Klasyczne przedstawienia Orantki ukazują Bogurodzicę bez Dzieciątka i z rękoma uniesionymi na wzór modlącego się Mojżesza. To obraz Kościoła, który nie ustaje w modlitwie i wyprasza dla świata dar Zbawiciela.
Maj w pobożności katolickiej to miesiąc maryjny. Choć teologiczny potencjał pobożności opartej na śpiewanej Litanii Loretańskiej jest wielki, to jednak mam wrażenie, że praktycznie „ląduje” on wyłącznie na „łąkach umajonych”.
A przecież jest to ciągle okres paschalny i Kościół z wyciągniętymi do modlitwy dłońmi woła z Maryją o owoce Paschy. To wołanie o zstąpienie Ducha Ożywiciela, przez którego Ojciec wskrzesił Swego Syna (1 P 3,18–22; Rz 1,4), abyśmy i my przeszli swą Paschę ze śmierci do życia (Rz 8,11; Kol 2,12), mając „życie w obfitości”.
Klasyczne przedstawienia Orantki ukazują Bogurodzicę bez Dzieciątka i z rękoma uniesionymi na wzór modlącego się Mojżesza. To obraz Kościoła, który nie ustaje w modlitwie i wyprasza dla świata dar Zbawiciela.
Jak wcześniej Miriam uosabiała Święty Izrael oczekujący na przyjście Mesjasza, tak w obecnym czasie Bogurodzica Orantka przewodzi wspólnocie chrześcijan, którzy wyczekują ostatecznego przyjścia Zbawiciela: „A Duch i Oblubienica mówią: Przyjdź” (Ap 22, 17). Tęskniący za Zbawicielem Kościół daje świadectwo cierpliwego i wiernego oczekiwania „na nową ziemię i nowe niebo”, gotowy do uzasadnienia nadziei, która w nim jest (por. 1 P 3, 15).
Bogurodzica Orantka wyobraża Kościół, który „przez wielką cierpliwość, wśród utrapień, przeciwności i ucisków, w chłostach, więzieniach, podczas rozruchów, w trudach, nocnych czuwaniach i w postach, przez czystość i umiejętność, przez wielkoduszność i łagodność, przez [objawy] Ducha Świętego i miłość nieobłudną, przez głoszenie prawdy i moc Bożą, przez oręż sprawiedliwości zaczepny i obronny, wśród czci i pohańbienia, przez dobrą sławę i zniesławienie” (Kor 6, 4-8) wstawia się za światem.
Orantka to zarysowany w ikonograficznej tradycji obraz Kościoła jako sakramentu zbawienia świata, jak to później ujmie II Sobór Watykański. Artystycznym przykładem uosobienia Kościoła jest przepiękna jedenastowieczna mozaika Bogurodzicy Orantki, ułożona centralnie w głównej absydzie Soboru Świętej Sofii w Kijowie – w kościele Matce wszystkich kościołów Świętej Rusi.
Orantka to zarysowany w ikonograficznej tradycji obraz Kościoła jako sakramentu zbawienia świata, jak to później ujmie II Sobór Watykański
Innym, współczesnym przykładem jest fresk Orantki uczestniczącej w Liturgii Kościoła, ikonograficznie opisanej na podstawie Kanonu Rzymskiego, w absydzie neoromańskiej świątyni w Wesołej. Autorem jest Jerzy Nowosielski.
Krystyna Czerni pisze w książce „Nowosielski w Warszawie i na Mazowszu. Sztuka sakralna”: „Oranta w Wesołej […] wyobraża Kościół, duszę ludzką, lecz także Sofię – Mądrość Bożą. Ubrana w brunatnoczerwony maforion, po obu stronach głowy, zwieńczonej czerwonym nimbem, ma dwa kartusze inskrypcyjnie z monogramem MP OT [Mater Teu – Matka Boga].
