Kto kieruje Kościołem, gdy papież jest w kiepskiej kondycji zdrowotnej? Takich przepisów wciąż nie ma – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej prof. Roberto Rusconi, historyk Kościoła.
Piotr Dziubak (KAI): 13 lutego minęło 10 lat od ogłoszenia rezygnacji przez Benedykta XVI. 20 maja 2016 w czasie sympozjum na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim abp Georg Gänswein wspomniał o papieżach – „aktywnym” i „kontemplacyjnym”. Wywołało to burzliwą dyskusję i nerwowe tłumaczenia, co kryje się za tymi słowami. Oliwy do ognia dolała wypowiedź arcybiskupa kilka dni później: „Ja tego nie powiedziałem”.
Prof. Roberto Rusconi: Byłem wtedy na Gregorianie na tym sympozjum. On to naprawdę powiedział. W swojej ostatniej książce Gänswein próbuje temu zaprzeczyć. Zapomina przy tym, że trochę później, przy innej okazji, w czasie prezentacji książki, ponownie powiedział o papieżu aktywnym i kontemplacyjnym. Wywołało to wielkie zakłopotanie. Do tych słów odnoszą się wszyscy przeciwnicy Franciszka, posuwając się do twierdzeń, że jedynym prawowitym papieżem jest Benedykt XVI.
Powstaje tu jeden podstawowy problem. W przestrzeni publicznej pojawiło się wiele różnych stwierdzeń, którym Benedykt XVI nigdy nie zaprzeczył.
Mam nadzieję, że w przyszłości nie będzie już żadnego papieża emeryta, a Ratzinger był ostatnim. Stworzył instytucję kościelną bez żadnego dokumentu
Problemem wypowiedzi Gänsweina w tym i w innych przypadkach jest zrozumienie, jakie naprawdę stanowisko zajmował wobec tych słów sam Joseph Ratzinger. Istnieje pewien margines dwuznaczności, związany z pierwszą wizytą Franciszka w Castel Gandolfo i jego spotkaniem z papieżem-seniorem, uwiecznionym na zdjęciu. Gdyby na tę sytuację spojrzał ktoś z innej planety, mógłby pomyśleć, że Kościołem katolickim rządzi dwóch papieży. To jest bardzo dwuznaczne.
Takich dwuznaczności w czasie dziesięciu lat po rezygnacji Ratzingera nie brakowało. Kiedy przestał on być papieżem, naprawdę źle się czuł z punktu widzenia swego zdrowia. Był w bardzo kiepskiej kondycji psychofizycznej. Po rezygnacji odzyskał siły. Nigdy jednak nie myślał, że będzie jeszcze tak długo żył po ustąpieniu, że to będzie trwało dłużej niż jego pontyfikat.
W tworzeniu tego łańcucha dwuznaczności nie brali udziału żadni wrogowie Kościoła, żadne ciemne siły, nikt nie atakował Kościoła. Wszystko jest dziełem duchownych wysokiej rangi.
– Sami zrobili sobie krzywdę. Patrząc na tę sprawę z zewnątrz, jest tam wiele zagadek. Dwuznaczność Benedykta XVI wyrażała się w różnych sytuacjach. Jego ustąpienie i śmierć prawie 10 lat później pokazały nam prawie jak w laboratorium, jakie problemy pojawiają się w związku ze starością papieża. Co mogłoby się wydarzyć, gdyby Ratzinger nie zrezygnował? Kto kieruje Kościołem, gdy papież jest w kiepskiej kondycji zdrowotnej?
Wydaje się, że teraz – chociaż zawsze, gdy chodzi o Watykan, trzeba używać trybu warunkowego – zostaną przyjęte normy w sprawie „Stolicy Apostolskiej całkowicie opróżnionej”. Na przykład papież doznał wylewu i nie jest już w stanie kierować Kościołem. Takich przepisów jeszcze nie ma.
Wydaje się, że Franciszek jest niechętny wydaniu takich norm, które dotyczyłyby sytuacji papieża po jego zrzeczeniu się urzędu. W Kodeksie Prawa Kanonicznego tylko jeden akapit mówi, że papież może zrezygnować. Zrezygnować, ale jak? To nie jest drobiazg.
I jeszcze co do dwuznaczności. Dopóki Benedykt XVI żył, wielu przeciwników Franciszka starało się powstrzymywać i hamować swą krytykę wobec niego. Teraz hamulec już nie działa. W niektórych punktach sytuacja zrobiła się delikatna. To zresztą wynika z książki Gänsweina.
Napisał Pan, że jeśli papież rezygnuje, to koniec i kropka. Nie ma czegoś takiego jak „papież senior”. Powinien nosić sutannę biskupią.
– Ktoś, kto zostaje papieżem, przestaje być kardynałem. Nie może zrobić kroku wstecz. Jeśli już, to przyjmuje przywileje biskupa. Jest i pozostaje biskupem. Są święcenia biskupie, podczas gdy kardynał jest tylko mianowany. Bycie „emerytem” albo „seniorem” wynika z normy przyjętej przez Pawła VI wobec biskupów, którzy po ukończeniu 75. roku mają zgłosić rezygnację ze swojego urzędu.
