Jesień 2024, nr 3

Zamów

List abp. Gądeckiego do księży. Winni są kapłani gorszyciele i świat, niewinni: biskup i kuria

Abp Stanisław Gądecki podczas konferencji prasowej 7 lipca 2023 r. Fot. EpiskopatNews

Z listu przebijają trafne diagnozy i zero wniosków. Brak w nim empatii, brak dostrzeżenia systemowych przyczyn odejść księży z kapłaństwa, brak refleksji nad własną jako instytucji współwiną.

Odejścia z kapłaństwa są realnym problemem polskiego Kościoła. I dobrze, że ktoś z biskupów to wreszcie zauważył. List abp. Stanisława Gądeckiego – napisany po tym, jak tylko w te wakacje odeszło z kapłaństwa, tylko w jego diecezji, pięciu księży – to ważny sygnał. Ważne są także niektóre wskazówki dotyczące przyczyn, dla których księża odchodzą. Tyle że sam hierarcha w dalszej części listu nie wyciąga z nich żadnych wniosków. Zamiast tego proponuje wskazówki z okresu własnego seminarium, jakby półwiecze, które upłynęło od jego ukończenia, nic nie zmieniło.

Ale zacznijmy od pozytywów, bo one są w tym dokumencie. Abp Gądecki słusznie zwraca uwagę, że seminarium nie przygotowuje kleryków do życia księży. Pisałem o tym wielokrotnie, więc naprawdę cieszy mnie, że ksiądz arcybiskup zwrócił na ten problem uwagę. „Seminarium zasadniczo nie przygotowuje do umiejętności podejmowania praktycznych wyborów w życiu kapłańskim. Ksiądz uczy się dopiero po święceniach, jak poukładać zajęcia w ciągu dnia, tygodnia i roku (modlitwa, praca, odpoczynek). Wcześniej prawie wszystko zostało poukładane przez innych. Nieuporządkowanie wynika często z braku oceny, co jest naprawdę ważne, a co niekonieczne” – wskazuje metropolita poznański.

To bardzo słuszna uwaga. Mogłoby się więc wydawać, że ksiądz arcybiskup wyciągnie z niej jakieś wnioski, że w dalszej części zaproponuje jakieś rozwiązania, które można by zastosować w seminarium archidiecezji poznańskiej, a które byłyby drogą do nauczania kleryków podejmowania praktycznych wyborów w życiu kapłańskim. Ale o tym nie ma nic. Zero. Tak jakby abp Gądecki przestraszył się, że coś trzeba zmieniać.

Rady ograniczają się do sugestii, by księża więcej się modlili, lepiej sprawowali Mszę świętą, wzajemnie się napominali i zgłaszali sprawy do kurii, odbywali rekolekcje zawierzenia Maryi, czytali Benedykta XVI i kard. Roberta Saraha

Tomasz P. Terlikowski

Udostępnij tekst

Żadnych wniosków nie wyciąga też ze słów poświęconych systemowi kościelnemu, który utrudnia branie odpowiedzialności i osiąganie dojrzałości duchownym. „Jako księża robimy często wiele rzeczy niekoniecznych, czego skutkiem jest ostatecznie kiepski poziom pracy duszpasterskiej. Z tym związane jest również ograniczenie osobistego rozwoju księdza. Skazani z powodów systemowych na prawie dwadzieścia lat bycia wikariuszami, księża w pewnym wieku przestają się rozwijać i najlepsze lata przeżywają często jak dzieci zależne od swoich rodziców. Wiek, który większość ludzi spędza na podejmowaniu bardzo ważnych decyzji (dom, rodzina, doskonalenie zawodowe), większość polskich księży spędza na posłuszeństwie przełożonym. 40-letni mężczyzna może zostać prezydentem Polski, ale nie może zostać proboszczem, bo jest za młody. Bez posiadania osobistej i całkowitej odpowiedzialności za prowadzone dzieła, człowiek nie jest w stanie się rozwijać. A brak rozwoju jest przyczyną stagnacji. Zatem nowego przemyślenia wymaga praca kapłanów w zespole, w którym obecny jest proboszcz i wikariusze” – pisze hierarcha.

