Jesień 2024, nr 3

Zamów

A gdyby tak relację Boga do człowieka i na odwrót pokazywać inaczej?

Dante Gabriel Rossetti, „Oblubienica”, 1865-66

Syn Boży przyszedł na świat nie tylko z powodu grzechu, a może najmniej z tego powodu, ale ponieważ jest zakochany w człowieku.

„Powstań, przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź! Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty”. Czytanie z Pieśni nad pieśniami pojawia się w liturgii właściwie dwa razy w roku. Dzisiaj i 22 lipca, w święto Marii Magdaleny. Pewnie dlatego, że nie wiemy co z tą księgą zrobić. Odpowiada ona bowiem pewnej specyficznej formie religii. Na pewno nie tej opartej wyłącznie na prawie i powinnościach.

Ciekawe, że Orygenes napisał dziesięciotomowy komentarz do Pieśni. A św. Bernard z Clairvaux wygłosił 86 kazań na jej temat, nie wychodząc poza jej drugi rozdział… Zasadniczo księgę traktowali alegorycznie jako obraz miłości Boga do Kościoła i poszczególnego wierzącego. Ale jak by nie patrzeć, to opowieść najpierw o miłości erotycznej, o zakochaniu, o czułości. Właściwie jest zaproszeniem do intymności cielesnej. Tyle w tej księdze pragnienia zbliżenia, nasączenia zmysłowością i cielesnością. Nie pasuje ona ani do chyba bardziej rozpowszechnionego spojrzenia na seks jako na rodzaj sportu i towaru, ani do podejścia, które traktuje seks jako sferę nieczystą, zakazaną, grzeszną. Wpadając w te skrajności, seksualność zwykle niszczy miłość, życie i samego człowieka.

W dzisiejszym czytaniu ukochana relacjonuje to, co widzi i słyszy. Właściwie najpierw słyszy, potem widzi. Słyszy głos. I to z daleka – tak jest wyczulona na jego obecność. Powtarza komuś („za naszym murem”) to, co słyszy i widzi. A wszystko rozpalone zostaje pragnieniem. I to obustronnym.

Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach

Kiedy św. Jan od Krzyża zaczyna komentować tę księgę w „Pieśni duchowej”, pisze tak: „W pierwszej strofie dusza zakochana w Słowie, Synu Bożym, swym Oblubieńcu, pragnie złączyć się z Nim”. Słowo jest tu słowem i zarazem Osobą. Nie sposób zakochać się w tym, który tylko milczy, ale też nie sposób zakochać się, jeśli się nie słucha. Kończy się zima. Zaczyna wiosna. Oblubieniec chce wyciągnąć swą ukochaną z domu, „zza krat”. Miłość ma związek z życiem, z otwartą przestrzenią, z wyjściem z zamknięcia. Ten ustający deszcz i kwitnące życie może być aluzją do końca potopu.

Dlaczego słyszymy to czytanie tuż przed Bożym Narodzeniem? Bo świętujemy Wcielenie. Syn Boży przyszedł nie tylko z powodu grzechu, a może najmniej z tego powodu, ale ponieważ jest zakochany w człowieku: „Głos twój słodki i twarz pełna wdzięku”. Przez ciągłe skupienie na grzechu zasłoniliśmy to piękno w chrześcijaństwie. Mistycy nie bali się o nim pisać. Ale być może też za bardzo uduchowiliśmy relację z Bogiem. Małżeńska miłość, która więcej mówi o Bogu, relacjach w Trójcy, niż życie zakonne i pustelnicze, ponownie jest odkrywana jako obraz miłości Boga do ludzi.

Jeśli wyłączy się z chrześcijaństwa tę czułość, zakochanie, wzajemne przyciągające się pragnienia jak w miłości erotycznej, mamy wtedy religię powinności, zakazów i nakazów, do tego wypraną z uczuć, skupioną wyłącznie na racjonalności. A seksualność staje się obsesją – tam jest „największy” grzech. Zatraca się jej najgłębszy motyw: miłość, spotkanie pragnień, dzielenie się sobą.

To niesamowite, że w Pieśni nad pieśniami widać obustronne zainteresowanie, zakochanie i wymianę. Religia bez zakochania pozostaje jednostronna: Bóg wymaga, sługa musi. Do tego katolicyzm, w którym cierpieniu przypisuje się niewłaściwą rolę, staje się religią udręczenia, przed którą człowiek ucieka, a nie pragnie spotkania z Bogiem.

