Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bp Muskus: Uczeń Jezusa nie potrzebuje cudowności

Bp Damian Muskus. Fot. Magda Dobrzyniak

Po co szukać dodatkowych wrażeń, spektaklu wiary, skoro to, co najważniejsze, już się dokonało: Syn Boga umarł i zmartwychwstał? – pyta bp Damian Muskus.

Krakowski biskup pomocniczy Damian Muskus przewodniczył wczoraj liturgii stacyjnej (Mszy odprawianej przez biskupa w różnych częściach miasta) w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krakowie-Mistrzejowicach.

W homilii zwrócił uwagę, że najważniejszym znakiem Boga i Jego miłości do człowieka pozostaje krzyż. – Ludzkie pragnienia cudowności i nadzwyczajności nacechowane są pychą. Stawiamy Bogu warunki: „Jeśli uczynisz cud, uwierzę”. Szukamy znaków dla potwierdzenia własnych przekonań i racji, potrzebujemy znaków, by wzmocnić argumentację w niekończących się sporach światopoglądowych, nakarmić ego bądź umocnić nadwątloną przeciwnościami życia wiarę – stwierdził bp Muskus.

Jego zdaniem taka postawa jest nieuczciwa wobec Boga i podszyta brakiem zaufania do Niego albo magicznym myśleniem. – To przejaw magii, a nie wiary, szukania emocji, a nie fundamentu życia – ocenił.

Argumentował, że uczeń Jezusa nie potrzebuje cudowności, nadzwyczajnych interwencji i znaków z nieba: – Czy Jezus nie dał nam znaku, wobec którego nikną wszystkie inne, choćby najbardziej cudowne i spektakularne? Po co szukać dodatkowych wrażeń, spektaklu wiary, skoro to, co najważniejsze, już się dokonało: Syn Boga umarł dla nas na krzyżu i zmartwychwstał, by dać nam życie bez końca?

– Może gdyby każdy z nas traktował ten znak osobiście i poważnie, tak jak na to zasługuje, i w znaku krzyża szukał odpowiedzi na swoje załamania i wątpliwości, mniej byłoby kontrowersji, skandali, mniej podziałów między uczniami Jezusa, mniej konfliktów, które rozmieniają na drobne Dobrą Nowinę, a orędzie, zmieniające ludzkie życie, rozmywają i wypaczają jego sens? – zastanawiał się duchowny.

Bp Muskus tłumaczył, że Wielki Post jest czasem „uważnego spojrzenia na krzyż jako na wyznanie miłości Boga i źródło nadziei dla człowieka”. – Takie uważne spojrzenie potrafi zrodzić wiele cudów: pojednanie i pokój, uzdrowienie chorych relacji międzyludzkich, wyzwolenie z nienawiści i koncentracji na sobie, wolność od zła, solidarność z najsłabszymi – zaznaczył.

Przywołując postać proroka Jonasza z liturgii słowa, wyjaśniał, że jest on przykładem na to, że „każdy prorok, każdy apostoł, każdy świadek Chrystusa potrzebuje nawrócenia, by móc głosić nawrócenie”.

– Może okazać się fałszywym prorokiem ten, kto nie potrafi przyjąć z pokorą, że sam jest człowiekiem słabym i że sam potrzebuje miłosierdzia Boga. Ten, kto uważa, że wystarczy mu własna mądrość, elokwencja, znajomość Pisma czy moralna nieskazitelność – prędzej czy później poprowadzi swoich słuchaczy nie na drogę odwrotu od zła, ale na manowce, nie do prawdy, ale w stronę złudzeń i fikcji – przestrzegał.

Wesprzyj Więź

Jak dodał, tacy ludzie „zamiast głosić Ewangelię, sami siebie głoszą i czynią siebie bożkami dla słuchaczy”. – Potrzebujemy świadków pokornych, proroków, którzy wiedzą, że sami wciąż muszą się nawracać, ludzi, którzy doświadczyli przede wszystkim miłosierdzia Boga, a nie żyjących w przekonaniu o własnej doskonałości – podkreślił krakowski biskup pomocniczy.