Centralnie w środku absydy, tuż pod Orantą, widnieje Etimazja, czyli Tron Przygotowany – nakryty obrusem ołtarz z księgą Ewangelii i gołębicą Ducha Świętego – w tradycji starochrześcijańskiej symbol przychodzącego na Sąd Ostateczny Boga. […] Sama przestrzeń prezbiterium została oddzielona od nawy ażurową przegrodą. […] Cała konstrukcja, malowana w grafitowo-popielate smugi i zwieńczona wielkim polichromowanym krzyżem z wizerunkiem Ukrzyżowanego, nawiązuje do formy starochrześcijańskiego templonu z cyborium”.
Sam Nowosielski tak komentował to swoje dzieło: „Krzyż ten – przywołuje słowa artysty w wyżej wspomnianej książce Krystyna Czerni – jest malowaną postacią Chrystusa. Starałem się utrzymać w tradycji malarskiej, która ukrzyżowane Ciało widzi w Jego stanie chwalebnym i jest syntetycznym obrazem zarówno ukrzyżowania, jak i zmartwychwstania”.
Patrząc centralnie na prezbiterium, zdaje się jakby Bogurodzica Oranta podtrzymywała Krzyż w dłoniach, a jednocześnie ze wzrokiem skierowanym na zgromadzony Kościół, któremu przewodzi w modlitwie, zachęcała do kontemplacji Krzyża, z którego wnętrza podczas sprawowanej Eucharystii płyną strumienie wody żywej (por. J 7, 37–39).
Przeczytaj też: Maryja jest naszą królową, gdy opiekujemy się ukraińskimi wdowami i sierotami
Tu muszę mocno zaprotestować. Uniesione dłonie na ikonach nie są “na wzór Mojżesza”, którego nie przedstawiano w ten sposób. Uniesione dłonie Mojżesza na ikonach są rozpostarte, będąc nawiązaniem do Chrystusa. Dłonie wzniesione to klasyczne Orante, gest liturgiczny. Takie przedstawienie jest unikalne dla ukazywania na ikonach kapłanów. Z wiadomych powodów unika się łączenia postaci Maryi, czy jakiejkolwiek kobiety z funkcjami kapłańskimi, bo to by uderzyło w tezę, że kapłaństwo jest tylko dla mężczyzn. Coraz więcej odkrywanych mozaik, ikon, czy rzeźb z pierwszych wieków dowodzi, że wcale tak nie było. Zachowały się freski z katakumb Pryscylii, ukazujące kobietę sprawującą Eucharystię, właśnie w tym geście uniesionych rąk. Podobnie przedstawione są Cerula i Bitalia. W jadnym z rzymskich kościołów jest fresk właśnie Orantki, która jest zwyczajnie przemalowaną kobietą biskupem, dzięki czemu udało się rozwiązać zagadkę dlaczego Maryja przedstawiona jest z biskupią stułą.
Co do znaczenia i pochodzenia gestu modlitewnego Orantki polecam artykuł https://docplayer.pl/37304674-Justyna-sprutta-ikona-matki-bozej-oranty-salvatoris-mater-10-1.html
Trafne, ale brak odniesień do analogii z innymi kobietami sprawującymi Eucharystię.
Ale może stanowić podstawę do wyjaśnienia tych analogii
Tyle, że to szło w drugą stronę. Wizerunek Maryi Orantki jest wtórny wobec wcześniejszych przedstawień kobiet sprawujących Eucharystię. Cerula, czy kobieta z katakumb Pryscylii nie mogły być wzorowane na obrazie Maryi, bo kultu maryjnego jeszcze wtedy nie było. Tłumaczy to też czemu wizerunki Maryi są przerobione z wcześniejszych postaci kobiecych.
Tyle tylko że artykuł wspomina o wczesnochrześcijańskich przedstawieniach orantek jako personifikacjach Kościoła.
