W „Więzi” nieraz doświadczaliśmy, jak dobroć i mądrość życiowa Izy Broszkowskiej pozytywnie oddziaływała na otoczenie, łagodząc nieuniknione w każdym zespole napięcia i konflikty, tworząc klimat zaufania, życzliwości, pokoju.
Izabela Broszkowska zmarła 17 sierpnia 2023 roku, w wieku 84 lat, w swoim domu, wspierana modlitwą przez ukochanego męża Pawła, który towarzyszył jej troskliwie w długiej chorobie, i obu synów, Piotra i Krzysztofa, którzy zdążyli przyjechać z daleka, aby pożegnać się z Matką – jeden z Nowego Jorku, drugi z Kazachstanu.
Budziła zaufanie i sympatię
Zapamiętana zostanie zapewne w szerokich kręgach warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej przede wszystkim jako aktywna uczestniczka Sekcji Rodzin, przez wiele lat jej szefowa, jako mądry przyjaciel młodych wychowawczyń i wychowawców pracujących z dziećmi w grupach wiekowych, prowadzących obozy letnie i zimowe.
W tej roli ją poznałem na jakimś zebraniu w roku 1979 jako ojciec Filipa, wówczas sześciolatka, który został właśnie przyjęty do jednej z grup. Pamiętam, że ujęła mnie wtedy jej rzeczowość, spokój, szczera życzliwość wobec rozmówcy i coś, co nazwałbym pozytywnym podejściem do rzeczywistości. Pani Iza budziła zarazem respekt, zaufanie i sympatię. Widywaliśmy się potem często w lokalu na Kopernika 34, wspólnie użytkowanym przez „Więź” i Klub Inteligencji Katolickiej.
Musiało minąć pół wieku, zanim talent pisarski Izy ujawnił się, poniekąd przypadkiem, i mogła w ostatnich latach życia, będąc już na emeryturze, oddać się z pasją pracy nad kolejnymi książkami
Dziesięć lat później, po odejściu z pracy w Warszawskim Przedsiębiorstwie Geodezyjnym, objęła funkcję dyrektora administracyjnego w redakcji „Więzi”. Tak zaczęła się nowa faza naszej znajomości – codzienna koleżeńska współpraca, która z czasem przerodzi się w serdeczną przyjaźń. Iza była sumiennym pracownikiem i dobrą koleżanką, chętnie podejmowała się nietypowych zadań, jakich nie brakowało w naszym małym zespole, będącym „wysepką wolności”, ale też… „rzadkim ogrodem osobliwości” (jak mawiał ks. Janusz Pasierb).
Wyprawy
Niezapomnianą przygodą pozostanie dla mnie zbiorowa pielgrzymka „Więzi” do Rzymu w kwietniu 1996 roku. Ambasadorem RP w Watykanie był nasz poprzedni naczelny, Stefan Frankiewicz, i postanowiliśmy to jakoś wykorzystać. Stefan pomógł nam w zorganizowaniu ważnych spotkań, oczywiście z samym papieżem, ale też z szefem Rady do spraw Kultury, kardynałem Poupardem.
Nasza gromadka była dość liczna, bo każdy z pracowników „Więzi” mógł zabrać ze sobą jednego członka rodziny. Wynajęliśmy autokar z kierowcą, a po drodze zaplanowane było dodatkowo zwiedzanie Wenecji, Rawenny, Urbino i Asyżu. Organizację wyprawy wzięła na siebie właśnie Iza Broszkowska, i to ona, wraz z mężem Pawłem, była odpowiedzialna za całą logistykę. Udało się wspaniale!
Jan Paweł II zaprosił nas wszystkich na poranną Mszę świętą w swojej kaplicy i spotkanie w sali bibliotecznej. Potem od papieskiego sekretarza dostaliśmy kasę na smaczne śniadanie dla wszystkich uczestników w jednym z barów w pobliżu Watykanu, co sprawnie, po matczynemu, zorganizowała nieoceniona pani Iza.
