Zima 2024, nr 4

Zamów

Więcej wyborców może zagłosować na jedną partię, a wygra inna partia?

Posiedzenie Sejmu 7 października 2020 r. Fot. Łukasz Błasikiewicz / Kancelaria Sejmu

Jesteśmy przyzwyczajeni, że coś takiego funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych, ale ludzie raczej nie wiedzą, że u nas też – mówi portalowi Gazeta.pl analityk Leszek Kraszyna.

Na łamach portalu Gazeta.pl Grzegorz Sroczyński pyta ekonomistę i analityka Leszka Kraszynę o to, jaki wpływ na wynik opozycji w najbliższych wyborach parlamentarnych może mieć głosowanie na mniejsze partie. Analityk ocenia, że „politycznym obłędem” są apele o nierozpraszanie głosów, bo, jak zaznacza: „nie ma fizycznej możliwości, żeby – jeżeli Trzecia Droga spadnie pod próg – opozycja miała szansę rządzić. KO musiałaby mieć około 45 procent, co się nie wydarzy”.

Kraszyna obala też jeden z popularnych mitów dotyczących polskiego systemu wyborczego: „Nie ma czegoś takiego jak premia dla zwycięskiej partii. Najważniejszym warunkiem, żeby opozycja rządziła jest to, by jak najmniej głosów się zmarnowało. Mandaty tych partii, które znalazły się pod progiem nie idą do zwycięzcy, tylko rozkładają się mniej więcej proporcjonalnie”. Ostatecznie „w żadnym wypadku nie można mówić o tym, że na ewentualnym spadku Trzeciej Drogi pod próg czy osłabnięciu Lewicy skorzysta opozycja jako całość. Skorzystają PiS i Konfederacja, a głosy zwolenników demokratycznej opozycji się zmarnują”.

W ocenie analityka „gdyby wszyscy wyborcy opozycji – absolutnie wszyscy – zagłosowali na jedną listę, to wtedy oczywiście taka lista zdobywa więcej, bo nie ma żadnych straconych głosów. Tyle że takie założenie jest czysto teoretyczne. Bo nie ma szans, żeby na KO przeszły wszystkie głosy wyborców opozycji, gdyby ci ludzie nie mieli swoich partii – wiemy to z badań – część z nich zostaje w domach”. 

Kraszyna zwraca uwagę, że „w polskim systemie wyborczym występuje ogromna różnica siły głosów, czyli głos kogoś z Warszawy ma zupełnie inny wpływ na wynik wyborów niż głos kogoś w Końskich”. Paradoksalnie w Warszawie jest on dużo mniejszy: „w 2019 roku na jeden mandat w stolicy przypadało 69 tysięcy głosów, a w Elblągu – 31 tysięcy”. W mniejszych miejscowościach „potrzeba dużo mniej osób, żeby wybrać posłankę czy posła. Dysproporcje są ogromne”. Jest to korzystne dla PiS, trudno więc liczyć, by partia rządząca chciała zmienić ten układ.

Badacz jest zdania, że „przy potencjalnej niewielkiej przewadze KO w głosach niemal na pewno przewagę w mandatach będzie miał znów PiS”. „To widać z porównania rzeczywistej liczby mandatów otrzymanej przez PiS w kilku poprzednich wyborach z tzw. oczekiwaną liczbą mandatów, która wynika ze wzoru Flisa. Od 2007 roku zawsze było tak, że PiS zdobywało więcej mandatów, niż powinno według wzoru, a PO zdobywała nieco mniej”.

„System wyborczy daje lekką przewagę PiS-owi i patrząc na sondaże powinniśmy brać to pod uwagę. Jeżeli wyborcy nie będą przygotowani na taki komunikat – że więcej mandatów może dostać partia, która w wyborach jest druga – to możemy mieć ogromny kryzys polityczny. Więcej wyborców może zagłosować na jedną partię, a wygra inna partia. Jesteśmy przyzwyczajeni, że coś takiego funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych, ale ludzie raczej nie wiedzą, że u nas też” – czytamy.

Wesprzyj Więź

Jak zatem głosować? Najlepiej na partię „najbliższą własnym poglądom”. „A jeśli ktoś jest bardzo zdeterminowany, to niech rozważy głosowanie w innym okręgu, żeby zmaksymalizować siłę swojego głosu” – mówi Leszek Kraszyna. 

