Zmarłą pożegnali prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej i redaktor naczelny „Więzi”.
W sobotę 2 września na cmentarzu w Warszawie-Pyrach odprowadziliśmy w ostatnią ziemską drogę Izabelę Broszkowską. Zmarła 17 sierpnia w wieku 84 lat.
Była działaczką warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, m.in. w latach 1985–1995 przewodniczyła Sekcji Rodzin. W latach 1988–1999 była również dyrektorem administracyjnym „Więzi”.
Poniżej publikujemy pożegnania Zmarłej, jakie wygłosili podczas pogrzebu prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej Jakub Kiersnowski i redaktor naczelny kwartalnika „Więź” Zbigniew Nosowski.
Jakub Kiersnowski: Na wskroś chrześcijanka
Dziękujemy dziś Bogu za życie Izabeli Broszkowskiej. I zarazem żegnamy Izę – dla mnie także osobiście: ciocię Izę – która w historii Klubu Inteligencji Katolickiej zapisała się złotymi zgłoskami.
To ona w 1985 roku przejęła z rąk charyzmatycznej Izabeli Dzieduszyckiej (i po trudnym czasie stanu wojennego) przewodniczenie Sekcji Rodzin KIK. Przeprowadziła tę Sekcję przez drugą połowę lat 80. XX wieku, w okresie niezwykle burzliwym w historii KIK-u, kiedy to po części działalność Sekcji Rodzin wciąż uznawana była przez władze państwowe za nielegalną.
Ciocia Iza stała też na czele Sekcji Rodzin w roku 1989, gdy następowała zmiana epok, kiedy opuszczaliśmy PRL i wkraczaliśmy na nieznaną wówczas nikomu nową drogę wolnej Polski. To właśnie ten czas – od 1989 do 1995 roku, a więc czas początków wolnej Polski – okazał się jednym z najtrudniejszych i przełomowych okresów w historii Sekcji Rodzin, a co za tym idzie i całego KIK-u.
Był to bowiem czas, w którym ogromna część społeczności Klubu, w poczuciu odpowiedzialności za Polskę, niejako pozostawiła na boku KIK, aby współtworzyć nową administrację państwową, nową gospodarkę, nowe media, nową edukację i naukę, nowy trzeci sektor.
Sekcja Rodzin, a z nią cały KIK, znalazła się więc w niezwykle trudnej sytuacji, z ogromną wyrwą generacyjną, która realnie groziła zerwaniem łańcucha pokoleń, w konsekwencji czego wielu z nas, dziś tu obecnych, prawdopodobnie nigdy nie doświadczyłoby wspólnoty KIK-u i wszystkiego, co się z tym łączy.
To Izie Broszkowskiej jako przewodniczącej udało się krok po kroku odtwarzać tkankę Sekcji Rodzin, co pozwoliło odbudować się Klubowi, a w konsekwencji przetrwać i rozwijać się po dziś. Mam tu bardzo osobisty powód do wdzięczności względem Cioci, jestem bowiem bezpośrednim beneficjentem tamtych heroicznych starań – moja grupa w Sekcji Rodzin powstała w 1992 roku i od tego czasu nieprzerwanie trwa to moje życiowe, klubowe doświadczenie.
Co spowodowało, że Izabela Broszkowska – mając tak odpowiedzialną przestrzeń do zaopiekowania, w tak newralgicznym, trudnym i dynamicznie zmieniającym się czasie – sprostała tak wielkiemu zadaniu? Najprościej, a zarazem zgodnie z prawdą, można odpowiedzieć: Duch Święty czuwał i ją wspierał.
Nieraz oboje z żoną – patrząc przy różnych okazjach, ponad 20 lat młodsi, na wspaniałą parę: Izę i Pawła Broszkowskich – wzdychaliśmy, że chcielibyśmy się tak pięknie kochać i wspólnie starzeć jak oni
Rzecz w tym, że Duch Święty wieje kędy chce, i żeby Go usłyszeć/zobaczyć/poczuć potrzeba wrażliwego człowieka, który Duchowi zaufa. Izabela Broszkowska była właśnie taką osobą. Wrażliwą kobietą, która całe życie ufała Bogu. A Bóg, w którego wierzyła, potrzebuje człowieka, jego talentów, wiary i świadectwa, aby móc w pełni objawić się światu.
Jak mówią naoczni świadkowie tamtych czasów, Izabela Broszkowska odznaczała się wieloma talentami, które konsekwentnie doskonaliła: ogromnym opanowaniem, umiejętnością rozwiązywania trudnych spraw, wnikliwością spojrzenia, odwagą przecierania nowych szlaków, umiejętnością jednania ludzi, a nade wszystko fantastycznym wyczuciem organizacyjnym. Zarazem Ciocia Iza miała artystyczny zmysł, który pozwalał Jej widzieć sprawy w szerokiej perspektywie, a ostrość dobierać na konkretny cel i zadanie.
Izabela Broszkowska była bowiem na wskroś chrześcijanką, a jej chrześcijańska formacja objawiała się w sposobie bycia, w postawie dialogu, w uważności na drugiego człowieka, w umiejętności słuchania i słyszenia, co było kluczem do przewodniczenia Sekcji Rodzin KIK.