Wątpliwe. Przedstawienia dotyczyły konkretnych osób. Najprostszym rozwiązaniem jest przyznać, że wczesnochrześcijańska funkcja przewodniczącego Eucharystii dotyczyła tak mężczyzn, jak kobiet. Przewodniczący zanikli wraz z powstaniem kapłaństwa instytucjonalnego w okolicach IV wieku. Nie byłoby wówczas niczym dziwnym, że kobiety sprawowały Eucharystię, bo w pierwotnym Kościele przewodniczyli jej gospodarze domów, a więc i kobiety. To jednak dla katolicyzmu jest nie do przeskoczenia, bo uderza w dogmat o sakramentach, gdzie kapłaństwo ustanawia Jezus w Wieczerniku. No, ale to nie pierwsza i nie ostatnia sytuacja, gdy historia i archeologia muszą się ścierać z dogmatyką.
Wątpliwe, żeby w świetle listów apostolskich doszło do dopuszczenia kobiet do posługi kapłańskiej. Takie wizerunki musiałyby być wyrazem działania jakiś ruchów heretyckich albo schizmatyckich, ale o ile mi wiadomo źródła historii milczą na temat, jeśli nie, proszę o korektę. Tu nie ma poważniejszego starcia, bo historia i archeologia w kwestii ikonografii słucha się wykładni historii sztuki. A ta nie jest raczej po stronie takich tez, których podtekst jest teologiczny i ahistoryczny. Radzę pogłębić kulturę rzymskiej ikonografii w zagadnieniu żeńskich personifikacji i ich atrybutów.
Trudno, by w świetle listów apostolskich NIE dopuszczono kobiet do posługi. Wspominają one zarówno Junię, będącą apostołem, jak i Febę, będącą diakonem na czele Kościoła w Kendrah.
Co do źródeł, świadectwa o kobietach pełniących funkcje prezbitera, czy biskupa w Kościele powszechnym sięgają nawet IX wieku.
Te lakoniczne i niejednoznaczne wzmianki to trochę słaby argument. Będę wdzięczny za polecenie mi naukowego artykułu z tezą, że wspomniane przedstawienia orantek przedstawiają kobiety-kapłanów. Chętnie zapoznam się z naukową argumentacją.
Na początek polecę When Lady was a Bishop autorstwa Joan Morris. Temat orantek jest tam dość dobrze opisany.
Same wzmianki z Dziejów i Listów nie są wcale lakoniczne. Wiemy dobrze jak wyglądała ordynacja diakonów. Febe jest jednoznacznie określona diakonem, nie mylić z diakonissą.
A co ma zatrudnienie przy środkach materialnych wspólnego z kapłaństwem?
Po za tym zacząłeś lawirować w argumentach. Ja pytałem o wczesnochrześcijańskie ruchy związane z kapłaństwem kobiet, a nie o wczesnośredniowieczne.
Jeśli chodzi o źródła.
Z niczym nie lawiruję. Źródła archeologiczne i pisane sięgają od początków aż do IX wieku. Co jest logiczne, biorąc pod uwagę, że ordynacja kobiet w Kościele mogła się zakończyć wraz z reformą Grzegorza VII.
Interesują mnie artykuły naukowe, bo te zwykle są dostępne w sieci. Możesz coś polecić z dziedziny historii sztuki?
Wzmianki o tych kobietach są ograniczone do jednego zdania. Rozszerzanie na diakonów jest co najmniej dziwnym sposobem na zaprzeczanie faktom.
Co do pierwszego pytania, zatrudnienie przy środkach materialnych z kapłaństwem ma tyle wspólnego, że kapłaństwo instytucjonalne w chrześcijaństwie wyewoluowało właśnie z tych porządkowych funkcji we wspólnocie. Do przełomu III i IV wieku teksty liturgiczne w ogóle nie wiążą biskupa, prezbitera czy diakona ze sprawowaniem Eucharystii. Ale i po tym okresie świadectwa wskazują na ordynowanie kobiet na funkcje kapłańskie.
Polecam wspomnianą wyżej pozycję, jest też kilka podobnych na ten temat, ale ta od Morris zawiera najwięcej przykładów. Również z historii sztuki, analizując artefakty aż do XII wieku.