I jak poprzednio, to bardzo słuszna koncepcja. Tyle że w tej sprawie także można sporo zrobić. Wystarczy wcześniej mianować proboszczów, powierzać młodszym księżom odpowiedzialność, uznać, że urząd proboszcza jest kadencyjny. Każdą z tych rzeczy może zrobić osobiście abp Gądecki. Ale… tego nie robi.

Nic nie robi również w kwestii systemowych problemów, o których sam mówi. „Kryzys może wynikać również ze zderzenia z systemem. Kościół jest także organizacją, która działa mniej lub bardziej sprawnie. W tym zakresie kilka zjawisk nadaje się do przemyślenia” – przyznaje. Ale, co ciekawe, wśród tych kilku rzeczy nie ma żadnej odpowiedzialności kurii i biskupów. System to księża gorszyciele, źli proboszczowie, ale już nie kuria biskupia czy arcybiskup. Oni są idealni, nie gorszą. Bez żadnej złośliwości mogę powiedzieć: z moich rozmów z poznańskimi księżmi wynika, że nie wygląda to tak dobrze.

Przykład? „Nie uważamy siebie za równych przed Bogiem Ojcem, za braci, tylko za mniej lub bardziej ważnych, w zależności od pełnionych funkcji, tytułów, układów i dostępu do władzy. Nie czujemy się jak w rodzinie, ale trochę jak w korporacji, w której przy pewnym wysiłku, posłuszeństwie i cierpliwości można sobie życie jakoś ułożyć. Przez to powstają podziały na tych przy władzy i tych, co na nic nie mają wpływu, na wysłuchiwanych” – pisze arcybiskup. A ja się pytam, czy rzeczywiście widać, że wszyscy biskupi i wszyscy kurialiści uważają się za równych z księżmi? No cóż…

Smutny, i tu już będzie bardziej krytycznie, jest także fragment listu dotyczący tych, którzy odchodzą. Brak w nim empatii, brak dostrzeżenia systemowych przyczyn odejścia, brak refleksji nad własną jako instytucji współwiną. Winni są tylko ci, którzy odchodzą. „Odejście ze służby kapłańskiej jest osobistą tragedią człowieka i wielkim złem, bo nie my sami powołaliśmy siebie, ale uczynił to Chrystus w swoim Kościele” – stwierdza abp Gądecki.

„Porzucenie kapłaństwa jest krzywdą wyrządzoną Kościołowi. Jest krzywdą wyrządzoną konkretnym ludziom, do których zostaliśmy posłani i którzy obdarzyli nas zaufaniem, zwłaszcza w sakramencie pokuty. Którzy w nas, niezależnie od wieku, widzieli ojca duchowego. Szczególnie boleśnie przeżywają to młodzi, który w księdzu chcą i mają prawo widzieć ideał poświęcenia się Chrystusowi. Odejście kapłana jest zgorszeniem dla wielu i usprawiedliwieniem ich własnych niewierności, choć ostatecznie nikt nie będzie się mógł zasłaniać grzechem innych. Nie chcę osądzać i potępiać nikogo. To Chrystus będzie naszym sędzią na progu wieczności, a sumienie wyrzutem tutaj na ziemi. Jednak trzeba jasno powiedzieć: odejście ze służby kapłańskiej jest wielkim grzechem i złem” – dodaje. I znowu ani słowa o współodpowiedzialności, o brakach, ani słowa współczucia dla tych, co odchodzą. Jest ocena, bardzo surowa, pozbawiona nadziei.

