Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wyłomy w unii niezłomnych? Turbulencje polsko-ukraińskie

Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego abp Światosław Szewczuk podczas konferencji prasowej w Warszawie 7 lipca 2023 r. W tle przewodniczący polskiego episkopatu abp Stanisław Gądecki. Fot. EpiskopatNews

Gdy ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski mówi: „Jeżeli abp Szewczuk nie powie, że dokonano ludobójstwa, a jego księża w międzyczasie święcą pomniki zbrodniarzy, to nie ma żadnego pojednania”, popełnia ten sam błąd, co Jerzy Zawieyski w 1965 r., uznający słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” za okropne.

Zaczęło się od osiemdziesiątej rocznicy rzezi wołyńskiej. W Polsce przebieg obchodów wywołał, najdelikatniej mówiąc, rozczarowanie postawą ukraińskiego partnera. Osobną sprawą jest, czy to rozczarowanie było uzasadnione.

Prezydent Wołodymyr Zełenski, wraz z prezydentem Andrzejem Dudą, wziął udział we Mszy Świętej w intencji ofiar, odprawianej w łuckiej katedrze, gdzie obecni byli nie tylko głowa Kościoła greckokatolickiego i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, ale też przedstawiciele wszystkich Kościołów w Ukrainie. Przewodniczący Rady Najwyższej, Rusłan Stefanczuk wziął udział w centralnych obchodach pod pomnikiem wołyńskim w Warszawie (podkreślmy: po raz pierwszy w historii w tych uroczystościach wziął udział tak wysoki przedstawiciel państwa ukraińskiego). Kościoły rzymskokatolicki w Polsce i greckokatolicki w Ukrainie zrobiły kolejny krok w niełatwym dialogu, ogłaszając w Warszawie wspólną deklarację. Na terenie byłej polskiej wsi Puźniki (Tarnopolszczyzna) trwają prace poszukiwawcze masowego grobu Polaków zamordowanych tam przez Ukraińską Powstańczą Armię w nocy z 13 na 14 lutego 1945 r.

Ale co z godnym pochówkiem ofiar?

Wszystkie te działania nie zostały jednak zwieńczone wyraźną deklaracją strony ukraińskiej ani w odniesieniu do zbrodni sprzed osiemdziesięciu lat, ani w odniesieniu do zgody na szeroko zakrojone prace poszukiwawcze i ekshumacje umożliwiające godne pochowanie ofiar antypolskiej akcji UPA na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Szczególnie ta ostatnia sprawa jest niezrozumiała dla wielu Polaków. Trudno się temu dziwić, bowiem zapewnienie godnego pochówku jest w kulturze europejskiej elementarnym obowiązkiem żywych wobec umarłych.

Ponadto postawa państwa polskiego i polskiego społeczeństwa wobec Ukrainy po wybuchu pełnoskalowej wojny rosyjsko-ukraińskiej powinna przekonać ukraińskich polityków, że sprawa ekshumacji i pochówku ofiar antypolskiej akcji UPA nie jest antyukraińskim spiskiem, lecz próbą zamknięcia tragicznych wojennych rachunków polsko-ukraińskich. Zamknięcie to jest jednym z warunków harmonijnego rozwoju stosunków polsko-ukraińskich w przyszłości. Sprawa wpływa również na bezpieczeństwo, ponieważ była i jest wykorzystywana przez rosyjską (ostatnio również białoruską) machinę propagandową przeciwko obu krajom.

Rosyjscy propagandziści na długo przed osiemdziesiątą rocznicą rzezi wołyńskiej wprowadzili ten temat do swojej narracji. W czasie ostatniego półrocza trudno zliczyć rosyjskie programy, które co najmniej w części poświęcone były temu zagadnieniu. Znany dobrze w Polsce Władimir Sołowjow proponował nawet w swoim programie, by rosyjska Duma przyjęła uchwałę o rzezi wołyńskiej jako ludobójstwie dokonanym przez „ukraińskich nacjonalistów”.

