Chcemy, by zrozumiał, że Ukraińcy to nie „tępogłowi” nacjonaliści, ale patrioci, którzy kochają swój kraj i szanują innych – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.
Krzysztof Tomasik (KAI): Jaki jest główny cel rozpoczynającej się dziś dwudniowej wizyty Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych (WRKiOR) w Rzymie?
Abp Światosław Szewczuk: Z jednej strony chcemy podziękować Ojcu Świętemu za to wszystko, co czyni on dla przezwyciężenia kryzysu humanitarnego na Ukrainie, z drugiej zaś główną treścią naszego przesłania będzie wołanie o pokój i wyjaśnienie, co naród ukraiński rozumie dzisiaj pod tym słowem.
Wojnę można pokonać tylko wtedy, gdy będziemy razem budować pokój. Obecnie takie słowa jak „prawda”, „miłość” doświadczają mutacji – żyjemy dzisiaj w świecie „postprawdy”, „postmiłości” i niestety istnieje niebezpieczeństwo, że może żyjemy także w świecie „postpokoju”. Jest to bardzo groźne, gdyż słysząc dzisiaj słowo „pokój” i znaczenie, jakie wkładają w nie Rosjanie, widzimy głęboką mutację tego pojęcia. Obecnie słowo „pokój” oznacza dla Rosjan zniszczenie Ukrainy. Jest to takie podejście, które głosił Stalin: „Jest człowiek i jest problem, nie ma człowieka i nie ma problemu”.
Za główną przyczynę obecnej wojny Rosja uważa samo istnienie państwa ukraińskiego – i to właśnie jest główne zagrożenie dla pokoju. Rosjanie wkroczyli na Ukrainę ze swymi czołgami jako budowniczowie pokoju („mirotworcy”). Cóż za diabelska mutacja tego słowa!
Dla Rosjan słowo „pokój” oznacza zniszczenie Ukrainy. Dla nas – po pierwsze – uznanie prawa do istnienia narodu i państwa, po drugie: poszanowanie prawa międzynarodowego, granic Ukrainy, i po trzecie: prawo do samoobrony
Po raz pierwszy usłyszeliśmy w Ukrainie o tej zmianie pojęcia pokoju w 2008 roku, gdy Rosja zaczęła walczyć z Gruzją, wtedy padło takie sformułowanie: „Zmuszenie do pokoju”, tzn. zmusić kogoś do czegoś, aby się nie sprzeciwiał. Dziś, gdy Rosja mówi o jakichś inicjatywach pokojowych wobec Ukrainy, to chodzi o to, aby ona się poddała i przestała istnieć. Tymczasem dla nas tego rodzaju pokój oznacza miliony zabitych, masowe ludobójstwo narodu ukraińskiego.
Dla nas, Ukraińców, pokój oznacza – po pierwsze – uznanie prawa do istnienia narodu i państwa, po drugie: poszanowanie prawa międzynarodowego, granic Ukrainy i po trzecie: prawo do samoobrony. Jeśli nie będziemy w stanie sami siebie obronić, to będzie to zachętą dla Rosji do stopniowego inicjowania nowych rodzajów wojny.
Wiemy, że dziś Stolica Apostolska jest takim jasnym pośrednikiem i budowniczym pokoju na całym świecie. Ale dla nas bardzo ważne jest, aby Ojciec Święty i Watykan usłyszeli, co Ukraińcy rozumieją pod słowem „pokój”, jaki pokój budujemy, jakiego pokoju bronimy, i to za cenę własnego życia. Nie ma pokoju bez prawdy i sprawiedliwości. Jest czymś oczywistym, że jako przedstawiciele różnych Kościołów i religii jesteśmy gotowi być aktywnymi budowniczymi prawdziwego i sprawiedliwego pokoju.