Gdyby apostołowie mieli dar wróżenia przyszłości i zobaczyliby, że etat finansowy wyewoluował w święcenia, to zapewne anulowaliby awans biednej Feby, he, he. A tak na poważnie. Inna interpretacja naukową jest, taka że przedstawienie orantki ze wspomniannych katakumb wyobraża ikonograficzną nadzieje zmartwychwstania kobiety, która została tam pogrzebana, zob. https://www.youtube.com/watch?v=z_5AAk1jABI. jeśli nie możesz polecić tekstu z branży właściwej materii, tj. historii sztuki lub archeologii, to trudno. Sam sobie poszukam. Już Ci mówiłem, że książka ta nie jest dostępna w sieci. A system NUKAT wykazuje ją tylko w jednej polskiej bibliotece.
Cóż, mogli nie nakładać rąk w geście liturgicznym przy mianowaniu diakonów.
Zabawne, że postać kobiecą próbuje się podciągać pod jakieś symboliczne przedstawienia, gdy postacie męskie interpretuje się jako kapłanów. Wszystko dlatego, że z góry przyjmuje się tezę, że kobieta nie mogła być kapłanem.
Co do książki, można sobie zamówić, droga nie jest.
Żeby nie było, nie jestem przeciwnikiem historiograficznej tezy o dawnym kapłaństwie kobiet. Ale nadinterpretacja faktów źródłowych tylko osłabia zamiast wzmacniać tezę, a silna zasada racjonalności mówi, że teza nie może być silniejsza od przesłanek. Nakładanie rąk na ludzi posługi materialnej może świadczyć, że diakonat nie była traktowany jako charyzmat od Boga, więc trzeba było wypraszać wsparcie od Boga.
Dlatego z pomocą przychodzą starozytne teksty liturgiczne. A z nich wynika, że diakonat był posługą kapłańską. W dodatku wcześniejszą, niż w przypadku prezbiterów. Diakoni, także kobiety sprawowali Eucharystię. Nie trzeba więc kombinować z wizerunkami orantów i orantek, sugerując że postacie żeńskie na wizerunkach oznaczają co innego, niż postacie męskie w identycznym geście i z identycznymi atrybutami.
Omawiany przez nas wizerunek ma atrybucje prezbiterskie, a nie diakońskie, więc teksty na nic się tutaj zdadzą. Gdyby najprostsze podejście było właściwym dalej byśmy na podstawie malowideł naskalnych wierzyli że wikingowie nosili hełmy z rogami.
Kobiety też były prezbiterami, co nie powinno dziwić, skoro liturgiczna funkcja prezbitera pochodzi od funkcji diakona. W tym przypadku nawet jest prościej, niż z analizą wizerunków, bo konkretne prezbitery były najzwyczajniej podpisane.
Wojtek, skoro wizerunek z katakumb stanowi przesłankę do hipotezy, to nie można hipotezą wyjaśniać przesłanki. To nie tak 🙂 A jakie są przesłanki ze źródeł pisanych do tezy o wczesnochrześcijańskim kapłaństwie kobiet?
Wojtek, czemu ignorujesz informacje o publikacjach naukowych na temat kapłaństwa kobiet w antyku?
Wojtek, skoro wizerunek z katakumb stanowi przesłankę do hipotezy, to nie można hipotezą wyjaśniać przesłanki. To nie tak 🙂 A jakie są przesłanki ze źródeł pisanych do tezy o wczesnochrześcijańskim kapłaństwie kobiet?
Źródłami pisanymi są teksty liturgiczne o ordynacji diakonis, które jednoznacznie mówią o wyświęcaniu kobiet do funkcji kapłańskich.
Wizerunki z katakumb nie są przesłankami do hipotez, wyraźnie jest mowa, że konkretne kobiety znane z imienia były prezbiterami, czy biskupami. Ewentualnie można robić hipotezy, że akurat w tym konkretnym przypadku tytuły te miałyby oznaczać coś innego, niż oznaczają.
Trudno ordynację dot. diakonis uważać za kapłańską. Dzielenie się chlebem a bycie kapłanem to dwie różne sprawy. Nazwy prezbiterów przy kobietach tak samo nie sa jednoznaczne i sa dyskusyjne. Nie ma lepszych argumentów, że kobiety były kapłanami? Synody nic o tym nie mówią? Trudno uwierzyć….
