Nasilenie tego zjawiska jest niepokojące i znamienne. To forma odmowy współpracy młodych ze światem takim, jakim on jest – mówi „Gazecie Wyborczej” prof. Andrzej Leder.
O wolności z prof. Andrzejem Lederem, filozofem kultury i psychoterapeutą, w „Gazecie Wyborczej” rozmawia Agnieszka Jucewicz.
Leder podkreśla, że „nie istnieje wolność absolutna”. Co więcej, „w życiu osobistym wolność może być tylko poczuciem. […] jest subiektywna i stopniowalna. Jedni mogą czuć ją silniej, inni słabiej. I ten sam człowiek w różnych okresach swojego życia może odczuwać ją z różną intensywnością”.
Filozof przyznaje, że wpływ na nas ma choćby to, w jakiej szerokości przyszliśmy na świat. Nawiązując z kolei do sloganów o „byciu kowalami własnego losu”, zauważa: „Duża część wiedzy psychologicznej została w okresie hegemonii neoliberalnej przekształcona w techniki motywowania do pracy i rywalizacji. Na szczęście ta instrumentalizacja wiedzy o człowieku powoli odchodzi w przeszłość”.
Psychoterapeuta przywołuje myśl Kanta, że tak naprawdę nie wiemy, czy jesteśmy wolni. „Bo istnieje cały świat determinizmów, które na różne sposoby nas określają. […] Pomysł Kanta jest natomiast taki, że nawet jeśli to iluzja, to i tak wolność nas obowiązuje. W takim sensie, że niezależnie od tego, jaki jest nasz wewnętrzny obszar wolności, mniejszy, większy, winniśmy żyć tak, jak gdybyśmy byli wolni. Bo bez wolności nie ma mowy o jakimkolwiek moralnym wyborze człowieka. I wydaje mi się, że ostatecznie większość z nas tak żyje”.
W ocenie prof. Ledera „żyjemy w społeczeństwie – w Polsce ono się zbudowało w latach 90. zeszłego wieku – w którym podstawową wolnością jest wolność DO konsumpcji. I dopóki się nam jej nie odbierze, to w zasadzie nie widzimy specjalnie problemu z tymi innymi wolnościami. Na pewno optymistyczne to nie jest. Szczególnie że świat swobodnej konsumpcji w związku z katastrofą klimatyczną się kończy. Następne pokolenia będą musiały się ograniczyć, co, jak sądzę, pociągnie za sobą konsekwencje wynikające z poczucia odebrania tej najważniejszej wolności”.
Rozmowa dotyczy też ludzi młodych. Zdaniem psychoterapeuty są oni dziś „dość osamotnieni. Często czują się przedwcześnie pozostawieni sami sobie. Owszem, są kontrolowani przez rodziców, ale system kontroli to nie system wsparcia i w żaden sposób nie buduje wewnętrznej wolności”.
Ich bunt – kontynuuje filozof – wyraża się teraz depresją. „Nasilenie tego zjawiska wśród młodych ludzi jest niepokojące i znamienne. To jest forma odmowy współpracy ze światem takim, jakim on jest. No ale mamy też inne bunty. Na przykład bunt w postaci faszyzacji młodych ludzi, głównie młodych mężczyzn. To też jest niezgoda na ten świat, tyle że agresywna” – czytamy.
Przeczytaj też: By powróciło życie. Pragnienia i depresja
DJ
Kiedyś wnuka odbierałem z przedszkola. Wszystkie mamy jakoś dziwnie mi się przyglądały. Ja tylko stałem i czekałem by się ubrał. Fakt nie szło mu to najzgrabniej, ale nie chciał pomocy. Podzieliłem się tą obserwacją z jego rodzicami. Powiedzieli, że też tak mają, ale dzieci muszą nauczyć radzić sobie w życiu. Robią same sobie kanapki, organizują zabawy, choć ze sprzątaniem jest kłopot. Zawsze gdy wychodzą potrzeba czasowej poprawki na ich ogarnięcie się. Stąd te różne skarpetki, bluzki na lewej stronie, nawet buty odwrotnie założone. Znam kilka rodzin gdzie rodzice , choć pociecha ma ponad 20 lat, wszystko za nich robią. W pewnym momencie nieuniknionym staje się, że problem należy rozwiązać samemu, być może jest on błahy, ale przerasta możliwości ubezwłasnowolnionego dzieciaka. Popadają w depresję, a przyczyn nie należy szukać daleko, ani rozwiązań w filozoficznych wywodach. Jak zmienia się nasze społeczeństwo młode pokolenie, wystarczy korzystać na co dzień z komunikacji publicznej i wszystko staje się jasne.