Z kolei gwiazda białoruskiej propagandy Wadzim Hihin, który od czerwca 2023 r. jest dyrektorem białoruskiej Biblioteki Narodowej, w ekspresowym tempie zorganizował w tej placówce wystawę poświęconą rzezi wołyńskiej. Nie wynikało to bynajmniej z miłości do prawdy czy z empatii wobec polskich ofiar ukraińskich nacjonalistów, lecz z nadziei na obudzenie w naszym kraju antyukraińskich nastrojów oraz postawienie współczesnych Ukraińców, heroicznie broniących swojej ojczyzny, pod pręgierzem za winy przodków. Udało się to jedynie w ograniczonym zakresie.

Zgoda na niezgodę

Obok sprawiedliwej krytyki związanej z brakiem zgody ukraińskich władz na ekshumacje pojawiła się jednak w przestrzeni medialnej cała masa nieuzasadnionych zarzutów oraz nierealistyczne oczekiwania pod adresem Ukraińców. Za skrajnie nierealistyczne uważam też oczekiwania, że Ukraina przyjmie polski punkt widzenia na zbrodnię wołyńsko-galicyjską. Co więcej, w dającej się przewidzieć perspektywie Polacy i Ukraińcy nie będą w stanie wypracować wspólnej narracji na temat tragedii sprzed osiemdziesięciu lat.

W tej sytuacji jedyną realistyczną propozycją jest coś, co określiłabym jako „zgodę na niezgodę” – przyjęcie do wiadomości, że spojrzenie Ukraińców i Polaków w tej sprawie będzie się różnić. Być może dzięki wytrwałemu trudowi polskich i ukraińskich historyków uda się nam w przyszłości zbliżyć stanowiska obu stron, ale mało prawdopodobne jest, by udało się uzgodnić identyczną interpretację tego, co wydarzyło się w latach czterdziestych XX wieku na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

Zaangażowanie ukraińskich polityków w 80. rocznicę rzezi wołyńskiej wcale nie było małe, szczególnie w sytuacji trwającej wojny z agresorem, który chce anihilować sam naród ukraiński

Bogumiła Berdychowska

Udostępnij tekst

Części komentatorów umyka fakt, że dotychczasowy dialog polsko-ukraiński w sprawie historycznych zaszłości przyniósł wcale niemałe owoce. W Ukrainie sprawa antypolskiej akcji UPA – zwana tam tragedią wołyńską – przebiła się do świadomości stosunkowo szerokich kręgów społecznych (na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku wiedza o niej nad Dnieprem była zerowa).

Za krzywdzący uważam zarzut, że ukraińscy politycy odnieśli się do rocznicy rzezi wołyńskiej obojętnie. Jak pisałam wyżej, po raz pierwszy w historii przewodniczący Rady Najwyższej wziął udział w centralnych uroczystościach pod pomnikiem wołyńskim, pomimo że doświadczenie to musiało być dla niego trudne zarówno z uwagi na przedmiot obchodów, jak i na „spontaniczne” spotkanie z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. W obchodach rocznicowych wzięli udział również prezydenci naszych krajów.

Jeżeli spojrzy się na osiemdziesiątą rocznicę nie jako na finał polsko-ukraińskiego dialogu historycznego, lecz jako na kolejny krok do lepszego zrozumienia między naszymi narodami, to poziom zaangażowania ukraińskich polityków wcale nie był mały, szczególnie w sytuacji, kiedy kraj znajduje się w stanie wojny z agresorem, który nie ukrywa, że chce wykreślić Ukrainę z mapy Europy i anihilować sam naród ukraiński.

Rozumiem, że część moich rodaków uważa, iż agresja rosyjska jest paradoksalnie najlepszą okazją do zamykania historycznych rachunków (bo Polacy pomimo pamięci o Wołyniu pomagali Ukrainie i Ukraińcom na wszelkie możliwe sposoby). Niemniej osobiście bliższe jest mi stanowisko Jacka Karnowskiego, który w jednym ze swoich tekstów apelował: „nie skaczmy po gardle walczącej o przeżycie Ukrainy”. Podobnie jak wspomniany autor uważam, że „niektórzy […] w sprawie Wołynia chcą nie tyle prawdy i pamięci, co rzucenia Ukrainy na kolana i trzymania jej w tej pozycji w nieskończoność”1.