Widać też niestety wyraźnie, że arcybiskup nie do końca rozumie kontekst współczesnego świata. Tak jest, gdy zestawia zbrodnie pedofilii z podwójnym życiem, i gdy – niemal zaraz po słowach o przestępstwach seksualnych wobec małoletnich – wskazuje, że zawsze można wrócić do kapłaństwa. „Grzechy ukryte ujawniają się. Czy skandale pedofilskie z udziałem niektórych księży – chętnie nagłaśniane przez media – nie są wymownym tego przykładem? Jeśli ktoś z księży uwikła się w grzechy nieczyste i złe znajomości, niech się nawróci, a nie porzuca kapłaństwa! Bóg nigdy nie odmawia łaski tym, którzy się nawracają. Życie w celibacie i kapłaństwie jest niewątpliwie trudne, ale nie przekracza naszych sił i możliwości” – wskazuje metropolita poznański.

Zakładam, że to po prostu brak wrażliwości na pewne kwestie, ale jednak bliskość obu zdań jest zaskakująca i niebezpieczna. Niebezpieczne jest także to, że arcybiskup nie dostrzega, iż są sytuacje, gdy obowiązki naturalne są zwyczajnie ważniejsze niż te z łaski. Gdy ksiądz ma dziecko, jego obowiązkiem jest je wychować, a nie trwać w celibacie. Nie można być duchowym ojcem dla innych, gdy porzuca się własne dziecko. Warto o tym przypominać.

Na koniec słów kilka o radach, które daje abp Gądecki. Problem z nimi jest głównie taki, że… mają się one nijak do diagnozy. Ta dotyczy systemowych problemów, braku relacji i komunikacji, braku odpowiednich metod zarządzania, a rady ograniczają się do sugestii, by księża więcej się modlili, lepiej sprawowali Mszę świętą, wzajemnie się napominali i zgłaszali sprawy do kurii (ciekawe, że sam arcybiskup nie zastanawia się, dlaczego duchowni nie chcą tego robić, i nie pomyśli nawet, że może dlatego, że kurii nie ufają), odbywali rekolekcje zawierzenia Maryi, czytali Benedykta XVI i kard. Roberta Saraha.

Wesprzyj Więź

Jednym słowem najpierw jest diagnoza, która wskazuje problem realny, a potem lekarstwo, które głosi: więcej się módlcie. Związku między jednym a drugim nie ma. Szkoda, bo ten list jest straconą szansą. Dobrze, że przebija w nim chociaż świadomość problemu.

Tekst ukazał się 5 września na Facebooku. List, o którym mowa, jest niedostępny opinii publicznej. Autor otrzymał wgląd do niego od znajomych księży archidiecezji poznańskiej

Przeczytaj też: Czy za 50 lat wciąż będą seminaria duchowne?

Podziel się

18
14
Wiadomość

A może odeszli bo poznali piękno pewnych dzieł Stwórcą, których smakowania Kościół zabrania im z powodów czysto doczesnych? Może uznali ze nie warto marnować reszty życia w trybach tych zakazów?
A uwielbienie dla Bożych dzieł to nie grzech!

No tak…. trwa tak od lat… biskupi niewinni, kurialisci także… jak w Szczecinie, Gdańsku, Poznaniu właśnie, Łomży, Krakowie… nic sie nie wydarzyło! Nic! Bo było ponad 30lat tuszowane przez…. biskupów własnie i nuncjusza , który został….. rektorem w Rzymie z nominacji obecnego papieża…. i tak właśnie jest, zadnej skruchy, pokory, niczego.. pycha, buta , arogancja także wobec swych księży ze swych diecezji, żadnego wyciągniecia ręki, niczego, wszystko z pozycji…. władzy! Biskupstwo to nie WŁADZA! Ale polscy biskupi od lat myslą inaczej. I niestety Watykan ma w tym swój udział i to bardzo wielki!

… polscy biskupi od lat myślą inaczej…

A kiedy dla biskupów stanowisko było służbą? Ciekawość taką mam.
Zakładam, że apostołowie służyli. Kiedy nastąpiła zmiana w systemie i zarzucono mycie nóg uczniom i uznano, że część nauk Nauczyciela nie jest właściwa?

