Mylił się ten, kto uzna, że zniknęły z debaty publicznej emocje, sentymenty i wizje polityków, którzy tęsknie spoglądali w stronę Putina powołując się na niego jako obrońcę tradycji. Z perspektywy konserwatywnej jest to szczególnie ważne.
Ideologia raszyzmu i teologia „ruskiego pokoju” często przedstawiające się w prawicowych i religijnych, głównie zachodnich mediach jako rosyjski konserwatyzm, głęboko skaziła europejski i polski ruch konserwatywny. I z tym wyzwaniem konserwatyzm, także polski, powinien się zmierzyć.
Rzecz nie w tym, by szukać instytucji wspieranych hojną ręką Kremla, by wskazywać, kto i dlaczego uczestniczył w organizowanych w Rosji imprezach, a kto był zatrudniony w firmach będących przykrywką wojowniczych zapędów Kremla. Wskazywanie to ma oczywiście sens, ale warto przypomnieć, że silny człowiek na Kremlu, choć dziś został zepchnięty – przynajmniej w zachodnich mediach i w przekazach polityków Zachodu – na margines i obsadzony w roli groźnego psychopaty, jeszcze niedawno w wielu środowiskach po każdej stronie sceny politycznej budził respekt i podziw.
Dla jednych był przedstawicielem mocarstwa o wielkiej kulturze i sztuce, z którym trzeba się liczyć, innym – by wymienić na przykład Gerharda Schrödera – zapewniał dostatnie życie i pozwalał robić gigantyczne interesy, jeszcze innym imponowała jego siła, zdecydowanie, a także konserwatywne i religijne wartości, jakie miał rzekomo prezentować. (…)
Cerkiew Cyryla przestała być przybudówką i zajmuje teraz autonomiczne, nawet jeśli w pełni zgodne z myśleniem Putina, miejsce w systemie rosyjskim. To dziś uczestnik „harmonii władzy” państwa i Cerkwi
Teraz oczywiście nie wypada się do takich zainteresowań przyznawać i nawet Marine Le Pen zapewnia, że byłaby ostrzejsza dla Putina niż Emmanuel Macron (a jednocześnie przekonuje, że gdy tylko wojna się skończy, ona zacznie budować strategiczne zbliżenie NATO z Rosją).
Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że zniknęły z debaty publicznej emocje, sentymenty, racje i wizje polityków, którzy wcześniej tęsknie spoglądali w stronę Putina. One wciąż istnieją i warto się z nimi poważnie zmierzyć, rozpatrzyć je, a być może oczyścić myślenie polityczne z tego, co stanowi istotę raszystowskiej polityki i religijności czerpiącej inspirację z „ruskiego świata”. Z perspektywy konserwatywnej jest to szczególnie ważne, bo ideologia putinowskiej Rosji zgrabnie i chętnie – choćby piórem Dugina – posługuje się konserwatywnymi kliszami i sięga do skarbnicy religijnej wyobraźni. (…)
Nie ma wątpliwości, że putinowską Rosją rządzi układ z dawnego KGB, a wiele jej elementów jest pozostałością myślenia sowieckiego i komunistycznego. Takie widzenie rzeczywistości jest jednak bardzo wygodne dla konserwatystów, pozwala bowiem uniknąć zmierzenia się z wyzwaniem, jakim byłoby uznanie, że ideologia polityczna, jaką posługują się raszyści dla uzasadniania swoich działań, jest także zakorzeniona w odmiennych wzorcach myślenia.
Wystarczy przyjrzeć się symbolice Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, by zobaczyć, że łączy ona w sobie zarówno odwołania do Armii Sowieckiej, jak i do tradycji caratu. Ideowe fundamenty państwa Putina także chętnie i obficie sięgają po cały zestaw konserwatywnych czy wręcz zachowawczych idei: silnego państwa i silnego przywódcy, wyższości wspólnoty nad jednostką, nacjonalizmu i przekonania, że Zachód jako całość nie ma już nic istotnego do zaoferowania.
Obrońcy tradycji? Tak, ale imperialnej
Cerkiew Cyryla – i to nawet jeśli przyjrzeć się miejscu, jakie zajmuje ona w strukturze władzy – przestała być przybudówką i zajmuje teraz autonomiczne (nawet jeśli w pełni zgodne z myśleniem Putina) miejsce w systemie rosyjskim. To nie jest już spacyfikowana Cerkiew Sergiusza, ale uczestnik „harmonii władzy” państwa i Cerkwi, ideologiczny sojusznik, a nie tylko posłuszny niewolnik. Religijność głoszona przez Cyryla, Hilariona i dziesiątki innych duchownych czy świeckich teologów rosyjskich to nie tylko wypełnianie poleceń „cara/prezydenta”, ale także oparte na głębokim przekonaniu budowanie ideologii i teologii „ruskiego świata”.