Kościoły w awangardzie pojednania

W kontekście obchodów wołyńskich warto podkreślić, że polsko-ukraiński dialog dotyczący trudnej przeszłości zapoczątkowały i najbardziej konsekwentnie realizują Kościoły: rzymskokatolicki w Polsce i greckokatolicki w Ukrainie. Zaczął się on jeszcze w odległym 1987 r., w przededniu obchodów tysiąclecia Chrztu Rusi-Ukrainy – które, dodajmy, odbyły się w polskiej Częstochowie – kiedy spotkali się prymas Polski kard. Józef Glemp i głowa kościoła greckokatolickiego abp Myrosław Lubacziwski. Kolejnymi etapami były pielgrzymka papieża Jana Pawła II do Ukrainy w 2001 r. oraz wspólne dokumenty przyjmowane przez oba Kościoły w 2013 i 2023 r.

Tegoroczny dokument został ostro skrytykowany, a właściwie zdezawuowany przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. To nie pierwszy raz w naszej historii, kiedy dalekowzroczna strategia episkopatu kontestowana jest przez ludzi, którzy są częścią Kościoła. Kiedy w 1965 r. ogłoszono list biskupów polskich do biskupów niemieckich, polski episkopat stał się w przedmiotem ostrej krytyki nie tylko ze strony komunistów, ale – o czym nie chcemy pamiętać – również ze strony środowisk katolickich.

Ówczesny prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, Jerzy Zawieyski, zapoznawszy się z treścią orędzia biskupów, napisał w swoim dzienniku: „Są tam okropne słowa: «przebaczamy i prosimy o przebaczenie»”2. Emocje Zawieyskiego można zrozumieć, było to wszak zaledwie dwadzieścia lat po hekatombie II wojny światowej, ale z perspektywy czasu widać, jak były niemądre.

Polacy i Ukraińcy nigdy nie byli sobie bliżsi niż obecnie. Według CBOS 78% Polaków uważa pojednanie między naszymi narodami za możliwe, pomimo że 53% respondentów stwierdziło, iż historia nas dzieli

Bogumiła Berdychowska

Udostępnij tekst

Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdy ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wypowiada słowa: „Jeżeli arcybiskup Szewczuk nie powie, że dokonano ludobójstwa, a jego księża w międzyczasie święcą pomniki zbrodniarzy, to nie ma żadnego pojednania”3, to popełnia ten sam błąd, który kilkadziesiąt lat temu popełnił Jerzy Zawieyski. Nie mam wątpliwości, że w tej sprawie rację mają episkopaty obu Kościołów, konsekwentnie budując pola porozumienia między Polakami a Ukraińcami, a nie ks. Isakowicz-Zaleski. Ten ostatni poprzez agresywną retorykę de facto źle służy sprawie ekshumacji i godnego pochówku ofiar antypolskiej akcji.

My też mamy do odrobienia lekcję dotyczącą upamiętnień ukraińskich na terytorium naszego kraju. Zniszczono nie tylko szereg nielegalnie wzniesionych upamiętnień, ale też legalne w Monasterzu – zdewastowane przez nieznanych sprawców w 2015 r. Sprawa Monasterza pilnie domaga się rozwiązania, ponieważ na miejsce tablicy zniszczonej przez wandali, a zatwierdzonej jeszcze przez Radę Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, zainstalowano tam – bez uzgodnień ze stroną ukraińską – nową tabliczkę, ale już bez nazwisk pochowanych tam żołnierzy UPA, którzy w 1945 r. zginęli w walce z NKWD. Oficjalnie przedstawiony przez IPN argument za zmianą treści tablicy – zastrzeżenia miały budzić dane personalne umieszczone na pierwotnej tablicy – trudno uznać za przekonywający.

