rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Na to Boże Narodzenie

Dzieląc się opłatkiem podczas wieczerzy wigilijnej powtarzamy gest Chrystusa, który na Ostatniej Wieczerzy dał nam chleb życia wiecznego.

Zwyczaje i obrzędy ludowe, związane z okresem świąt Bożego Narodzenia, mają długą i wielowątkową tradycję. Dawniejsi etnografowie, zwłaszcza XIX i połowy XX wieku, upatrywali w tych zwyczajach liczne elementy pochodzące z antyku grecko-rzymskiego i rodzime przedchrześcijańskie, związane na przykład z kultem zmarłych. Współcześnie zwraca się uwagę na powiązania obrzędowości ludowej z tradycją chrześcijańską, Biblią i liturgią.

W starożytnym Rzymie dzień 17 grudnia, a później cały ostatni tydzień tego miesiąca, był poświęcony Saturnowi – bogu zasiewów jesiennych oraz greckiemu bogu dostatku i swobody – Kronosowi. Uroczystości trwały do początków stycznia, bowiem 1 stycznia rozpoczynał się Nowy Rok, czyli Calendae Januariae, od których wywodzi się słowo „kolęda”; a 3 stycznia był dniem wotywnym za pomyślność cesarza. Obchody ku czci Saturna upływały w atmosferze hucznej zabawy polegającej między innymi na wyborze króla satur­naliów, najczęściej spośród niewolników. Spełniane w tym czasie czynności magiczne i wróżby miały przepowiadać i zapewnić pomyślność w nadchodzącym roku. Kalendarz rzymski z III wieku po Chrystusie nakazywał obchodzić 25 grudnia święto „narodzenia Niezwyciężonego Słońca”, któremu z czasem Kościół przeciwstawił Chrystusa jako „Słońce Sprawiedliwości” według proroctwa Malachiasza.

Największe znaczenie w cyklu obrzędowym Bożego Narodzenia ma wieczór wigilijny. Dawny zwyczaj, do dziś na ogół przestrzegany, zaleca przygotowanie wieczerzy postnej złożonej z trzech do dwunastu potraw, spożywanej gdy zabłyśnie pierwsza gwiazda. Na stole powinno być jedno wolne nakrycie, przeznaczone dla tego, kto nie mógł przybyć, dla niespodziewanego gościa lub jako znak pamięci o zmarłych członkach rodziny. Pod obrus podkładano siano na pamiątkę narodzenia Jezusa w stajni. Zwolennicy starszej tradycji upatrują w tym zwyczaju pozostałość pradawnych zabiegów magicznych związanych z kultem agrarnym, które miały zapewnić urodzaj. W rogu izby stawiano snop zboża – symbol oczekiwanego dostatku, u powały zawieszano choinkę wierzchołkiem w dół, tak zwaną podłaźniczkę, ustrojoną jabłkami i orzechami, a w niektórych okolicach sad, czyli zdobiony opłatkami i kolorowym papierem słomiany krąg z umieszczona w środku ażurową kulą – światem, symbolizującą wieczność i ład kosmiczny.

Benedyktyni z opactwa w Cluny, zajmujący się m.in. „produkcją” opłatków, przywdziewali na tę okazję alby i podczas pracy śpiewali nabożne pieśni

Józef Smosarski

Udostępnij tekst

Rozpoczynając wieczerzę gospodarz dzieli się opłatkiem ze wszystkimi uczestnikami wigilii, podobnie czynią inni i składają sobie życzenia. Dawniej wszędzie śpiewano zbiorowo kolędy, dzieci – podobnie jak dziś otrzymywały prezenty, a później każdy, kto może, śpieszy na pasterkę.

Zaklinanie urodzaju i przygody ciury-kurołapa

Zwyczaj ubierania choinki pochodzi z Niemiec, skąd na przełomie XVIII i XIX wieku został przeniesiony do Polski, szybko się rozpowszechnił i wrósł w obrzędowość wigilijną. Istnieje kilka teorii próbujących wyjaśnić jego genezę. Jedna z nich sięga do tradycji starożytnej Grecji i Rzymu, według innej jest to pozostałość kultu zmarłych, jeszcze inna hipo­teza upatruje w drzewku wigilijnym symbol rajskiego drzewa żywota, z którego – jak głosi legenda – wyciosano krzyż Chrystusa.

Spośród wielu zabiegów wróżebnych, jakich dokonywano w okresie świąt Bożego Narodzenia, a zwłaszcza w Wigilię, najpowszechniejsze było zaklinanie urodzaju. W wielu okolicach odbywało się tak zwane „bicie drzew”. Po wieczerzy domownicy, przede wszystkim dzieci, wychodzili do sadu niosąc słomiane powrósła. Na czele szedł gospodarz z siekierą, którą uderzał w pień drzewa pozorując ścinanie i mówił: „Nie będzie rodziło?”. Wtedy dzieci wołały: „Dajcie mu pokój, będzie rodziło!” i obwiązywały drzewo powrósłami, żeby obficie owocowało. Dobre zbiory zbóż miało zapewnić sypanie owsa, które odbywało się po wieczerzy wigilijnej, na św. Szczepana, w dniu Nowego Roku lub Trzech Króli. Wygłaszano przy tym stosowne życzenia, często wierszowane:

Na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie!
żeby się wam darzyło w komorze,
w oborze;

…………………………………….

