Być może z powodu olbrzymiej kampanii propagandowej mają już Państwo dość kolejnych publikacji o nowych błogosławionych. Ale odsunięcie od siebie wiedzy na ten temat byłoby zgodą na niedopuszczalne zawłaszczenie Ulmów. Oni są bohaterami dla wszystkich, a nie dla jednego politycznego „plemienia”.
W niedzielę czeka nas duchowe spotkanie z pięknymi ludźmi – beatyfikacja rodziny Ulmów, bestialsko zamordowanej przez niemieckich okupantów wraz z trzema żydowskim rodzinami, które ukrywali na strychu swego domu w Markowej. Zostali zamordowani za ludzkie braterstwo, za chrześcijańską miłość, za sąsiedzką życzliwość.
Bardzo nie chciałbym musieć naśladować Ulmów – bo nie chcę świata, w którym ktokolwiek jest skazany na śmierć tylko za to, kim się urodził; nie chcę, żeby trzeba było kogokolwiek przed takim niebezpieczeństwem ukrywać. A jednocześnie wiem i widzę dokoła, że trzeba iść w ich ślady, choćby tak jak zachęcał kard. Marcello Semeraro, prefekt Dykasterii ds. Świętych, który przedstawiał rodzinę Ulmów jako „wzór dla tych, którzy przyjmują uchodźców i imigrantów”. Dodawał też: „Wydalanie uchodźcy tylko dla wydalenia nie jest żadną wartością chrześcijańską ani ludzką”.
Sporo miejsca poświęcaliśmy ostatnio Ulmom w naszym portalu Więź.pl. Pisaliśmy też o Żydach, których przyjęli do siebie na kilkanaście miesięcy jako poszerzoną rodzinę, choć w swym kościele parafialnym jeszcze nie mogli słyszeć, że tamci są „starszymi braćmi w wierze” i choć przez okno swego domu widzieli miejsce, w którym wcześniej Niemcy rozstrzeliwali innych ukrywających się Żydów…
Pisaliśmy też o sporach teologicznych, które rozgorzały w ostatnich dniach, dotyczących tego, czy najmłodsze dziecko Wiktorii i Józefa będzie beatyfikowane jako nienarodzone czy też narodzone. To spór zupełnie niepotrzebny – tak jakby nie można tego było odpowiednio wcześniej wyjaśnić i uzgodnić.
Rzecz jasna, pisaliśmy też o pułapce polityki pamięci, w jaką zostali wrzuceni Ulmowie wraz z uruchomieniem olbrzymiej machiny propagandowej, w której Sprawiedliwi stają się jakoby emanacją całego narodu, a z beatyfikacji skromnej wiejskiej rodziny uczyniono kwestię polskiej racji stanu.
Być może z powodu tej kampanii mają już zresztą Państwo dosyć kolejnych publikacji o Ulmach. Nie warto jednak iść za pokusą odsunięcia od siebie wiedzy na ten temat. Byłaby to zgoda na zawłaszczenie Ulmów przez instytucje realizujące interesy partykularne. A tu mamy do czynienia z bohaterami czystej wody, bohaterami dla wszystkich, a nie dla jednego politycznego „plemienia”.
Zatem nigdy dosyć powtarzania, że Ulmom chodziło nie o polską rację stanu, lecz o uratowanie żydowskich sąsiadów. Złu rasistowskiej hitlerowskiej ideologii przeciwstawili bezbronną bezinteresowność chrześcijańskiej postawy wobec drugiego człowieka. Byli bohaterami, a to – niejako ex definitione – znaczy, że byli w mniejszości.
Warto też pamiętać, że – jak to bywa ze świętymi – i Wiktoria, i Józef mieli przed wojną napięte relacje z proboszczem w Markowej. Ks. Władysław Tryczyński miał zwłaszcza za złe Józefowi jego zaangażowanie w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” (Ulma był bibliotekarzem, fotografem i przewodniczącym Powiatowej Sekcji Wychowania Rolniczego w Przeworsku). W opinii duchownego „Wici” były organizacją lewicową i antyklerykalną. Całe szczęście, nie w proboszcza wierzyli Wiktoria i Józef…
Również w kolejnych dniach zaproponujemy Czytelnikom naszego portalu następne odsłony spotkań z Wiktorią, Józefem i ich dziećmi. A towarzyszą temu urokliwe archiwalne fotografie autorstwa Józefa Ulmy oraz – namalowana przez Mateusza Środonia – ikona: tryptyk przedstawiający nowych błogosławionych wraz z ukrywanymi przez nich Żydami.