Zboże i rozbieżne interesy

Kolejną sprawą, która elektryzowała opinię publiczną w Polsce i w Ukrainie w ostatnim czasie, jest eksport ukraińskiego zboża. Kwestia ta doprowadziła do pierwszego poważniejszego kryzysu w relacjach polsko-ukraińskich po 24 lutego 2022 r. Wypowiedzi kolejnych urzędników różnego szczebla po obu stronach granicy jedynie eskalowały napięcie między naszymi krajami.

Doszło nawet do wzajemnego wezwania ambasadorów do MSZ, co w sytuacji bardzo intensywnej współpracy polsko-ukraińskiej w ostatnim roku w ogóle nie powinno się zdarzyć. Przy tej skali kontaktów istnieją przecież dziesiątki innych sposobów, by na bieżąco zgłaszać swoje zastrzeżenia i rozwiązywać pojawiające się problemy. Polski ambasador Bartosz Cichocki – który jako jedyny dyplomata nie opuścił Kijowa, gdy wojska rosyjskie zbliżały się do stolicy Ukrainy – został potraktowany jako przedstawiciel państwa nieprzyjaznego, co naprawdę trudno jest racjonalnie wytłumaczyć…

Nie zmienia to faktu, że w kwestii eksportu produkcji rolnej, szczególnie zbóż, interesy Polski i Ukrainy mogą być sprzeczne. W obu krajach sektor rolny stanowi znaczącą część gospodarki narodowej (w Polsce rolnictwo odpowiada za 3% PKB, w Ukrainie za 12%4) i nie ma co ukrywać, że rolnictwo ukraińskie może być znaczącym konkurentem dla polskiego. Problem nie ma więc charakteru wyborczego (choć jest już wyborczo wykorzystywany) i będzie wymagał w przyszłości wypracowania kompromisu. Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie komplikuje sprawę, a okres wyborczy w Polsce potęguje trudności.

Ukraińcy są naprawdę w niezwykle ciężkiej sytuacji: znacząca część ich infrastruktury przemysłowej została już zniszczona, a obecnie trwa rujnowanie infrastruktury portowej w Odessie, Izmaile i Mykołajowie. Ukraina funkcjonuje wyłącznie dzięki zachodniemu wsparciu. Jednym z niewielu źródeł wpływów do budżetu państwa jest eksport produkcji rolnej, który stanowi obecnie 60% całego eksportu tego kraju. Nic więc zaskakującego, że ukraińscy politycy naciskają na zniesienie wszelkich ograniczeń eksportu ukraińskich produktów rolnych na rynki UE (w tym na polski) po 15 września. Warto podkreślić, że tranzyt ukraińskiego zboża przez Polskę trwa właściwie nieprzerwanie.

Trudno jednak dziwić się polskim politykom, że boją się, iż napływ ukraińskiego zboża zdestabilizuje sytuację w sektorze rolnym (tym bardziej że zdarzyło się to już późną wiosną br.). Stawką tutaj jest nie tylko spadek poparcia wyborczego dla rządzącej partii5, ale być może także wprowadzenie naszego kraju w okres niebezpiecznych turbulencji, które w ostateczności mogą doprowadzić do chaosu wewnętrznego i osłabienia wsparcia dla walczącej Ukrainy. Dlatego zamiast walczyć ze sobą, oba kraje powinny lobbować w Brukseli, by Komisja Europejska wypracowała mechanizmy uniemożliwiające destabilizację polskiego rynku po 15 września.

Kampania wyborcza i zmęczenie wojną

W kontekście wyżej opisanych problemów najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, czy mamy do czynienia z przejściowymi kłopotami, czy też z sygnałem niekorzystnych zmian w polityce po obu stronach granicy. Rytm wewnętrzny polskiej polityki utrudnia odpowiedź na to pytanie.

