Jesień 2024, nr 3

Zamów

Polska traktuje osoby na granicy z Białorusią jak zło wcielone. Co jest do zmiany natychmiast?

Migranci spotkani w lesie przy polsko-białoruskiej granicy, listopad 2021. Fot. Dawid Gospodarek

Ludzie mają godność. Nie można rzucać nimi w bagna czy na druty. Nie zapomną, co im teraz robimy.

Media niepokoją się perspektywą pokojowego marszu na polską granicę z terenu Białorusi i pytają, kto organizuje migrantów po białoruskiej stronie, i czy to aby na pewno będzie marsz pokojowy.

Ten niepokój związany jest z apelem rozpowszechnianym od pewnego czasu wśród uchodźców i migrantów, którzy po nieudanych próbach przedostania się do Polski utknęli na Białorusi. Tekst apelu, opatrzony tytułem „Wołanie o pomoc”, opublikowany został najpierw na poświęconych migracji kanałach na Telegramie. Następnie migranci i uchodźcy zaczęli kolportować go między sobą.

Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy wymaga natychmiastowej zmiany polityki polskiego rządu

Agnieszka Kosowicz

Udostępnij tekst

Czytamy w nim między innymi: „My, imigranci, tymczasowo przebywający w Mińsku, zostaliśmy tragicznie wykorzystani i oszukani. Wiele osób wykorzystało nasze marzenia o przedostaniu się do Europy i wyłudziło od nas niebotyczne sumy pieniędzy. Roztoczyli przed nami wizję nielegalnego przedostania się do Europy, a my sprzedaliśmy cały nasz dobytek, by opłacić podróż. Niestety, ich obietnice okazały się kłamstwem, a my utknęliśmy w Mińsku, w trudnych warunkach i bez żadnych środków. Niektórzy z naszych kolegów stracili życie, próbując przedostać się przez białoruskie lasy, inni doznali nieodwracalnych obrażeń.

Zwracamy się do was z prośbą o zorganizowanie wspólnego konwoju dla dużej grupy migrantów, co najmniej tysiąca osób, w tym wielu dzieci, nastolatków, kobiet i osób starszych. Ta podróż jest niebezpieczna i nie możemy podjąć jej w pojedynkę. Błagamy o pomoc w znalezieniu wyjścia z tej tragicznej sytuacji i umożliwienie nam dotarcia do Europy i życia w pokoju. Mamy nadzieję, że usłyszycie nasz apel i podejmiecie działania, które pozwolą wydostać się nam z tej pułapki wyzysku i oszustwa, w której się znaleźliśmy […]”.

Nie wiem, kto mobilizuje tych zdesperowanych ludzi, jednak łatwo sobie wyobrazić, że sytuacja w Białorusi jest nerwowa i oni po prostu boją się o swoje życie.

Interesuje mnie jednak przede wszystkim to, co dzieje się po polskiej stronie granicy. Z mojej perspektywy sytuacja na pograniczu wymaga natychmiastowej zmiany polityki polskiego rządu.

Skala obecności migrantów na granicy jest nieduża i da się zarządzać w cywilizowany sposób. Straż Graniczna mówi – w tonie alarmującym – o stu osobach dziennie próbujących przejść na terytorium Polski. Tymczasem granicę ukraińsko-polską przekracza obecnie każdego dnia ok. 22 tysiące osób. I nie budzi to paniki. Niedobrze, jeśli nasze służby nie mają wydolności, aby poradzić sobie z migracją na białoruskim odcinku w sposób zgodny z prawem.

Daleko ponad połowa osób docierających do Polski z Białorusi, według danych SG, pochodzi z krajów objętych konfliktami: z Afganistanu, Jemenu, Iranu. Mają więc podstawy szukać bezpieczeństwa. Nie są na pograniczu dla zabawy. A push-backi, czyli odsyłanie przybyszów tam, skąd przyszli, nie jest rozwiązaniem. Ci ludzie nie wrócą przecież do swoich objętych wojnami krajów, gdzie panuje głód i nie ma szans na bezpieczne życie. Będą próbowali przejść granicę drugi, trzeci, kolejny raz. Nasza polityka wpycha ich w kołowrotek. A to ani im, ani nam nie służy.

Przede wszystkim należy wysłuchać próbujących przedostać się do Polski. Wiele z tych osób ma powody wnioskować o ochronę międzynarodową. Dodatkowo odsyłanie kogokolwiek na Białoruś w obecnej sytuacji politycznej naraża tę osobę na przemoc. Skoro Kanada ma śmiałość kwestionować, czy Stany Zjednoczone są bezpiecznym krajem dla uchodźców (a temat jest dyskutowany w Sądzie Najwyższym Kanady), Polska ma wszelkie podstawy uznać za kraj niebezpieczny Białoruś. I wreszcie przestać odsyłać tam ludzi potrzebujących ochrony.

Należy również zastanowić się nad praktyką zamykania osób nielegalnie próbujących przekroczyć granicę na długie okresy czasu w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców (SOC). Pobyt jednej osoby tam, jak informuje Straż Graniczna, to koszt rzędu 2–4,5 tysięcy złotych miesięcznie, nie wliczając kosztów personelu obsługującego placówki. Zatem 18-miesięczny pobyt osoby w SOC to 36–80 tysięcy złotych wydawanych przez nasze państwo w niewiadomym celu. Tym bardziej, że zatrzymanie w takim ośrodku w wielu przypadkach absolutnie niczemu nie służy – po 18 miesiącach traumatycznego aresztu ludzie są wypuszczani i czym prędzej opuszczają Polskę. Z bardzo złymi wspomnieniami wyjeżdżają na Zachód. Za te pieniądze można byłoby szybko ustalić status prawny osób, zainwestować w naukę języka polskiego i wykorzystać zasoby tych ludzi na polskim rynku pracy.

