. „Równość nie polega na tym, że wszyscy mogą to samo. Równość polega na komplementarności. Robię rzeczy, których ktoś inny nie robi, a nie robię rzeczy, które ktoś inny robi. Nie chodzi tylko o płeć. Jest komplementarność między świeckimi i duchownymi we wszystkich możliwych wymiarach. Powiedziałbym, że tak samo, jak w tym wypadku, o którym rozmawiamy, jest i jej nie ma. Komplementarność świeckich i duchownych jest bardzo trudna do przeprowadzenia i do życia nią” – dodaje metropolita Łodzi.
„Rozmawiamy o tym Kościele, jaki ma być, a my się na niego ciągle nie potrafimy otworzyć. Wracała mi w czasie synodu myśl, że Pan Jezus daje nam jakąś formę Kościoła, której my stawiamy opór. Tak, rozmawiamy o idealnym Kościele. Znaczy, próbujemy opisać to, jaki ten Kościół po Bożemu ma być. I na szczęście też chyba na tym synodzie było widać, jakimi postawami temu Kościołowi – który jest łaską Boga, obietnicą Boga, darem Boga – my stawiamy opór. Na ile my się na ten obraz Kościoła rzeczywiście nawrócimy. Bo jak się na niego nie nawrócimy, to nic z tego nie będzie” – podsumowuje kard. Ryś.
Przeczytaj też: W Polsce musimy się uczyć bycia Kościołem synodalnym
DJ
Czy był płaszczyzną powszechnego spotkania czy płaszczyzną ruchów pozorowanych zobaczymy za kilka lat kiedy okaże się czy z całej synodalności wynikło cokolwiek istotnego.
Na razie to tylko słowa. Problem polskiego Kościoła tkwi przede wszystkim w paraliżu decyzyjnym wynikającym z rozbicia organizacyjnego na niezależne państewka magnackie oraz z niskiej jakości powoływanych biskupów, ich lęku połączonego z niechęcią do dzielenia się władzą.
Dla mnie dyskusja o synodalności to plasterek na raka, to próba zagadania sytuacji bez wyjścia.
Cytat ”Komplementarność świeckich i duchownych jest bardzo trudna do przeprowadzenia i do życia nią”
Ta komplementarność jest trudna ponieważ biskupi żyją w swoim własnym świecie. Zamknięci w pałacach, trudno dostępni nawet dla księży, którymi zarządzają, o tzw zwykłych wiernych nie mówiąc.
Zmieni się dopiero wtedy kiedy biskup będzie żył jak każdy z nas, stanie się naszym sąsiadem, będzie można go spotkać w lokalnym sklepiku, w kawiarni,
na lokalnym targu oraz na spacerze w pobliskim parku.
Ta powszechność synodu nie obejmowała tradycjonalistów i wyrazistszych konserwatystów, była ułomna, a więc jej nie było.
PS. Praca w grupach – brałem udział wielokrotnie w spotkaniach w Kościele w takim trybie, jak opisuje ks.kardynał. Co innego, gdy stosuje się on do dzielenia poruszeniami serca i wydarzeniami z osobistego życia, co mała grupa ułatwia, a co innego, gdy dotyczy planowania ustroju „organizacji”. W pierwszym przypadku nie przeprowadza się syntezy, a co najwyżej grupa prosi osobę, której wypowiedź najbardziej poruszyła uczestników o przedstawienie jej ponownie na szerszym forum, na co ta może się nie zgodzić. Nie ma to przymiotu reprezentatywności, a każdy kto słyszy i go porusza, czyni z tymi poruszeniami co chce. Rola sekretarza jest czysto akuszerska – prowadzi modlitwę, tworzy klimat zaufania, ale o niczym nie decyduje. W przypadku planowania ustroju Kościoła, taki tryb może prowadzić do kakofonii. Na szczeblu diecezjalnym synodu zastosowano taką metodę i udowodniła ona swoje słabości do takiego zadania. W mojej grupie ktoś mówił, że w Kościele niedoceniany jest chrzest, który nadaje równą godność wszystkim członkom Kościoła, a co potem tracimy gdyż święcenia kapłańskie traktowane są faktycznie jako chrzest lepszej jakości. Sekretarz grupy w swojej syntezie zignorował tą wypowiedź, a jak go zapytałem później o racje, uznał ją za banalną, a przyciśnięty, za błędną. Tymczasem mniej więcej to samo powiedział kardynał Grech z sekretariatu synodu na spotkaniu z aktywem synodalnym, gdy wizytował synod w Polsce. Ile takich poruszeń Ducha Świętego zostało zgubionych w wyniku niedorzecznej organizacji prac synodalnych? Pociągnijmy wątek dalej. Jeżeli się uwzględni, że sekretarz grupy był osobą wyznaczoną przez kurię, to jak się obronić przed zarzutami środowisk tradycjonalistycznych, że synod czy to na niskim, czy najwyższym szczeblu jest wyłącznie próbą wyłudzenia mandatu od ludu bożego dla zmian, które już wcześniej postanowiła władza kościelna, a nie Duch Święty? Jeżeli się jeszcze weźmie pod uwagę, że syntezy grup są syntetyzowane w dokument ostateczny, to ta pośredniość kompletnie gubi źródła. Właśnie z takich syntez wychodzą uładzone, pozbawione ostrości mdłe dokumenty końcowe w których dominuje „pobożność” nad konkretami, a tak naprawdę zawarte tam jest tam najwięcej tego, co sobie życzy wyznaczający sekretarzy.