Ostra kampania wyborcza w Polsce z biegiem czasu może stać się jeszcze bardziej napastliwa. Część polityków partii rządzącej (Przemysław Czarnek, Radosław Fogiel, Krzysztof Sobolewski, Beata Szydło) już używa ostrej retoryki pod adresem ukraińskiego partnera. W czarnym scenariuszu mogłoby się to zamienić w zabójczy dla idei polsko-ukraińskiej współpracy wyścig z Konfederacją.

W przypadku Ukrainy nie wiemy wprawdzie, kiedy odbędą się wybory, niemniej już teraz widać, że „okres ochronny” dla prezydenta Wołodymyra Zełenskiego najwyraźniej się kończy. Świadczy o tym m.in. bardzo ostry atak na prezydenta ze strony jego poprzednika Petra Poroszenki po szczycie NATO w Wilnie oraz wyraźna niechęć w obozie Poroszenki do jakichkolwiek gestów pod adresem Polaków przy okazji osiemdziesiątej rocznicy antypolskiej akcji UPA, wyrażona najbardziej dobitnie przez związanego z nim deputowanego Wołodymyra Wiatrowycza6.

Przygniatająca większość Polaków opowiada się za dalszym wsparciem militarnym dla Ukrainy i pomocą dla ukraińskich uchodźców. Byłoby niewybaczalnym błędem, gdyby Ukraina straciła tę solidarność i sympatię Polaków

Bogumiła Berdychowska

Udostępnij tekst

Do tego dochodzi zmęczenie wojną. Ukraińcy walczący na wschodzie oraz terroryzowani przez rakiety balistyczne i armie dronów na terenie całego kraju mają prawo do irytacji, kiedy zachodni politycy sugerują, że powinni być bardziej wdzięczni za pomoc (zob. reakcja prezydenta Zełenskiego na słowa ministra obrony Wielkiej Brytanii Bena Wallace’a, komentarz premiera Denysa Szmyhala dotyczący zamknięcia polskiego rynku dla ukraińskiego zboża czy reakcja kijowskiego MSZ na wypowiedź prezydenckiego ministra Marcina Przydacza, że Ukraina powinna zacząć doceniać to, co robi dla niej Polska). Muszą jednak uważać, by nie przekroczyć granicy, za którą wsparcie zmieni się w wymuszanie, szczególnie w odniesieniu do krajów, które od początku pełnoskalowej agresji Rosji przeciwko Ukrainie należą do liderów pomocy.

Polskie społeczeństwo również odczuwa zmęczenie, o czym świadczą kolejne badania opinii publicznej. Pozytywnym zaskoczeniem jest to, że pomimo tego zmęczenia przygniatająca większość Polaków opowiada się za dalszym wsparciem militarnym dla Ukrainy7 i pomocą dla ukraińskich uchodźców8. Byłoby niewybaczalnym błędem, gdyby Ukraina, prowadząc „twitterową politykę”, straciła tę solidarność i sympatię Polaków9.

Partnerstwo ma być dwustronne

W kontekście ostatnich napięć na linii Kijów–Warszawa warto zwrócić uwagę, że dość szybko pojawiły się głosy ukraińskich prominentnych polityków nawołujące do ostudzenia emocji. 1 sierpnia prezydent Zełenski napisał na Twitterze: „Ukraina walczy o swoją wolność i wolność całej Europy. Jesteśmy wdzięczni każdemu narodowi, który pomaga. Bardzo doceniamy historyczne wsparcie Polski, która razem z nami stała się prawdziwą tarczą Europy – od morza do morza. I w tej tarczy nie może być ani jednego pęknięcia10.

Następnego dnia sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Oleksij Daniłow zamieścił swój wpis: „Ukraina i Polska są zjednoczone w swojej unii niezłomnych. Ukraina i Polska są zjednoczone w swojej unii niezłomnych! Jesteśmy wdzięczni za każdą złotówkę, pocisk czy życzliwe słowo, za każdą kobietę i dziecko, które Polacy schronili w swoich domach w najstraszniejszych chwilach naszej historii. Łączą nas wspólna europejska historia, miliony więzów rodzinnych i przyjacielskich oraz jeden cel: zniszczenie moskiewskiego potwora, który zaatakował naszą i waszą wolność11.