Ikona rodziny Ulmów autorstwa Mateusza Środonia w formie tryptyku
Jest ich tam siedemnaścioro: Ulmowie (Józef, ur. 1900; Wiktoria, ur. 1912; Stanisława, ur. 1936; Barbara, ur. 1937; Władysław, ur. 1938; Franciszek, ur. 1940; Antoni, ur. 1941; Maria, ur. 1942 i Najmłodsze, które zaczęło się rodzić w chwili zbrodni); Goldmanowie (Saul, ur. 1883 i jego czterech synów: Baruch, ur. 1911; Mechel, ur. 1914; Joachim, ur. 1919; Mojżesz, ur. 1921) oraz córki innego Goldmana (Chaima): Lea Didner, ur. 1917, z córeczką Reszlą, ur. 1938 i Gołda Grünfeld, ur. 1913. Wspólnie zamordowani 24 marca 1944 r. – wspólnie obecni na tej ikonie.
Na Więź.pl przeczytacie o rodzinie Ulmów:
Zbigniew Nosowski, I Sprawiedliwi, i Jedwabne
Kard. Nycz: To będzie beatyfikacja rodziny Ulmów, a nie narodu
Agnieszka Bugała, Żydzi u Ulmów, czyli rodzina poszerzona
Rabin Schudrich: Ulmowie pokazali, że w tym niedoskonałym świecie można coś naprawić
Watykan: Siódme dziecko Ulmów zostanie beatyfikowane jako narodzone
Ks. Andrzej Draguła, Osobiście nie widzę przeszkód, by beatyfikować dziecko nienarodzone
Mateusz Środoń, Dobrze, że byli Ulmowie
Kard. Ryś: Ulmom nie udało się uratować ośmiorga Żydów, ale uratowali człowieczeństwo
Maria Czerska, Kim byli Żydzi, którzy ukrywali się u Ulmów?
Paweł Stachowiak, Wyrwać Ulmów z pułapki polityki pamięci
Panie Redaktorze, po co Pan instrumentalizuje rodzinę Ulmów do bieżących sportów politycznych? Plemię, którego Pan nie lubi owszem instrumentalizuje to wydarzenie, ale nie przeciw Pana plemieniu. Odpowiada na instrumentalizację zjawiska polskich szmalcowników przez nazwisk i podmiotów by nie zaogniać nie wspomnę. Porównanie polskich Żydów do migrantów znad granicy białoruskiej jest tak grube, że nie muszę wyjaśniać, każdy wie, jakie są różnice.
A poza tym proszę sobie przypomnieć, jak Pana plemię zinstrumentalizowało obchody 30 rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w 2010 r. z udziałem prez.Obamy. Ja i wielu moich przyjaciół po raz pierwszy wtedy czuliśmy się przez was wykluczeni ze wspólnego święta – do dziś pamiętam zaproszenie przewodniczącego NSZZ Solidarność Piotra Dudy by sobie usiadł z boku na zydelku. Może odmawiacie mu prawa do dziedzictwa po tamtej Solidarności i bagatelizujecie tamto upokorzenie, ale mnie rzeście upokorzyli, bo Piotr Duda lepiej lub gorzej mnie reprezentował. Pokazaliście nam, gdzie jest nasze miejsce, a potem nie możecie się nadziwić, skąd te emocje. No, ja wiem że wcześniej były inne święta z których Pana i Pana przyjaciół wykluczano, a wcześniej odwrotnie. Kontynuujemy tę wojnę plemion czy się wycofujemy? A poza tym to się zgadzam.
Panie Piotrze, ciekaw bardzo jestem, do jakiegoż to plemienia, Pańskim zdaniem, należę. I to do tego stopnia, że aż współodpowiadam za organizację wizyty prezydenta Obamy 13 lat temu.