Ideologia ta pozostaje w wielu punktach spójna z emocjami czy wręcz przekonaniami części konserwatywnych chrześcijan Zachodu. O czym mówię? O przekonaniu, że świat zachodni jest całkowicie zepsuty i potrzebuje odrodzenia, o oparciu zakorzenienia religijności na ścisłym sojuszu z państwem i przekonaniu, że tylko tak można skutecznie odbudować moralność społeczną, na koniec o manichejskim postrzeganiu świata, w którym wartości są tylko po jednej, czyli naszej stronie. (…)
Upadek komunizmu pozwolił na budowanie nawet jeśli nie spójnego, to jednolitego systemu politycznej despotii, w której łączyły się elementy komunizmu i carskiego, prawosławnego tradycjonalizmu. Z czasem ten system stawał się coraz bardziej zachowawczy i otwarty na realny, a nie jedynie pozorowany dialog z konserwatyzmami i prawicowymi populizmami Zachodu.
Nietrudno też zauważyć, że „konserwatyzm”, „putinowski tradycjonalizm” opiera się również na głębokich korzeniach rosyjskiej kultury, na myśleniu sięgającym korzeniami fundamentów najpierw ruskiej, a później moskiewskiej kultury politycznej i kultury w ogóle. Uważna lektura mistrzów rosyjskiego myślenia, literatury czy filmu pozwala zrozumieć, dlaczego możliwe stało się to, co widzimy obecnie w Buczy czy Irpieniu. Fiodor Dostojewski jest zarówno mistrzem humanistycznego myślenia, o czym mówił w samolocie w drodze powrotnej z Bahrajnu papież Franciszek, jak i ojcem prawosławnego, antypolskiego i antyzachodniego szowinizmu, który w gruncie rzeczy pogardza zachodnią Europą (choć jednocześnie ją uwielbia) i zachodnim chrześcijaństwem.
Jedno bez drugiego nie istnieje, tak jak nie da się oddzielić w filozofii Friedricha Nietzschego tego, co jest najczęściej subtelną (ale niekiedy prowadzoną i młotem) krytyką mieszczańskiej cywilizacji i mieszczańskiego chrześcijaństwa, od tego, co prowadzi przez intelektualnie ciekawą koncepcję „Übermenscha” ku nazistowskim formom prześladowania „Untermenscha”. (…) Bez rozliczenia się z nimi, także przez myśl konserwatywną, nie może być mowy o realnym, a nie jedynie słownym zmierzeniu się z raszyzmem.
Na czym polegała atrakcyjność putinowskiego systemu ideowego dla europejskich populistów oraz części środowisk konserwatywnie chrześcijańskich? Odpowiedź jest wielowątkowa, ale by jej udzielić, trzeba najpierw choćby w skrócie opisać ideowe fundamenty raszyzmu. Amerykański historyk i politolog Alexander J. Motyl wskazuje, że istotą tego systemu jest po pierwsze, niedemokratyczny system, określający się niekiedy mianem „suwerennej demokracji”; po drugie, kult państwa połączony z ultranacjonalizmem, po trzecie, kult lidera państwa i wreszcie realne wsparcie, jakiego społeczeństwo udziela liderowi. Ten krótki opis uzupełnić trzeba – jak sądzę – mocną obecnością religijnych i konserwatywnych uzasadnień konieczności budowania suwerennych demokracji, jak również – zaczerpniętym z idei Moskwy jako Trzeciego Rzymu czy „ruskiego świata” – głębokim przekonaniem o upadku Zachodu, jego generalnej zgniliźnie, którą trzeba zastąpić świeżym dynamizmem (także militarnym) i zdrowiem moralnym ze Wschodu. (…)
Uważna lektura mistrzów rosyjskiego myślenia i fundamentalnych tekstów rosyjskiej kultury pozwala zrozumieć, dlaczego możliwe stało się to, co widzimy w Buczy czy Irpieniu. Fiodor Dostojewski jest zarówno mistrzem humanistycznego myślenia, o czym mówił nawet papież Franciszek, jak i ojcem prawosławnego, antypolskiego i antyzachodniego szowinizmu