I na polu daj Boże
po dziesiątku w każdym kątku.

W okresie świątecznym chodzili od domu do domu chłopcy przebrani za turonia lub niedźwiedzia, nosili manekiny ptaków i zwierząt, na przykład żurawia czy kozy, i składali życzenia obfitych plonów. Z okolic Sieradza pochodzi formuła towarzysząca „oprowadzaniu kozy”:

Gdzie koza chodzi – tam żyto się rodzi,
kędy jej tropy – powstają kopy.

Uczestnicy tych maskaradowych pochodów wybierali spośród siebie mówcę, który wygłaszał humorystyczną ora­cję, jak ta, zanotowana przez Kolberga, a pochodząca z Kujaw (Więcławice):

Miałem ojca z Krakowca, ludu wybranego.
Było to caszu niedawnego.
Kupił mi szkapiorka (szkapę) za putora złotego,
Wysłał me na wojenkę.
Jak jadę, tak jadę,
Napotkałem żołnierzy gromadę.
Nuż jo ich witać,
I zaraz ich się pytać,
A óny my każą kury za ogóny chwytać.
Jak pójdę na górę,
Jak siusnę na kurę —
Wylatam do drugij chaty,
Wyleciał tam chłop, miał kij bardzo sękaty. Jak me wali, tak me wali,
Czyć mu tyż tam diabli i mocy dodali!

Jest to zapewne echo sowiźrzalskiego nurtu w piśmiennictwie XVI i XVII wieku, zwłaszcza albertusów, czyli obrazków dramatycznych, w których sporo miejsca zajmują przygody ciury-kurołapa podczas wyprawy wojennej. Przełomowy charakter świąt Bożego Narodzenia – ze względu na przesilenie dnia z nocą – znalazł odbicie w przepowiedniach pogody. Gwieździste niebo w noc wigilijną zapowiadało rok pogodny i urodzajny, pochmurne zaś – słotny. Za podstawę dokładniejszej prognozy przyjmowano dwanaście dni, od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, wróżących pogodę w kolejnych miesiącach nadchodzącego roku.

Z Wigilią wiązały się również wróżby dotyczące życia i zdrowia oraz perspektyw matrymonialnych.

Wiele z tych zwyczajów – ich pełna lista jest znacznie dłuższa – zostało zapomnianych, niektóre giną na naszych oczach w wyniku zmian cywilizacyjnych, związanych z postę­pującą urbanizacją i uprzemysłowieniem. Ale jest w tym pro­cesie jakiś głęboki sens, ponieważ nasze pojęcie Boga oczysz­cza się z ludzkich naleciałości. Przestajemy traktować Boga jak demiurga, którego rozmaitymi zabiegami można skłonić do interwencji w nasze powszednie sprawy.

Opłatek, czyli dar ofiarny

Nazwa „opłatek” pochodzi od łacińskiego słowa oblatum (dar ofiarny) i oznacza rodzaj przaśnego chleba pie­czonego w formie bardzo cienkich płatków. W starożytno­ści sporządzano go w ten sposób, że na rozgrzane płaskie kamienie lub płyty z żelaza wylewano rzadkie ciasto, które po spieczeniu było obcinane na kształt koła. Średniowiecze nadało tej czynności uroczysty, niemal sakralny charakter ze względu na przeznaczenie chleba ofiarnego przede wszystkim do mszy. Benedyktyni z opactwa w Cluny, zajmujący się m.in. „produkcją” opłatków, przywdziewali na tę okazję alby i podczas pracy śpiewali nabożne pieśni.

Najpierw wybierano odpowiednią ilość dorodnych ziaren pszenicy, które były mielone na starannie wymytych żarnach, mąkę zaś przesiewali przez dokładnie oczyszczone sita. Ciasto wylewano na rozgrzane żelazne szczypce z kolistym wgłębieniem, na którym był wyrytowany krzyż, Chrystus ukrzyżowany, litery IHS, insygnia Męki Pańskiej, baranek i inne symbole. Zachowując znaną z czasów antycznych formę monety posłu­żono się bardzo popularną w wiekach średnich metodą interpretacji alegorycznej: chrześcijańska emblematyka, zwłaszcza kryptonim IHS, zastąpiła wizerunek oraz imię cesarza wybijane na pieniądzach. Konsekwentnie – symbol Chleba żywota był odczytywany jako przeciwstawienie srebrnika Judaszowego.