Wesprzyj Więź

Być może od tej księgi należałoby zaczynać mówienie o Bogu w szkole średniej. Gdyby to robić umiejętnie, młodzi uzyskaliby pomoc w przeżywaniu dojrzewania i własnej seksualności. Ale i dla starszych przyniosłoby to wiele pożytku. Ciekawe, jak zareagowałaby młodzież, gdyby relację Boga do nich i na odwrót pokazać jako miłość erotyczną.

W zakonach żeńskich zakazywano czytania Pieśni nad pieśniami, zapewne dlatego, by nie rozpalała wyobraźni i pożądania. No i potem dzieje się tak – nie tylko w zakonach – że człowieczeństwo i to, co prawdziwie dobre i piękne, jest oderwane od tego, co boskie. A nawet wyparte jako zagrażające rozwojowi duchowemu. W dużej mierze jedną z przyczyn nadużyć seksualnych jest właśnie niewłaściwy stosunek do seksualności, postrzeganej jako zagrożenie i zakazany owoc.

Przeczytaj też: Relacja jest ważniejsza niż racja, czyli jak wyruszyłem w drogę

Podziel się

4
1
Wiadomość

Przepraszam, ale przy całym pięknym założeniu autora artykułu – jak to przedstawianie miłości Boga i erotyki kończy się czasem w praktyce duszpasterskiej – już niestety wiemy.
Wielka Tajemnica… Niedostępna każdemu.
Coś bym nawet więcej napisała… ale…

Już paru księży próbowało to robić. Bracia Philippe OP, ich uczeń duchowy Paweł M. OP, ojciec Rupnik SJ. Ze świeckich Jean Vanier. Może dajmy spokój takim eksperymentom, za które Kościół musi się wstydzić i przepraszać.

Ciekawe. A jakby tak „Pieśń nad pieśniami” potraktować jako księgę o miłości dwojga ludzi do siebie? Po prostu. Nie do Boga. Do siebie. Taka księga w Biblii. Co tam robi? Pokazuje miłość ludzką w takiej formie, która jest tą najpełniejszą. Do miłości zostaliśmy powołani i to jest jej wzór, przykład, że miłość erotyczna, uczuciowa, wzajemna podoba się Bogu. A my kombinujemy, żeby z tego co wprost zrobić coś nienaturalnego. Bo miłość uczuciowo-fizyczna nie jest i nie będzie naturalna w relacji z Bogiem. To inna miłość, niekoniecznie mniej głęboka czy pragnąca.

@Basia
Po prostu – proste jest najtrudniejsze 🙂 My lubimy kombinować.
Może jednak celibat będzie z czasem opcjonalny? Polecam ideę. Serdecznie.

I piosenka – jak to ostatnio u mnie.
Zabiorę Cię właśnie tam… Gdzie jutra słodki smak
Miłość i seks tak po prostu to norma.
I nie trzeba żadnego Knotza, by ludzie o tym wiedzieli 😉

Naprawdę wiedzą. Solą życia jest miłość.
https://www.youtube.com/watch?v=KvL0tXRmQw4

A jak się nie zna to się takie hocki klocki tworzy… Sorry.

O właśnie. I też można by pewnie z młodzieżą o tym rozmawiać, jak tu w artykule jest napisane. Tyle że właśnie nie o tym, że to metafora religijności (oj, to akurat mogłoby się naprawdę kiepsko skończyć). Tylko właśnie o ludzkiej miłości. Że jest o tym księga w Biblii. Że ta miłość może być piękna, bo jest dana przez Boga. I że u początków nowego ludzkiego życia może być cudowna historia dwojga ludzi, którzy się szukają, pragną, gubią, odnajdują… Wielu młodych ludzi w to dzisiaj zwyczajnie nie wierzy. Ich skojarzenia są, niestety, często prymitywne i brutalne.

Basia, nawet nie „jakby”, tylko tak powinniśmy traktować tę księgę. Pieśń nad Pieśniami nie powstawała z myślą o Bogu. Była to pieśń weselna, a do kanonu trafiła, bo była popularna, a nie dlatego, że zawierała jakąś teologię. Zgadzam się z Tobą, że próby alegoryzacji przekazu i zrobienia z Pieśni obrazu Boga i Kościoła, czy Boga i człowieka to wtórny problem teologów.