Wyświęcenie do sprawowania Eucharystii trudno uważać za kapłaństwo? To co nim jest?
Nazwy są jednoznaczne i bezdyskusyjne.
Synody mówią, choćby Synod w Laodycei z 364 roku, nakazujący zaprzestania wyświęcania kobiet. Na praktykę ordynowania kobiet w Italii wskazuje list papieża Gelazjusza z końcówki V wieku.
Wojtek piszesz do mnie tak, jakbyś nie do mnie kierował argumenty, ale nie jakiejś do “oświeconej” publiki.
Odpowiadam dokładnie na Twoje pytania.
czyli to drugie
Przecież list Gelazjusza dotyczy kobiet pomagających kapłanom przy ołtarzy, a kanon 11 synodu laodycyjskiego dotyczy tzw. prezydentek, a nie kapłanek.
Pytanie teraz, czy wiesz jak wyglądał model kapłaństwa za czasów Gelazjusza? Kapłaństwo było wówczas wielostopniowe. Eucharystię sprawował biskup wraz z diakonem, lub w zastępstwie biskupa prezbiter z diakonem. Diakon był kapłanem, współodprawiającym Eucharystię. Tak więc list Gelazjusza dotyczy kapłaństwa kobiet.
Z kolei synod w Laodycei odnosi się do dwóch różnych, istniejących wówczas obok siebie funkcji kapłańskich, które już wtedy zaczynały zlewać się w jedno. πρεσβύτιδες jest określeniem kobiet będących prezbiterami. Z kolei προκαθήμεναι odnosi się do pierwotnej funkcji kapłańskiej zanim biskupi i diakoni zaczęli sprawować Eucharystię. Przewodniczący zgromadzenia to najbardziej pierwotna funkcja liturgiczna, obecna w Kościele do przełomu IV i V wieku, stopniowo zastąpiona przez biskupa. Zgromadzeniu przewodzili gospodarze domów, w tym kobiety. προκαθήμεναι odnosi się do kobiet sprawujących funkcje kapłańskie.
Łacińskie sformułowanie w liście Gelazjusza nawet nie powala by zrównać je nawet ze znaczeniem diakoniss, które nie miały posługach sakramentalnych. To tak jakbyś chciał wykazać, że dzisiejsi ministranci mają posługi kapłańskie przy ołtarzu, po podają wino i chleb. A sama wzmianka w liście papieskim jeszcze dobitniej świadczy o tym, że kobiety nigdy nie zostały czasach antycznych doouszczonych do stanu kapłańskiego (nie licząc ruchów heretyckich), skoro nawet zwykłą laicka służba przy ołtarzu stanowiła kontrowersję. Jeśli chodzi o synod, to za prezbitki w tym zapisie uważa się seniorki-nauczycielki diakoniss. O ile się nie mylę, nie ma tam nawet mowy o wyswięcaniu, tylko o mianowaniu. Nie wiem, czy wiesz, ale nie ma publikacji naukowej z zakresu kanonistyki, która by twierdziła, że w czasach starożytnych w Kościele apostolskim kobiety były kapłankami albo że sprawowały sakrament kapłańśtwa.
Gelazjusz opisuje dokładnie co kobiety robiły przy ołtarzu, wykonywały funkcje diakona. Nie diakonisy, tylko diakona.
Uwaga o ministrantach nie jest tu adekwatna, bo diakon w pierwszych wiekach współcelebrował Eucharystię, wypowiadając słowa konsekracji nad kielichem (biskup nad chlebem). Wzmianka u Gelazjusza dowodzi, że kapłaństwo kobiet w antyku istniało i było tak mocno zakorzenione, że po ponad 100 latach nadal trzeba było przypominać o zakazie z końcówki IV wieku.