Także w Polsce opłatki sporządzali początkowo zakonnicy, dopiero w XV wieku zajęli się ich wypiekaniem świeccy zatrudnieni w gospodarstwach kościelnych. Od nich – w tajemnicy przed proboszczem nabywały je przekupki i sprze­dawały na rynku. W XVI wieku opłatki smarowane miodem dawano dzieciom jako smakołyki; we dworach używano ich często do pieczętowania listów.

Zwyczaj łamania się opłatkiem jest dalekim echem form kultu i życia wspólnotowego pierwszych chrześcijan, o których św. Łukasz napisał w Dziejach Apostolskich, że „trwali oni w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie. […] a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca” (2, 42.46). Bliższy naszej tradycji jest wczesnośredniowieczny zwyczaj polegający na obdarowywaniu zgromadzonych w kościele chlebem nie ofiarnym, zwanym eulogia.

Był to chleb błogosławiony w Kościele wschodnim w czasie mszy, stanowił tam namiastkę komunii, był również spożywany na ucztach braterskich agapach. Na Zachodzie święcono ten chleb także poza mszą i podobnie jak na Wschodzie symbolizował on zjednoczenie z Bogiem, ze świętymi oraz więź wspólnoty chrześcijańskiej. Eulogia wprowadzono w IV w., gdy liczba wiernych gwałtownie rosła, a jednocześnie zaczęła zanikać praktyka przyjmowania Eucharystii przez wszystkich uczestników mszy. W VI w. zwyczaj rozdawania chleba błogosławionego został przeniesiony z Konstantynopola do Galii, Italii, Niemiec i Czech, gdzie ulegał różnym zmianom. Bardzo uroczyście święcono eulo­gia w Wielki Czwartek i w Niedzielę Zmartwychwstania. O istnieniu tej praktyki w Polsce świadczą pisma Mikołaja z Błonia.

Eulogia posyłali sobie nawzajem biskupi jako znak jed­ności, a także kapłani wiernym, często razem z listami za­wierającymi życzenia. „W tym duchu – pisał przed 150 laty liturgista, ks. Łunkiewicz dzisiejsi pasterze opłatki, czyli kolędę rozsyłają”.

Treści przedstawione na opłatkach można z grubsza podzielić na symboliczne i obrazowe. Do pierwszej grupy należą małe krążki komunikantów zdobione tłoczeniem w formie płonącego serca, serca przebitego trzema gwoździami, wyobrażeniem kielicha, Oka Opatrzności, chusty Weroniki i innymi znakami. Symbole widnieją również na dużych krążkach hostiach. Najczęściej jest to wspomniany już kryptonim IHS złożony z trzech pierwszych liter imienia Jezus w języku greckim, tłumaczony również jako skrót określeń: Iesus Hominum Salvator, Iesus Homo Sanctus itp., krucyfiks, krzyż z zawieszonym na ramionach całunem i insygniami Męki. Do grupy przedstawień obrazowych można zaliczyć wypełniające cały prostokąt opłatka sceny o tematyce bożonarodzeniowej: Narodzenie, pokłon pasterzy czy hołd Trzech Króli. Czasem w przedstawieniach tego typu pojawiają się motywy kolędowe lub pastorałkowe oraz różne formy szopki – od stajenki do bogato zdobionego pałacu. Zdarzają się rów­nież tematy regionalne, głównie wizerunki sławnych sanktuariów, jak klasztor Jasnogórski czy bazylika w Kalwarii Zebrzydowskiej.

Wesprzyj Więź

Z barwionych opłatków były sporządzane misterne konstrukcje, tzw. światy, które zawieszano w głównej izbie na środkowym tragarzu. Symbolizowały one niezwykły czas Godów, kiedy to wedle pradawnych wierzeń następuje obrzędowy powrót do początku wszechrzeczy. Czas w koncepcji ludowej biegł nie po linii prostej, lecz po okręgu, a zatem to, co kiedyś miało miejsce, zwłaszcza wydarzenia istotne dla egzystencji świata i ludzi – dokonywało się realnie w określonym cyklu. Każdego roku był stwarzany świat, odbywała się walka dobra ze złem, życie zwyciężało śmierć. „Świat” wyrażał ideę łączności z kosmosem i siłami nadprzyrodzonymi, urzeczywistnioną w zjednoczeniu porządku ludzkiego z pozaludzkim, sakralnym.

Istnieje pewna analogia między tak pojmowanym powtarzaniem czasu początku i łamaniem chleba w Wieczerniku. Dzieląc się opłatkiem podczas wieczerzy wigilijnej jakby powtarzamy gest Chrystusa, który na Ostatniej Wieczerzy dał nam chleb życia wiecznego.

Fragment książki Józefa Smosarskiego „Oblicza świąt”, Wydawnictwo Więź

Podziel się

1
Wiadomość