Bóg pragnie niespokojnych serc, a nie burżuazyjnych dusz, które zadowalają się tym, co jest – pisze papież Franciszek we wstępie do włoskiego wydania autobiografii Dorothy Day.
We wtorek do włoskich księgarń trafiła autobiografia Dorothy Day zatytułowana: „Znalazłam Boga przez jego ubogich. Od ateizmu do wiary – moja droga wewnętrzna”. Słowo wstępne napisał papież Franciszek. Jak wskazuje, „cała historia tej Amerykanki, która swoje życie poświęciła sprawiedliwości społecznej i prawom człowieka, zwłaszcza prawom ubogich, wyzyskiwanych robotników i tych zepchniętych na margines społeczeństwa”, jest potwierdzeniem słów św. Jakub Apostoła.
Papieżowi chodzi o biblijny fragment: „Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków” (Jk 2, 18). Franciszek wskazuje, że Dorothy Day była kobietą niespokojną. W młodości zostawiła praktyki religijne, bo wydawały jej się chorobliwe, ale nie porzuciła poszukiwania. Z czasem odkryła, że wiara i Bóg to pełnia życia oraz meta w naszym dążeniu do szczęścia. „Pan pragnie niespokojnych serc, a nie burżuazyjnych dusz, które zadowalają się tym, co jest. […] i nie zabiera nic człowiekowi każdych czasów, lecz daje stokrotnie” – podkreśla papież.
Idąc drogą wiary, Dorothy odkryła też „Boską naturę Kościoła”. Nie było to wcale łatwe, bo wpierw Kościół wydawał się jej miejscem sprzymierzonym z elitami, z bogatymi, którzy tak często byli niewrażliwi na sprawiedliwość społeczną i równość. Amerykanka pisze jednak w autobiografii: „Same ataki skierowane przeciwko Kościołowi udowodniły mi jego boskość. Tylko Boska instytucja mogła przetrwać zdradę Judasza, zaparcie się Piotra, grzechy wielu wyznających jej wiarę, którzy powinni byli troszczyć się o jej biednych”.
Franciszek zauważa, że Dorothy „była kobietą wolną, zdolną do nieukrywania «błędów duchownych»” – przy tym jednak przyznawała, że „Kościół ma do czynienia bezpośrednio z Bogiem, ponieważ jest Jego, a nie nasz, On go chciał, a nie my, Kościół jest Jego narzędziem, a nie czymś, co możemy wykorzystać”.
Papież stwierdza ponadto, że Amerykanka całe życie poświeciła służbie innym i to jeszcze zanim uwierzyła. „To oddanie się do dyspozycji innych, poprzez pracę dziennikarki oraz aktywistki, stało się swego rodzaju «autostradą», dzięki której Bóg poruszył jej serce” – pisze Franciszek. Przypomina też słowa samej Dorothy: „Ludzka miłość w najlepszym wydaniu, bezinteresowna, promienna, rozświetlająca nasze dni, daje nam wgląd w miłość Boga do człowieka. Miłość to najlepsza rzecz, jaką dane jest nam poznać w tym życiu”.
Dorothy Day (1897-1980) była amerykańską dziennikarką i działaczką społeczną, zdecydowaną pacyfistką. Swoje nawrócenie i działalność społeczną opisała w autobiografii „The Long Loneliness” i w kilku innych tekstach. W 1917 roku, jako jedną z grupy sufrażystek „Silent Sentinels”, zatrzymano ją za pikietowanie na rzecz praw wyborczych kobiet.
W latach trzydziestych wraz z Peterem Maurinem powołała do życia Katolicki Ruch Robotniczy (Catholic Worker Movement), zajmujący się głównie osobami dotkniętymi biedą i bezdomnych, pomagając im bezpośrednio oraz przez akcje społeczne. Praktykowała nieposłuszeństwo obywatelskie, które doprowadziło do kolejnych aresztowań jej w latach 1955, 1957 i 1973, gdy miała już 75 lat.
Day była również współzałożycielką w 1933 roku gazety „Catholic Worker”, którą kierowała do swojej śmierci. W piśmie tym opowiadała się za katolicką, gospodarczą teorią dystrybutyzmu, którą uważała za trzecią drogę między kapitalizmem a socjalizmem.
Z propozycją kanonizacji Day wystąpili publicznie misjonarze klaretyni w 1983 roku. Na prośbę ówczesnego arcybiskupa nowojorskiego kard. Johna O’Connora w marcu 2000 roku Jan Paweł II zezwolił archidiecezji nowojorskiej na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, dzięki czemu zaczął jej przysługiwać tytuł Służebnicy Bożej.
W ubiegłym roku nakładem Wydawnictwa Więź ukazała się książka ks. Wojciecha Zyzaka „Dorothy Day. Życie – działalność – duchowość”, czyli intelektualna biografia Day. „Widząc problemy związane z niedożywieniem i rozwojem chorób zawodowych, Dorothy pytała, gdzie są święci pragnący zmienić porządek społeczny, gotowi nie tylko służyć niewolnikom, ale i znieść niewolnictwo” – pisał ks. Zyzak.
Przeczytaj też: Dorothy Day: Chrystus znowu chodzi po ulicach tego świata
DJ
Dziwna nomenklatura w tym wstępie. Jakby echo epoki słusznie minionej.
Z pewnością postać niebanalna. W Polsce jej biografia raczej spowodowała by zamieszki niż nawoływania do beatyfikacji.
Była pacyfistką ze sporą afiliacją do komunistów:
“Marks, Lenin i Mao Zedong byli prowadzeni miłością bratnią i w to trzeba wierzyć, nawet jeśli ostatecznie przejęli władzę, zbudowali armie, zainicjowali obozy i pracę przymusową i tortury oraz zabicie dziesiątek tysięcy, a nawet milionów”.
“Nawet jeśli”, cóż…
Anarchistka: “odmówiłam płacenia federalnych podatków dochodowych i nigdy nie głosowałam”.
Zmieniała partnerów seksualnych dość swobodnie.
Feministka.
Przyznam, że trzeba mieć spore cohones by kogoś z takim CV beatyfikować.