Przedostatnia osoba, która zmarła na granicy polsko-białoruskiej, to młody lekarz, jego pogrzeb odbył się kilka dni temu. W niedzielę w lesie na pograniczu znaleziono ciało kolejnej ofiary naszej polityki – młodej kobiety z Etiopii.

Nasze państwo traktuje ludzi na granicy białorusko-polskim jak zło wcielone. A oni – jak każdy z nas – mają godność i nie można rzucać nimi w bagna czy na druty. Nie zapomną, co im teraz robimy, złe traktowanie ludzi dziś odbije się kiedyś rykoszetem. Wiele z tych osób mogłoby zasilić jako mieszkańcy i pracownicy nasz kraj, gdyby stworzyć im możliwość bezpiecznego życia.

Wesprzyj Więź

Pamiętajmy również o obywatelach Białorusi. W ubiegłym roku ponad 22 tys. osób z tego kraju wnioskowało w Polsce o różnego rodzaju zezwolenia pobytowe. 16 osób wystąpiło o status uchodźcy. Uszczelnianie granicy, zamykanie przejść granicznych może postawić w patowej sytuacji także białoruskich obywateli i obywatelki, które mogą potrzebować pomocy ze strony Polski, gdyby ziścił się realny niestety scenariusz – Rosja zmobilizowałaby Białoruś do aktywnego dołączenia się do agresji na Ukrainę.

Uszczelnianie granicy w takim wypadku pozostawiłoby mieszkańców Białorusi w pułapce.

Przeczytaj też: Przyjrzyjmy się własnym lękom. Agnieszka Kosowicz w rok po Usnarzu

Podziel się

7
6
Wiadomość

Przyczyna jest prosta: poczucie bezkarności funkcjonariuszy. Należy wprowadzić zmiany do ustaw o policji, straży granicznej itp.
Za podniesienie ręki na bezbronnego – dyscyplinarka i wysokie odszkodowanie.
Za uszkodzenie ciała bezbronnego – 10 lat więzienia i wysokie odszkodowanie.
Za zabicie bezbronnego – dożywocie i konfiskata majątku.
A jeśli nie da się wykryć sprawcy – solidarnie płaci patrol, oddział, komisariat lub komenda – za nieudzielenie pomocy.
Pozdrawiam.

„My, imigranci, tymczasowo przebywający w Mińsku, daliśmy się łatwowiernie wykorzystać i oszukać. Pozwoliliśmy nieznanym nam osobom wykorzystać nasze marzenia o przedostaniu się do Europy i wyłudzić od nas od nas niebotyczne sumy pieniędzy. Uwierzyliśmy na gębę ich wizjom nielegalnego przedostania się do Europy i sprzedaliśmy cały nasz dobytek, by opłacić podróż. Niestety, nasze nadzieje okazały się fantasmagoriami, a my utknęliśmy w Mińsku, w trudnych warunkach i bez żadnych środków … .”

Sytuacja nie do pozazdroszczenia, ale jaki z tego wniosek? Może szanowni imigranci, jak nie wyszły wam wasze dotychczasowe kalkulacje, to może przestańcie kalkulować , skoro to wam nie wychodzi i zdajcie się na pomysły innych, jak wam pomóc?

Aktywistom proponuję taki kompromis. Ta połowa uchodźców, która pochodzi z bezpiecznych krajów niech będzie przyjmowana przez Straż Graniczną po podpisaniu wniosku z prośbą o darmowy bilet w jedną stronę do swojego kraju. Jak zgodzicie się na to, przekonacie mnie, bym popierał złagodzenie postępowania wobec reszty. Jak się nie zgodzicie, to będę popierać dotychczasową linię z wyłączeniem osób które posiadają paszport (nie zniszczyły go) i są Jazydami lub Jemeńczykami, może jeszcze pochodzą z innych, mniejszych narodowości zagrożonych wojną/eksterminacją.

A ja mam lepszą propozycję, może zwyczajnie przestrzegajmy prawa międzynarodowego? W świetle którego pochodzenie z „bezpiecznego kraju” nie jest żadną podstawą do deportacji, bo azyl jest przyznawany indywidualnie, a nie w zależności od kraju. Przypomnę, jak to polska prawica nie tak dawno chwaliła się udzieleniem ochrony międzynarodowej obywatelowi Szwecji. Jakoś wtedy nagle dotknęła ich zbiorowa amnezja i nikt nie gadał, że „Szwecja to bezpieczny kraj, gdzie nie ma wojny”.

A już samo proponowanie „kompromisów” gdy chodzi o ludzkie życie zasługuje na jednoznaczne potępienie.

Dzięki za mądre słowa, Piotrze!

@wykorzystać zasoby tych ludzi na polskim rynku pracy.

Skąd wiara wo to,że ludziom, którzy chcą specyficznie do krajów o wysokich świadczeniach socjalnych, będzie się chciało w Polsce pracować i płacić podatki? Pytam dla kumpla.