Księga Pnp to najprawdopodobniej zbiór pieśni weselnych śpiewanych na część młodej pary.
Nie ma w niej niemal żadnej wzmianki o Bogu, o narodzie wybranym, o religii…
To liryczny poemat miłosny.
Nie mówi się w nim o małżeństwie ani o prokreacji.
Niemniej – niektórzy uważają, że księga ta opisuje relacje Bóg – Izrael, czy Chrystus – Kościół, że ukazując miłość między ludźmi wskazuje na miłość Bożą.

Małgorzata, racja. A dorabianie do tego Boga wynika wyłącznie z tego, że rabin Akiba, który miał troszkę zdrowsze podejście do ludzkiej seksualności sprzeciwił się wyrzuceniu PnP z kanonu pism hebrajskich (mówiąc słowa, które potem powtórzył autor Listu Piotra), a następnie chrześcijanom troszkę głupio było wyrzucać „nieprawomyślną” księgę. Chrześcijaństwo, które przez wieki naznaczone było wstrętem do tego, co cielesne próbowało coś z tym zrobić, więc powstała interpretacja, że to niby o Boga chodzi.

Mówimy „Ojcze nasz”. Jezus mówi „nazwałem Was przyjaciółmi”. Może piszę truizm, ale warto chyba zauważyć, że te relacje też są, o ile są zdrowe, pełne emocji i uczuć, nie tylko „Nakazów i zakazów”.
Wydaje się, że jest w doświadczeniu duchowym wielu osób też jakiś taki element…może moment jakiejś takiej głębokiej fascynacji Bogiem, duchowością. Jakiejś chyba pasji, żeby nawrócić się i pójść za Nim, a nawet głosić, nawracać, poświęcić całe swoje życie. I może to doświadczenie jakoś można porównać do ekstazy erotycznej… Chociaż czy każdy zachwyt trzeba naprawdę interpretować erotycznie?
Tak, czy siak, to są chyba pewne momenty, a tak na co dzień to chyba jednak lepiej pozostać przy wielkich i życiodajnych metaforach rodziny, Ojca, Przyjaciela, Gościa. Łączenie tego z metaforą erotyczną wydaje się lekko jednak niebezpieczne.

Nie wiem po co ksiądz to pisze ?
Stąpa pan po bardzo grząskim gruncie na którym wcześniej byli tacy jak Philippe, M. z Wrocławia, Vanier etc.

Lepiej dać sobie z tym spokój,
Bóg i erotyka wobec człowieka zakrawa już na jakieś herezje wg mnie.

Pieś nad pieśniami jest zupełnie o czym innym.

„OBLUBIENICA:

16 Zaiste piękny jesteś, miły mój,
o jakże uroczy!
Łoże nasze z zieleni.”

Czy to jest o Bogu ? Litości !
Z Bogiem w łóżku ?

„1 1 Na łożu mym nocą szukałam
umiłowanego mej duszy,
szukałam go, lecz nie znalazłam.
2 «Wstanę, po mieście chodzić będę,
wśród ulic i placów,
szukać będę ukochanego mej duszy».
Szukałam go, lecz nie znalazłam.
3 Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto.
«Czyście widzieli miłego duszy mej?»
4 Zaledwie ich minęłam,
znalazłam umiłowanego mej duszy,
pochwyciłam go i nie puszczę,
aż go wprowadzę do domu mej matki,
do komnaty mej rodzicielki.”

Serio tak pan to rozumie ?
Dziewczyna spotkała umiłowanego na mieście… i to był Bóg i teraz go zaciągnie do łóżka ?