Dla dziejów Izabeli Broszkowskiej w „Więzi” przełomowa okazała się następna zbiorowa pielgrzymka, w maju roku 2000, do Izraela i Ziemi Świętej (w miesiąc po historycznej pielgrzymce papieża Wojtyły, kiedy modlił się pod Ścianą Płaczu) . Brał w niej udział także premier Tadeusz Mazowiecki, a Agnieszka Magdziak-Miszewska, wtedy doradca premiera Jerzego Buzka do spraw relacji z Izraelem, poprzez swoje kontakty sprawiła, że mieliśmy szansę poznać bardzo ciekawych ludzi i odwiedzić wyjątkowe miejsca: od Yad Vashem, gdzie spotkaliśmy się z Szewachem Weissem, po hotel spa nad Morzem Martwym. Tyle przeżyć!
Talent kronikarza
Po powrocie niektórzy z redaktorów chwycili za pióro, uczyniła to również Iza Broszkowska – i to jej opowieść, zwyczajna, rzeczowa, okazała się najciekawsza! Została zamieszczona w specjalnym popielgrzymkowym numerze „Więzi”. Iza wykazała się specyficznym talentem pisarskim – talentem kronikarza!
W ten sposób rozpoczął się, niespodziewanie dla niej samej, późny etap jej życia – etap twórczości pisarskiej. Stworzyła w ciągu ośmiu lat aż pięć książek!
Pierwsza z nich, „Żółtowscy z Godurowa” (tom 257 Biblioteki Więzi, Warszawa 2010), ze skromnym podpisem na okładce: „spisała Izabela z Żółtowskich Broszkowska”, to oparta na wspomnieniach, listach i dokumentach opowieść o ziemiańskiej rodzinie z Poznańskiego, zasłużonej dla rozwoju gospodarczego i umacniania polskości tamtych ziem jeszcze w czasach rozbiorowych (zawiera obszerne indeksy, a także tablice genealogiczne).
Najciekawsza według mnie jest druga opowieść Izabeli Broszkowskiej, „Trudne lata. Żółtowscy z Godurowa 1939-1956” (Biblioteka Więzi, Warszawa 2011). Autorka zaczyna ją słowami: „Pierwszy września 1939 roku dla rodziny Żółtowskich z Godurowa był dniem, w którym zamknęła się pewna, bardzo ważna, część historii. Opuściliśmy rodzinne gniazdo w obawie przed frontem i nigdy już do niego nie wróciliśmy. Rodzina jednak nie przestała istnieć. Czas wojny i czas Polski pod rządami komunistów jawi mi się dzisiaj jako jakiś wybryk historii, czas w którym życiem ludzi rządziły wyjątkowe prawa, które przestały obowiązywać dopiero po 4 czerwca 1989 roku. Były to czasy eksperymentów szalonych ideologów na życiu narodu, ale i na życiu każdego obywatela Polski”.
Z dramatycznej historii rodziny Żółtowskich w latach 1939-1956, z wojną i stalinizmem, aż do październikowej odwilży – dla Autorki były to lata jej dzieciństwa i pierwszej młodości – wybieram tylko dwa znamienne epizody.
Ojciec, Benedykt Żółtowski, walcząc na ulicach Warszawy we wrześniu 1939, zostaje ranny i traci nogę. Po roku 1945 w ramach reformy rolnej rodzina traci cały majątek i zostaje bez środków do życia. Ojciec, jako doświadczony rolnik, w 1947 roku obejmuje w okolicach Pasłęka posadę dyrektora pegieeru, którym zarządza wzorowo, mimo represji ze strony tępych funkcjonariuszy nowego ustroju. Jeden z nich, zauważywszy, że zimą wydobywa się ziemniaki z kopca pod śniegiem, oskarża dyrektora o antysocjalistyczny sabotaż, i ojciec zostaje aresztowany.
Iza, jako córka byłego „obszarnika i wroga ludu”, ma zamkniętą drogę na upragnione studia humanistyczne, z konieczności więc po zdaniu matury zapisuje się na geodezję, co przesądza o jej późniejszej drodze zawodowej…
Emerytura i kolejne książki
Musiało potem minąć pół wieku, zanim talent pisarski Izy ujawnił się, poniekąd przypadkiem, i mogła w ostatnich latach życia, będąc już na emeryturze, oddać się z pasją pracy nad kolejnymi książkami. Były to, oprócz dwóch już wymienionych: wspomnienia dziadka ze strony matki, Kazimierza Fudakowskiego, „Między endecją a sanacją” (2013), które przygotowała do druku i opatrzyła posłowiem; „Szlenkierowie. Warszawski ród” (2016), oraz „Szczęśliwe życie. Opowieść o księdzu Tadeuszu Fedorowiczu” (2018).