Znowu ateistyczne podejście dj świata i problemów redaktora doktora. Modlitwa i Bóg nie są rozwiązaniem… Bo przecież Bóg działa tylko pierwsze trzeba dać Bogu pieniążki żeby miał za ci kupić mannę.

Kiedyś czytałem kawał: „ile razy z kawału śmieje się wikariusz?- 3 razy: jak uslyszy, jak mu wytłumaczą i zrozumie, jak powie. Ile razy śmieje się proboszcz? – dwa razy: jak opowiedzą mu i wytłumaczą. A biskup: jak opowie. On nie potrzebuje już niczego i nikogo słuchać i wszystko wie”. Treść mozna przypisać każdej hierarchicznej strukturze…fakt…ale rozbrat rozumienia dzisiejszego świata wśród biskupów jest zatrważający w porównaniu ze świadomością tego, co jest wśród tzw. zwykłych księży: wikariuszy i proboszczów.

A mnie uczono, że nie czyta się cudzych listów. Widać, że nie trafiło do adresata: dziennikarz nie ksiądz. Nie będę komentował też czegoś, czego nie widziałem w całości, a nie chcę widzieć, bo ja też – nie ksiądz. A odejścia od stanu kapłaństwa są smutne, tak samo jak rozwody.

Przeczytałem dzisiaj list arcybiskupa Gądeckiego do księży po odejściu pięciu z nich. Przeczytałem komentarz Pana Terlikowskiego. Przeczytałem 8 powodów odejścia z kapłaństwa księdza Wawrzyniaka. Jedynie Pan Terlikowski wzmiankuje problem który jest źródłem wielu odejść z kapłaństwa. Tym problemem jest brak prawidłowej, czyli ojcowskiej, relacji biskupa z kapłanami w swojej diecezji. Przypuszczam że każdy kapłan, podobnie jak ja, był formowany w duchu relacji synowskiej biskup-ksiądz. I oprócz posłuszeństwa które ślubujemy naszemu biskupowi i jego następcom jest jeszcze to co powinno być najcenniejsze oprócz relacji z Bogiem: taka czysto ludzka, ojcowska relacja biskupa do księdza. A tej w zasadzie nie ma. Nie chodzi o wielkie sprawy ale czysto ludzkie odruchy które mają miejsce w kochającej się rodzinie: 1. Troska wyrażona telefonem (np. jadąc na lub z bierzmowania z zapytaniem :jak się ksiądz czuje, jak praca na parafii? 2. Spotkania raz na jakiś czas biskupa z księżmi danego dekanatu, ale nie informacyjne ale towarzyskie, koleżeńskie, braterskie. 3. Zauważanie pozytywnych cech charakteru kapłana i jego pracy a nie patrzenie i reagowanie na negatywne strony (podobnie jak nasze homilie które nie uskrzydlają ale dołują wiernych, wywołują nieustanne poczucie winy). 4. Zauważanie talentów księży a nie przydzielanie ich do funkcji w parafii które bez względu na brak umiejętności muszą objąć. 5. Dostrzeganie charyzmatów księży przy przydzielaniu im parafii lub też w związku z tymi charyzmatami pozwolenie im pracować w grupach, ruchach które kierują bez obejmowania proboszczostwa jeżeli nie chcą. 6. I najważniejsze: widzenie szeregowego księdza w swojej diecezji jako brata a nie niewolnika, rzecz którą można przesunąć na inną placówkę, którego można zastraszyć objęciem parafii „gdzie z głodu zginie”. Ilu biskupów diecezjalnych, ordynariuszy zna po imieniu każdego księdza? Ilu w ogóle ma takie pragnienie aby znać? Jeżeli takie czysto ludzkie zmiany nie nastąpią ze strony biskupów względem księży to odejścia z kapłaństwa młodych księży będą masowe, gdyż mogą sobie jeszcze ułożyć życie, gdyż w zderzeniu z rzeczywistością duszpasterską widzą rozdźwięk z tym co było im mówione w seminarium, gdyż społeczny autorytet i szacunek już dawno się skończył, gdyż porównując z innymi zawodami to służba kapłańska nie daje żadnych wielkich pieniędzy, gdyż wychodząc ze słabej rodziny gdy chodzi o więzy rodzinne i wiarę pragnienie miłości ludzkiej jest tak potężne że nic jej nie zatrzyma. Dlaczego zatem biskupi tego nie chcą widzieć? Dlaczego trwają w ułudach i zaszłościach? Czy tak trudno być po prostu człowiekiem? Na jednych rekolekcjach usłyszałem słowa: najpierw musisz być człowiekiem a potem księdzem. Biskupie, najpierw musisz być człowiekiem a potem biskupem. Jeżeli tak poustawiasz swoją hierarchie wartości i będziesz ojcem dla księży w swojej diecezji to nawet gdy któryś z księży porzuci kapłaństwo (nawet przed śmiercią swoich rodziców) to będzie ciebie wspominał jako ojca, dobrego biskupa a nie zimnego, nieczułego, bezwzględnego przełożonego.

