Decyzję papieża czytam w kluczu wielkiej wdzięczności, a z drugiej strony wielkiej odpowiedzialności. Nie wiem, dla jakich powodów papież widzi we mnie kogoś, kto może z nim współpracować – mówi metropolita Łodzi.
Papież Franciszek ogłosił w niedzielne południe nazwiska 20 nowych kardynałów. W tym gronie jest abp Grzegorz Ryś, metropolita Łodzi. O tym, jak odebrał tę decyzję, mówił w rozmowie z biurem prasowym Archidiecezji Łódzkiej.
Kardynał nominat przyznał, że moment, w którym dowiedział się o swoim nazwisku wyczytanym przez Franciszka, był „porażającym doświadczeniem”, czymś „jak grom z jasnego nieba”. – Nie oglądałem niedzielnej modlitwy Anioł Pański. W wąskim gronie odbywaliśmy wtedy zebranie na temat 600-lecia Łodzi, które przypada 29 lipca. Dziesięć minut po dwunastej zaczęły się jakieś dziwne esemesy i telefony, nic nie rozumiałem. W końcu ktoś mi wyraźnie napisał, że Ojciec Święty mianował mnie kardynałem. Mój brat lekarz mówi, że serce nie boli, ale mnie rozbolało, usiadłem mocno w fotelu – powiedział.
– Decyzję papieża czytam w kluczu wielkiej wdzięczności, a z drugiej strony wielkiej odpowiedzialności. Nie znam żadnego powodu tej decyzji. Nie wiem, dla jakich powodów Ojciec Święty widzi we mnie kogoś, kto może z nim współpracować – zaznaczył metropolita Łodzi.
Jednocześnie podkreślił, że nie zgadza się z głosami, które określają jego diecezję jako szczególnie trudną do pracy duszpasterskiej. – Każdy Kościół ma swoje trudności, nie ma łatwych Kościołów. Mały wskaźnik praktykujących dotyczy większości dużych miast w Polsce. Kościół w Łodzi nigdy nie miał takiej pozycji jak Kraków, Poznań czy Warszawa, gdzie biskup kształtował sytuację miejską, społeczną i polityczną. Tu nigdy nikt nie oczekiwał tego od ordynariusza – zauważył.
Zwrócił też uwagę, że w Łodzi od XIX wieku silny był ruch robotniczy, socjalistyczny, rewolucyjny. – Nasz Kościół rodził się w odmiennych kontekstach niż działo się to w innych polskich miastach. Nie wiem, czy te konteksty nie okażą się jego siłą w najbliższych dziesięcioleciach. Może sposób, w jaki Kościół łódzki funkcjonuje, będzie sposobem zadanym wszystkim Kościołom w Polsce – mówił.
– W Łodzi mamy ekumenizm, mamy mocne środowisko ewangelizacyjne, wiele wspólnot, sporo duchownych i świeckich, którzy nie boją się sięgać po nowe metody docierania do ludzi z Ewangelią. Niedzielna decyzja Franciszka może pokazywać, że to, co tu robimy, jest właściwe – stwierdził abp Ryś.
A na pytanie, czy wkrótce zostanie zabrany z Łodzi, odpowiedział: – Nikt nie zna odpowiedzi. Sam nigdzie się nie wybieram. W Kościele żyje się dniem dzisiejszym, jestem metropolitą łódzkim, bardzo się z tego cieszę. Chcę tu jeszcze wiele rzeczy zrobić.
O tym, że Archidiecezja Łódzka pozostaje terenem trudnym i wyjątkowym, pisze w swoim komentarzu na Więź.pl Sebastian Adamkiewicz: „W Łodzi wskaźniki pobożności zawsze były niższe niż w innych częściach Polski. Nawet górka lat 80., która miała swoją przyczynę w wyborze Wojtyły na papieża, była mniej spektakularna niż w innych dużych miastach”.
Przeczytaj też: Franciszek radykalnie zmienił mapę kardynałów
DJ
Cyt. Decyzję papieża czytam w kluczu wielkiej wdzięczności…
Ehhh… Czy nie można prościej, czy trzeba od razu 'używać’ klucza.
