Media, które nie muszą ulegać presji polityków, wielkiego biznesu i algorytmów, to siłą rzeczy lepsze, bezpieczniejsze media dla dzieci i młodzieży.
„Niezależne dziennikarstwo jest niezbędną siłą dla demokracji i otwartych społeczeństw, ale zagraża mu żywotne niebezpieczeństwo ze strony wzajemnie powiązanych czynników, które w swojej skali złożoności i systemowej naturze przypominają wyzwanie klimatyczne” – piszą autorzy raportu „A New Deal for Journalism”.
Do podobnych wniosków doszliśmy w Laboratorium „Więzi” podczas prac nad projektem Oczyszczalnia. Kiedy więc rozmawiamy o postulatach na rzecz ochrony dzieci przed treściami destrukcyjnymi, należy pamiętać, że w zakresie mediów i środowiska informacyjnego takie postulaty należy wpisać w szersze dążenia na rzecz stworzenia nowego ładu medialnego, który odpowie na kluczowe presje, z jakimi mierzą się dziś media. Chodzi o presję polityczną, ekonomiczną i technologiczną.
Pierwszym moim postulatem jest zatem wdrożenie systemowych rozwiązań na rzecz wzmocnienia podmiotowości i niezależności mediów od różnych nacisków. Media, które nie muszą ulegać presji polityków, wielkiego biznesu i algorytmów, to siłą rzeczy lepsze, bezpieczniejsze media dla dzieci i młodzieży. To także dziennikarki i dziennikarze pracujący bardziej etycznie i zgodnie ze standardami zawodowymi.
Niezgoda na upolitycznienie dzieci
Byliśmy w tym roku świadkami tragedii Mikołaja Filiksa i jego najbliższych. Mikołaj padł nie tylko ofiarą przestępcy seksualnego, ale został też ponownie skrzywdzony przez pracowników mediów prorządowych i polityków, którzy użyli jego historii do ataku na przeciwników politycznych. W tym kontekście trzeba powiedzieć wprost: dość instrumentalizacji dzieci, zwłaszcza w celach politycznych!
W „Więzi”, jako środowisku personalistycznym, szczególnie mocno chcemy podkreślić, że żadna osoba, a zwłaszcza dziecko, nie może być środkiem do czyjegoś celu. I takie podejście, oparte na szacunku do godności drugiej osoby, powinno być podstawą prawodawstwa. A tych, którzy tę godność depczą, należy rozliczyć przed sądami koleżeńskimi, a jeśli istnieją do tego podstawy, także karnie.
Media powinny być też zobowiązane do wypracowania standardów pisania o sprawach dotyczących dzieci. Dotyczy to zwłaszcza anonimizacji danych dzieci w przestrzeni informacyjnej i szczególnej ochrony ich danych wrażliwych.
Wysłuchanie publiczne Sejmowej Komisji Praw Dziecka, inspirowane Inicjatywą na rzecz Ochrony Dzieci przed Treściami Destrukcyjnymi, 9.08.2023
Należy również rozważyć zakaz własności mediów przez instytucje państwowe i spółki skarbu państwa, co postulował na potrzeby projektu Oczyszczalnia prof. Adam Bodnar. Oczywiście wyjątkiem od reguły są media publiczne, które powinny być odpowiednio regulowane i przekazane pod większą społeczną – a nie polityczną! – kontrolę.
Należy chronić dzieci i młodzież przed radykalizacją, bo zwłaszcza internet jest wykorzystywany przez ugrupowania radykalne do rekrutowania młodych ludzi.
Szeroko o tym problemie piszemy w raporcie „Twarze polskiej radykalizacji”, w którym obok prezentacji badań społecznych analizujemy radykalizację i proponujemy recepty, a także możliwą szczepionkę na ten problem: model przeciwdziałania radykalizacji, który łączy rozwiązania z zakresu edukacji, mediów i instytucji publicznych.