Dodał też: „Pierwszą partię broni po inwazji rosyjskiego państwa terrorystycznego 24 lutego 2022 roku – moździerze, których tak bardzo potrzebujemy – przekazała nam Polska”. Szkoda, że podobne tonujące głosy nie popłynęły z Warszawy.

Na uwagę zasługuje również fakt, że ostatni kierunek polityki Kijowa wobec Warszawy został poddany krytyce przez samych Ukraińców, co dotychczas niemal się nie zdarzało. Wołodymyr Fesenko, wpływowy politolog, stwierdził: „Nie możemy sobie pozwolić na sytuację napięć i konfliktów w relacjach z naszymi partnerami”. Rusłan Osipenko, były dyplomata, krytycznie ocenił wezwanie ambasadora Bartosza Cichockiego do ukraińskiego MSZ i podsumował: „Nie możemy stać bez sąsiada za nami. Jeśli unia Polski i Ukrainy się rozpadnie, to przegramy wojnę z Rosją”.

Z kolei Lubko Petrenko, publicysta zachid.net, pisał: „O tej bezsensownej kłótni można pisać i pisać […] czy trzeba było Kijowowi z tego powodu [wypowiedź Przydacza – B. B.] urządzać głośne démarche? Zdecydowanie nie. Można było ograniczyć się do telefonów i rozmów w kuluarach. Po co było wezwanie ambasadora i czynienie publicznych oświadczeń – trudno dociec. W ten sposób Ukraina po raz kolejny naraziła się na oskarżenia, że jest niewdzięczna, i to od jednego z najbardziej przychylnych partnerów. Wcześniej analogiczne zarzuty dotarły z Waszyngtonu i Londynu12.

Petrenko dodawał: „Dobrze, że i w Kijowie nareszcie uświadomili sobie, że trzeba uspokoić się i zareagować tak, jak przystoi to dobrym przyjaciołom”.

Z kolei ekspertka zasłużonej fundacji Demokratyczne Inicjatywy Marija Zołkina w tekście dla „Ukraińskiej Prawdy” pisała: „Polska była i pozostaje jedną z kluczowych lokomotyw wsparcia Ukrainy: od pomocy militarnej i politycznej do udzielenia schronienia Ukraińcom, którzy uciekli przed wojną. Ale to nie oznacza, że wszystkie działania Polski mają być podporządkowane ukraińskim potrzebom. I jakkolwiek bliskie byłyby nasze stosunki, naiwnością jest sądzić, że bezwarunkowe wsparcie Polski dla Ukrainy będzie trwało w nieskończoność. Partnerstwo strategiczne i sojusz są całkowicie możliwe. Ale mają być one dwustronne. Wymaga to wyważonej dyplomacji, uzgodnienia wspólnych interesów i ich wspólnej obrony na arenie międzynarodowej. Między Kijowem a Warszawą nie zawsze tak jest13.

Wszystko to w kontekście zaniedbań Kijowa.

Nigdy nie byliśmy sobie bliżsi niż obecnie

Pomimo obecnego kryzysu w relacjach Warszawy i Kijowa oraz niektórych katastroficznych komentarzy14 jestem jednak umiarkowaną optymistką. Bowiem po obu stronach politycy doskonale zdają sobie sprawę, że od wojny, którą prowadzi Ukraina, zależy nie tylko przetrwanie państwa ukraińskiego, ale również bezpieczeństwo i stabilność całej Europy. W tej sytuacji polskie wsparcie dla Ukrainy jest oczywistością.

Gwoli sprawiedliwości wypada zauważyć, że podczas lipcowego kryzysu nawet radykałowie z polskiej strony (z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim na czele) stwierdzali, że problemy w relacjach dwustronnych jednego nie zmienią: w wojnie, którą Ukraina toczy z Rosją, miejsce Polski jest po stronie Kijowa.