I proszę, bez ahistorycznych uwag o jakiejś laickiej służbie przy ołtarzu, bo takie coś nie istniało. W antyku nawet subdiakon, czy ostiariusz byli duchowieństwem niższym, laikatu nie dopuszczano do żadnej funkcji liturgicznej.
Jeśli chodzi o synod, to znów prezentujesz ujęcie ahistoryczne z komentarza do kanonu. O tym kim były prezbitery świadczy odpowiedź biskupa Vercelli z X wieku, gdzie wspomina on o prezbiterach jako nauczycielkach i przywódczyniach gminy.
Co do wyświęcania, nawet diakonisy były wyświęcane, tym bardziej kobiety-diakoni, czy prezbitery. Jak wspominałem, nie było możliwości dopuścić kogokolwiek do ołtarza bez święceń.
Zaś co do kanonistyki, to bym się zdziwił, gdyby istniało cokolwiek z tego zakresu dotyczącego antyku. Kanonistyka sięga najwcześniej do Gracjana, odnosząc się tylko do wcześniejszych norm z maksymalnie VIII wieku. Nadal jednak wszystko przed IX wiekiem traktuje się jak terra obscura, wiedząc, że fałszowanie norm prawnych było wówczas powszechne. W omawianym temacie między innymi dlatego w czasach Grzegorza VII wiele informacji zwyczajnie znikało, stąd chociażby kompletny brak kościelnych informacji o sukcesji biskupiej np. po św. Brygidzie, mimo zachowanych grobów kobiet w sukcesji po Brygidzie, które ponad wiek pełniły funkcje biskupie. A skoro informacje przepisywano pod tezę, to ciężko oczekiwać, że przy braku danych cokolwiek da się napisać. Trzeba posiłkować się artefaktami, które od zawsze lepiej świadczyły o historii, niż źródła pisane.
Tyle że diakonissy w antyku nie pełniły posług kapłańskich. Odchylenia były piętnowane lub zakazywane. Kanoniści o tym piszący są zgodni na ten temat.
Pisząc o kanonistach mam na myśli oczywiście współczesne pracy naukowe z dziedziny prawa kanonicznego
Diakonisy, a kobiety-diakoni to różne funkcje. Któryś raz to piszę, któryś raz to uparcie ignorujesz.
Prawo kanoniczne w Kościele zaczęło się rozwijać tak na serio dopiero po Gracjanie. Trudno więc, by kanonistyka mogła odnieść się do antyku.
Wojtek, czemu ignorujesz informacje o publikacjach naukowych na temat kapłaństwa kobiet w antyku?
Skąd ten zarzut? Poleciłem Ci publikację.
Zatem Twoja ignorancja jest świadomym wyborem.
Nie rozumiem tej zaczepki. Widzę, że argumenty się kończą, więc przyszła pora na obrażanie. Ale to nie sprawi, że zaczniesz mieć rację.
Nawet jak była ordynacja kobiet przez kilka wieków, to faktem jest, ze nakazem hierarchów K-la przestała istnieć.
Dobrze jest spojrzeć na decyzje w tej materii (jak i każdej innej) jak na wybory dokonywane przez konkretne osoby. Osoby, które działały celowo na rzecz swego szczęścia dobierając środki wg subiektywnej skali. To nie jest tak, że myślenie o dobru wspólnoty jest pierwsze. Zawsze dobro osobiste jest pierwsze.
Wzniosłe slowa nie są w stanie wyprzeć podstawowego naturalnego dążenia do osobistej satysfakcji i dobrostanu.
Każde działanie człowieka jest racjonalne nawet jak nie jest racjonalne (Mises). Oznacza to, ze kierujemy się bezbłędną intuicją ku polepszeniu jakości swego życia.
I w likwidacji kapłaństwa kobiet i wprowadzeniu celibatu była rownież obecna intuicja, mocno zakotwiczona w umysłach konkretnych reformatorów K-ła, a mająca swój początek w liderze, który zapoczątkował założenie tej instytucji traktując ją jako środek do swojego celu.
Fascynujące dla mnie, niereligijnej kobiety, jest przyglądanie się fenomenowi chrześcijaństwa.