Książka o Szlenkierach, niemieckim rodzie rzemieślników, którzy w końcu XVIII wieku osiedlili się w Warszawie, a z czasem stali się bogatymi przemysłowcami i polskimi patriotami, wyróżniona została w dorocznym Konkursie im. Hanny Szwankowskiej Varsaviana 2015–2016, organizowanym przez Towarzystwo Miłośników Historii i Bibliotekę Publiczną m.st. Warszawy. Jako ciekawostkę warto dodać, że w drewnianym dworku we wsi Radachówka na Mazowszu, do dziś zamieszkiwanym przez szanowaną tu rodzinę Szlenkierów, Andrzej Wajda nakręcił „Panny z Wilka”.
Z kolei obszerna opowieść o księdzu Tadeuszu Fedorowiczu, związanym przez długie lata z Zakładem dla Niewidomych w Laskach, charyzmatycznym duszpasterzu ludzi poszukujących i młodzieży akademickiej, który zmarł w 2002 roku w opinii świętości, spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem czytelników. Autorka podeszła do tematu – można powiedzieć – z pokorą, obficie posługując się własnymi wspomnieniami Ojca Tadeusza i świadectwami innych osób, jego przyjaciół i bliskich.
Tadeusz Fedorowicz, urodzony na galicyjskim Podolu w rodzinie ziemiańskiej, jako młody ksiądz dobrowolnie dołączył w roku 1941 do transportu lwowian wywożonych przez Sowietów w głąb Rosji. Po amnestii i utworzeniu armii Andersa, już oficjalnie jako kapelan, zostaje z polskimi zesłańcami w Kazachstanie, a wraca do kraju w 1944 z armią Berlinga.
Co ważne, młody Tadeusz Fedorowicz aktywnie uczestniczył, wraz ze swoim przyjacielem Stefanem Swieżawskim, w przedwojennym katolickim ruchu Odrodzenie, który stanowił prefigurację katolicyzmu wrażliwego społecznie i ekumenicznie, otwartego na dialog ze światem. Ten nurt znalazł swój wyraz w Soborze Watykańskim II.
W latach 60. biskup Karol Wojtyła wybiera ks. Tadeusza Fedorowicza na swego powiernika – będzie on spełniał tę duchową posługę przez 40 lat, jeżdżąc specjalnie w tym celu także już do papieża, do Rzymu. Autorka przytacza w książce jego obszerną relację.
„«Przypadki» księdza Tadeusza – podsumowuje Adam Szostkiewicz na łamach „Nowych Książek” swoją recenzję z książki Izabeli Broszkowskiej – można też czytać jako przyczynek do historii polskiej inteligencji o ziemiańskich i kresowych korzeniach. Jako opowieść o tym, jak z fraka i smokingu młody Polak z «dobrego domu», «szczęśliwej rodziny» przebiera się w sutannę, ale też w sowiecką kufajkę, i to w nich czuje się spełniony i szczęśliwy, mimo wszelkich zewnętrznych opresji czy przeszkód”.
***
Czy nie podobnie mogłaby brzmieć puenta opowieści o długim, uwikłanym w dwa totalitaryzmy życiu Izabeli Broszkowskiej? Myślę, że mimo wszelkich przeszkód i opresji, było to życie spełnione i szczęśliwe. Bo było życiem dla innych. My w „Więzi” nieraz doświadczaliśmy, jak dobroć i mądrość życiowa Izy Broszkowskiej pozytywnie oddziaływała na otoczenie, łagodząc nieuniknione w każdym zespole napięcia i konflikty, tworząc klimat zaufania, życzliwości, pokoju.
Osobiście wiele Izie zawdzięczam i smutno mi, że nie będę już miał okazji, tak jak to bywało ostatnio, porozmawiać z Nią szczerze przez telefon.
Pogrzeb Izabeli Broszkowskiej odbędzie się w sobotę, 2 września 2023 r. O godz. 11.00 msza święta w kościele pw. świętych Apostołów Piotra i Pawła w Warszawie-Pyrach. Następnie odprowadzenie do grobu na cmentarzu parafialnym.
Przeczytaj też: Dar słuchania i dyskrecji. Ksiądz Tadeusz Fedorowicz i Jan Paweł II