Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Poprzednie życie”. A jeśli to nieprawda, że miłość pokona wszelkie przeciwności?

Kadr z filmu „Poprzednie życie”, reż. Celine Song, USA, Korea Południowa 2023. Fot. Materiały prasowe Gutek Film

Wspaniały debiut Celine Song to udana kpina z obecnego dziś w kulturze Zachodu dyktatu uczuć. Film zadaje pytanie: jak pogodzić się z tym, że są w życiu rzeczy niemożliwe do urzeczywistnienia?

Jest taka piosenka Paula Simona z 1975 roku. Oto bohater przypadkowo spotyka na ulicy swoją dawną miłość. Rozmawiają o starych czasach, wypijają przyjacielskie piwo. I choć chłopak zapiera się, że jest odporny na sentymentalne uczucia, siedzi później nad ranem w samotności i żałuje wspólnej drogi, na którą nigdy nie wyruszyli. Myśląc o dziewczynie, przyznaje zdziwiony: „Wciąż za nią szaleję po tych wszystkich latach”.

„Still crazy after all these years” – mógłby z powodzeniem nucić Hae Sung (Teo Yoo), którego los ciągle rozdziela z przyjaciółką z dzieciństwa (Greta Lee). O ich wieloznacznej relacji opowiada „Poprzednie życie”, fabularny debiut Celine Song, historia rozpięta na przestrzeni ponad dwudziestu lat, rozgrywająca się między Seulem a Nowym Jorkiem, między przeszłością a przyszłością, między wyobrażeniem a tym, co realne.

Olbrzymią zaletą filmu Song okazuje się fakt, że wykorzystuje on, a zarazem przekracza melodramatyczne konwencje, igrając z oczekiwaniami widza. Skoro bohaterowie odnawiają kontakt po dwunastu latach, są młodzi, atrakcyjni i żądni nowych wrażeń – niechybnie zostaną parą, prawda? A jeśli nawet tym razem im się to nie uda, to wielkie uczucie połączy ich wreszcie po kolejnej dekadzie? Że w życiu Nory jest już wówczas mąż? Tym lepiej, będzie dramaturgiczne napięcie, porzucenie stabilnej egzystencji na rzecz przygody z kimś, kto przez lata zaprzątał myśli dziewczyny… Ktokolwiek operowałby podobnymi kliszami, srogo się zawiedzie podczas seansu. Mało w tej historii pewników i słodzenia, sporo natomiast goryczy i komplikacji (na przykład mąż Nory to świetny facet!).

Pochodząca z Korei reżyserka finezyjnie nawiązuje do In-Yun, buddyjskiego przekonania, że ludzie zbliżają się do siebie dlatego, że ich dusze poznały się już w poprzednich wcieleniach. Jeśli ewidentnie jest między nimi chemia,  kiedyś najpewniej byli parą. Cały szkopuł polega na tym, jak poradzić sobie z sytuacją, gdy w obecnym „tu i teraz” nie mogą się połączyć…

Ostatecznie „Poprzednie życie” to udana kpina z obecnego dziś w kulturze Zachodu dyktatu uczuć i z wyobrażenia, że miłość – rozumiana w pewnym romantycznym uproszczeniu – pokona wszelkie przeciwności. A jeśli okazuje się wręcz odwrotnie: jeśli cała sztuka polega na przyjęciu prawdy, że są w życiu rzeczy, które nie mogą się zdarzyć, sny, które nie potrafią się spełnić, burze, które postawią szczelną tamę naszym marzeniom i oczekiwaniom?

Celine Song w swoich staraniach przypomina nieco Harukiego Murakamiego. Podobnie jak japoński pisarz – by poradzić sobie z niespełnieniem jako podstawowym doświadczeniem człowieka – łączy ona w swoim filmie intuicje Wschodu z zanurzeniem w zachodnim stylu życia i jego kulturze. Snuje ciekawą refleksję nad przeznaczeniem. Sloganowi, że „ktoś jest komuś pisany” przeciwstawia nieśmiałą – na ekranie zresztą podaną w lekko ironicznej formie – nadzieję, że być może rzeczywistość nie kończy się jedynie na tym, co widzialne.