Dużym problemem jest to, że pojęcie „emeryt” czy „senior” nie jest kategorią teologiczną ani eklezjologiczną. Taka kwalifikacja pochodzi ze środowiska uniwersyteckiego. Ktoś powiedział, że Ratzinger wybrał dla siebie tytuł papieża emeryta lub seniora właśnie z tego względu. Bo on do końca był profesorem uniwersyteckim w swoim sercu. Każdy profesor, który kończy pracę akademicką, zostaje automatycznie profesorem emerytowanym.
Po rezygnacji Ratzingera a jeszcze przed wyborem Franciszka, podkreślam – przed wyborem nowego papieża – kard. Gianfranco Ghirlanda (wtedy był zwykłym jezuitą) napisał na łamach „Civiltà cattolica”, że nie ma czegoś takiego jak „papież emeryt”. Ja w swojej książce słowo „emeryt” umieszczam zawsze w cudzysłowie. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będzie już żadnego papieża emeryta, a Ratzinger był ostatnim. Benedykt XVI stworzył instytucję kościelną bez żadnego dokumentu.
Ktoś zgłosił mi zastrzeżenie, że papież jest najwyższym ustawodawcą i może robić, co chce. Nie jest to do końca prawdą. O tym, że Benedykt XVI będzie papieżem seniorem, powiedział ówczesny rzecznik Watykanu, o. Federico Lombardi. Nie ma żadnego dokumentu podpisanego przez Ratzingera, który stwierdzałby, że biskup Rzymu, który składa rezygnację, zostanie papieżem emerytem.
Dziennikarz „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przeprowadził potem wywiad z Benedyktem po niemiecku, nie było zatem żadnych nieporozumień językowych. Powiedział on tam: „Chciałbym być nazywany ojcem Benedyktem”. „Czy dobrze zrozumiałem?” – zapytał dziennikarz. Ratzinger powtórzył to raz jeszcze: „Chciałbym być nazywany ojcem Benedyktem”. Papież użył jeszcze niejasnego sformułowania, że: „Nie mógł się powstrzymać”.
Ratzinger był wykwintnym człowiekiem, nie umiał jednak wybrać sobie dobrych współpracowników ani od nich się uwolnić. Od tej strony książka abp. Gänsweina nie robi mu wielkiej przysługi. Przedstawia go jako osobę zbyt uległą. Określenie „papież emeryt” nie ma żadnej podstawy.
Papież Bergoglio powiedział, że jeśli złoży rezygnację – musimy cały czas pamiętać o tym „jeśli” – to zostanie emerytowanym biskupem Rzymu. W ten sposób wszystko wróciłoby do prawodawstwa Pawła VI. Biskup Rzymu nie jest pierwszym lepszym biskupem. Papież Montini przygotował dla siebie apartament w klasztorze benedyktyńskim na Monte Cassino. Sytuacja po Soborze Watykańskim II była bardzo napięta i odradzono mu rezygnację. To byłoby zbyt dużo dla ówczesnego Kościoła.
Przez 10 lat Franciszek i Benedykt, w sposób trochę wymuszony, mieszkali razem w Watykanie…
– Część purpuratów niezadowolonych z wyboru Bergoglia na papieża chciała coś wymusić na Benedykcie, który – należy to podkreślić – pozwalał na to. Ratzinger wysłał tekst kard. Kochowi. Miał on być opublikowany dopiero po śmierci papieża seniora. Gdy Koch zaczął naciskać, aby ogłosić go od razu, Ratzinger przystał na to.
Następną historią jest książka kard. Roberta Saraha. Po ukazaniu się jej okazało się, że Benedykta XVI wymieniono jako redaktora i współautora tej książki. Bez wątpienia kard. Sarah wymusił to na nim. Ale stosunki między Bergogliem a Ratzingerem w ostatnich latach były dobre.
Pierwszych pięćdziesięciu papieży jest uważanych za męczenników, ale tylko o dwóch z nich można powiedzieć, że to prawda
Prof. Massimo Faggioli, który wykłada historię w Stanach Zjednoczonych, napisał coś takiego: papież, który składa rezygnację, nie może pisać i publikować tekstów, ponieważ są one odbiciem jego autorytetu. On nigdy nie będzie „jakąś tam osobą”, która coś napisała.
Peter Seewald we wprowadzeniu do swojej biografii Benedykta XVI napisał, że zanim wsiadł on do śmigłowca, który wywiózł go z Watykanu, powiedział, że będzie posłuszny nowemu papieżowi i że nie będzie ingerował w kierowanie Kościołem. Seewald konkluduje: nie znaczy to, że ma milczeć. Jeśli ekspapież coś mówi, to nie są to słowa emerytowanego biskupa albo kardynała. To bardzo delikatna materia i trudna do osadzenia w jakichś normach. Jedna z grup kanonistów przygotowała dokument o sytuacji papieża po złożeniu rezygnacji. Można tam znaleźć tylko minimalne wskazówki.