Byłoby nie po biskupiemu… jakoś tak trywialnie i nienaukowo. Trochę się wyzłośliwiam, ale ta maniera błyszczenia w każdej wypowiedzi jest irytująca.
To jest błyszczenie we własnym mniemaniu – śmieszne dla otoczenia jak każda pretensjonalność
Czy to ten biskup, który zrobił dyskotekomszę na stadionie?
Idziemy drogą zachodu, który się przez tą liberalną zarazę pogrążył.
Wniosek, że wiara na Zachodzie zanikła z powodu liberalizmu jest bezpodstawna. Kościół w krajach zachodnich upadał z różnych przyczyn, ale z reguły wspólnym mianownikiem było zgorszenie postawą Kościoła na przełomie XIX i XX wieku.
No właśnie nie. Wspólnym mianownikiem wszystkich trendów wyznaniowych obecnie jest fakt, że wspólnoty konserwatywne rosną w siłę a wspólnoty liberalne topnieją. Tak to się zazwyczaj kończy gdy ludzie dają sobie wolną rękę w ustalaniu granic tego co jest dobre i tego co jest złe. Samo pojęcie prawdy jest dziś błędnie opisywane. Efekt ten można np zobaczyć w islamie, który ze swej natury jest konserwatywny. meczety rosną jak grzyby na deszczu, a kościoły chrześcijańskie stawiające wyżej „ja” od Boga zamieniają się w dyskoteki lub muzea. Przykład – radykalni lefebryści w trakcie pandemii mocno urośli w siłę bo kościoły katolickie, nazwijmy to regularne, były pozamykane. Człowiek potrzebuje Boga, który daje mu jasne granice. Tych granic człowiek nie może sobie sam ustalać bo ze swej natury jest w pewnym sensie ułomny, łatwo popełnia błędy. A Boże prawa są niezachwiane i jasne, niezmienne, wieczne.
Wybacz, ale się mylisz. Lefebryści to troszkę folklor, trudno mówić o jakimś „rośnięciu w siłę” grupki o liczebności na świecie porównywalnej ledwo z moją diecezją.
Mylisz się też w temacie islamu. Islam jest ekspansywny tam, gdzie działają jego odłamy liberalne, np. w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie notuje największy przyrost konwertytów. Konserwatywny islam traci wyznawców, chyba, że stosuje siłę. Nie zauważyłem też, by gdziekolwiek meczety „rosły jak grzyby po deszczu”.
Mylisz się też w kwestii „jasnych” i „wiecznych” zasad, Kościół swoje zasady zmienia dość często.
Jak mawiał klasyk, trudne czasy rodzą silnych ludzi, który czynią łatwe czasy, które rodzą słabych ludzi, którzy czynią czas trudnym. I tak historia kołem się toczy. Mieliśmy w Kościele złote czasy, które rozleniwiły ludzi. Słabi ludzie doprowadzili do tego, że czas jest trudny dla wszystkich. Mam nadzieję, że zrodzi on silnych ludzi. W naszym kraju mamy szczególną (narodowo)chrześcijańską skłonność do robienia rachunku sumienia, koniecznie publicznie i koniecznie bliźnim. Z jednakową siłą nie znosimy tego, jako narzekania. Tak się jednak składa, że wyjątki od reguły narzekania i utyskiwania docierają najdalej. Nie ma dla mnie większego znaczenia, ile niedoskonałości i potknięć arcybiskupa Rysia troskliwe oko i ucho rodaków zanotowało. Mam w pamięci radosną twarz dziecka, któremu tenże (jako biskup) zgotował przejmujące kazanie w życiu i na całe życie: co trzeba , by miejsce, w którym mieszkam, Kościół, był i pozostał moim domem- gdy mam 9, 29 czy 69 lat. Jeśli arcybiskup Ryś ma szansę wspierać papieża, zostać kiedyś papieżem lub współdecydować, kto nim zostanie, to ja się cieszę.