Ochłodzić gorące głowy powinna reakcja Rosjan na nieporozumienia polsko-ukraińskie. Dawno nie było tyle nieskrywanej Schadenfreude w wystąpieniach rosyjskich polityków i propagandzistów, co w ostatnich tygodniach. Rosyjska propaganda, która od początku pełnoskalowej wojny rosyjsko-ukraińskiej szukała – bez powodzenia – klucza do zwaśnienia Kijowa i Warszawy, poczuła, że wreszcie pojawiła się na to szansa.

Znany rosyjski propagandzista Władimir Korniłow, uważnie śledzący reakcje Zachodu na agresję rosyjską przeciwko Ukrainie, powiedział w programie telewizyjnym „Wieczier z Władimirem Sołowjowem”: „powinniśmy się cieszyć z tej szczeliny, jaka pojawiła się w relacjach ukraińsko-polskich, i dołożyć wszelkich starań, by ją pogłębić”. Przy okazji polsko-ukraińskiej sprzeczki okazało się, że rosyjska narracja ma zdumiewająco wielu odbiorców w Polsce, o czym najlepiej świadczyło nagłośnienie przez część polskich mediów, w ślad za rosyjskimi, wyrwanego z kontekstu fragmentu wywiadu doradcy szefa biura prezydenta Ukrainy, Mychajła Podolaka. Dość oczywista konstatacja, że po zakończeniu wojny możemy ze sobą, np. w dziedzinie rolnictwa, konkurować, została uznana przez ekonomiczny portal za zmianę ukraińskiej polityki o 180 stopni15.

Wielkim atutem w relacjach polsko-ukraińskich po 24 lutego 2022 r. jest nastawienie społeczne: Polacy i Ukraińcy nigdy nie byli sobie bliżsi niż obecnie. O zmianach w nastawieniu Polaków do Ukraińców wspominałam już wyżej. Tu warto dodać, że zgodnie z lipcowym badaniem CBOS Stosunki polsko-ukraińskie 80 lat po Wołyniu16 64% Polaków pozytywnie ocenia obecne relacje polsko-ukraińskie (jeszcze pięć lat temu odsetek ten wynosił 29%). Nie mniej ważne jest to, że 78% respondentów uważa pojednanie między naszymi narodami za możliwe, pomimo że 53% respondentów stwierdziło, iż historia nas dzieli17.

Uzupełniają ten obraz badania dystansu społecznego, z których wynika, że przygniatająca większość Polaków akceptuje Ukraińców w każdej roli społecznej: 92% respondentów akceptuje Ukraińców jako sąsiadów, 91% jako współpracowników, 85% jako lekarzy, 78% jako członka rodziny, 73% jako szefa w miejscu pracy18.

Z kolei badania opinii publicznej w Ukrainie w ostatnim roku pokazały, że Polacy cieszą się największą sympatią Ukraińców. Zadeklarowało ją w badaniach Demokratycznych Inicjatyw 84%19, zaś w badaniach grupy Rating aż 97% respondentów20.

Jest na czym budować przyszłość.

1 J. Karnowski, Nie skaczmy po gardle walczącej o przeżycie Ukrainy, Wpolityce.pl, www.wpolityce.pl/polityka/647918-n [dostęp: 11.08.2023].

2 J. Zawieyski, Dzienniki, t. 2, Wybór z lat 1960–1969, Warszawa 2012, s. 525.

3 Zob. Ks. Isakowicz-Zaleski wszedł na konferencję arcybiskupów. Interweniowała policja, Interia.pl, www.wydarzenia.interia.pl/kraj/news-ks-isakowicz-zaleski-wszedl-na-konferencje-arcybiskupow-inte,nId,6888307 [dostęp: 11.08.2023].

4 Ukraińcy patrzą z zazdrością na Polskę, Businessinsider.com.pl, www.businessinsider.com.pl/91dwknr [dostęp: 11.08.2023].

