rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Tu nie chodzi o dzietność, tylko o godność

Matka spacerująca z dzieckiem. Fot. Jose Antonio Alba | Pixabay

Wytworzyliśmy sobie mechanizm kulturowy, który wpędza kobiety w permanentne poczucie winy, wrzuca je w kołowrotek szukania wiedzy eksperckiej i pozbawia jakiegokolwiek instynktu. Jeśli w takim środowisku jesteśmy zanurzeni, to nie dziwi ostrożność wobec macierzyństwa i ojcostwa.

Bartosz Bartosik: W ostatnich latach w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Przyczyny tego stanu rzeczy są złożone – część osób po prostu nie chce mieć dzieci, inne boją się tej decyzji ze względu na uwarunkowania społeczno-polityczne, jeszcze inne borykają się z problemami zdrowotnymi. Co Państwa zdaniem jest najistotniejszym powodem, dla którego młodzi Polacy coraz rzadziej zostają rodzicami?

Łukasz Komuda: W tej dyskusji warto zacząć od tego, jak przekształciła się rola dziecka w społeczeństwie i w rodzinie w ciągu minionych 150 lat. W XIX wieku dziecko było aktywem, a mówiąc jeszcze dosadniej – siłą roboczą. Już jako kilkulatek pomagało w gospodarstwie rolnym, bo wtedy nawet w krajach rozwiniętych połowa ludności żyła na wsi. W następnych dekadach jako społeczeństwo przechodziliśmy przez kolejne etapy modernizacji, odsuwając się coraz bardziej od kryterium „aktywa” w stronę kryterium „pasywa”.

W XX wieku dziecko nie musiało już tak ciężko pracować, ale nadal miało ważne zadania do wykonania, na przykład spełnić ambicje edukacyjne rodziców i wywindować rodzinę po szczeblach awansu społecznego, żeby zabezpieczyć pozycję ekonomiczną klanu. Współcześnie jedynym zadaniem dziecka jest wyedukować się, ułożyć sobie życie i być szczęśliwym. To marzenie każdego rodzica, czasem wyrażane otwarcie, czasem domyślne. Przez ostatnie 150 lat przesunęliśmy się zatem od jednej skrajności do drugiej.

Bartosik: Co z tego wynika dla potencjalnych rodziców?

Komuda: No cóż, kiedyś dziecko było inwestycją, która miała procentować. Dziś jest studnią bez dna. I to nie tylko w wymiarze finansowym, bo przecież wychowywanie dziecka to zajęcie wymagające czasu, cierpliwości i wiedzy. I tu dochodzimy do sedna. Wraz ze zmianą roli dziecka musiało też zmienić się podejście do rodzicielstwa, samoświadomość ludzi, którzy się na nie decydują. Wydaje mi się, że często brak takiej decyzji wynika właśnie z tego, że dostrzegamy, jak wielkie jest to wyzwanie, ilu nakładów wymaga, a przy tym, jak silną presją jest obarczone, jak będziemy stale oceniani i krytykowani przez otoczenie.

Trzeba też podkreślić jedną rzecz: jak zauważył demograf prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego w opracowaniu Czy w Polsce nastąpi powrót do prostej zastępowalności pokoleń, w naszym kraju walka nie toczy się o to, żeby kobiety w ogóle rodziły, ale żeby rodziły drugie czy trzecie dziecko. Absolutna większość kobiet zostanie matkami, ale przeważnie tylko raz w życiu. Jeśli chcemy w ogóle walczyć na polu dzietności, to tu właśnie jest prawdziwe wyzwanie.

Justyna Dąbrowska: Pytanie, „czy chcę mieć dziecko”, jest jednym z tych, które poruszają wiele naszych wewnętrznych konfliktów. Z jednej strony jest tu pragnienie – motywowane wieloma różnymi czynnikami, w większości nieświadomymi – dania komuś życia, przedłużenia w ten sposób własnego życia, a przez to poradzenia sobie z lękiem przed śmiercią. Inny motyw to potrzeba obdarowania kogoś pewnym naddatkiem emocjonalnym – o tym właśnie ludzie myślą, gdy mówią, że chcieliby komuś pokazać świat albo podzielić się miłością.