Oczywiście z politycznego, społecznego czy dyplomatycznego punktu widzenia pokój nadejdzie dopiero wtedy, gdy wyzwolimy swe terytorium. Ale jako Kościoły wiemy, że jest to dopiero początek. Gdy wyzwolimy swoją ziemię, nie możemy jeszcze powiedzieć, że obroniliśmy tych wszystkich, którzy uważają się za obywateli Ukrainy, od niebezpieczeństwa bezpośredniej śmierci ze strony Federacji Rosyjskiej. Musi nastąpić następny etap – umocnienia i utrwalenia pokojowego współżycia między narodami, powrotu do zasad prawa międzynarodowego, których podstawy stworzyła Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Toteż przesłanie pokojowe jest dla nas bardzo ważne i z tym jedziemy do Rzymu. Spotkamy się tam z Ojcem Świętym, chcemy, aby nas zobaczył i aby zrozumiał, że Ukraińcy, kochający swą ojczyznę, to nie „tępogłowi” nacjonaliści, ale patrioci, którzy kochają swój kraj, ale także szanują innych, a nasz prawdziwy nacjonalizm ukraiński jest internacjonalistyczny i inkluzywny, włączający innych, że współczesny polityczny naród ukraiński w rzeczywistości zawiera w sobie drogę wolności, bezpieczeństwa, szacunku wobec każdego Ukraińca, niezależnie od jego pochodzenia narodowego czy przynależności religijnej.
Dlatego chcemy, aby Ojciec Święty stanął po stronie narodu – różnego, ale zarazem zjednoczonego, bogatego w swej tradycji, a który dzisiaj walczy własną krwią o swoją wolność i swoją przyszłość.
Dobrze się też zbiega, ponieważ trwa Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan.
– Bardzo dobrze, ponieważ akurat w tym czasie dobiega końca Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Jako Wszechukraińska Rada Kościołów chcemy przedstawić doświadczenie naszego kraju, jak budować tę jedność.
Pierwszym papieżem, który spotkał się z naszą organizacją, był św. Jan Paweł II w czasie swej podróży na Ukrainę w czerwcu 2001 roku i po rozmowie z nami nazwał Ukrainę „laboratorium ekumenizmu”. Obecnie zaś odbędzie drugie historyczne spotkanie WRKiOR z papieżem, ale już nie na Ukrainie, lecz w Rzymie. Jak to mówią: „Jeśli góra nie przyjdzie do Mahometa, to Mahomet przyjdzie do góry” – skoro papież nie przyjechał na Ukrainę, to Wszechukraińska Rada przyjeżdża do niego.
Chcemy, aby usłyszał i poczuł, że Ukraina naprawdę jest „laboratorium procesów światowych”, poszukiwania prawdziwego pokoju między narodami i religiami, prawdziwym „laboratorium” dialogu międzyreligijnego, bo taką współpracę i w takich dramatycznych okolicznościach, jakie my mamy teraz, z udziałem chrześcijan różnych wyznań, Żydów i muzułmanów, trudno jest znaleźć gdziekolwiek na świecie.
Czym jest i jaką rolę pełni w społeczeństwie Wszechukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych?
– Wojenne wydarzenia pokazały, że WRKiOR jest niezwykle ważną siłą. Wskażę tu na kilka tworzących ją cech jej tożsamości. Przede wszystkim powstała ona jako wspólna walka różnych religii Ukrainy o ich niezależność od kontroli ze strony państwa.
Jak pamiętamy, w dawnym Związku Sowieckim nie było żadnego przedstawicielstwa Kościołów na szczeblu ogólnokrajowym. Istniał natomiast Komitet ds. Religii, który był represyjnym organem władz, mającym za zadanie kontrolowanie Kościołów, które z kolei nie miały osobowości prawnej i w związku z tym nie mogły być podmiotem w dialogu z państwem.
Komitet ten był jedynym podmiotem, który miał prawo reprezentować wspólnoty religijne przed państwem, a zarazem był narzędziem kontrolowania, prześladowań i niszczenia ich. Wiemy dobrze, że np. jeśli jakiś biskup prawosławny wyświęcił nowego kapłana, to ten nie mógł objąć parafii bez zaświadczenia od pełnomocnika ds. religii. Nawiasem mówiąc, ten sam system istnieje nadal na Białorusi.