Dziś,po 30 latach rodzicielstwa, ze smutkiem (bo sama popełniłam te błędy) całkowicie się z Tobą zgadzam. Nikt mi wtedy o tym nie powiedział? Nie doczytałam? A może uważałam że wiem najlepiej ….? Młodzi rodzice – proszę, wstańcie z tych przysłowiowych kanap, słuchajcie, czytajcie, wyciągajcie wnioski, naprawiajcie błędy póki czas
Katastrofa zdrowia psychicznego młodych to ni mniej, ni więcej, a rachunek za lata 90. i dwie pierwsze dekady XXI wieku. Młode pokolenie wylogowuje się z wyścigu szczurów, w którym i tak nie ma szczęścia, ani spełnienia, ani szans na dojście do czegoś (nawet własne 4 kąty w Polsce są po prostu nieosiągalne dla większości młodych, o czym my gadamy w ogóle), zaś warunki gry i tak są ustawione przeciwko 99% na rzecz 1%, bo dokonano likwidacji klasy średniej w mniejszym albo większym stopniu w skali całego Zachodu. A w Polsce, wbrew powszechnemu przekonaniu, nigdy jej nie było. Do czego młodzi więc mają racjonalnie aspirować, o co się ścigać, po co wypruwać sobie żyły w szkołach, na uczelniach, w pracy? I teraz jeszcze idzie katastrofa klimatyczna, z którą co prawda da się żyć, ale bez poświęceń na jednostkach (oczywiście tych z zakresu 99%) się po prostu nie obędzie. Młodzi już płacą za chciwość i konsumeryzm poprzednich pokoleń, a będą płacić jeszcze więcej, już są pierwszym pokoleniem od długiego czasu, które będzie mieć obiektywnie gorzej od pokolenia swoich rodziców. I młodzi to wiedzą, bo zbiorowo są najlepiej poinformowanym pokoleniem w historii ludzkości. I zaczyna się delikatniutko zwracać na to uwagę w Polsce AD 2023, kiedy na Zachodzie już wszystkie dzwony biją na alarm od dekad. Nie jesteśmy żadnym Zachodem, nie w głowach xDDD Ten kraj jest skazany na upadek…
Spory problem, myślę że póki co nas przerasta. Z mojej obeserwacji wynika że przyczyn problemów dzieci i młodzieży można dopatrywać się w przedwczesnej konfrontacji ze złem tego świata. To po prostu przytłacza ponad miarę.
Mnie zaś się zdaje, że w pewnej przynajmniej mierze depresja u młodzieży bierze się z iluzji, która ściśle otacza wielu młodych ludzi. Media elektroniczne (np. poprzez smartfony) przekazują skrajnie wypaczony obraz świata, w którym wszyscy są bogatymi i pięknymi – bez skazy, ludźmi sukcesu, który łatwo przychodzi. Gdzieś w bardzo dalekim tle są informacje, że np. zdjęcia na Instagramie są poddane iluś tam filtrom, a Iga musiała przez kilkanaście lat ciężko trenować codziennie przez kilka godzin. Konfrontacja iluzji z trudną rzeczywistością wraz z wchodzeniem w dorosłe życie powoduje dysonans poznawczy, stres, rozczarowanie, w dzisiejszych czasach o wiele większe niż kiedyś, bo i średnica możliwości jest znacznie szersza. Duża rola rodziców i szkoły, żeby mądrze uczyli realizmu.
@Wojtek 5
Coś w tym jest. Sam, jako już rodzic praktycznie dorosłych dzieci, widziałem wśród znajomych moich dzieci oraz wśród swoich znacznie ode mnie młodszych znajomych pełno ludzi z depresjami.
Ostatnio mój kolega, bardzo wesoły, ok 25 lat, aktywny, ekspresyjny, koleżeński, zaradny etc. powiedział, że ma od lat depresję. Byłem w głębokim szoku i staram się mu pomóc jak tylko mogę choć to niezmiernie trudne.
I coś w tym jest co pan pisze – ten dysonans – pomiędzy tym co na insta, fejsie etc. – wszyscy uśmiechnięci, zagraniczne wycieczki, bogaci (rzekomo…), wszystko im się udaje (rzekomo…), wszystko wspaniale, a z drugiej strony młody człowiek widzi, że mu to tak łatwo nie przychodzi i może stwierdzić – to może ja jestem jakimś nieudacznikiem ? nic nie potrafię ?
To jest ogromny dramat. Ja osobiście mam „wywalone” na to co jest w necie, bo wiem, że to jedna wielka ściema ale młodzi w większości myślą, że tak wygląda „życie”, dopiero zderzenie z rzeczywistością sprawia, że to jest ogromny dla nich problem.
Czy jak pisze @Willac samo nie wyręczanie dzieci w np. ubieraniu się, robieniu śniadania etc. by coś pomogło ?
Wątpię. To nie o takie drobiazgi chodzi.
Czy problem jest jak pisze powyżej @Jerzy w „konfrontacji ze złem tego świata” ?
Wątpię. Świat nie jest aż taki zły. A ten najgorszy na szczęście dotyka niewielkiego procenta młodzieży.
Bardziej skłaniam się w stronę właśnie pańskiego zdania oraz @Kazimierz.
Z kim miałem się porównywać „za komuny” ? Z sąsiadem ? a co on miał ? Półkotapczan ? Przy odrobinie chęci mogłem sobie taki załatwić.
Boazerię na ścianie ? Bez problemu. Wczasy w Bułgarii albo Mielnie ? Spoko, do ogarnięcia. itd. itd. Malucha ? Z tym trudniej 🙂 Telefon stacjonarny (bo innych nie było) – też trudniej ale zawsze można było iść do sąsiada i zadzwonić jak była potrzeba.
A z pozostałymi nie miałem jak się porównać bo nie było… insta ani fejsa.
Moim zdaniem tutaj symptom (postawa konsupcjonizmu) jest mieszana z przyczyną, aby jako wychowujący nie podjąć się odpowiedzialności za zaniedbanie emocjonalne. Podatność na wszelkiego rodzaju uzależnienia (także to od internetu) jest moim zdaniem jedynie skutkiem niezdobytej umiejętności samoregulacji, która wynika właśnie z niewłaściwego stylu wychowawczego. Ta pustka została (nieświadomie) zasiana przez wychowujących. Gdyby tylko konsupcjonizm był przyczyną, to wtedy wszystkie młode osoby musiałyby cierpieć na ten problem. A tak nie jest … P.S. Polecam gorąco książkę dr. Jonice Webb „Wypełnić putskę”.