Media niezależne od wielkiego biznesu
Powiązania między wielkim biznesem i reklamami a treściami destrukcyjnymi nie są tak oczywiste jak w przypadku polityki, ale być może tym więcej należy poświęcić im uwagi. Dzieci są grupą docelową wielu treści reklamowych ze względu na ich, wynikającą z procesu rozwoju psychospołecznego, podatność na komunikaty reklamowe. Media uzależnione od wpływów reklamowych stają się potencjalnymi nośnikiem szkodliwych treści.
Dlatego należy promować inne modele finansowania mediów. Chodzi przede wszystkim o modele subskrypcyjne i finansowanie społecznościowe, dzięki którym redakcje mogą budować niezależne źródła utrzymania.
Należy też wprowadzić programy państwowego wsparcia – choćby przez Ministerstwo Kultury – jakościowych mediów, które spełniają najwyższe standardy dziennikarskie i etyczne, a także dbają, by ich treści były oparte o wiedzę i jakościowe źródła. Państwo powinno wspierać takie media zwłaszcza w przestrzeni cyfrowej, gdzie popularność influencerów często osłabia weryfikację źródeł i widoczność treści sponsorowanych. Należy też wprowadzić w życie na gruncie prawa krajowego postanowienia regulacji DSA (akt o usługach cyfrowych) i DMA (akt o rynkach cyfrowych)
Algorytmy na rzecz dobra
Trzeba przede wszystkim zacząć od obciążania branży nowych technologii odpowiedzialnością za destrukcyjne treści rozpowszechniane za ich pomocą. Choć platformy twierdzą, że jest to z ich perspektywy bardzo trudne, to nie sposób uwierzyć w szczerość tych zapewnień. Jeśli YouTube od lat ma algorytm wykrywania treści potencjalnie obciążonych prawem autorskim i rozpoznaje je jeszcze przed publikacją danego filmu, to z pewnością nie będzie mieć problemów z wykryciem treści przemocowych czy pornograficznych, a kierowanych do dzieci.
Ponieważ jednak należy założyć, że nie da się wyłapać każdej destrukcyjnej treści przed jej publikacją, trzeba poddać algorytmy większej społecznej kontroli. Chodzi zwłaszcza o algorytmy stosowane wobec dzieci. Takie mechanizmy powinny być publicznie znane i oceniane przez organizacje pozarządowe lub jeden z urzędów państwowych, któremu udzieli się stosownych kompetencji. Dodatkowo platformy powinny być zobowiązane, by w pakiecie instrukcji obsługi i porad dla użytkowników umieścić zrozumiałe informacje o sposobie działania algorytmów. Celem powinno być ograniczenie rozprzestrzeniania się niebezpiecznych treści, związanych np. z wyzwaniami internetowymi, które zagrażają dobrostanowi, zdrowiu i życiu dzieci.
Ponieważ nie da się realistycznie wyeliminować każdej destrukcyjnej treści, należy postawić na wzmacnianie kompetencji medialnych i cyfrowych dzieci. W plan lekcji wychowawczych lub innych zajęć pedagogicznych trzeba włączyć zajęcia, na których młodzi będą mogli przegadać wyzwania, trudności, niebezpieczeństwa, ale też największe radości, jakie czerpią z użytkowania przestrzeni cyfrowej. Konieczne jest prowadzenie tych zajęć w oparciu o wiedzę i doświadczenie organizacji pozarządowych i ekspertów.
Co więcej, takie lekcje muszą być prowadzone z poszanowaniem podmiotowości i samoświadomości młodych ludzi. Dorośli nie powinni zabierać młodym ich bezpiecznej, wolnej od ingerencji starszych, przestrzeni.