W niczym nie zmienia to faktu, że część z serwowanej przez niego diagnozy świata i reguł jego uleczenia jest atrakcyjna zarówno dla prawicowych populistów, jak i części środowisk konserwatywnych. Tak jest z diagnozą postępującego rozkładu świata zachodniego, koniecznością zastąpienia reguł liberalnej demokracji ograniczającej wszechwładzę populistycznych polityków regułami jakiejś nowej „suwerennej demokracji” czy przekonaniem (obecnym wśród części polityków i ludzi Kościoła), że optymalnym rozwiązaniem postępującej błyskawicznie laicyzacji i sekularyzacji jest ścisła współpraca państwa i Kościoła, prawna ochrona jego wizerunku i bliskich mu wartości, a najlepszym rozwiązaniem problemów ze skandalami wewnątrz wspólnot religijnych jest… prawny i polityczny parasol państwa nad Kościołem. W ramach rewanżu zaś Kościół powinien wspierać populistyczne postulaty państwa. (…)
Geopolitycy, czyli putinowscy „realiści”
Ciekawym, choć nieoczywistym sojusznikiem intelektualnym i moralnym raszyzmu pozostają także – również polscy i konserwatywni – radykalni zwolennicy realizmu geopolitycznego. John J. Mearsheimer to popularny myśliciel (bo też niezwykle interesujący), jednak jego wizja geopolityki stanowi w istocie nie tylko wyjaśnienie, ale i usprawiedliwienie działań Putina. Już w 2019 roku pisał, że rozpoczęty w 2014 roku kryzys w Ukrainie został sprowokowany przez Zachód, który obrażał Putina i Rosję i nie brał pod uwagę geopolitycznych interesów tego kraju.
„Działania Putina powinny być łatwe do zrozumienia. Ukraina, będąca ogromnym obszarem płaskich terenów, które napoleońska Francja, imperialne Niemcy i nazistowskie Niemcy przekroczyły, by uderzyć na samą Rosję, służy jako państwo buforowe o ogromnym znaczeniu strategicznym dla Rosji. (…) Żaden rosyjski przywódca nie stałby bezczynnie, gdy Zachód pomagał zainstalować tam rząd, który był zdeterminowany, by zintegrować Ukrainę z Zachodem. Stanowisko Moskwy może się nie podobać Waszyngtonowi, ale powinien rozumieć jego logikę. (…) Wielkie mocarstwa są zawsze wyczulone na potencjalne zagrożenia w pobliżu ich terytorium”, pisał Mearsheimer, a pod takim tekstem podpisałby się zarówno Ławrow, jak i Putin.
I nawet jeśli Mearsheimer w swoich ostatnich tekstach moralnie potępia Rosję, to logika jego myślenia w istocie nie pozostawia wiele miejsca na takie potępienia. Jeśli bowiem w polityce międzynarodowej nie ma miejsca na zasady i prawa moralne, jeśli imperia mogą więcej, a istotą polityki słabszych państw jest pogodzenie się z własnym miejscem na mapie, to nie ma czego zarzucać Władimirowi Putinowi, a wina za jego działania spoczywa na nieodpowiedzialnych politykach ukraińskich, którzy zapomnieli o swoim miejscu na mapie, względnie na zachodnich politykach, którzy niepotrzebnie drażnili imperium.
Warto przypomnieć, że o Polsce Mearsheimer jeszcze kilkanaście lat temu pisał podobnie i odmawiał nam prawa wejścia do NATO. Jakby tego było mało, trzeba powiedzieć, że z geopolityczną koncepcją realistów z pewnością utożsamiają się rosyjscy raszyści.
Konserwatyzm, który jest bardziej postawą niż zbiorem twardych przekonań i raczej pewnym postrzeganiem człowieka niż spójną ideologią, nie może nie zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest dla europejskiej polityki zarówno raszyzm, jak i jego populistyczni czy określający się mianem prawicowych sympatycy poza Rosją. Jest to o tyle proste, że tradycyjny konserwatyzm, przynajmniej ten czerpiący ze źródeł myślenia Edmunda Burke’a, pozostaje stylem myślenia i działania radykalnie odmiennym od tego, co proponuje niekiedy określający się mianem konserwatyzmu putinowski system polityczny. Burke przypomina bowiem, że istotą jego konserwatyzmu jest wierność angielskim zasadom konstytucyjnym, których celem była ochrona wolności jednostki.
