Jesień 2024, nr 3

Zamów

Lecą żurawie, a sójki nie wybierają się za morze

Sikorka bogatka. Fot. Paweł Średziński

Kiedy odlatują żurawie, nie potrafię obok ich wędrówki przejść obojętnie. Wędrują, a ja, chociaż też lubię włóczyć się po świecie, czuję się osierocony przez lato.

Wiem, że nie zdołam podjąć trudu migracji, jak wciąż czyni to wiele gatunków ptaków. Na szczęście zostają z nami, bez względu na klimatyczne zawirowania, sikory i sójki.

Oczywiście w dobie zmian klimatu wiele może się przeobrazić i już się to dzieje. Część ptaków ośmielona słabymi zimami czuje się coraz bardziej zdezorientowana. Zwłaszcza, że tegoroczna jesień przez pierwsze tygodnie była zaskakująco ciepła. Już nikogo nie dziwią zimujące ptaki, które dotychczas były znane z podejmowanych podróży do cieplejszych krajów.

A teraz może, wzorem borsuka, już czas ukryć się w norze w oczekiwaniu na to, co przyniesie bury listopad i bezlistna zima. Jednak wolę, żeby te cztery pory roku zostały z nami, bo bez tej tęsknoty za powrotem wiosny, trudno wyobrazić mi sobie świat polskiej przyrody

Paweł Średziński

Udostępnij tekst

W dobie globalnego ocieplenia zmieniają się więc również migracyjne zwyczaje ptaków. Bezśnieżne zimy, kiedy temperatury nie skuwają ziemi, dostępność pokarmu, mogą sprawić, że te odloty, które budzą we mnie opisany na wstępie żal, przejdą do historii. Ale póki co, żurawie wciąż przelatują nad moją głową.

Migranci krótkodystansowi

Grzegorz Grygoruk, ornitolog z Towarzystwa Przyrodniczego „Dubelt”, pytany o zmiany klimatu i ich wpływ na ptaki uważa, że o ile trudno jest jednoznacznie ustalić, czy więcej ptaków zostaje obecnie na zimę – ponieważ liczebność wszystkich zimujących ptaków zmienia się co roku – to liczba zimujących gatunków wyraźnie się zwiększa.

Jego zdaniem dotyczy to najczęściej migrantów krótkodystansowych, a wśród nich rudzików, kosów, szpaków czy zięb, które coraz częściej zostają w naszym mieście, czyli w Białymstoku.

– Jeszcze dziesięć lat temu rudziki były naprawdę dużą rzadkością w czasie zimy, a dziś coraz liczniej widujemy je w tym okresie – zauważa Grzegorz. I dodaje: – Podobnie paszkoty, wcześniej bardzo okazjonalne obecne zimą, dziś nie budzą zdziwienia. A jeśli znajdziemy drzewo oblepione jemiołą, to prawdopodobnie pilnuje jej już jakiś paszkot i traktuje jak swoją osobistą zimową spiżarnię. Wcześniej byliśmy taką polską Syberią, zostawali u nas jedynie prawdziwi twardziele, ci najbardziej dostosowani do zimowych warunków. Ale dziś zimy już nie te i coraz więcej gatunków stara się u nas przezimować, zamiast tracić energię na wyczerpującą wędrówkę. Sporo ryzykują, jednak czasem im się to opłaca.

Nad moją głową jeszcze wędrują ptaki. Może właśnie kalkulują, czy opłaca się zostać w Polsce na zimę? Może szukają miejsca na chwilowy odpoczynek? Komponują kadr, który łapczywie chwytam wzrokiem, i zapisuję w mojej osobistej pamięci. Pomimo dość minorowego nastroju związanego z myślą o jesieni i zimie, które przynoszą krótkie dni, długie noce i ogołacają z liści drzewa, wypatruję w czasie codziennych spacerów tych ptaków, które u nas zostają.

W lesie wciąż słyszę charakterystyczny głos sójek. Ten najbardziej skrzekliwy, chociaż to nie jedyny popis tego uzdolnionego wokalnie gatunku. Sójka potrafi naśladować głosy innych ptaków. Zaś w trybie ostrzegawczym, uruchomionym przez obecność intruza, brzmi jak system alarmowy, który włącza się w momencie wykrycia zagrożenia.

Te zapominalskie i te najbardziej ciekawskie

Sójka jest barwnym ptakiem. Wiele osób może zdziwić fakt, że pomimo swojego ubarwienia, pochodzi z rodziny krukowatych. Nie wybiera się za morze. Co najwyżej w czasie surowych zim przemieszcza się trochę, najdalej na kilkaset kilometrów, ale nie są to długodystansowe wędrówki. Jest raczej osiadłym gatunkiem, a jesienią i zimą przemieszcza się tam, gdzie znajdzie pokarm.

Na progu jesieni tym pokarmem są między innymi żołędzie. Jednym z moich sójkowych miejsc jest kilka dębów, pod którymi lubię przesiadywać. Jeśli drzewo obrodzi żołędziami, w jego liściach aż kipi od głosów sójek. Ptaki te zbierają żołędzie i chowają w różnych kryjówkach: w szparach, dziuplach, w leśnej ściółce umieszczają owoce dębu, tworząc sobie spiżarnie.