Po obaleniu komunizmu Komitet został na szczęście zlikwidowany…
– Historia rozwoju demokracji i stosunków kościelno-państwowych na Ukrainie pokazuje, jak krok po kroku postępowała likwidacja tego Komitetu w naszym kraju i który ostatecznie zaprzestał działalności za rządów prezydenta Wiktora Juszczenki (2005-10). Ale już za czasów jego poprzednika, prezydenta Łeonida Kuczmy (1994-2005), Kościoły zaczęły się zbierać wspólnie, współdziałać i w końcu wyszły spod kontroli i stały się podmiotem w rozmowach z władzami.
Zawsze mówiliśmy, że przyszłość Ukrainy jako państwa wolnego i demokratycznego zależy od tego, na ile partnerskie będą stosunki między nim a Kościołami i religiami.
Z drugiej strony nasza Rada jest organizacją społeczną, to znaczy, że gdy spotykamy się z władzami naszego kraju czy z instytucjami międzynarodowymi, jesteśmy głosem społeczeństwa obywatelskiego Ukrainy. Nie reprezentujemy ani partii politycznych, ani żadnych urzędów państwowych, ale przemawiamy w imieniu naszych wiernych.
Dla bardzo wielu naszych partnerów zagranicznych kontakty z WRKiOR oznaczają usłyszenie głosu narodu. Nie wszyscy bowiem słuchają tego, co mówi władza, prezydent czy parlament, za to bardzo ważne jest dla nich usłyszeć to, co mówią zwykli ludzie. Rada jest tym miejscem, który przemawia w ich imieniu.
Kto należy do WRKiOR?
– Rada nasza obejmuje rożne wspólnoty kościelne i religijne, np. jej członkami są zarówno Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM), jak i Prawosławny Kościół Ukrainy, katolicy obrządku łacińskiego i bizantyjskiego (grekokatolicy), duże grono wyznań protestanckich, w tym luteranie niemieccy i ukraińscy, adwentyści dnia siódmego, silne przedstawicielstwo baptystów, chrześcijan ewangelikalnych, wspólnoty zielonoświątkowe (pentekostalne) i szereg innych; są też wspólnoty i organizacje żydowskie oraz kilka grup muzułmańskich.
Wszyscy stanowimy jedną organizację i gdy spotykamy się przy jednym stole – chrześcijanie oraz wyznawcy judaizmu i islamu w swoich ubiorach i nakryciach głowy, wszystko to robi wielkie wrażenie. W sumie nasza organizacja reprezentuje 85 proc. religijnych środowisk Ukrainy. Są wspólnoty, które do niej nie należą, ale można powiedzieć, że ok. 75 proc. naszego społeczeństwa w takiej czy innej formie utożsamia się z tym, co głosi WRKiOR.
Rada raczej nie zajmuje się dialogiem ekumenicznym i międzyreligijnym.
– Oczywiście Rada nie prowadzi żadnych dialogów czy dyskusji teologicznych, nauczyliśmy się natomiast razem działać dla dobra narodu ukraińskiego. Wielką naszą zdobyczą było to, że umieliśmy wykroczyć poza swoje własne interesy w imię dobra wspólnego.
Gdy wyzwolimy swoją ziemię, nie możemy jeszcze powiedzieć, że obroniliśmy naszych obywateli. Musi nastąpić następny etap – umocnienia i utrwalenia pokojowego współżycia między narodami, powrotu do zasad prawa międzynarodowego
I zawsze, w chwilach największych prób, np. jednego czy drugiego Majdanu (lata: 2004 i 2013-14), gdy trwał wielki kryzys w państwie, gdy była swego rodzaju „próżnia władzy”, nie było autorytetu moralno-politycznego wśród instytucji państwowych, to tutaj ogromną, opatrznościową rolę społeczną odgrywała nasza Rada. Na przykład wszyscy zwierzchnicy religijni mówili jednym głosem o państwowości ukraińskiej, niepodległości, demokracji, o języku ukraińskim, sprawiedliwych sądach, wypowiadali się przeciw korupcji, upolitycznionym aparacie sądowniczym itd. Ten głos słyszeli wszyscy.