Przeczytaj też: Jan Turnau: Przekonanie o istnieniu Boga raczej mi nie „pewniało”

KAI, DJ

Podziel się

1
Wiadomość

Tym, którzy uwierzą, takie znaki będą towarzyszyć: W moje imię będą wyrzucać demony, będą mówić nowymi językami,18węże będą brać do rąk, i choćby wypili coś zatrutego, nie zaszkodzi im. Będą na chorych kłaść ręce, a ci zostaną uzdrowieni. Mk 16,17. To o cudownościach.

Biskupem powinien być człowiek nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, zdolny do nauczania.3Nie powinien być skłonny do pijaństwa ani do awantur, ale opanowany, niekłótliwy i niechciwy pieniędzy. 4Powinien umiejętnie zarządzać własnym domem oraz wychowywać swe dzieci w karności i uczciwości, 5bo kto nie umie zarządzać własnym domem, jak będzie zdolny troszczyć się o Kościół Boży? Tm 3,2 To o biskupie.

Obyśmy nie byli już dziećmi niesionymi przez fale i poddanymi prądom błędnej nauki głoszonej przez ludzi przewrotnych i przebiegłych, którzy łudzą fałszem. Ef 4,14. Puenta.
Pozdrawiam.

Te znaki, o których mowa w Mk 16,17 mają być „adresowane” nie do uczniów, a do nawracanych. Biskup mówi zaś o uczniach, że nie potrzebują znaków. Nie widzę w wypowiedzi ks.biskupa czegoś niespójnego z Ewangelią. Ale jest ta wypowiedź niespójna z katechezą red.Tomasza Terlikowskiego o niezgodności chrześcijańskiego rozumienia cierpienia z teorią ewolucji Darwina (o ile została poprawnie streszczona w „Do Rzeczy”). O, to feler.

Z przytoczonych w artykule fragmentów homilii wynika, że ten biskup zwracał się do niewierzących pseudo chrześcijan, a nawet przemawiał w ich imieniu: „Stawiamy Bogu warunki (…)”. Czyli on też je stawia. Oczywiście, że ten który uwierzył nie potrzebuje już znaku, problem w tym, że ludzie, o których mówi biskup są niewierzącymi a uważają się za uczniów.

„Argumentował, że uczeń Jezusa nie potrzebuje cudowności, nadzwyczajnych interwencji i znaków z nieba”

Bo ja wiem?
Pierwsi uczniowie Jezusa, wygląda, że niezwykle potrzebowali tych cudowności. Czym jest bowiem chrześcijaństwo BEZ cudów? Jakie znaczenie miałaby Biblia gdyby nie te wszystkie zawarte w niej magiczne „znaki z nieba”?
Czemu ci, co go (Jezusa) widzieli na własne oczy musieli jeszcze naocznie zobaczyć cud zmartwychwstania? (Przynajmniej niektórzy). Czemu nie uwierzyli Mu na słowo, tylko musieli TO jeszcze zobaczyć?
Po 2 tysiącach lat, mając tylko niepewne przesłanki i mgliste świadectwa biblijne, to chyba tym bardziej niektórzy szukają DZISIAJ jakichś znaków Jego istnienia? A że z tym jest skąpo ostatnio, to tym bardziej się ich wypatruje…

Każda religia jest magią i magią być musi. Skąd ten nagły zwrot u biskupa?

Tak mi się przypomniało. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą” (Łk, 16-31)
I tak odchodząc od cudu jest w tym głęboka prawda, że ludzie ze swoich przekonań nie wychodzą nawet mając dowody. Może jest to jeden z problemów w temacie pokrzywdzonych. Są tacy, którzy im nie uwierzą nawet przy jawnych dowodach.