Przeczytaj też: Wybiórcza tajemnica, czyli jak rządzący łamią naszą prywatność w imię własnych interesów

DJ

Podziel się

2
Wiadomość

Polski trzeba żałować, nie partii. Od kilkunastu lat organizacje pozarządowe podnoszą argument, że próg 5% w wyborach do samorządu nie ma żadnego pragmatycznego a tym bardziej etycznego uzasadnienia. Wiele razy zdarzało się, że lista przekraczała 5% i nie zdobywała żadnego mandatu np. w Krakowie w 2010 dwie listy Korwinowców i “Kraków przeciw Igrzyskom” pod którą to nazwą kryli się lewicowi aktywiści przekroczyli ten prób i nic. Więcej, pewien wzięty liberalny publicysta cieszył się, że skrajności zostały obcięte. Rekordem był wynik “My Poznaniacy”, która to lista dostała 11% głosów i żadnego mandatu. Dlaczego dzisiejszej demokratycznej opozycji to nie bolało, a zabolało dopiero, gdy różne odkształcenia systemów wyborczych ich zaczęły dotykać? No, może do sejmku zachowajmy próg 3 %, ale do powiatów i gmin powinien on wynieść jeszcze mniej lub w ogóle.

W sprawie jednej listy, gdyby Platforma chciała postawić sprawę uczciwie, to w zamian za jedną listę mogłaby publicznie zobowiązać się do poparcia W.Kosiniaka-Kamysza na marszałka nowego Sejmu (Konfederacja i Lewica mogłyby go poprzeć), a Sz.Hołownię na prezydenta. Wygrana takiego kandydata byłaby pewniejsza, niż Rafała Trzaskowskiego lub jak się wydaje popieranego przez D.Tuska Adama Bodnara, którego jakoby zamierza uczynić dla tego celu marszałkiem Senatu, jeśli wybory dobrze pójdą. Ale intryganctwo polityczne wytyka się tylko prawicy, a my jesteśmy święci.

Szokujace słowa! Holownia na prezydenta… szok! Zadnej krytyki pseuodemokratycznej opozycji, która króla demokracji czyli referendum wyrzucila do kosza! Obiecywał pewien Pan iz wieku emerytalnego nie podniesie aby go podnieść! Dzis ujawniono dokumenty o obronie Polski… cała wschodnia Polsla do linii Wisły miała nie być broniona…a Warszawa miała wpaść w rece ruskich….

takich ‘kwiatków’ jest bardzo dużo. Na przykład co do ostatniego naruszenia przestrzeni powietrznej przez białoruskie śmigłowce:
“W 2013 r. Soła – radar m.in. do wykrywania śmigłowców – była gotowa do rozpoczęcia cyklu produkcyjnego; szacowaliśmy, że – aby granice były chronione – należałoby zamówić ok. 50 radarów. Ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak zamówił ich tylko osiem” – mówi PAP prezes PIT-Radwar Przemysław Kowalczuk.

https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/9184668,prezes-radwaru-do-ochrony-granic-potrzeba-50-radarow-siemoniak-zamow.html

Proszę aby tu nie było artykułów politycznych. Jak są to ludzi ponosi w tym mnie. Przez to co bylo w mojejrodzini za rzadów Tuska. Wiez.pl jest od ważniejszych spraw. O to prosze Pana Nosowskiego i P. Bartosika , szefa tego portalu. Po co mamy się denerwować wszyscy? To niepotrzebne. Z góry dziękuję. No i tez przepraszam za moje zdenerowanie.

Panie Tomaszu, polityka zawsze była i musi być tematem naszej publicystyki, bo jesteśmy od komentowania ważnych spraw publicznych. Jesteśmy przy tym zdecydowanie niepartyjni i raczej komentujemy politykę w kluczu tego, co ważne z perspektywy dobra wspólnego. Ważny jest np. interes pracowników na rynku pracy, dobrostan dzieci, jakość i język debaty, umiejętność wpsółpracy i rozmowy.

Rozumiem, że czasem emocje mogą utrudniać rozmowę. Ma Pan prawo szczerze nie znosić Donalda Tuska, tak jak inni mają prawo nie znosić Jarosława Kaczyńskiego. Ale polityka to nie jest lubienie bądź nielubienie danego polityka, tylko pewien zestaw poglądów na to, jak powinien być urządzony świat, a które to poglądy ktoś inny może skrytykować. My chcielibyśmy, aby tutaj raczej była to życzliwa krytyka.

Nie zestaw poglądów, a to jak Polska sie rozwija i czy jest bezpieczna, to są najwazniejsze filary rozwoju każdego kraju. Czy ludzie mają pracę, czy dzieci nie są głodne czy granice są umacniane mimo zagrożenia ze wschodu , jak wygłąda rozwój każdego zakątka kraju. To są priorytety.