Następną sprawą jest ubiór. Po swym ustąpieniu były papież nie może chodzić w białej sutannie, która w świadomości katolików oznacza papieża – jednego tylko. Dwie białe sutanny rodzą zamieszanie. Benedykt XVI, rozmawiając o tym z Andreą Torniellim, wtedy jeszcze dziennikarzem włoskiej gazety „La Stampa”, powiedział żartobliwie: „Nie miałem innej sutanny, zostałem w białej”. Niektórzy to skomentowali: „Rzym stoi krawcami!”.
W historii Kościoła ustąpienia papieży zdarzały się dość często.
– Na początku XV wieku było jednocześnie trzech papieży ze względu na schizmę. Zwołany sobór zmusił ich do złożenia rezygnacji, wybierając nowego biskupa Rzymu. Każdy z tej trójki mógł trwać przy swoim, ponieważ miał poparcie ze strony różnych władców ówczesnej Europy. Kiedy możni uznali, że nie mają już w tym żadnego interesu, cofnęli swoje poparcie. Obecność byłego papieża była wtedy bardzo związana z polityką.
Celestyn V (1294) był papieżem tylko kilka miesięcy. Jego wybór i rezygnacja będą niezrozumiałe, jeśli nie będzie się miało na uwadze, że ród Andegaweńczyków (d’Anjou/d’Angiò) kontrolował wtedy Francję i południe Półwyspu Apenińskiego. Starali się oni panować na całym kontynencie.
Należy pamiętać, że Celestyn V nigdy nie opuścił granic Królestwa Neapolitańskiego i nigdy nie przyjechał do Rzymu. Zdawał sobie sprawę, że nie podoła rządom i że król Neapolu podstawia mu cały czas nogę. Wiemy o tym nie z przekazów historycznych, ale z analizy wszystkich dokumentów papieskich, na których można znaleźć parafy królewskich urzędników. To znaczy, że Andegaweńczycy wszystko kontrolowali. Po Celestynie V wybrano Bonifacego VIII, który był przedstawicielem grupy rzymskiej.
Cofając się jeszcze bardziej w czasie, napotkamy sytuacje jeszcze bardziej pomieszane. Między X a XI wiekiem wybór papieża kontrolowało kilka rzymskich rodzin i walki między nimi prowadziły do wyboru lub usunięcia danego papieża.
Patrząc na początki Kościoła, pierwszych pięćdziesięciu papieży jest uważanych za męczenników, ale tylko o dwóch z nich można powiedzieć, że to prawda. Jeden z papieży z III wieku ustąpił, ponieważ pogański cesarz skazał go na ciężkie roboty, z których nigdy już nie wrócił. W VI wieku innego biskupa Rzymu wygnano i wywieziono na Krym. Zdecydował o tym cesarz Bizancjum, ponieważ papież ów przeciwstawiał mu się w niektórych sprawach.
Jeśli w tamtym czasie polityka miała na to wpływ, to dzisiaj już tak nie jest. Wraz z upadkiem Państwa Kościelnego [1870] papież przestał być władcą doczesnym. Może podejmować decyzje w zupełnej wolności. To bardzo ważne. Od XV do XIX wieku żaden papież nie złożył rezygnacji, ponieważ był władcą państwa papieskiego.
Znany historyk Kościoła Hubert Jedin podniósł kwestię starości papieża. Wspominał historię Klemensa XII [1730-40], który stracił wzrok. Sekretarz podsuwał papieżowi dokumenty do podpisania. Nie będę tego komentował. Kto rządził Kościołem w latach 2000-05, pozostanie pytaniem. Rąbka tajemnicy w tej sprawie uchylił abp Gänswein w swojej ostatniej książce.
Czy „z krzyża można zejść”?
– Gdzie stoją Maryja i Jan? U stóp krzyża. Na krzyżu jest tylko jedna Osoba. Krzyż nie ma wielkości boiska do piłki nożnej, żeby umieścić tam różne osoby. Tam jest tylko Jezus. Można stanąć u stóp krzyża. Pomijam wszystkie tematy związane z mistyką. Maryja, przykład dla Kościoła, Jan wzór dla wierzących – stoją u stóp krzyża. Wyrażenie, że „z krzyża się nie schodzi” jest przypisywane Janowi Pawłowi II, a przekazał je tylko jego sekretarz.
Przeczytaj też: Benedykt XVI i „santo subito”? On sam nie byłby tym pomysłem zachwycony
To „trwanie na krzyżu” może być odebrane jako brak pokory. Lepiej umieć przyznać się do słabości, niemocy, ograniczeń niż trwać jako jedyny niezastąpiony. Jab Paweł II dał przykład przyjmowania cierpienia, ale mógł je też przyjmować w zaciszu własnego pokoju. Wspaniałe świadectwo, ale w tym czasie potrzebny był papież sprawny, energiczny, zdolny do działania.