Podobnie jak w przypadku pierwszej wojny światowej, doszliśmy do poziomu rozwoju technologicznego, który stawia nas w sytuacji patowej – mówi naczelny dowódca ukraińskiej armii Walerij Załużny, w wywiadzie dla The Economist.
W niecałe pół roku od rozpoczęcia kontrofensywy ukraińskie wojska zdołały posunąć się naprzód o zaledwie 17 kilometrów. W czasie, gdy wiara w zwycięstwo słabnie, a nad Ukrainą unosi się widmo mobilizacji pokolenia 20-latków, światowe media obiegła pierwsza kompleksowa ocena ukraińskiej kampanii, jaką w rozmowie z The Economist sformułował naczelny dowódca ukraińskiej armii, generał Wałerij Załużny.
Wnioski płynące z wypowiedzi naczelnika Sił Zbrojnych Ukrainy nie napawają optymizmem. – Podobnie jak w przypadku pierwszej wojny światowej, doszliśmy do poziomu rozwoju technologicznego, który stawia nas w sytuacji patowej (…) Najprawdopodobniej nie dojdzie do głębokiego i wspaniałego przełomu – tłumaczy Załużny.
Rozwiane nadzieje
Po spektakularnym przebiegu ukraińskiej kontrofensywy w obwodzie charkowskim i chersońskim z ubiegłego roku, oczekiwania zachodnich sojuszników wobec długo planowanej letniej kampanii Sił Zbrojnych Ukrainy były bardzo wysokie. Niestety, bardzo skromne sukcesy letniej kontrofensywy podważyły wiarę Zachodu w możliwość zakończenia wojny w Ukrainie całkowitym zwycięstwem Kijowa i osłabiły zaufanie do generała Załużnego, który wierzył w możliwość wykrwawienia rosyjskiej armii.
– To był mój błąd. Rosja straciła co najmniej 150 000 zabitych. Dla każdego innego kraju takie ofiary oznaczałyby koniec wojny (..) Jeśli spojrzeć na wytyczne doktryny natowskiej i obliczenia, które wykonaliśmy, cztery miesiące powinny wystarczyć nam na dotarcie na Krym, walkę na Krymie, powrót, ponowne wejście i wyjście z Krymu – gorzko ironizuje dowódca ZSU.
Widmo I wojny światowej
Załużny wskazał cały kompleks problemów, przed jakimi stanęła ukraińska kontrofensywa na kierunku południowym i wschodnim: nasycenie przedpól rosyjskich linii obrony minami, brak nowoczesnego lotnictwa, który zapewniłby Ukrainie przewagę w powietrzu – warunek sine qua non skutecznej ofensywy zgodnie z natowskimi standardami – czy też brak doświadczenia nowo sformowanych brygad.
– Na początku myślałem, że coś jest nie tak z naszymi dowódcami, więc zmieniłem niektórych z nich. Potem zacząłem przypuszczać, że może nasi żołnierze nie są gotowi do tego celu, więc zacząłem dokonywać zmian w poszczególnych brygadach – tłumaczy generał. Dodał również, że po pierwszych niepowodzeniach wrócił do lektury książki „Przełamywanie umocnionych linii obrony” z 1941 r. autorstwa radzieckiego generała majora Pawla Smyrnowa, poświęconej walkom w czasie I wojny światowej.
– Zanim dotarłem do połowy książki, zdałem sobie sprawę, że znaleźliśmy się dokładnie w tym samym miejscu [co wojska biorące udział w I wojnie światowej], ponieważ tak jak wtedy, poziom naszego dzisiejszego rozwoju technologicznego sparaliżował zarówno nas, jak i naszych wrogów – mówi Załużny.
Bez perspektyw na przełom
Według niego na współczesnym polu bitwy doszło do technologicznej rewolucji: cyfrowe systemy obserwacji pozwalają zidentyfikować dowolną koncentrację sił, a precyzyjna broń umożliwia zniszczenie jej z bezpiecznego dystansu. – Fakt jest taki, że widzimy wszystko, co robi wróg, a on widzi wszystko, co robimy my. Aby przełamać ten impas, potrzebujemy czegoś zupełnie nowego, jak proch strzelniczy, który wynaleźli Chińczycy i którego wciąż używamy do zabijania się nawzajem – mówi.
Załużny wskazuje, że przełamanie impasu nie będzie wynikiem użycia jednej, futurystycznej technologii, ale raczej wykorzystania sumy wszystkich rozwiązań technicznych, które już istnieją i są w posiadaniu Zachodu. – Ważne jest, aby zrozumieć, że tej wojny nie da się wygrać za pomocą broni minionej generacji i przestarzałych metod – tłumaczy generał, wspominając o decydującej roli dronów i broni elektronicznej, która umożliwia obronę właśnie przed dronami. Nic jednak nie wskazuje na to, że Ukraina może spodziewać się rewolucji w kwestii dostaw nowoczesnych technologii.
Wnioski płynące z rozmowy z gen. Załużnym są dość przygnębiające: najprawdopodobniej Ukraina pogrąży się długotrwałej wojnie, w której Rosja, z jej zasobami ludzkimi i materiałowymi, ma przewagę. Niezależnie od tego, głównodowodzący ZSU uważa, że Ukraina nie ma innego wyjścia, niż zachować inicjatywę na polu walki, nawet jeśli będzie oznaczać to odbijanie kilku metrów ziemi dziennie.
The Economist, KG
Tłumaczenie: Karol Grabias
Przeczytaj też: Ukraina już nieodwracalnie oderwała się od Rosji
Ta wojna skończy się jak Pierwsza Wojna Światowa – nie przez przełamanie frontu i przegonienie RUS z UA, ale przez zapaść rosyjskiej gospodarki.
Oczywiście miło jest widzieć na mapach, że UA zdobywają teren, ale nie to jest najważniejsze.
Pozdrawiam.
„Ukraina pogrąży się długotrwałej wojnie, w której Rosja, z jej zasobami ludzkimi i materiałowymi, ma przewagę. Niezależnie od tego, głównodowodzący ZSU uważa, że Ukraina nie ma innego wyjścia, niż zachować inicjatywę na polu walki, nawet jeśli będzie oznaczać to odbijanie kilku metrów ziemi dziennie.”
Zachowanie inicjatywy nie wynika z samej woli dowództwa, tylko właśnie z przewagi w postaci ludzi i sprzętu. Broń można kupić lub dostać, ale ludzi już nie. Za chwilę Ukraina nie będzie miała już kim walczyć, co wtedy?