„Jeśli uczynisz cud, uwierzę” Czy przeciętny Kowalski jara się cudami? Codziennie jest świadkiem cyklu życia przyrody, wszystko to jest zwyczajne i nie budzące entuzjazmu ani refleksji. Zimą tęskni za wiosną, upalnym latem za deszczem, a w deszczowe pochmurne dni marzy mu się słońce. Co jakiś czas pojawia się cud, zazwyczaj urojony, ale mocno reklamowany, głownie przez środowiska kościelnych notabli. W Medjugorje zawirowało słoŃce i dokonało się objawienie, choć oficjalnie Kościół go nie uznaje, księża w parafiach organizują wycieczko pielgrzymki. Zresztą na okrągło kręcą cudownymi zdarzeniami i robią wokół tego koniunkturę biznesową. Bo i jak nazwać handelek relikwiami, cudownymi gadżetami itp., itd. A tu ni stąd ni zowąd biskup powiada, nie potrzebujesz cudu. Trochę to tak jakby powiedzieć swej ukochanej, nie potrzebujesz nowego kapelusza, w starym jeszcze nie ma dziur. Nieco ryzykowne to zagranie, niech spróbuje przekonać najpierw swych podwładnych po fachu, może się sprawdzi.

Znowu to samo! A co Pan wie Panie Danielu o tym co robi bp. Muskus dla osób wykorzystanych? Nic Pan nie wie! A ten własnie biskup robi bardzo dużo w przeciwieństwie do abp…. Jędraszewskiego.

Stary Testament i Ewangelie są pełne cudów. Dlaczego teraz ich nie ma? Czy Bóg się zmienił? To niemożliwe. Dlaczego nagle stał się taki oszczędny? Dlaczego kiedyś apostołowie potrafili uzdrawiać, a dziś biskupi mogą najwyżej opublikować list po plenum KEP? Skąd ta oszczędność w łasce? 😉

Bardzo dobre pytanie.
Też się zastanawiam, czy np. któryś z polskich bpow mógłby dać świadectwo, że w wyniku rozmowy z nim (albo jego nauczania) ktoś się nawrócił? Albo kiedy ostatnio wydarzyło się, że bp kogoś uzdrowił? – tak jak robili to apostołowie, gdy chodzili z Jezusem (albo w Dz.Ap: Piotr, Jan, Szczepan czy inni)?
Takich świadectw chyba nie ma. A przynajmniej się z nimi nie spotkałem.
I kolejne pytanie – jak to się ma do „ogromu łaski” jaką obdarzony jest każdy bp? W czym więc ona się objawia? Bo ponoć są następcami apostołów, tych samych, którzy dostali od Jezusa „władzę i moc” nad duchami, chorobami…itd (Łk 9,1-2: „Wtedy zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych.).
Patrząc na współczesny episkopat można przyjąć, że faktycznie, całe ich „duchowe obdarowanie” zostało zredukowane do udziału w liturgii, zarządzania diec., decyzji personalnych wobec ks., pisania listów, głoszenia kazań, pracy w komisjach KEP…
A gdzie się podziała cała reszta, o której mówi NT?

Cuda się dzieją tylko dlatego, że Kościół zmienił definicję cudu tak, by cokolwiek jeszcze dało się pod to podciągnąć. Wprost przyznaje, że to, co dziś uznaje za cuda podczas procesów beatyfikacyjnch jutro może przestać być cudem.

Nie, „cuda” to po prostu zjawiska, których obecnie nie umiemy jeszcze wyjaśnić. Na przykład samoistne wyleczenie nowotworu, do niedawna nie wiadomo było jak to się dzieje, więc Kościół uznawał to za cud. Dziś wiadomo, że jest to zjawisko naturalne i żadnego cudu w tym nie było.

Z faktu wyjasnienia jednego lub kilku zjawisk nie wynika, ze reszta zostanie wyjasniona. Mozna oczywiscie wierzyc, ze tak bedzie, ludzie w rozne rzeczy wierza.