Zredagowana i rozwinięta treść wystąpienia redaktora naczelnego portalu Więź.pl, Bartosza Bartosika, wygłoszonego podczas wysłuchania publicznego Sejmowej Komisji Praw Dziecka, inspirowanej Inicjatywą na rzecz Ochrony Dzieci przed Treściami Destrukcyjnymi
Przeczytaj też: Śmierć Kamila niestety niczego nie zmieni
Media w swej istocie służą do infiltracji naszej świadomości i formowania jej według określonych potrzeb. Nie ma czegoś takiego jak wolne media i niezależni dziennikarze, nigdy nie było i nie będzie. “…dziecko, nie może być środkiem do czyjegoś celu…” Jakże to wzniosłe i zarazem utopijne stwierdzenie. Jeśli już zaczynamy brnąc w odmęty utopii, powinniśmy zakazać indoktrynacji religijnej dzieci począwszy od chrztu w wieku niemowlęcym. Potem edukacji szkolnej i katechetycznej itp. Przypadek Mikołaja jest oczywiście patologiczny i powinien rozpatrywany być na podstawie prawa karnego, a nie używany jako argument w tworzeniu iluzji prawnych. Ciekawe jak sobie wyobraża redakcja niezależność mediów od wielkiego biznesu. Z jednej strony nie powinny być państwowe a publiczne, ewentualnie prywatne, finansowane przez państwo. Brawo, nie wpadłbym na to. Malutkie pytanko w związku z tym. Kto to jest to państwo, kim są ludzie nim kierujący i skąd w nich tyle niezależności, szlachetnych pobudek. Cenzura jako lek na zło, oto co autor w tym tekście proponuje, oczywiście “dobra” cenzura. Państwo zawsze, cokolwiek robi ma na uwadze nasze dobro. Pamiętamy wszak komunę czy choćby ostatnio pandemię. Jak się zaszczepisz to nie zachorujesz i nie będziesz zarażał, zostań w domu. Czyż dwie godziny tygodniowo religii w szkole to za mało by nauczyć dzieci bezpiecznego poruszania się w przestrzeni społeczno- medialnej? Nie rzucałbym się tak na głębokie wody, zacząłbym od uczciwej edukacji seksualnej, jak bezpiecznie korzystać z środków w przestrzeni publicznej. Zacząłbym od nauki krytycznego myślenia i czytania ze zrozumieniem. Tym oto sposobem krytykując autora, sam pogrążyłem się w odmętach utopijnej abstrakcji.
Materiał w obronie dzieci Autor rozpoczyna od akapitu w obronie mediów. I to pokazuje priorytety. Wolność dopuszczająca krzywdzenie dzieci jest ważniejsza, niż krzywdzenie dzieci przez brutalne treści przekazu mediów.
Realizm postulowanych zmian poraża brakiem realizmu. “Postulaty na rzecz ochrony dzieci przed treściami destrukcyjnymi (…) należy wpisać w szersze dążenia na rzecz stworzenia nowego ładu medialnego”. To jak hamowanie globalnego ocieplenia postulatem odciągnięcia Ziemi na dalszą orbitę od Słońca. Ład medialny i właścicielski jest wpisany w Konstytucję. Zgłaszanie jego zmiany bez pokazania, skąd ma się wziąć 2/3 głosów poparcia w parlamencie jest szlachetną, czczą gadaniną.
A może nawet nie tylko czczą, ale szkodliwą. Wzmacniając odporność dzieci na destrukcyjne treści “Dorośli nie powinni zabierać młodym ich bezpiecznej, wolnej od ingerencji starszych, przestrzeni”. Autor nie wie, co nie jest najpewniej jego winą, że przestrzeń dla młodych pozbawiona mądrej ingerencji dorosłych to Dziki Zachód – przemoc jednych dzieci wobec drugich i zranienia na całe życie, nawet jeśli dla mniejszości, to zbyt dużej mniejszości. W dużej części właśnie gimnazja “szanowały” taką przestrzeń “wolności” dla młodzieży. Była to abdykacja z pomocy przez szkołę w przejściu młodzieży młodszej przez te niebezpieczne rewiry. Autorowi nikt nie zwrócił uwagi by wyciągnąć doświadczenia ze szkód, które poniosło to pokolenie. Mam cztery córki i wiem, o czym piszę.
