Zima 2024, nr 4

Zamów

Niedziela Trójcy Świętej to święto relacji

Fragment fresku Michała Anioła „Stworzenie Adama” w Kaplicy Sykstyńskiej, ok. 1511

Jako cywilizacja cierpimy na chroniczny brak relacji, na wszechobecny indywidualizm. Komunia między Trzema Osobami Boga przypomina, że jesteśmy zaproszeni do komunii z ludźmi, którzy nas otaczają.

W miniony poniedziałek, wraz z przyjaciółmi z Polski, miałem szczęście uczestniczyć w koncercie Beyoncé. Wyjątkowa artystka w wyjątkowym miejscu, bo na najnowszym stadionie Wielkiej Brytanii, ogromnym Tottenham Hotspur. I wyjątkowi ludzie. Dziesiątki tysięcy ludzi w ekscentrycznych strojach. Młodzi chłopcy przebrani za kobiety. Mężczyźni w atrapach zbroi rycerskich wykonanych z prezerwatyw. Kobiety przebrane za mężczyzn. Niemal nagie młode dziewczyny ze sztucznym zarostem. I choć dziesięć już zgoła lat mieszkam w Londynie, nigdy jeszcze nie widziałem tak wielu dziwnych ludzi zebranych w jednym miejscu.

Mój przyjaciel, ksiądz z niemal czterdziestoletnim stażem, skonkludował: „ I z czym my mamy do nich pójść? Przecież oni mają w głębokim poważaniu naszą Ewangelię”. „Mnie to pytanie towarzyszy od dziesięciu lat” – odpowiedziałem.

Szeroko rozumiana zachodnia cywilizacja – w mojej opinii – to cywilizacja indywidualistów, ludzi zorientowanych przede wszystkim na siebie, swój rozwój (albo destrukcję), swoje szczęście (albo szczęście pozorne) i samospełnienie (albo samounicestwienie). Mówię o tym w uroczystość Najświętszej Trójcy, ponieważ dla mnie osobiście ta uroczystość jest świętem relacji. Tak jak jest obecna komunia (relacyjność) między Trzema Osobami Boga, tak my jesteśmy zaproszeni do komunii z ludźmi, którzy nas otaczają. Tymczasem dzisiaj nasza cywilizacja cierpi na chroniczny brak relacji, na bolesną samotność, na wszechobecny (także w życiu duchowym) indywidualizm.

Bardzo łatwo przychodzi nam, także mnie, oceniać takich indywidualistów: dziwaki, degeneraci, wykolejeńcy, dewianci, zwyrodnialcy. Łatwość osądu wobec nieznanego bliźniego, o którym kompletnie nic nie wiem: ani skąd jest, ani jakie miał dzieciństwo, ani gdzie się wychował, ani jakie ma marzenia, lęki, pragnienia. Być może ten indywidualizm w wyrażaniu siebie jest jakąś formą niemego krzyku rozpaczy, wewnętrznego bólu rozdzierającego duszę?

Myślę, że to właśnie oceny i osądy wobec innych czynią naszą ewangelizację nieskuteczną. Nasze założenia i wizje blokują działanie łaski. To nie ci ludzie mają w głębokim poważaniu Ewangelię. To nam brakuje odwagi, by przez pryzmat Ewangelii, a więc z miłością, spojrzeć na nich.

Ewangelia zaś mówi jasno: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Bóg nikogo nie potępia! Jest Bogiem „miłosiernym i łagodnym, nieskorym do gniewu, bogatym w łaskę i wierność” (por. Wj 34,6). Wszyscy jesteśmy spragnieni relacji. Albo – jak mówi psychologia – obecności.

Tak wiele błędów udałoby nam się w życiu uniknąć, gdybyśmy bardzie zadbali o nasze relacje. Nie mamy czasu dla siebie nawzajem. Nie mamy czasu dla tych, których kochamy. Nie mamy czasu dla Boga. Nie mamy czasu na stuprocentową obecność w jednym miejscu, w jednym czasie, z jedną osobą. Nawet jak umawiamy się na kawę z przyjacielem, zaglądamy w smartfona, dzieląc naszą obecność pomiędzy setki innych osób. Samotni indywidualiści.

Wesprzyj Więź

Uroczystość Trójcy Przenajświętszej to święto relacji. Pierwszy krok to zacząć siebie nawzajem zauważać. Potrzebować ludzi wtedy, kiedy się ich nie potrzebuje. Zapukać do sąsiada wtedy, gdy się nic nie chce od niego pożyczyć. Zadzwonić do przyjaciela bez żadnego interesu. Napisać list do przyjaciółki. Przestać się mijać obojętnie. Przywrócić wspólnocie ważne miejsce w naszym życiu. Spotkać się na kawę i pączka po Mszy świętej.

Po co? Po to, by nie stać się samotnym indywidualistą. By budować relacje. Bóg mieszka przecież w relacjach.