W przeciwieństwie do Pana nigdy się politycznie nie angażowałem po roku 1990. Dlatego naprawdę szczerze jestem ciekaw, gdzie mnie Pan umieszcza w swojej klasyfikacji. A jeszcze bardziej – na jakiej podstawie? I jeszcze: z jakiego święta mnie wykluczono? Nie mam pojęcia, o czym Pan pisze.
Z „tropicielami narodowej winy” polemizowałem wystarczająco wiele razy, że powinien Pan być tego świadom. Jak się Pan dość dobrze orientuje, nie oni jednak rządzą aktualnie w Polsce.
Owszem, każdy wie, jakie są różnice w sytuacji Żydów podczas Zagłady i dzisiejszych migrantów. Ale skoro z Watykanu widać, że są też jakieś podobieństwa (cytuję słowa prefekta Dykasterii ds. Świętych), to może warto jednak się nad tym zastanowić?
Rodzina dobra i piękna i prosta – a wielu robi z nią to, co zrobili z Jezusem.
Każdy ciągnie w swoją stronę. Los rzucili o jego szaty. Każdy.
Oni oddali życie. Co my robimy?
Tu też się powtórzę.
Dobrze, że Panowie rozmawiają.
Dobrze, że byli Ulmowie. Chyba trochę zapomnieliśmy o internowanych z Solidarności. Też się narażali. Swoją drogą jakie piękne słowo : internowani. Wytrych. Pewnie, że dobrze jest rozmawiać? A jak rozmawiamy? Przecież pytanie gorące na Więzi: kto nam obecnie pobłogosławi prezerwatywę. I mogłam się oprzeć piosence. https://www.youtube.com/watch?v=zzzffLkzNKY W co my gramy? Jakie egoizmy w imię wolności? ??? Te pytajniki tak sobie zostawię. W końcu Pan Mazowiecki to też moja historia. A zatem cytuję: Pytania na które nie ma odpowiedzi, rozwiązujemy nie przez wyjaśnienie ich, ale przez postawę wobec nich. Zachowuję postawę. Nie rozwiązuję. To jest bardzo ważna beatyfikacja.
Cieszy mnie niezwykle artykuł red. Nosowskiego. Tak, też mam wrażenie zawłaszczania ich pamięci.
Pozwalam sobie powtórzyć mój komentarz z 12 sierpnia. Takie małe świadectwo rodzinne:
Moja rodzina pochodzi z Markowej.
Pierwszy raz usłyszałem o tej historii od mojego dziadka gdzieś 40 lat temu.
Mój dziadek należał do tych, którzy wiedzieli, widzieli, ale nic nie zrobili. Gdy Niemcy mordowali najpierw masowo Żydów, a później Ulmów był na świecie już mój ojciec (kilkuletni) i jego młodszy brat. Moi dziadkowie mieszkali w trzyizbowej chacie w trzy rodziny. Tam się nie dało nikogo ukrywać.
Mój dziadek nie żyje już od lat, ale ilekroć słyszę historię Ulmów, to przypomina mi się, jak opowiadał mi o tym opowiadał. Była to zimna obojętna opowieść. Ulmów to pewnie było mu szkoda (znali się np. z „Wici”), ale … Ci Żydzi – to obcy. Moi dziadkowie z Markowej zawsze o Żydach mówili z dystansem (żeby nie powiedzieć z niechęcią).
Wstyd mi za dziadka – za jego obojętność nawet po latach, ale … zakładam, że tak myślało wiele u tamtym czasie.
A my, Polacy, stawiamy dziś pomnik Ulmom. I chwała im za to co uczynili!
Ale takie mam wrażenie, że stawiamy ten pomnik też sobie – niech świat widzi, jacy wielcy byliśmy – my, Polacy. Przypomina mi się mój dziadek i wstyd mi za dziadka.
Obok pomnika Ulmów, potrzebujemy działa pokutnego za tych, którzy ich wydali, za obojętnych w tych czasach.
BTW O „Wici” i o sporach z proboszczem byłoby co opowiadać.