Szczęśliwie w KIK-u zazwyczaj nikt nic samotnie nie robi, zawsze są dokoła osoby, które swoją ciężką pracą, zaangażowanym sercem i oddaną duszą także stają się czułymi na powiew Ducha „instrumentami”. Sztuka przewodniczenia Sekcji Rodzin przez Izę Broszkowską polegała na tym, aby instrumenty te złożyły się w harmonijną całość, tak aby zamiast kakofonii dźwięków, z której nic nie wynika, usłyszeć można było piękną ich symfonię. I to się Cioci udało!
Będąc przez dekadę przewodniczącą Sekcji Rodzin, Izabela Broszkowska przeprowadziła ją przez okres zmian ustrojowych w Polsce i rozpoczęła proces dostosowania Sekcji do wymogów nowej rzeczywistości społecznej, administracyjnej czy gospodarczej. Można powiedzieć, że na swój sposób zastała Sekcję Rodzin drewnianą, a zostawiła murowaną.
W 1995 roku Izabela Broszkowska przekazała stery Sekcji Rodzin w kolejne odważne ręce obecnej z nami Elżbiety Jaworskiej.
W roku 2010 Izabela i Paweł Broszkowscy zostali członkami honorowymi warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Członkowie honorowi stanowią zarazem Kapitułę Nagrody „Pontifici – Budowniczemu Mostów”, przyznawanej za postawę „szerzenia wartości dobra wspólnego, dialogu i poświęcenia na rzecz bliźnich”. Izabela Broszkowska całym swoim życiem reprezentowała te wartości, które stanowią o istocie KIK-u.
Sześć wielkich Kobiet, sześć Kariatyd, przez wiele lat było (i są nadal, choć, jak wierzymy, już w inny sposób) kolosami niosącymi na swoich barkach różne części rozległego gmachu, czy raczej domu, jakim dla wielu z nas jest warszawski Klub Inteligencji Katolickiej. Z ziemskiej perspektywy KIK-u sytuacja ta wygląda na jakiś istotny Boży plan. Oto bowiem w ciągu niecałych trzech lat Bóg powołał do siebie sześć wspaniałych kobiet, będących prawdziwymi filarami Klubu: Izabelę Dzieduszycką, Annę Radziwiłłową, Zulę Wielowieyską, Krystynę Sieroszewską, Izabelę Broszkowską, Krystynę Engelking.
Kochana Izo, dziękujemy że zaufałaś Duchowi, który wskazał Ci Klub jako Twoją przystań. Dziękujemy, że swoim życiem tak obficie dzieliłaś się z setkami, z tysiącami osób, dla których KIK również był i nadal jest życiową przystanią. Dziękujemy za Twoją obecność wśród nas!
Zbigniew Nosowski: Była człowiekiem pokoju
Żegnam Izabelę Broszkowską w imieniu środowiska „Więzi”, w którym przepracowała ostatnią dekadę swego życia zawodowego i w którym następnie pozwoliła rozkwitnąć swym talentom literackim.
Gdy ja trafiłem do „Więzi” w ostatnich latach PRL, pani Iza jako dyrektor administracyjna zajmowała się tam pilnowaniem wszystkich spraw, jak to się mówiło, papierkowych i organizacyjnych. Mnie jako młodzieniaszka wtedy niewiele to obchodziło.
Ale też obchodzić nie musiało, bo wszystko było znakomicie zaopiekowane. Zaopiekowane – jak dobrze pamiętam – ręką matczyną i troskliwą, a zarazem precyzyjną i konkretną. Tak to w działalności pani Izy przeplatały się jej inżynierskie wykształcenie i humanistyczna pasja.
Mój znakomity poprzednik jako redaktor naczelny „Więzi”, Cezary Gawryś, w opublikowanym tu wspomnieniu przypomina, jak to po pielgrzymce naszego środowiska do Ziemi Świętej w roku 2000 nieoczekiwanie dla nas redaktorów Iza Broszkowska wykazała się talentem kronikarza. To dało początek nowemu etapowi jej życia.
Będąc już emerytką, rozpoczęła okres wytężonej twórczości pisarskiej. W ciągu ośmiu lat stworzyła aż pięć książek! Dwie o rodzinie Żółtowskich z Godurowa, o swoim dziadku Kazimierzu Fudakowskim, o rodzie Szlenkierów i wreszcie o ks. Tadeuszu Fedorowiczu. Ileż radości było z wydawania tych publikacji! A było też zasłużone wyróżnienie w Konkursie im. Hanny Szwankowskiej Varsaviana 2015–2016.
Pani Iza, dopóki mogła, niezawodnie i wiernie uczestniczyła we wszystkich spotkaniach i wydarzeniach organizowanych przez „Więź”, wnosząc swój uśmiech i życzliwość wobec innych ludzi.
Żegnam ją, ale właściwie to raczej chcę podziękować Bogu za jej piękne, dobre i mądre życie. I jeszcze dodam osobiście, że nieraz oboje z żoną – patrząc przy różnych okazjach, ponad 20 lat młodsi, na wspaniałą parę: Izę i Pawła Broszkowskich – wzdychaliśmy, że chcielibyśmy się tak pięknie kochać i wspólnie starzeć jak oni.
Była człowiekiem pokoju. Na pewno będzie spoczywać w pokoju!
Panie Pawle, proszę przyjąć od przyjaciół z „Więzi” wyrazy współczucia i zapewnienie o naszej bliskości!
Przeczytaj także: Izabela Broszkowska, Laski, Kościół wolny jak obłok na niebie