Rola Rady wzrosła po wybuchu wojny….
– Gdy wybuchła wojna, od początku byliśmy bardzo aktywni, napisaliśmy cały szereg listów, np. do prezydenta Putina, do narodu rosyjskiego, do tamtejszych chrześcijan, do narodu białoruskiego, aby Białoruś nie włączała się w tę wojnę. Było też wiele apeli, w tym również do społeczności międzynarodowej z prośbą o pomoc dla Ukrainy, aby mogła bronić swojego nieba.
Ktoś mógłby zapytać: dlaczego działacze religijni tak bardzo mieszają się w sprawy wojskowe. Ale my odpowiadamy: nie, tu chodzi o to, że jeden zabija, a inny ratuje życie. Jeśli np. miasta ukraińskie mają obronę przeciwlotniczą, która strąca rakiety nadlatujące nad nie, to dzięki temu nikt nie ginie ani z jednej, ani z drugiej strony.
Rada posiada również bardzo rozwiniętą sieć kontaktów międzynarodowych, wielokrotnie jeździliśmy do różnych instytucji europejskich. Historyczny wymiar miała podróż członków WRKiOR we wrześniu 2013 do Brukseli ze wspólnie podpisanym listem o aspiracjach i dążeniach europejskich narodu ukraińskiego. Podpisał go nawet metropolita Włodzimierz (Sabodan) – zwierzchnik UKP PM. Jest to historyczny wybór narodu, potwierdzony jasno i wyraźnie w czasie, gdy prezydent Wiktor Janukowycz nie wiedział jeszcze, jak ma się odnieść do stowarzyszenia z Unią Europejską.
W czasie wojny Rada jest szczególnym głosem Ukrainy.
– Nasza Rada chce być teraz przede wszystkim głosem cierpiącego narodu ukraińskiego. Samo nasze istnienie i obecność obala szereg ideologicznych mitów Rosji. Jeden z nich mówi, że Ukraina jest nazistowska, a Rosja przychodzi w celu denazyfikacji naszego kraju. Oto jedziemy do Rzymu, aby papież i szefowie urzędów watykańskich mogli zobaczyć razem Ukraińców, Polaków, Ormian – na czele naszej delegacji stoi biskup Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego – Żydów, muzułmanów i przekonać się, że to wspólny głos różnych religii i narodów, a nie głos wąskiej grupy nacjonalistów, to głos szerokiej reprezentacji społecznej. Jedziemy tam po to, żeby powiedzieć jednym głosem, iż Ukrainy potrzebuje szerokiego poparcia międzynarodowego.
Oprócz papieża Franciszka z kim się spotykacie?
– W programie mamy też spotkanie z sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolinem. Oczywiście chcemy rozmawiać z szefem dyplomacji watykańskiej o tym, jak rozumiemy pokój i drogi prowadzące do osiągnięcia go, chcemy mu zaproponować naszą partnerską współpracę.
Skoro Stolica Apostolska wykorzystuje wszystkie narzędzia dyplomacji kościelnej, aby rzeczywiście powstrzymać agresję na tym świecie, to my chcemy z naszej ukraińskiej strony zaproponować swoją gotowość do współpracy. Przede wszystkim kanałami w ramach Kościoła katolickiego, ale też za pośrednictwem prawosławnych, protestantów i wyznawców innych religii. Dzięki tym relacjom można się komunikować z szeroką społecznością religijną w wymiarze światowym.
Spotkamy się również z kard. Kurtem Kochem, przewodniczącym Dykasterii Popierania Jedności Chrześcijan i przewodniczącym Dykasterii ds. Dialogu Międzyreligijnego, kard. Miguelem Ayuso Guixotem. Chcemy z nimi porozmawiać o wielkim zagrożeniu dla wszystkich religii i Kościołów, jakim jest ideologia „ruskiego świata”, widzimy bowiem, że to niebezpieczna instrumentalizacja religii z agresywną, geopolityczną retoryką.