Nie, moc uczucia zapewne nie zadecyduje o losie dwojga ludzi. Ale kto powiedział, że jest tylko jedno przeznaczenie? Czy życie to nie jest raczej ciągłe modyfikowanie powziętego planu, rozmijanie się z wymarzonym celem, a osiąganie innego, żmudne dopasowywanie się do rzeczywistości, przyjmowanie nawet drobnych pocieszeń, nieuciekanie od strat, nieuchronnych, a bolesnych?

Wesprzyj Więź

Wracamy do Hae Sunga, chłopaka na rozstaju dróg, zaczynającego zdawać sobie sprawę z osobistej przegranej. Co może z tym wszystkim zrobić? Rozdzierać szaty i raz po raz próbować „zdobywać” ukochaną (przecież nie jest iluzją, że i ona coś do niego czuje)? Czy nie lepiej dokonać pewnego wewnętrznego przestawienia: spojrzeć na nią jak na „Dziewczynę z Północy” z piosenki Boba Dylana, którą wspomina się szacunkiem w ciemną noc, ale nie natrętnie, nie obsesyjnie? Bądź co bądź – jak mówi Leonard Cohen w pojawiającej się w filmie pieśni „Hey, that’s no way to say goodbye” – kroki niespełnionych kochanków już zawsze będą się ze sobą w jakiś sposób rymowały, na jawie i we śnie.

A co, jeśli „wciąż za nią szaleję po tych wszystkich latach”? To niczego nie zmienia. Ale zgoda na takie postawienie sprawy pozostaje największym wyzwaniem: jest może jedynym ruchem, jaki możemy z godnością wykonać…

Przeczytaj też: Pozwolić miłości odejść, czyli jak pokochałem smutek Williego Nelsona

Podziel się

4
Wiadomość

@Autor
„Skoro bohaterowie odnawiają kontakt po dwunastu latach, są młodzi, atrakcyjni i żądni nowych wrażeń – niechybnie zostaną parą, prawda? A jeśli nawet tym razem im się to nie uda, to wielkie uczucie połączy ich wreszcie po kolejnej dekadzie? Że w życiu Nory jest już wówczas mąż? Tym lepiej, będzie dramaturgiczne napięcie, porzucenie stabilnej egzystencji na rzecz przygody z kimś, kto przez lata zaprzątał myśli dziewczyny… Ktokolwiek operowałby podobnymi kliszami, srogo się zawiedzie podczas seansu. ’

Ostatnio ten film widziałem i tym fragmentem w zasadzie zdradza pan clou całego filmu. W zasadzie gdybym go nie widział to nie byłoby już sensu oglądać bo całość właśnie kręci się wokół tej niespełnionej miłości.

Dlatego właśnie nie oglądam żadnych „trailerów” przed filmami ponieważ są tak zrobione, że nie pokazują „zajawek” czego ogólnikowo można się spodziewać a w zasadzie cały film w 2 minuty.

„Ostatecznie „Poprzednie życie” to udana kpina z obecnego dziś w kulturze Zachodu dyktatu uczuć i z wyobrażenia, że miłość – rozumiana w pewnym romantycznym uproszczeniu – pokona wszelkie przeciwności. ”

To akurat żaden nowy motyw. W dość już starym filmie Cast Away można zobaczyć to samo.
Facet się stara przeżyć latami sam na wyspie a potem gdy już wraca do „świata” okazuje się że jego narzeczona już ma męża i dzieci i bohater idzie swoją drogą więc ten film jest wtórny jeśli chodzi o taki temat.

Owszem są romansidła gdzie para bohaterów pokonuje wszelkie przeciwności aby w końcu być razem ale są też i inne bardziej realistyczne.
Czy ten film jest kpiną ? Nie odebrałem osobiście tego w ten sposób.