W przypadku wybuchu następnego buntu nie należy się spodziewać prób negocjowania z Putinem, udzielane przez niego gwarancje mają po śmierci szefa Grupy Wagnera zerową wartość.
23 sierpnia tuż po godz. 18.00 czasu moskiewskiego w obwodzie twerskim rozbił się należący do firmy Jewgienija Prigożyna samolot Embraer Legacy 600 lecący z Moskwy do Petersburga. Na pokładzie – według informacji Agencji Federalnej ds. Lotnictwa (Rosawiacja) – byli założyciel Grupy Wagnera, jego zastępca i szef ochrony Walerij Czekałow, a także dowódca grupy Dmitrij Utkin i kilku najemników. Zginęli wszyscy pasażerowie i troje członków załogi (ogółem 10 osób).
Według aktualnie dostępnych informacji katastrofa lotnicza nosi znamiona egzekucji wykonanej w trybie operacji specjalnej (możliwe zestrzelenie, bomba na pokładzie i problemy techniczne jednakowo wpisują się w tę interpretację). Brakuje przesłanek, by przyjąć pojawiającą się w komentarzach medialnych wersję o zainscenizowaniu własnej śmierci przez Prigożyna.
Niezależnie od wybranej ostatecznie przez Kreml kwalifikacji prawnej wydarzenia (na razie niejasne jest, czy władze będą forsować wersję o sprawstwie ukraińskim) należy zakładać, że katastrofa została powszechnie odebrana jako zlecony przez Władimira Putina zamach. Jest to zresztą zgodne z intencjami prezydenta, który w ten sposób wysłał silny sygnał ostrzegawczy potencjalnym naśladowcom Prigożyna. Sygnał ten wzmocniono wymową symboliczną: zginął on równo dwa miesiące po rozpoczęciu nieudanego puczu.
Marsz Grupy Wagnera na Moskwę był najpoważniejszym od dwóch dekad przejawem niestabilności wewnętrznej w Rosji, obnażył słabości systemu, w tym dezorganizację i niskie morale w armii i służbach, stanowił też bezprecedensowe upokorzenie dla Putina, zmuszonego do niechcianego kompromisu z osobą, którą publicznie nazwał „zdrajcą”. Długotrwała, niezakłócona, działalność publiczna Prigożyna byłaby w oczach elity dowodem na nieudolność prezydenta i mogła potencjalnie zaowocować dezintegracją systemu władzy.
Przez dwa miesiące od puczu – najpewniej w obawie przed głębszą destabilizacją wewnętrzną – Kreml nie podjął zdecydowanych kroków w celu ukarania winnych i rozliczenia z osobami uznanymi za niedostatecznie lojalne. Przyczyną mogły być m.in. przychylne wobec Prigożyna nastroje w części armii i służb specjalnych (cieszył się poparciem części kadry dowódczej w armii, dostrzegającej nieudolność szefa Sztabu Generalnego FR Walerija Gierasimowa w dowodzeniu działaniami bojowymi na Ukrainie), a także obawy o reakcję elity rządzącej na pokazowe czystki kadrowe.
Pokazowa rozprawa z Prigożynem najpewniej na jakiś czas skutecznie zastraszy niezadowolonych z polityki Kremla członków elity. Ich postawa może się jednak zmienić w razie dalszych niepowodzeń Sił Zbrojnych FR na Ukrainie i/lub wzrostu niezadowolenia społecznego, zwłaszcza na tle problemów gospodarczych.
Kolejna próba sił, o skali podobnej do czerwcowego „puczu”, może w tej sytuacji doprowadzić do przetasowań na szczytach władzy, które mogą – choć nie muszą – spowodować głębszą zmianę systemową i rewizję polityki zagranicznej Rosji. W przypadku wybuchu następnego buntu nie należy się spodziewać prób negocjowania z Putinem, gdyż udzielane przez niego ewentualne gwarancje będą miały po śmierci szefa Grupy Wagnera zerową wartość.
Fragmenty analizy, która ukazała się na stronie Ośrodka Studiów Wschodnich
Przeczytaj też: Upadek Putina jest coraz bliższy
Putin udowodnił, że do niego można tylko strzelać. Jak Mikolaj II. A nie jest jednak tyranem jak Aleksander III, jest zwykłym złodziejem.
Czekają nas wielkie wydarzenia za ścianą. Byle ta ściana wytrzymała…..