Oj, czyżby Ksiądz słuchał ostatnio kazań i rozważań luterańskich księży ? Bo u nas w ostatnim okresie pojawia się sporo fragmentów z ” Pieśni nad pieśniami”, a rozważania idą w kierunku takim jak w tekście Księdza,: miłość Boga do człowieka i vice versa to miłość szczęśliwie i wzajemnie zakochanych, po wykreśleniu jednak słowa: „erotyczna” . STANOWCZO bez tego słowa, bo to absurdalne. Zawsze też drażniło mnie to określenie ” Oblubienice Jezusa” , używane w zakonach żeńskich. Wiemy też sporo z historii o różnych zakonnych ekstazo-histeriach, podszytych erotyzmem, a skierowanych w braku innych możliwości w kierunku….Boga. Tymczasem cóż jest wspanialszego między dwojgiem ludzi od szczęśliwej wzajemnej miłości ? Ludzi stworzonych przez Boga do wzajemnej małżeńskiej miłości ? Miłość do dziecka zakłada nierównowagę i brak wolności ( po stronie dziecka) . Porównanie wzajemnej miłości dwojga zakochanych dorosłych do relacji Bóg – człowiek otwiera nas na Boga, który jest Miłością, nie tylko Miłosierdziem . Wyobrażajcie sobie kazanie do młodzieży szkolnej o Pnp , bez użycia słowa „Bóg” ? Tak …Z głębszym przesłaniem: tęsknić, zachwycać się, szukać kontaktu, kontaktować się w każdy dostępny sposób, oczekiwać spotkania, wybaczać, radować się, itd, itd. W kontekście młodzieżowej miłości czy zakochania w rówieśniku. Mam nadzieję, że młodzi i obdarzeni rozumem , wolnością i wiedzą , w tym o Biblii, wyciągnęli właściwe wnioski z tego kazania: i co do ludzkiej miłości, i co do relacji z Bogiem i samego Boga. Widzę, że tytuł zmieniony, a większość pewnie tylko tytuł przeczytała… Ale i racja: Pnp to przede wszystkim tekst o miłości zakochanych w sobie ludzi…

Nie zgadzam się z tymi z Państwa, którzy dostrzegają w tym tekście głównie temat miłości erotycznej albo jakieś zagrożenie. Przecież autor wyraźnie napisał, że tam chodzi głównie o wielkie pragnienie bliskości. Choćby w tym fragmencie.

„W dzisiejszym czytaniu ukochana relacjonuje to, co widzi i słyszy. Właściwie najpierw słyszy, potem widzi. Słyszy głos. I to z daleka – tak jest wyczulona na jego obecność. Powtarza komuś („za naszym murem”) to, co słyszy i widzi. A wszystko rozpalone zostaje pragnieniem. I to obustronnym.”

Dlaczego nikt z Państwa nie zwrócił uwag na to, że ukochana jest „wyczulona na jego obecność”, że ukochana jest zasłuchana, że jest rozpalona pragnieniem? Podkreślam rozpalona !!! Jak to człowiekowi wytłumaczyć, że można być rozpalonym pragnieniem Boga? No przecież najłatwiej przez porównanie do naszej ludzkiej miłości, do miłości małżeńskiej itp. Oczywiście to nie jest to samo, co miłość do Boga, ale nie znam lepszego sposobu, żeby wytłumaczyć, że Bóg nas pragnie.

Może zamiast gorszyć się i szukać zagrożeń lepiej zdumieć się, że Bóg aż tak bardzo nas pragnie albo chociaż zastanowić się, co ze mną jest nie tak, że widzę w tym zagrożenie a nie zaproszenie do bliskości.

Strzelec, ale tej księgi nie da się czytać w oderwaniu od erotyki. Kochankowie z księgi, owszem, tęsknią, pragną, słyszą głos, ale to wszystko prowadzi do alkowy. Znając zwyczaje ślubne tamtych czasów nie ma się co dziwić temu wzajemnemu czekaniu i tęsknotom. Ślub zawierano dwuetapowo, najpierw następowały zaślubiny, następnie trzeba było czekać rok ze współżyciem (względy praktyczne, by nie dochodziło do wydawania za mąż kobiet, które chciały ukryć wczesną ciążę). Treść Pieśni nad Pieśniami sprowadza się do tego, że oni nie chcą czekać, tylko chcą w końcu skonsumować związek.

@strzelec52
„Może zamiast gorszyć się i szukać zagrożeń lepiej zdumieć się, że Bóg aż tak bardzo nas pragnie albo chociaż zastanowić się, co ze mną jest nie tak, że widzę w tym zagrożenie a nie zaproszenie do bliskości.”

Może pan spytać np. pana W. z Wrocławia, panów Philippe już pan nie zapyta bo nie żyją, pan Vanier też nie żyje.
Czy oni nie widzieli zagrożenia ? Dla siebie pewnie nie widzieli a dla innych ?