Przeczytaj też: Postanowiłem wyjść do ludzi w koloratce…

Podziel się

1
Wiadomość

“Nawet jak umawiamy się na kawę z przyjacielem, zaglądamy w smartfona, dzieląc naszą obecność pomiędzy setki innych osób. Samotni indywidualiści.” Kilka razy to czytam i nie łapię kontekstu. W końcu jesteśmy samotnymi indywidualistami, czy dzielimy się sobą z setkami innych ludzi. Sposób komunikacji jest sprawą drugorzędną. Byłem dziś na odpuście na Wejherowskiej Kalwarii. Sporo ludzi, podobnie obcych obojętnych sobie jak na tym wspomnianym koncercie. tam połączyła ich muzyka, tu tradycja impreza kościelno-jarmarczna. Jeśli Bóg mieszka w relacjach, to raczej tych indywidualnych, osobistych, nawet z udziałem nowoczesnych środków komunikacji. Zachodni indywidualizm to nie plaga a osiągniecie, wartość dodana. Jest zaprzeczenie totalitaryzmu, wyższości grupy nad jednostką. Przecież podmiotowość człowieka, jednostki jest istotą chrześcijaństwa.

To nie pierwszy raz, gdy widzę jak indywidualizm utożsamia się z jakimiś negatywnymi zjawiskami, jak w tym przypadku z samotnością i brakiem relacji, ale za każdym razem jest to dla mnie zaskakujące. To wręcz zdumiewające, jak łatwo, szybko i gremialnie potępiliśmy indywidualizm – coś, co w gruncie rzeczy, nawet w świecie Zachodu, jest obecne na większą skalę od może stu lat. Poczekajmy może na jego owoce, zobaczmy jak rozwiną się społeczeństwa w których indywidualizm jest powszechny. Patrząc na osiągnięcia kolektywizmów, wątpię aby indywidualizm gorzej sobie poradził.

A mnie ten ksiadz z 40-letnim stazem przypomina starego wujka na imieninach, ktory narzeka, ze juz cieplo nie jest takie cieple a zimno takie zimne jak wczesniej. Mieszkam na tym zaplutym Zachodzie juz kilkadziesiat lat i odczuwam pragnienie Ewangelii zupelnie inaczej jak on. Moze wynika to z faktu, ze nie mieszkam w zabarykadowanej plebanii, co nie? 😉

“W końcu jesteśmy samotnymi indywidualistami, czy dzielimy się sobą z setkami innych ludzi.”
Dzielimy się z innymi ludźmi ale w sposób indywidualny, poprzez media internetowe. To nie jest relacja dwustronna. Możesz mieć tysiące “znajomych” na Instagramie, a jednocześnie nie mieć z kim porozmawiać twarzą w twarz.

“To wręcz zdumiewające, jak łatwo, szybko i gremialnie potępiliśmy indywidualizm”
Owszem indywidualizm jest wielka zdobyczą cywilizacji, ale chcąc nie chcąc żyjemy w zbiorowości i skrajny indywidualizm może prowadzić do wyobcowania ze społeczeństwa, bez którego żyć jest trudno i wręcz niebezpiecznie.
Internet momentalnie odciął wiele potrzeb człowieka, choć dodał nowe.
Tak żyć wydaje się nie można i chyba nie należy, ale kto to wie?
Fajnie byłoby żyć jako indywidualista-społecznik… 😉

Byłem w sobotę na Marszu Równości. Tłum kolorowych ludzi, niektórzy w przebraniach. Każdy z każdym wymieniał uśmiechy. Nie policzę ile osób wyściskałem. Obcy sobie ludzie potrafili siąść razem i podzielić się niemal całym życiem. Fani techno tańczyli do reggae, a fani metalu pod czterdziestkę próbowali pląsać do k-popu puszczanego przez grupkę piętnastolatek. Uśmiechy wszędzie, poza jednym miejscem. Tradycyjnie pojawili się przedstawiciele pewnej fundacji, by zaprotestować. Co było uderzające, to że nawet odmawiając różaniec nie stanowili żadnej wspólnoty. Nawet jak się schodzili i rozchodzili, to nie przywitali się, ani nie pożegnali. Gdyby postawić każdego z nich po przeciwnych stronach placu, to nie wpłynęłoby to na ich zachowanie.

Piszę to troszkę przerysowując, ale chcę pokazać, że często punkt widzenia sprowadza się wyłącznie do punktu siedzenia.

Chyba to był Wrocław sądząc po innych komentarzach, w których pisałeś o wybrykach księży, przynajmniej we Wrocku w sobotę była parada. Ja widziałem m.in jak na placu gdzie gromadzili się ludzie zmierzały również osoby z dziećmi. To było o tyle budujące, że rodzice mogą mieć świadomość, iż gdy latorośl podrośnie może mieć orientację niekoniecznie heteronormatywną.