Zebranie konstytucyjnej większości za zmianami ładu medialno-właścicielskiego, a nawet większości 50%+1 głos wymaga poszukiwania punktów wspólnych. A co robi Autor? Wywleka zło jednej strony, starannie przemilczając konkrety po drugiej, jak rozumiem bliższej sercu Autora strony podziałów politycznych. Autorze, to jest przeciw-skuteczne jeśli Twoim celem jest dobro dziecka, wymagające porozumienia ponad podziałami.
Po naszej wcześniejszej wymianie zdań (https://wiez.pl/2023/07/23/startuje-inicjatywa-na-rzecz-ochrony-dzieci-przed-szkodliwymi-tresciami/) byłem pozytywnie zaskoczony. Tym większe jest moje rozczarowanie. Autor wycofał się ze swojej spontanicznej opinii.
Uzasadnienie zmiany nastawienia znajduję w zdaniu “Ponieważ nie da się realistycznie wyeliminować każdej destrukcyjnej treści, należy postawić na wzmacnianie kompetencji medialnych i cyfrowych dzieci”. W pierwszej części zdania kluczowe jest słowo “każdej”. Wiem, że to stara koleina, ale uprawniona w tym przypadku – czy nieskuteczność zakazu kradzieży uzasadnia odstąpienie od jej ścigania jako drugiego obok kształtowania etyki w kolejnych pokoleniach sposobu ograniczania zła? Słowem “każdej” autor zwalnia się z refleksji nad działaniami, które mogłyby, owszem nie wykorzenić, ale poważnie ograniczyć treści destrukcyjne. Ale musiałby wtedy Autor narazić opinię środowiska Więzi u przyjaciół jako środowiska “przewidywalnego”.
Bez ścigania osób i podmiotów odpowiedzialnych za destrukcyjne treści, samo “wzmacnianie kompetencji medialnych i cyfrowych dzieci” będzie tak nieskuteczne, że przekształci się w alibi moralne dla bezczynności (“no przecież robimy, co możemy”). Wiara, że organizacje pozarządowe załatwią sprawę jest “prostolinijna”.
Tak się składa, że moje dzieci jako pierwsze przecierały szlaki reformy edukacji, przyznaje to był ciekawy okres w moim i ich życiu. Czy gimnazja były złem? dość wnikliwie przyglądałem się założeniom i planom, potem korygowałem to z rzeczywistością. Uważam mimo wszystkich niedociągnięć, że idea była słuszna, a powrót do starego systemu demagogicznym posunięciem. Nie uleczono w najmniejszym stopniu bolączek edukacji, wręcz pogłębiono jej degradację. Drugą kwestia jest “chronienie” dzieci przed destrukcja w mediach. I to jest po prostu śmieszne podejście. Takie jak prezent na I Komunię w postaci smartfonu. Zazwyczaj dobrej jakości, bo dziadkowie musza się postawić. Świat w nim ukryty jest dla niego tak oczywisty jak kiedyś dla naszego pokolenia żarówka eklektyczna. Ten proces się dokonał i żyje własnymi prawami. Podobnie z motoryzacją, wiele ofiar pociąga za sobą, jednak nic jej nie zatrzyma nawet wiara.
“Należy też wprowadzić programy państwowego wsparcia – choćby przez Ministerstwo Kultury – jakościowych mediów, które spełniają najwyższe standardy dziennikarskie i etyczne, a także dbają, by ich treści były oparte o wiedzę i jakościowe źródła.”
Przecież to jawne pole do nadużyć. Dla kogoś Krytyka Polityczna jest jakościowym medium, dla kogoś nie, dla kogoś Kultura Liberalna jest takim medium, a dla kogoś nie. To nie ma nic wspólnego z wolnością prasy.