Ale obawiam się, że bez problemu można znaleźć więcej przykładów tego „nierozumienia”

A struktura kierownicza Kościoła nadal w oparach seksualnych fobii. Te zaś niejednokrotnie przeradzają się w obsesje różnie realizowane. TKWIENIE. Siłą bezwładu? Brakiem pomysłu jak wyjść z klinczu zafundowanego przez szereg encyklik?

A tak poważnie i nie poetyckim stylem.
Te słowa o miłości Boga brzmią pięknie.
Niemniej jednak w tym mówieniu o pożądaniu, pragnieniu i rozpaleniu
można przekroczyć granicę intymności drugiego człowieka.
Że niby Bóg.
Znam nie tylko dziennikarskie historie wykorzystania w stylu mistyka-erotyka.
To się ładnie ładnie mówi w kazaniach i rozważaniach, że Bóg pragnie naszej bliskości.
I koszmarnie długo krzywdy na tym polu odchorowuje się w życiu…

Co do miłości Boga. Głębia przyzywa głębię.
On umie dotrzeć do każdego człowieka.
Ważne by mu nie przeszkadzać. Naprawdę.

Zwłaszcza dla tych co widzą w PnP tylko pieśń weselną, cytat z Małej Tereski:

“(…) Jezus poddał mi w czasie rannego dziękczynienia prosty sposób wypełnienia mego zadania; pozwolił mi zrozumieć te słowa Pieśni nad pieśniami: ‘Pociągnij mnie! pobiegniemy do wonności olejków twoich’ (Pnp 1, 3). O Jezu, nie ma zatem potrzeby mówić: ‘Pociągając mnie, pociągnij także te dusze, które kocham!’ Wystarczy to proste słowo: ‘Pociągnij mnie’. Panie, pojmuję, że skoro dusza da się zniewolić upajającą wonnością Twoich olejków, nie pobiegnie sama, ale pociągnie za sobą wszystkie dusze, które kocha; dzieje się to bez przymusu, bez wysiłku, jest naturalną konsekwencją jej dążenia do Ciebie. „

@strzelec52
I co z tego wynika ?

Nie ma obowiązku wierzyć w objawienia prywatne. I ja np. w takie nie wierzę i ich nie czczę.
Dla mnie Objawienie było jedno.

W Okoninie pod Grudziądzem też były prywatne „objawienia”. Co tam się nie działo, całe autobusy ludzi jeździły z okolicy mimo, że objawienia były niezatwierdzone. Były nawet uzdrowienia, a jakże by inaczej.

Pan rolnik od objawień chodził w powłóczystych szatach (to konieczne dla lepszego wrażenia, wiadomo o czym mowa) wybudował kaplicę na polu (taki a’la mały kościółek – do tej pory może pan go obejrzeć – trasa Radzyń Chełm. – Okonin, po lewej stronie na polu tuż przed wsią Okonin).
Rolnik sprzedawał jakieś płyty, obrazki i inne cuda.
Obecnie jakoś o tym ucichło. Nie wierzyłem w to i nie wierzę.

W dyskusjach o Objawieniu lepiej nie powoływać się na coś co katolików nie zobowiązuje.
Jak ktoś chce to niech wierzy, nawet bardziej niż w TO Objawienie.

Strzelec, trudno wymagać od Małej Tereski by rozumiała niuanse języków starożytnych.

Użyte słowo w LXX to είλκυσάν. W żaden sposób nie można odnieść tego słowa do zwykłego „pociągnięcia”. Słowo to ma wydźwięk erotyczny. Do tego Mała Tereska powiela błąd tłumaczenia Wulgaty. W tekście hebrajskim i greckim nie ma żadnych „wonnych olejków”, to była glosa dopisana przez kopistę, a nie tekst księgi. W tekście pociągnąć król ma oblubienicę do swoich komnat. Aby skonsumować związek, co wprost jest w kolejnych wersetach.

Nie są to pierwsze, ani ostatnie wizje mistyczne, które okazały się zwykłą fantazją, bo oparte były o błędy w Wulgacie.

Miłość nie znaczy zakochanie. Zakochanie to fizyczne uczucie między dwojgiem ludzi, a Wcielenie polegało na odkupieniu człowieka i wzięcie na siebie grzechów człowieka, a nie na fizycznym uczuciu. Czy to nie jest przypadkiem herezja?