To wierność prawu, zasadom i normom, a nie uwielbienie dla jednostek (które mogą zawodzić, popadać w obsesję, a niekiedy w samouwielbienie) jest istotą postawy konserwatywnej. Silni przywódcy są mniej istotni niż dobre prawo, a system chroniący wolność jednostki istotniejszy niż silne państwo.
Fragment książki: Tomasz Terlikowski, „Czy konserwatyzm ma przyszłość?”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2023
Przeczytaj także: Co takiego lewica może widzieć w Rosji
Konserwatyzm sam w sobie jest złem. Opiera się na strachu przed zmianami i przekonaniem, że dobre tylko to co stare i sprawdzone. W konsekwencji przyczynia się zawsze do krzywdy ludzi.
Niekoniecznie. Konserwatyzm uznaje zmiany konieczne, byle wprowadzać je stopniowo i pod kontrolą. Jak Bismarck ubezpieczenia społeczne by wytrącić oręż socjalistom, jak wcześniej angielskie elity reformę parlamentarną i likwidację zgniłych miasteczek by nie dopuścić do rewolucji w latach 30-tych i 40-tych XIX wieku….
Problem z Terlikowskim jest raczej w jego przekonaniu iz jego konserwatyzm jest na pewno prawdziwy. Bardzo niebezpiecznie jest się uznać za wzór z Sevres. Nawet w pobożnym celu.
Pamiętam, jak dawno, dawno (chyba lata 70-te) w jakiejś audycji dla młodzieży z ust jakiegoś kolorowo ubranego łagodnego kontrkulturowca padło zapewnienie że prawdziwy hippis nie ma nic wspólnego z narkotykami. Podszedłem wtedy do tego zapewnienia z łagodnym niedowierzaniem podobnie jak teraz do tezy Terlikowskiego 🙂
Konserwatyzm może mieć wiele odcieni i który jest prawdziwy? Ostatnio czytałem definicję że konserwatyzm przyszłości to będzie np. obrona obywateli w ich prawie do posiadania samochodu z silnikiem spalinowym. I coś w tym jest.
No tak, gdyby nie koserwatyzm, to juz dawno powstalby raj na Ziemi dzieki ZSRR. Na szczescie jest jeszcze nadzieja w Chinach…
Adrian, gdyby nie konserwatyzm, to ZSRR nigdy by nie powstało. Nie trzeba by było żadnych rewolucji, bo nikt by nie blokował naturalnych przemian, jak zyskiwanie praw pracowniczych, zniesienia niewolnictwa, czy wykorzystywania mas ludzkich do doraźnych celów wojennych.
A z Chinami, to strzelasz w płot. Chiny w swoich rządach skłaniają się bardzo ku konserwatyzmowi, widząc zagrożenia we wszystkim, co nowe.
Używanie do Chin terminologii europejskie e ogóle jest mało sensowne
Wojtku skąd przekonanie, że „naturalne przemiany” to przemiany pozytywne? Bo tylko takie wymieniasz.
Dla mnie problem artykułu jest postawiony absurdalnie. Każdy normalny człowiek powinien być przeciw Putinowi, bo rozpętał wojnę nikomu niepotrzebną (nawet oligarchom). Natomiast prawdą jest, że ustawił się po każdej stronie. Od lewej po prawą są osoby które złapał na któryś ze swoich lepów. Nawet lewicowy papież okazał się mu przychylniejszy niż poprzednicy. Choć faktem jest, że najskuteczniej wkupił się w skrajną prawicę (która wcale taka zachowawcza nie jest, jest to specyficznie pojmowany konserwatyzm).
Pozytywny aspekt zmian wynika z obserwacji. Prawa pracownicze, prawa kobiet, prawa czarnoskórych, odejście od modelu opartego o władzę i posłuszeństwo, podmiotowość dzieci, ochrona zwierząt, to wszystko są dobre przemiany. W drugą stronę, jest coś, co było kiedyś, a można to uznać jednoznacznie za wartość? Nie będzie głównie dlatego, że lepsze wypiera gorsze (chyba, że napotka przeszkody w postaci konserwatyzmu, lub reakcjonizmu).
Zaś co do Putina, to on przecież aspirował do bycia wzorem z Sevres konserwatyzmu. Ideologicznie lewa strona jest jego wrogiem. Jeśli znajduje gdzieś zrozumienie, to wyłącznie wśród organizacji, które uważają Ukrainę za państwo faszystowskie. Taki Franciszek nie stoi przecież za Putinem, tylko pragnie pokoju za wszelką cenę (nie patrząc na interes Ukrainy).
