Jesień 2024, nr 3

Zamów

Czy Kamil z Częstochowy miałby szansę żyć, gdyby mieszkał w Wielkiej Brytanii?

Fot. Katherine Chase

Miałby większe szanse na bycie chronionym. Z bardzo prostego powodu: przemoc skutkująca śmiercią dziecka prawie nigdy nie dzieje się z dnia na dzień, bez wcześniejszych sygnałów i symptomów – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” Joanna Gorczowska, pedagożka i psychoterapeutka.

Przemysław Wilczyński rozmawia z nią o systemie przeciwdziałania przemocy wobec dzieci w Wielkiej Brytanii, który psychoterapeutka zna z doświadczenia piętnastu lat pracy w brytyjskiej służbie socjalnej. Pyta także o przyjętą w zeszłym tygodniu przez polski Sejm nowelizację Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, której celem ma być wzmocnienie systemu ochrony dzieci przed krzywdzeniem. Potocznie nowelizacja nazywana jest „ustawą Kamila” i ma związek z tragedią tego 8-letniego chłopca z Częstochowy, który był maltretowany przez ojczyma (przy biernej postawie matki i innych dorosłych) i w wyniku obrażeń zmarł.

– Brytyjczycy budowali system zapobiegania przemocy wobec dzieci przez dekady, z każdej śmierci wyciągając wnioski – opowiada Joanna Gorczowska. I dodaje: – Państwo polskie na przestrzeni lat ani razu nie zareagowało na podobne zdarzenie konkretnym planem działania, który minimalizowałby ryzyko powtórzenia się tragedii, ale przede wszystkim nie zbudowało ram systemu ochrony dziecka. […] Jesteśmy dopiero na początku tej drogi.

Obecna ustawa „daje bardzo ogólne zręby tego, co działa na Wyspach”. Psychoterapeutka wskazuje, czego w tym w projekcie nie ma i co budzi niepokój. Uważa na przykład, że cztery miesiące na przygotowanie raportu stanowiącego analizą konkretnego przypadku przemocy wobec dziecka, to zdecydowanie za mało.

– Z projektu nie bardzo wiadomo, co się z tym raportem będzie później działo, jak te odmieniane przez wszystkie przypadki „wnioski” będą się przekładać na zmiany prawne oraz strukturalne. Kto – i do kogo – będzie wysyłać rekomendacje? Jaki jest czas na ich realizację? Kogo mamy z tego rozliczać? – pyta Gorczowska. – Ważna jest metodologia prowadzenia takiej analizy. Nie widziałam w projekcie informacji na ten temat.

Ekspertka przywołuje ustawę o dzieciach uchwaloną w Wielkiej Brytanii w 1989 r. – Ten akt wprowadził obowiązek podejścia skoncentrowanego na dziecku, a także tzw. próg krzywdy, po którego przekroczeniu, interwencja w życie rodziny jest konieczna – wyjaśnia. I przypomina, że w Polsce „co brzmi niewiarygodnie – dziecko nie ma w systemie pomocowym nikogo, z kim miałoby relację na wyłączność”. – Tymczasem na Wyspach jest child social ­worker, czyli pracownik socjalny na rzecz dziecka, oraz przedstawiciel dziecka w sądzie. To jego „głos” w systemie – mówi Joanna Gorczowska.

Na uwagę Przemysława Wilczyńskiego, że polskiej kulturze zakłada się, iż rodzina biologiczna stanowi najlepsze środowisko dla dziecka, pedagożka odpowiada: – W Wielkiej Brytanii głównym założeniem jest bezpieczeństwo dziecka. I dodaje: – Ten paradygmat to jest jedyne słuszne założenie, bo zakłada nie tylko jego ochronę, ale też wczesne wsparcie rodziny.

„Jako dorośli często nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jak lojalne wobec nas, nawet kiedy je zawodzimy czy krzywdzimy, potrafią być dzieci” – pisała na naszych łamach Katarzyna Jabłońska.

Natomiast nadzieje związane z „ustawą Kamila” wyrażał Konrad Ciesiołkiewicz, od lat działający na rzecz praw dziecka. Pisał: „Radość jest oczywiście duża, a także wdzięczność wobec stojących za przegłosowanymi rozwiązaniami społeczników, ekspertów i polityków”.

Wesprzyj Więź

Przywołał też zaskakującą praktykę obecnego rządu. Okazuje się, że nie posiada on „statystyk odnoszących się do skali i rodzaju przemocy doświadczanej przez dzieci. Po odejściu z urzędu poprzedniego Rzecznika Praw Dziecka, Marka Michalaka, zaniechano regularnego monitorowania tego wykroczenia”.

Przeczytaj też: Czy„silniejszy”ma kształtować „słabszego”– prawa dziecka 

KJ

Podziel się

2
Wiadomość

Czy Pani Gorczowska mieszkala kiedykolwiek w UK?
Mam nadzieje, ze chociaz dobrze zna jezyk angielski.
Jesli tak, to radze dobrze posprawdzac pod BBC.co.uk zanim sie zacznie wypowiadac takie opinie.

Miałby takie same szanse jak dziewczynki wykorzystywane latami przez pakistańskie gangi… Pisanie o tym jak to fajnie jest na Zachodzie w tym czy tamtym aspekcie w czasach, gdy mieszka tam parę milionów naszych jest czasem zabawne. A czasem żałosne.

Danielowi Pelce jakoś fakt bycia w Wielkiej Brytanii nie pomógł.
Dywagacje nonsensowne, bo każdy kraj ma też swoją specyfikę kulturową i system musi być adekwatny. U nas rodzina to bastion, dlatego najważniejsza jest rola szkół. Tam najtrudniej ukryć siniaki. Tymczasem sukcesywnie minimalizuje się ich rolę wychowawczą.