5 Aż 45% respondentów czerwcowego badania CBOS wini rząd za kryzys na rynku zbóż, podczas gdy 16% uważa, że odpowiedzialna jest Unia Europejska, a 20% odpowiedzialnością obarcza przedsiębiorców handlujących zbożem. CBOS, Komunikat z badań „Polacy wobec wojny na Ukrainie i kryzysu zbożowego”, nr 69/2023.

6 Wojna podziemnych armii czy ludobójstwo Polaków? Prof. Motyka i dr Wiatrowycz spierają się o Wołyń, Onet.pl, wiadomosci.onet.pl/8y2g2md [dostęp: 11.08.2023].

7 Tak sądzi 82% respondentów sondażu IPSOS przygotowanego dla Oko.press i Tok FM na początku bieżącego roku. Zob. www.oko.press/wspierac-ukraine-przez-lata-czy-szukac-sposobu-na-uklad-z-rosja-sondaz-w-polsce-i-w-niemczech [dostęp: 11.08.2023].

8 Taki sąd wyraziło 75% respondentów w lipcowym badaniu CBOS. Zob. CBOS, Komunikat z badań „Wojna na Ukrainie i dystans społeczny wobec Ukraińców”, nr 84/2023.

9 W styczniowym badaniu stosunku Polaków do innych narodów, które CBOS prowadzi systematycznie od trzydziestu lat, Ukraińcy po raz pierwszy uzyskali 51% sympatii i zajęli w rankingu najbardziej lubianych przez Polaków narodów szóste miejsce (za Amerykanami, Włochami, Anglikami, Słowakami i Czechami). CBOS, Komunikat z badań „Stosunek do innych narodów rok po wybuchu wojny na Ukrainie”, nr 33/2023.

10 Zob. www.twitter.com/ZelenskyyUa/status/1686469790141927425 [dostęp: 11.08.2023].

11 Zob. www.twitter.com/OleksiyDanilov/status/1686743 470 881 292 288 [dostęp: 11.08.2023].

12 Co ciekawe, ten sam autor ocenił, że tegoroczne obchody okrągłej rocznicy „wołyńskiej tragedii” minęły, o dziwo, spokojnie, szczególnie w porównaniu z obchodami z 2013 r. Por. L. Petrenko, Sojuznyky, ale ne frajery, www.zaxid.net/n1568597 [dostęp: 11.08.2023].

13 Zob. www.eurointegration.com.ua/rus/articles/2023/08/4/7167011/ [dostęp: 11.08.2023].

14 Najbardziej charakterystyczne przykłady zob.: J. Rokita, Warszawa–Kijów: katastrofalna polityka gestów, „Sieci” 2023, nr 32 oraz R. Imielski, PiS szuka „politycznego złota”, „Gazeta Wyborcza”, 3.08.2023.

15 Zmiana o 180 stopni. Zdumiewające słowa o relacjach Polski z Ukrainą, Money.pl, www.money.pl/gospodarka/p-6927651462675104a.html [dostęp: 11.08.2023].

16 CBOS, Komunikat z badań „Stosunki polsko-ukraińskie 80 lat po Wołyniu”, nr 83/2023.

17 To przekonanie o możliwości pojednania jest tym bardziej znaczące, że zgodnie z tymi samymi badaniami CBOS wiedza o rzezi wołyńskiej jest powszechna – w badaniu zadeklarowało ją 92% respondentów.

18 CBOS, Komunikat z badań „Wojna na Ukrainie i dystans społeczny wobec Ukraińców”, nr 84/2023.

Wesprzyj Więź

19 Zob. www.eurointegration.com.ua/articles/2023/03/14/7157900 [dostęp: 11.08.2023].

20 Zob. ratinggroup.ua/research/ukraine/kompleksne_dosl_dzhennya_yak_v_yna_zm_nila_mene_ta_kra_nu_p_dsumki_roku.html [dostęp: 11.08.2023].

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2023.

Podziel się

Wiadomość