Kluczowym momentem na drodze duchowej jest powiedzenie „ufam sobie”, zanim się powie „Jezu, ufam Tobie” – mówi Daniel Wojda w podcaście Zbigniewa Nosowskiego.
Słuchaj także na Youtube, Soundcloud i w popularnych aplikacjach podcastowych
Gościem Zbigniewa Nosowskiego w podcaście „Półprzewodnik po nocy ciemnej” jest twórca chrześcijańskiej wspólnoty medytacyjnej „Pogłębiarka” Daniel Wojda.
Rozmowa, która nawiązuje do wiosennego numeru kwartalnika „Więź”, dotyczy duchowości wyjścia w nieznane – „opcji Abrahama”. Daniel Wojda mówi, że Abraham to najbliższa mu postać biblijna. Przez 12 lat inicjator „Pogłębiarki” był jezuitą (ale jeszcze nie księdzem). Gdy 2 lata temu przełożeni podjęli decyzję, że ma opuścić zgromadzenie, wyruszył w nową drogę.
Kim jest obecnie? Prezesem fundacji? Liderem wspólnoty? Świeckim nauczycielem duchowości? Jak doświadcza duchowości wyjścia w nieznane? Czy już wie, dokąd idzie?
– Długo nie mogłem się modlić. Zrozumiałem wtedy, że iść do przodu to zgodzić się, że jest cierpienie i pomimo tego iść – wyjaśnia Wojda. – W ciemnej dolinie jak się idzie, to się przejdzie, a jak się stoi, to jest dramat. Ciemna dolina nie jest po to, żeby w niej zamieszkać. Trzeba to przetrwać. Ale nie stać, zrobić te kroki, które są dzisiaj do zrobienia. Żeby się nie poddać, żeby zrobić ten jeden krok na dziś… Obecnie wciąż nie mam odpowiedzi na większość pytań. Ale idę – dodaje.
Gość Zbigniewa Nosowskiego mówi także o swojej roli jako nauczyciela medytacji chrześcijańskiej, który jednocześnie nie chce stać się guru. – Odwołując się do Abrahama, mówi twórca „Pogłębiarki” mówi, że kluczowym momentem na drodze duchowej jest powiedzenie „ufam sobie” zanim się powie „Jezu, ufam Tobie”.
Powstawanie podcastów „Więzi” można wesprzeć dobrowolną wpłatą na Patronite.pl/Więź.
Przeczytaj także: Duchowość wyjścia w nieznane
BB
Piekna, duchowa rozmowa dwoch fajnych ludzi. Dziekuje Wam za odwage i szczerosc!
Znacznie ciekawsza niż te rozważania o nocach, krokach i dolinach byłaby opowieść, dlaczego autor po 12 latach w zakonie dostał kopa za drzwi…
@ malyjanio: Daniel wspominal o tym w wywiadzie. Zreszta, mysle, ze z jego niekompromisowoscia ciezko byloby mu sie na dluzsza mete odnalezc w murach klasztornych.
Wysłuchałam tej rozmowy, ależ to dobra, mądra rozmowa: z p. Danielem Wojdą rozmawia pani Weronika Kostrzewa
https://www.youtube.com/watch?v=x1AWpRxno1M
Podoba mi się ta rozmowa.
Ogromny plus za zwrócenie uwagi na swoistą katolicką nowomowę, ten „bełkot”, który często moim zdaniem utrudnia rozwiązywanie prostych problemów. Zdecydowanie jest też narzędziem w rękach różnej maści manipulatorów.
Zastanowienie moje po tej rozmowie: co to za instytucja, która usuwa takiego Wojdę, bo za szybko jest zbyt niezależny, a trzyma w swoich szeregach panów, którzy mają na koncie krzywdę ludzką. Vide historia opisana tu nie dawno przez red.Guzik oraz inne podobne historie i absolutnie KOSZMARNA reakcja jednego z jezuitów, że niby ujawnienie patologii w pracy z młodzieżã…..szkodzi pracy duszpasterskiej z młodzieżą (sic!!!!). Swoją drogą, ja naprawdę nie wiem, co trzeba mieć w gľowie, żeby coś takiego twierdzić.
@ Fix: Odpowiedz na panskie pytanie „co to za instytucja, która usuwa takiego Wojdę, bo za szybko jest zbyt niezależny, a trzyma w swoich szeregach panów, którzy mają na koncie krzywdę ludzką” jest prosta jak wlos Mongola (cytat z filmu „80 milionow”). Ta instytucja jest kierowana przez starszych kolesi, ktorym wladza wymyka sie z rak. No i jest rzecza oczywista, ze stawiaja oni na ludzi, ktorzy mi beda klaskac, nawet gdyby byli przestepcami.
Czyli być miernym ale wiernym…Ale jak to ma się do Ewangelii?
Ciekawa rozmowa a swoją monotonią dawała wytchnienie od dzisiejszych krzyków. Idźmy więc nie wiadomo gdzie, tam gdzie nie ma celu. Wtedy będziemy mieli pewność sensu bo nikt nie powie, że cel został zgubiony albo, że w ogóle go nie było. Zbyt mało to dla mnie by się zachwycić albo przynajmniej ucieszyć z tej wędrówki.
@ Piotr Szeliga: Ma Pan racje, ze ta rozmowa nie zachwyci na pierwszy rzut oka ani nie przyrzecze wzlotow emocjonalnych towarzyszacych takiej wedrowce. Tyle, ze dla mnie jest ona prawdziwsza i bardziej autentyczna od tych wszystkich duchownych czarusiow i szamanow, ktorzy przyrzekaja nie wiadomo co, manipulujac przy tym swoich wyznawcow.