Pańskie obserwacje są zgodne z moją intuicją. Pozdrawiam
Nie niestety nie. W mojej parafii obyło się bez spotkań, choć na to bardzo liczyłem. Szkoda. Było za to spotkanie grup i przedstawicieli z innych parafii. Taka swojska gościnność nie mająca nic z tym. co potrzebne i niezbędne w życiu mojego kościoła. Parafianie są szczęśliwi, proboszcz również!!!! Jestem praktykującym chrześcijaninem któremu dobro kościoła i wspólnoty jest bliskie. Niestety to zbyt mało jak się okazuje, bo kiedy jest szansa na dyskusję nie ma takiej możliwości !!!!
Nieco inny obraz obrad synodalnych przedstawia były prefekt Kongregacji Doktryny Wiary i znakomity teolog dogmatyk Gerhard Muller w wywiadzie dla jednej z gazet katolickich w USA (National Catholic Register). Duz kontrast z wypowiedzią kard. Rysia
Fragment wywiadu z kard. G. Mullerem „ Jest bardzo jasne, że na poprzednich synodach biskupi byli podmiotami, tymi którzy kierowali tym wszystkim. Wtedy organizacja synodu i wkład nie pochodziły z góry. Na poprzednich synodach wszyscy biskupi na sesji plenarnej mogli mówić o tym, co chcieli powiedzieć. Teraz [Synod o synodalności] wszystko jest sterowane, wstępnie zorganizowane i trudno jest zabrać głos na sesji plenarnej, ponieważ jest tylko krótki czas, a zgodnie z zasadami można mówić tylko raz i tylko przez trzy minuty.
Czy chciał ks. kardynał mówić dłużej?
Tak, ale nie było to możliwe. W następnej części tego synodu ważne będzie, aby go zreorganizować – dać biskupom więcej swobody, więcej okazji do przedstawienia swoich pomysłów. Musi on bardziej przypominać Synod Biskupów, aby biskupi odzyskali swoją rolę doradców i świadków prawdy objawionej.
(…)
Kilkunastu uczestników stwierdziło, że synod wydaje się bardzo kontrolowany.
Tak, jest on bardzo kontrolowany. Przedstawiono „List do ludu Bożego” i kazano nam go oklaskiwać, mówiąc, że jest to konsensus wszystkich. Oklaski były głosowaniem. Następnie przynieśli go do każdego stołu i powiedzieli, że każdy musi go podpisać. Kobieta lub mężczyzna robili zdjęcia wszystkim podpisującym i wszyscy je podpisywali. Potem powiedzieli, że mamy czas do 4 po południu na przesłanie poprawek – ale najpierw musimy to podpisać.
Podzielam zdanie Pana Piotra Ciompy nt słabości procesu synodalnego. Nie rozumiem tych zachwytów kard. Rysia nad tą metoda pracy. Inni uczestnicy synodu nader krytycznie odnieśli się do takiego podejścia.
Ja podobnie jak Pan Piotr Ciompa miałem wrażenie, że zbyt jest dużo sterowania ręcznego w procesie synodalnym (wraz z przyjaciółmi doświadczenie w jednej z ważniejszych diecezji w Polsce na 3 spotkaniach synodalnych). W syntezie z rozmów w kilkunastu grupach roboczych wiele z myśli nie było odnotowanych. Napisałem do kurii biskupiej z prośbą, aby notatki przygotowane przez moderatorów z poszczególnych grup były jawne celem większej przejrzystości, bo synteza z 11 grup jest bardzo wybiórcza, nie oddaje bogactwa głosów i akcentuje wyraźnie pewne kwestie wg pewnego klucza, który można było też zauważyć w konstrukcji pytań i pomijaniu pewnych tematów (dominowały pytania, które są na fali w Watykanie tj. powtarzane na okrągło – klerykalizm, otwarcie, towarzyszenie). A uczestnicy przychodzili ze zwykłymi a nie wydumanymi problemami typu bardziej efektywne pracy rad ekonomicznych a jednocześnie jak namówić parafian do poświęcenia czasu na udział i zrobienie czegoś dla parafii, kwestie lekcji religii, ale i wiele pozytywów – jak zwiększyć potencjał ewangelizacyjny grup parafialnych. Potem w syntezie mocno zaakcentowano obecność stowarzyszenia „Wiara i tęcza”, które de facto odrzuca nauczanie moralne KK w zakresie dotyczące grzeszności aktów homoseksualnych, mnóstwo pustosłowia dotyczącego klerykalizmu, etc.