@Tonelli
Generalnie to się z panem zgadzam, tylko z jednym zastrzeżeniem –
Biskup to nie żaden ojciec i takich relacji być nie powinno. Dlaczego ?
Ano dlatego, że potem takie „syna” ciężko podać do prokuratury w razie przestępstwa. No bo jak to ? – własną „rodzinę” denuncjować ?

To co pan opisuje to po prostu cechy dobrego szefa, tak postępują ci co wiedzą jak się zarządza personelem w swojej firmie ale szef w firmie to przecież nie ojciec… (poza własnymi dziećmi)

Ale zgadzam się z panem – dokładnie tak powinni postępować biskupi jako wasi przełożeni. Nie traktować szeregowych księży jak wyrobników (żeby nie powiedzieć prawie niewolników), którym można pogrozić zesłaniem na gorszą parafię.
To jest zdecydowanie negatywne.
Odejścia moim zdaniem będą się nasilać, co w połączeniu z brakiem powołań tylko przyspieszy kryzys. To wszystko jest na własne życzenie hierarchów.

System edukacji nie tylko przyszłych księży jest w Polsce 1000 lat za…. Nauka w seminarium trwa za długo i skupia się na naukach rodem ze średniowiecza. Pewnie bp tego nie przeczyta ale : Czas trwania nauki powinien wynosić 3 lata w seminarium i od 2 roku praktyka połączona z nauką zdalną. Na 3 roku obłuczyny i kierunek parafia. Proboszczowie powinni być opiekunami , a nie szefami . Tacy opiekunowie powinny podlegać ocenie, atk jak samo każdy szef – proboszcz.

Zasada kadencyjności urzędów i społecznej kontroli jest jak najbardziej do zrealizowania. Widać to np. w Kościele Ewangelicko-Augsburskim, gdzie proboszcz jest wybierany przez parafian na 10 letnią kadencję. Po zakończeniu kadencji kandydaci aplikujący na stanowisko wygłaszają kazania „programowe”, biskup rozdaje uprawnionym kartki do głosowania, zlicza głosy, oznajmia wynik i temat jest zamknięty. Dla mnie odkrycie tego modelu było szokiem, w bo w podmiejskiej parafii katolickiej, na terenie której mieszkam, jedyną rolą świeckich jest dawanie na tacę i sprzątanie kościoła (ksiądz wiadomo nie da rady, chociaż 07.30 jest już „po robocie”, nie ma nawet katechezy). Analogiczny model dotyczy również biskupów. Może to już nie mój problem, ale żal ogarnia gdy konkurencyjnym modelem jest wyświęcanie na biskupa i zsyłanie do Łomży drapieżnika seksualnego, żeby nie kłuł w oczy w Watykanie.