Jesień 2024, nr 3

Zamów

Chrystus kołacze dziś w zaryglowane drzwi i prosi, byśmy wyszli do świata

Ks. prof. Tomáš Halík podczas odbierania Medalu Świętego Jerzego 23 listopada 2019 roku w Krakowie. Fot. Adam Walanus/adamwalanus.pl

Być może głównym zadaniem chrześcijan jest dzisiaj nie tyle podtrzymywanie struktur konfesyjnej, kościelnej przynależności, co promocja duchowości pojmowanej jako namiętność wiary głębinowej. Takie przesłanie przekazuje nam ks. Tomáš Halík.

W ubiegłym tygodniu Szczecin i Warszawę odwiedził ks. Tomáš Halík, profesor Uniwersytetu Karola w Pradze, jeden z najwybitniejszych obecnie intelektualistów chrześcijańskich.

Jego książki i idee znane są w wielu krajach świata. Spotykają się z żywym odzewem nie tylko w środowiskach katolickich, ale także u osób, którym nieobojętny jest los głębokiej duchowości w naznaczonej konsumpcjonizmem i różnoraką niepewnością rzeczywistości zsekularyzowanego Zachodu.

Koncepcje Halíka są znane i szeroko komentowane także w Polsce. Ciekawe, że praski ksiądz wydał po polsku więcej książkowych tytułów niż w języku czeskim w swojej ojczyźnie.

Bardzo się cieszymy, że mogliśmy gościć tego wspaniałego człowieka ostatnio także w naszej redakcji. Od lat na łamach „Więzi” ks. Halík pojawia się jako autor. Często odnosimy się do proponowanych przez niego interpretacji kryzysu współczesnego chrześcijaństwa, a także do formuły dialogu z niewierzącymi, którą od lat nie tylko proponuje w teoretycznym zarysie w swoich publikacjach i wystąpieniach, ale też praktycznie wprowadza w życie jako jeden z cenionych reprezentantów katolickiej mniejszości w Pradze.

Wiele osób zarówno religijnych, jak i niezwiązanych nominalnie z żadną tradycją religijną, w Czechach i różnych zakątkach świata darzy Halika wielkim szacunkiem. On sam podkreśla (wspaniale uczynił to w wydanej w zeszłym roku książce „Popołudnie chrześcijaństwa”), że doświadczenie wiary głębinowej opartej na prazaufaniu – uznaniu obecności fundamentalnego dobra w najbardziej nawet kruchej i ułomnej ludzkiej egzystencji oraz w świecie ze wszystkimi jego ułomnościami i nieszczęściami – nie dotyczy wyłącznie ludzi, którzy wyznają taki czy inny religijny światopogląd.

Ci ostatni zresztą niekoniecznie z głębinową wiarą muszą mieć wiele wspólnego, bo ich namiętnością jest przede wszystkim obrona najróżniejszych dogmatów (to przypadek fundamentalistów wszelkiej maści), a nie autentyczna, prowadząca ku najgłębszym wymiarom człowieczeństwa duchowość. To jednak ona właśnie (jako namiętność wiary głębinowej niezależnej od wyznawanego światopoglądu czy konfesyjnej przynależności) powinna być wedle Halíka najwyższą stawką w naszej trawionej różnymi problemami współczesności.

To również wielkie wyzwanie dla chrześcijan, a katolików w szczególności, którzy chcą koncentrować się głównie na reformie kościelnych struktur. Nie na tym jednak ma polegać, jak podkreśla praski kapłan, prawdziwa synodalność. Nie należy jej sprowadzać ani do pokładania nadziei w zniesieniu celibatu czy wprowadzeniu kapłaństwa kobiet jako remedium na wszelkie bolączki Kościoła, ani tym bardziej do mrzonek o powrocie do średniowiecznej Christianitas.

Dziś wydaje się, że Chrystus kołacze w zaryglowane drzwi rzeczywistości kościelnej i prosi, byśmy otworzyli je i wyszli do świata poza nią, gdzie czekają na nas ze swoim doświadczeniem i troskami ci, którzy mają wiarę głębinową, a nie dzielą z nami chrześcijańskiej doktryny czy „chrześcijańskiego światopoglądu”.