Z drugiej strony odzywa się lęk – przed odpowiedzialnością, zależnością, utratą wolności, przed wielką niewiadomą. Pojawia się niepewność, czy sobie ze wszystkim poradzimy, która często nasila się po urodzeniu pierwszego dziecka, kiedy ludzie konfrontują to, co sobie wyobrażali na temat rodzicielstwa, z rzeczywistością. Często słyszę od młodych matek, bo to ich opowieści znam więcej: „Dlaczego nikt mi nie powiedział, że to tak będzie wyglądało?”. Istnieje ogromny rozdźwięk pomiędzy kulturowym obrazem macierzyństwa i wynikającymi z niego oczekiwaniami wobec matki a realnością. Relacja macierzyńska – zdecydowanie wolę mówić o relacji matki z dzieckiem niż o roli macierzyńskiej – to jest ten typ relacji, od którego społecznie wymaga się najwięcej. Żadna inna nie jest poddawana tak surowej ocenie i z żadnej innej kobieta nie jest tak rozliczana na każdym kroku, niezależnie od tego, jakie podejmuje decyzje opiekuńcze czy wychowawcze.

To sprawia, że w naszym społeczeństwie nie ma sprzyjającego klimatu do tego, żeby pojawiały się tu dzieci. Kobiety nie mogą liczyć na to, że po porodzie zostaną otoczone jakimś rodzajem troski, zrozumienia, wyrozumiałości. A przecież narodziny dziecka to bardzo specjalny czas w naszym życiu, wiążący się z dużym stresem i ogromnymi wyzwaniami. Nierzadko po raz pierwszy w życiu bierzemy taką małą istotę na ręce. I wtedy właśnie rodzice często stykają się z bardzo surowymi, by nie rzec: okrutnymi ocenami swoich działań.

Wesprzyj Więź

Joanna Piekarska: Zgadzam się, że oczekiwania społeczne wobec matek są ogromne, ale wskażę jeszcze jedną przyczynę konfliktów wewnętrznych. Nigdy w historii nie było tak łatwego dostępu do bogatej i wszechstronnej wiedzy na temat fizycznego, psychicznego i emocjonalnego rozwoju dziecka. To wspaniała zdobycz naszych czasów, ale też źródło frustracji. W każdej sprawie dotyczącej wychowania małego dziecka można spotkać kompletnie sprzeczne opinie, zatem ostateczna decyzja – niezależnie od tego, jaka ona będzie – zawsze dla kogoś pozostanie błędna. Karmisz piersią – źle, karmisz butelką – też źle, karmisz w sposób mieszany – jeszcze gorzej. Obcy ludzie w sieci będą pseudożyczliwie doradzać: „Weź się zastanów, przemyśl to”. I potem ci młodzi rodzice, którzy i tak już mało śpią, spędzają trzy noce, robiąc research w internecie, żeby z drżącym sercem wybrać właściwą opcję, bo przecież chcą dla swojego dziecka jak najlepiej.

Tacy młodzi rodzice muszą się uporać z jeszcze jednym wyzwaniem, o którym się bardzo mało mówi. Otóż urodzenie dziecka – czy to pierwszego, czy kolejnego – to też paradoksalnie ogromna strata, którą trzeba przeżyć, którą trzeba jakoś w sobie pomieścić, którą trzeba zaakceptować. Życie zmienia się nieodwracalnie i to przeważnie w ciągu jednego dnia. Wczoraj dziecko siedziało cicho w brzuchu, a dziś już jest z nami i zostaliśmy przez to wrzuceni w kompletnie nową sytuację.

Wykup prenumeratę „Więzi”
i czytaj bez ograniczeń

Pakiet Druk+Cyfra

    • 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
      z bezpłatną dostawą w Polsce
    • 4 numery „Więzi” w formatach epub, mobi, pdf (do pobrania w trakcie trwania prenumeraty)
    • Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl na 365 dni (od momentu zakupu)

Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.

Jeśli mieszkasz za granicą Polski, napisz do nas: prenumerata@wiez.pl.

Pakiet cyfrowy

  • Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl (od momentu zakupu) przez 90 lub 365 dni
  • Kwartalnik „Więź” w formatach epub, mobi, pdf przez kwartał lub rok (do pobrania
    w trakcie trwania prenumeraty)

Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.

Dyskusja ukazała się w kwartalniku „Więź” jesień 2023

Podziel się

5
Wiadomość