Ideologicznie, to Putinowi bliżej do Jana Pawła II i Benedykta XVI. Można się zdziwić ile wspólnych elementów ma nauczanie papieża Polaka z Rosją Putina.
Wojtku, mowienie, ze ideologicznie Putinowi blizej do Jana Pawla to taka logika jak z Hitlerem i wieloma dzisiejszymi zaangazowanymi w obrone praw zwierzat weganami
Przykład? Wyprowadzka ludzi ze wsi do miast przyczynia się do katastrofy ekologicznej. Podobnie wzrost higieny (zatrucie wody).
Obecnie katastrofa ekologiczna jest jedną z grożących ludziom najbardziej, a jej przyczyn można szukać m.in. właśnie w przemianach społecznych. Tylko, że Ty i tak będziesz ślepy na to bawiąc się w przykład-kontrprzykład.
Ewolucja społeczna to nie tylko to co zaplanowane, to też to co gdzieś się z tego niezdrowo wyradza. Przykładowo konsumpcjonizm.
Tymczasem samo założenie, że są przykłady złe i dobre jest już błędne. Zdecydowana większość przemian (lub stagnacji) będzie mieć w sobie korzyści i straty. Ich ocena zależy od różnych ocen wartości, w których problemem jest nie tylko podział konserwatyzm-liberalizm, ogół-jednostka, ale przede wszystkim niemożność pogodzenia wszystkich korzyści różnych stron w jedno. Dlatego założenie, że cośtam jest zawsze lepsze jest utopijne Wiele z tego co daje nam dzisiaj dobrobyt ma źródła w cudzej niedoli w przeszłości. Nigdy nie doszlibyśmy do finansowych możliwości tworzenia wielkich demokracji, gdyby nie wieki systemów feudalnych. I nie chodzi o relatywizowanie, a świadomość kosztów. Demokracja jest też słabszym militarnie systemem, co w przyszłości może mieć różne konsekwencje w zależności od sąsiednich krajów.
Ogólnie, żeby zrozumieć złożoność tematu postępu trzeba przyjrzeć się ewolucji w biologii. Kiedy Marks wzorował się na ewolucjonizmie biologicznym tworząc koncepcje społeczne, posługiwał się wiedzą adekwatną do swoich czasów. Dziś wiemy o biologii wiele więcej i tkwienie w postawie „zawsze” jest przeżytkiem (epigonizm). Socjologia oczywiście też poszła do przodu. Stąd dziwi mnie Twoja postawa. Jakby wczorajsza.
Tak, tak, mozna isc duzo dalej, np gdyby ludzie sie nie rozmnazali, to ludzkosc nie mialaby zadnych problemow, bo by jej nie bylo… Co do Chin, to akurat Ty strzeliles w plot, bo sa one swiatowym pionierem w wykorzystywaniu nowosci technologicznych i socjotechnicznych w kontroli populacji.
„Postepowosc sama w sobie jest zlem. Opiera sie na nienawisci do wszystkiego, co sprawdzone i przekonaniu, ze dobre tylko to, co nowe i inne. W kosekwencji przyczynia sie zawsze do krzywdy ludzi.” Troszke umiaru i zdrowego rozsadku. Zycie nie jest czarno-biale.
Konserwatyzm usiluje cofac wstecz. Rzecz w tym ze kazda proba restytucji czegos minionego pociaga za za soba duze koszty i przynosi rezultaty odmienne i owrotne niz oczekiwano.
Wstecz to ciągnie reakcjonizm typu wycinanie gajówposadzonych z rozkazu Napoleona w Italii które miały zwalczyć febrę. Konserwatyzm to coś 8 nego.
Marek2, tak, to coś innego. Wycinanie nie gajów sadzonych przez Napoleona, ale wyrzynanie Lasów Amazońskich pod pastwiska, by handlować wołowiną. Bo przecież nasi dziadowie tak robili i nie będzie żaden ekolog nam mówić, że nie wolno. Albo walka o palenie śmieciami w piecu na węgiel, czy zwalczanie praw czarnoskórych.
Nie Wojtku, to jest dziki kapitalizm. Na konserwatyzm trzeba patrzeć zawsze w kontekście . Definicja ta sama, ale podejmowane decyzje będą bardzo różne w Ameryce Południowej, Afryce, Europie. Ten, kto w jednej grupie jest wysoki, w innej bywa niski. Nie ma jednego wzrostu „niskich”, nawet jeśli istnieje średnia światowa. Bo to określenia praktyczne, definiują kierunek w danym zestawie osób, na danej scenie politycznej itp. Nie ma modelowego światopoglądu konserwatysty. Jedynie kierunek światopoglądowy.