Pragniemy uczynić wszystko, aby żadna władza świecka nie dyskredytowała żadnego Kościoła ani organizacji religijnej w imię swych agresywnych planów. Dlatego myślę, że taki dialog będzie niezwykle ważny i korzystny.
To samo zagrożenie istniało też w ideologii tzw. Państwa Islamskiego, które głosiło przemoc w imię jakiejś idei religijnej i widziało w kulturze zachodniej niemoralnego demona, wroga islamu, którego trzeba zniszczyć. Proponowało ono islamski szahidyzm.
I podobne zjawisko widzimy dzisiaj w wykorzystywaniu religii chrześcijańskiej, które błogosławi wojnę Rosji przeciw Ukrainie w imię idei religijnej, która demonizuje zbiorowo Zachód jako wcielenie Antychrysta i która głosi, że każdy, kto zabije Ukraińca, od razu trafi do Królestwa Niebieskiego. To dyskredytacja przesłania ewangelicznego we współczesnych warunkach. I o tym chcą mówić wszystkie nasze Kościoły i organizacje religijne.
Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach
Będzie też spotkanie w Dykasterii Kościołów Wschodnich, która ma nowego prefekta, abp. Claudio Gugerottiego, wcześniej był on wiele lat nuncjuszem na Ukrainie i dobrze nas zna.
Oprócz spotkań na najwyższym szczeblu macie w planie inne spotkania, wspólne modlitwy?
– Zamierzamy odwiedzić rzymski szpital Dzieciątka Jezus, w którym leczą się dzieci ukraińskie, chcemy pokazać, że wszystkie ukraińskie wspólnoty religijne starają się ratować życie ludzkie i pomagać tym najsłabszym, którzy najbardziej cierpią wskutek obecnej wojny. A pierwszymi i największymi jej ofiarami są właśnie dzieci. Wizyta w tym miejscu będzie miała głęboki wymiar symboliczny.
Chcemy też pokazać naszym braciom Rzym „ukraiński” – zaprosić wszystkich do soboru Mądrości Bożej (Świętej Sofii) i do Kolegium św. Jozafata, aby wszyscy członkowie delegacji zobaczyli te miejsca, nasze muzeum, które tam się znajduje itp.
Wreszcie mamy w programie konferencję prasową w siedzibie Radia Watykańskiego dla akredytowanych w Watykanie dziennikarzy. Chcemy bowiem, będąc w samym centrum i sercu chrześcijaństwa, wykorzystać tę „wysoką ambonę” i przemówić do szerokiego grona, do środowiska różnych wyznań i religii. Ze Wzgórz Watykańskich nasze słowa trafią do wszystkich ludzi wierzących na całym świecie.
Na zakończenie odprawimy nieszpory w bazylice św. Pawła za Murami, gdzie tradycyjnie odbywają się nabożeństwa na zakończenie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan
Wszystkich, którzy będą nas słuchać lub czytać, prosimy o modlitwę, aby ta nasza podróż i jej cele udało się osiągnąć, żeby przyniosła ona dobre owoce dla Ukrainy i Europy, dla budowania pokoju, żeby wojna jak najszybciej się skończyła, a okupant rosyjski wyniósł się z naszego kraju.
Rozmowa ukazała się w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „Pragniemy, aby Ojciec Święty i Watykan usłyszeli, co Ukraińcy rozumieją pod słowem «pokój»”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Rosja Putina: ni to carat, ni to bolszewizm
Postawa Franciszka wobec tej wojny jest niezrozumiała. Ile czasu (i zamordowanych niewinnych ludzi) musiało minąć, aby w ogóle pojawił się rosja jako ten kraj, który napadł. Przekaz słowny- rozczarowujący.
Jest zrozumiala, co nie znaczy usprawiedliwiona. Zacietrzewienie antyamerykanskie nierozerwalnie zwiazane z rusofila u inteleliktualistow Ameryki Lacinskiej jest typowe (plus argentynski resentyment spowodowany utrata statusu najbogatszego kraju obu Ameryk z poczatku XX-go wieku). Kazdy czlowiek czyms nasiaka za mlodu, papiez tez.