Chrześcijanie powinni wychodzić ze swych zamkniętych sal, by pośród bitew świata zakładać, jak powtarza Halík za papieżem Franciszkiem, szpitale polowe. O tym właśnie mówił praski ksiądz w wygłoszonym przez siebie w auli warszawskiej SGH wykładzie „Duchowość w zseskularyzowanym mieście” (jego spisany tekst mamy nadzieję opublikować niedługo na naszym portalu) oraz w trakcie seminarium zorganizowanego wspólnie z „Więzią” przez Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie.

Halík opowiadał dużo o własnych doświadczeniach spotykania się z niewierzącymi, którzy chcą przeglądać się ze swoją własną duchowością w chrześcijańskiej narracji, biorąc udział w warsztatach modlitwy kontemplacyjnej, dyskusjach na temat filmów i książek czy przysłuchując się akademickim debatom.

Niektórzy tylko z uczestników tych spotkań stają się katechumenami w akademickiej parafii prowadzonej przez ks. Halíka w Pradze. Być może jednak głównym zadaniem chrześcijan jest dzisiaj nie tyle podtrzymywanie struktur konfesyjnej, kościelnej przynależności, co właśnie promocja duchowości pojmowanej jako namiętność wiary głębinowej. Takie przesłanie przekazuje nam dziś autor „Popołudnia chrześcijaństwa”.

Wesprzyj Więź

O tym, jak odnajdywać prazaufanie, które przezwycięży egzystencjalny lęk i co to znaczy dla polskich katolików wyjść jak Abraham w nieznane, piszemy więcej w wiosennym numerze kwartalnika „Więź”.

Tekst jest edytorialem newslettera „Więzi”

Przeczytaj także: Reformy strukturalne nie wystarczą, potrzebujemy iść w głąb. Ks. Tomáš Halík w rozmowie Krzysztofa Tomasika

Podziel się

2
4
Wiadomość

Użyłem tej analogii ostatnio, użyję raz jeszcze. Nie chodzi o zastąpienie chleba papką. Chodzi o to, że Kościół, czy ogólnie chrześcijaństwo zachwala pyszne kotlety wegetarianom. I co najgorsze nadal nie próbuje nawet zdać sobie z tego sprawy, myśląc naiwnie, że ludzie nie chcą przyjąć chrześcijańskiej oferty z wygody, braku wymagań wobec siebie, czy innego „przywiązania do grzechu”. A nie to jest problemem, tylko dezaktualizacja oferty, jaką się kieruje.
Problem, że zmienić jej się nie da.

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
OK.

Ta wiara głębinowa – szerokie pojęcie duchowości. Istne spa.
A przecież mierzenie się z sobą i wzrost zakłada też dyskomfort.
Trud. Cierpienie. Ból. Świat raczej od tego się odcina –
albo proponując rozwiązania łatwe i przyjemne, kosmiczne i inne.
Albo diety i zachowania przedziwne, które uspokajają sumienie.
Bolą, ale prowadzą donikąd.
Dlaczego niespokojne są dalej czasem serca…?
Kiedy zna się rozwiązanie, a widzi jak inni próbują,
trudno stać obojętnie z boku. Ale może czas na to …
Narzucanie komuś swojej prawdy jest obecnie krzywdą.
Dobrze, że czasem słuchamy lekarzy, choć i z tym bywa różnie, bo wiemy lepiej. Lepiej.
Książka „Raban” o Kościele nie z tej ziemi.
Tam wątki przeróżne.
A to co przywraca życie, to prawdziwy smak chleba.
ON dalej ten sam.
Wierny obietnicom.

I zadaję sobie pytanie, takie oczywiście niewinne, co by było, gdyby się okazało, że ksiądz Halik coś widział o jakichś skrzywdzonych.
Albo innych brudach.
Co by się wtedy stało z jego wiedzą, książkami i autorytetem?

@ Joanna Krzeczkowska: Wtedy kolejny „autorytet” stalby sie tylko drogowskazem: pokazywalby wlasciwa droge, ale nia nie szedl. Przerabialismy to juz tysiace razy… Najlepszym przykladem bylby tu Jean Vanier: […] przeciez nie mozna negowac tego, ze trzeba pomagac ludziom uposledzonym, do czego wzywal ciagle Vanier.