Kapitalizm byłby wtedy, gdybyśmy mieli zjawisko na kształt Chin. Gdzie wycina się lasy i buduje kopalnie, ale jednocześnie stawia się wszędzie fotowoltaikę i wiatraki. Maksymalizacja zysku, bez oglądania się na konsekwencje. Konserwatyści natomiast niszczą w imię ideologii. Pogląd, że wiatraki to zło można spotkać i u Trumpa i w Pisie. Testy o „zielonym szaleństwie”, które trzeba powstrzymać będzie wspólne dla Kaczyńskiego, Bolsonaro, Babisza i LePen. Ich wspólnym mianownikiem jest konserwatyzm. Gdyby chodziło o kapitalizm, to by nie patrzyli na ideologię, tylko wzięli to, z czego jest większy zysk. Nie robiliby też ruchów antyrynkowych, jak próby zapewnienia prawa do smrodzenia 20 letnim dieslem.
Modelowy konserwatyzm istnieje, miewa tylko lokalne warianty (trudno na przykład oczekiwać od polskich konserwatystów postulatu prawa do polowań na wieloryby, co jest cechą japońskich konserwatystów, ale cechą wspólną będzie pragnienie rabunkowego rybołóstwa bez limitów).
Wojtku, twoje własne spojrzenie trąci ideologizmem. I nie chodzi mi o bronienie dzisiejszego konserwatyzmu w Polsce (bynajmniej !!!).
Twierdzenie, że „lepsze wypiera gorsze” jest przekonaniem życzeniowym. Wielokrotnie świat przekonał się, że może być inaczej. W rzeczywistości każda zmiana pociąga za sobą korzyści i straty. Dlatego jej podjęcie warte jest dyskusji „za” i „przeciw”. Konserwatyzm i liberalizm są niezbędne w budowaniu mądrej demokracji.
Kompletnie chybiasz pisząc o „cechach wspólnych”. Jedyną cechą wspólną jest bycie przeciw zmianie. Wystarczy spojrzeć na lokalnych konserwatystów, którzy z kolei mogą być przeciwni rybołóstwu korporacyjnemu. W tej sytuacji to oni są „blokadą zmian”.
Mówił ci ktoś już kiedyś, że jesteś szalenie arbitralny?
Poproszę przykład, gdy zmiana społeczna okazała się zmianą na gorsze.
W złym miejscu wpisałam odpowiedź. Jest wyżej pod dzisiejszą datą. 26.02.22
Proponuje szersze spojrzenie na sytuacje – sluzby rosyjskie infiltruja radykalow zarowno po prawej jak i lewej stronie Zachodniej sceny politycznej. Skrajna lewica nienawidzaca wszystkiego, co amerykanskie popiera Putina jako tego, ktory szkodzi USA. KGB mialo swoich ludzi zarowno w Ku Kluks Klanie jak i u Czarnych Panter – chodzi o to by destabilizowac sytuacje polityczna w nieprzyjaznych panstwach wspierajac wszelakich fanatykow.
Każdy kto przeciw jest nasz! Kłania się „Katechizm rewolucjonisty” Nieczajewa.
Jesteś w stanie wymienić ugrupowanie lewicowe będące obecnie na pasku Putina? Bo po prawej stronie aż się od tego roi.
Po rozpoczeciu wojny niemiecka i francuska lewica nagle przestaly „szczekac” (uzywajac papieskiego jezyka) na NATO, ale mniej uwazni w chwilowym trzymaniu jezyka za zebami sie zdarzaja: https://www.tagesschau.de/investigativ/kontraste/proteste-ramstein-101.html
@Adrian wróciłam tu, bo właśnie z trwogą przeczytałam artykuł o manifestacji w Berlinie. Jest to ten sam nurt (a pewnie i pieniądze), co we Francji. Przedstawienie rezygnacji z dostarczania broni jako obrony życia i pokoju. W ramach naiwnego przekonania (odbiorców), że to skończy problem. Po prawej stronie użyto argumentów tradycji, po lewej humanizmu, wszystko jest zarówno prawdą jak i wyrafinowaną machiną manipulacyjną obliczoną na słabości demokracji (czyli ostrą polaryzację).