A potem często o nich zapominają i w ten sposób przyczyniają się do tego, że w lasach wyrastają nowe drzewa. To właśnie sójkom wiele dębów zawdzięcza swój początek. Być może te moje trzy dęby, które zdążyły już urosnąć, swój początek wzięły również od zapobiegliwej sójki?

Bure miesiące łatwiej mi znieść również dzięki sikorom – bogatkom, modraszkom czy sikorkom ubogim. Towarzyszą mi za oknem, za dnia szperają wśród gałęzi drzew owocowych, które widzę z mojego okna. Czasami bogatki przysiadają na parapecie. Wygrywają w moim prywatnym rankingu ptaków nadających kolorów jesiennej szarudze.

Bogatki zaliczają się do najbardziej ciekawskich sikor, poza okresem dość mocnego snu w mrocznej porze doby są zawsze w ruchu. Przeczesują zarośla, konary drzew i krzaki w poszukiwaniu pokarmu. Wyciągają owady spod kory, ze spróchniałych części drzewa, rozdziobują z łatwością znalezione ziarna. Bez tej wszędobylskości trudno byłoby im przetrwać zimę. Stąd również przy zimowych karmnikach, które wystawiają ludzie, bogatka jest jednym z pierwszych gości, a w ślad za nią pojawiają się kolejne gatunki ptaków. Te poszukiwania ułatwiają bogatkom nóżki, czepliwe, z mocnymi pazurkami.

Życie nas nie opuszcza

Dziś słońce wróciło po deszczowym weekendzie. Przed chwilą nad moją głową przeleciały gęsi. Dogasa lepsza część roku. Tuż obok, na moich ulubionych dębach, niezły raban zrobiły sójki. Sikory korzystając z powrotu słońca, uwijają się w gałęziach jabłoni, która jeszcze nie zgubiła liści. A wcześniej, tuż przede mną, wśród świerkowych igieł, beztrosko siedział mysikrólik, który w ostatniej chwili zerwał się do lotu.

Wesprzyj Więź

Życie nas nie opuszcza. Pozorny spokój jest tylko kamuflażem. Owszem, kiedy znów zaczną lecieć klucze żurawi i gęsi, wędrując do swoich miejsc lęgowych, ponownie odczuję ten miły dreszcz nadchodzącej wiosny. Wybudzę się z nimi do życia.

A teraz może, wzorem borsuka, już czas ukryć się w norze w oczekiwaniu na to, co przyniesie bury listopad i bezlistna zima. Jednak wolę, żeby te cztery pory roku zostały z nami, bo bez tej tęsknoty za powrotem wiosny, trudno wyobrazić mi sobie świat polskiej przyrody.

Przeczytaj też: Bo łoś to jest ktoś

Podziel się

3
Wiadomość

Rano nie potrzebuję budzika, ogromne klucze żurawi codzienne o poranku, z wrzaskiem przelatują nad mym domem. O zmierzchu lecą z powrotem nad Zatokę Pucką. Tam w chaszczach bezpiecznie nocują. W dzień żerują na polach rzepaku, szukają pozostałości po zbiorze marchwi, kukurydzy i wszystkiego co znajdą. Towarzyszą im łabędzie, a nawet dzikie gęsi, że o kaczkach nie wspomnę. Jeśli pojawia się kilkudniowy mróz i zatoka zamarza, i one przymarzają do lodu. Ogłaszana jest epidemia ptasiej grypy, by ludzie nie wchodzili na lód i nie próbowali ptakom pomagać. Przyroda ma swoje prawa i trzeba je respektować. Część coraz liczniejsza zostaje, zawsze jednak pewna grupa odlatuje. To widać po pisklętach bo te, które zostają szybciej zaczynają legi i potrafią odchować więcej młodych. Szkody rolnicze są coraz większe, bo i liczba ptaków rośnie, jeśli natura nie rozwiąże sprawy, z pewnością zabierze się za to człowiek. Już pojawiają się przypadki trucia zwierzyny. Z żurawiami to ciekawa sprawa, instynkt mocno ich ciśnie by odlecieć, rozum karze zostać. Krążą więc całymi stadami nawet cały dzień po niebie na różnych pułapach, jakby nie potrafiły podjąć decyzji. Wieczorem jednak wracają nad morze.

„Instynkt ciśnie, by odlecieć, rozum każe zostać”. To zdanie zasługuje na upamiętnienie w annałach ornitologii. Oczywiście, że rozum każe zostać, bo – myśli sobie roztropny żuraw – co będzie, jak wrócę za pół roku z zagranicy a moje gniazdo będzie zajęte przez jakiegoś squatera? Jak go wyeksmituję? Poza tym, tu jest moja ojczyzna i mam wobec niej zobowiązania moralne. Tylko płoche i nieodpowiedzialne żurawie jednostki ulegają instynktom i dają się zwieść mirażom ciepłych stron. Jak to ćwierkają rozumne ptaki, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma!