Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Tak powstają święci” według o. Tadeusza Rydzyka

O. Tadeusz Rydzyk. Fot. Jacek 767 / Wikimedia Commons

„Prywatny komentarz” dyrektora Radia Maryja o bp. Napierale jako „współczesnym męczenniku” został wygłoszony publicznie w obecności kilkunastu biskupów oraz licznych wiernych – i dlatego domagał się natychmiastowej publicznej reakcji i sprostowania. Takiej reakcji jednak nie było, zresztą nie po raz pierwszy.

Ojciec Tadeusz Rydzyk nie ustaje w swoich wysiłkach wykreowania współczesnego modelu świętości w Kościele w Polsce. Jego najnowsza wypowiedź na ten temat, wygłoszona publicznie podczas uroczystości z okazji 31. rocznicy powstania Radia Maryja, nie pozostawia wątpliwości kogo, zdaniem redemptorysty, należy uważać za świętego.

Nawiązując do osoby bp. Stanisława Napierały i jego nieobecności podczas wspomnianej uroczystości spowodowanej wyraźnym zaleceniem Stolicy Apostolskiej w sprawie nieuczestniczenia w publicznych celebracjach, o. Tadeusz Rydzyk powiedział: „Tak powstają święci. To jest pchanie na ołtarze, tak. Dla mnie to są współcześni męczennicy”.

Dla Kościoła w Polsce nastał czas, kiedy mówienie o tym, co dotąd było oczywiste, stało się problematyczne, a nazywanie rzeczy po imieniu – zdecydowanie kłopotliwe

Ks. Adam Świeżyński

Udostępnij tekst

Przypomnijmy, że postępowanie kanoniczne dotyczące zaniedbań bp. Stanisława Napierały w sprawie nadużyć seksualnych podległych mu księży wobec osób małoletnich zakończyło się wydaniem 25 czerwca 2021 r. oficjalnego komunikatu.

Czytamy w nim: „Działając na podstawie przepisów Kodeksu Prawa Kanonicznego i motu proprio Papieża Franciszka Vos estis lux mundi, Stolica Apostolska – w następstwie formalnych zgłoszeń – przeprowadziła postępowanie dotyczące sygnalizowanych zaniedbań bp. Stanisława Napierały w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych wobec osób małoletnich przez dwóch kapłanów diecezji kaliskiej. Po dokładnej analizie zebranej dokumentacji Stolica Apostolska uznała, że tylko w jednym z w/w przypadków doszło do niezamierzonego zaniedbania. W związku z powyższym Stolica Apostolska poleciła zasugerować Biskupowi Stanisławowi Napierale: 1. wpłacenie, według uznania – z prywatnych środków – odpowiedniej sumy na rzecz Fundacji Świętego Józefa; 2. nieobecność na publicznych celebracjach lub wydarzeniach”.

Pominę w tym miejscu sprawę dziwacznego i nieoddającego faktycznego stanu rzeczy użytego w komunikacie sformułowania o „niezamierzonym zaniedbaniu” (pisał już o tym w swoim czasie redaktor Zbigniew Nosowski). Zainteresował mnie bowiem kreowany konsekwentnie przez o. Tadeusza Rydzyka model świętości – i to świętości męczeńskiej.

Zgodnie z tą wizją świętym (lub przynajmniej bliskim świętości) jest ten, kto – będąc przełożonym kościelnym – dopuścił się zaniedbania w sprawie wykorzystania seksualnego osoby małoletniej przez podległego mu duchownego, został prawomocnie uznany za winnego owego zaniedbania przez kompetentne władze kościelne oraz w następstwie owej decyzji otrzymał wyraźne wskazanie dotyczące usunięcia się z przestrzeni publicznej, w szczególności nieuczestniczenia w celebracjach liturgicznych. Owa „droga do świętości” – a właściwie „pchanie na ołtarze” i „współczesne męczeństwo”, jak to w charakterystyczny dla siebie sposób określił toruński redemptorysta – jest bardzo swoiście pojęta.

Na tyle swoiście, że, aby nie dać się zwariować, warto przywołać, co na temat męczeństwa i świętości znajdujemy w nauczaniu Kościoła. Otóż męczeństwo rozumie się jako świadectwo dane Chrystusowi wskutek poniesienia śmierci za Chrystusa. Jest ono określane jako miłosne oddanie swego życia do wyłącznej dyspozycji Boga: „męczeństwo jest dobrowolnym przyjęciem śmierci za wiarę w Chrystusa lub za jakąś cnotę, która odnosi się do Boga” (Benedictus XIV, „De servorum Dei beatificatione et beatorum canonizatione”, t. 1-7 Prati 1839-1841).

Z tego, co mi wiadomo, bp Stanisław Napierała żyje i nie ma przesłanek, aby domniemywać, że ktoś chciał lub zamierza pozbawić go życia z powodu jego wiary w Chrystusa. Jeśli więc rozpatrzy się wypowiedź o. Rydzyka na temat męczeństwa i świętości bp. Napierały, to albo należy traktować ją jako próbę przedefiniowania tradycyjnego nauczania Kościoła w tej kwestii albo jako prywatną wypowiedź redemptorysty, który ma po prostu ma inne zdanie na ten temat niż Magisterium Kościoła, z czym zresztą wcale się nie kryje.

Rozstrzygniecie powyższego dylematu nie jest łatwe, ale szczęśliwie z pomocą przyszli nam przełożeni o. Tadeusza Rydzyka, którzy wydali oświadczenie w sprawie jego wypowiedzi, mające charakter autorytatywnej interpretacji. W oświadczeniu Prowincji Warszawskiej Redemptorystów czytamy, że wypowiedź ta „była osobistym komentarzem do sytuacji bp. Stanisława Napierały”. Należy więc domniemywać z treści oświadczenia, że o. Rydzyk nie zamierzał skutecznie podważać decyzji Stolicy Apostolskiej w sprawie ukaranego przez nią biskupa ani zmieniać nauczania Kościoła na temat męczeństwa i świętości (uff…, co za ulga). Pozwolił sobie jedynie na „prywatny komentarz” w tej sprawie, wprawdzie daleko odbiegający od stanu faktycznego, ale tylko „prywatny”.

Jednak ów „prywatny komentarz” został wygłoszony publicznie w obecności kilkunastu przedstawicieli Konferencji Episkopatu Polski oraz licznych wiernych – i to sprawia, że owa publiczna „prywatność” domagała się natychmiastowej, właśnie publicznej (a nie prywatnej) reakcji i sprostowania ze strony obecnych tam biskupów. Szczególnie należałoby tego oczekiwać od, przewodniczącego koncelebrowanej wówczas Eucharystii, abp. Tadeusza Wojdy SAC, metropolity gdańskiego. Takiej reakcji jednak nie było, zresztą nie po raz pierwszy. Przecież redemptoryści już dwa lata temu musieli przepraszać po analogicznej wypowiedzi dyr. Rydzyka o biskupie Edwardzie Janiaku jako „współczesnym męczenniku”. Wtedy uczynili to po interwencji prymasa Polski, abp. Wojciecha Polaka.

Znamienne jest także to, że w aktualnym oświadczeniu Warszawskiej Prowincji Redemptorystów nie znalazło się żadne stwierdzenie dotyczące niezgodności wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka z nauczaniem Kościoła i z jego decyzjami, a przecież jest ona wyraźnie widoczna. W dodatku za wypowiedź redemptorysty przeprasza nie on sam, tylko jego przełożeni, co jest wewnętrzną sprzecznością samego oświadczenia.

Skoro bowiem wypowiedź była „prywatna” i nie reprezentuje stanowiska polskich redemptorystów, to niezrozumiałe jest, dlaczego za tę „prywatną” wypowiedź przeprasza prowincja. Tym bardziej, że, jak wspomniałem, w oświadczeniu nie znajdujemy ani słowa o tym, że owa „prywatna” wypowiedź o. Tadeusza Rydzyka była w jakimkolwiek stopniu, najdelikatniej mówiąc, niestosowna, a mówiąc wprost – nieprawdziwa. Nie ma tam również żadnego odniesienia do faktu, że mamy do czynienia z „recydywą” ze strony ojca dyrektora, czyli z uporczywym głoszeniem tez, za które potem przełożeni przepraszają – ale w żaden sposób podwładnego nie upominają.  

Zdaję sobie sprawę, że mówię o rzeczach oczywistych. Ale odnoszę wrażenie, że dla Kościoła w Polsce nastał czas, kiedy mówienie o tym, co dotąd było oczywiste, stało się problematyczne, a nazywanie rzeczy po imieniu – zdecydowanie kłopotliwe. Na tym właśnie polega współczesna choroba naszego lokalnego Kościoła, że wtedy, gdy powinien prawdziwie, stanowczo i jednoznacznie zabierać głos na temat własnych win, milczy lub koniunkturalnie banalizuje istotne problemy – a w sytuacjach, gdy powinien wstydliwie i pokornie zamilknąć, ma bardzo wiele do powiedzenia, głównie na swoją obronę.

Wesprzyj Więź

Na zakończenie pragnę zaznaczyć, że moja wypowiedź ma charakter zdecydowanie prywatny. Z góry o tym uprzedzam, gdyż nie chcę, aby o takim charakterze mojej wypowiedzi decydował ktokolwiek inny niż ja sam. Tym samym wyręczam jakąkolwiek władzę kościelną z konieczności interpretacji moich słów oraz wyrażania ewentualnych przeprosin wobec tych, którzy mogliby (choć tego nie zakładam) poczuć się nią urażeni. Jeśli kiedykolwiek trzeba będzie kogokolwiek za cokolwiek przeprosić, zrobię to sam, zgodnie z tym modelem świętości, który Kościołowi zaproponował Chrystus, a nie ojciec dyrektor.

Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach

Przeczytaj też: Jak ojciec Tadeusz biskupa Edwarda w Kaliszu pozdrawiał

Podziel się

8
3
Wiadomość

Kto ma w Kościele dużo kasy i politycznych przyjaciół może sobie pozwalać na najpodlejsze prywatne opinie. Kto inny zostanie ukarany za prawdę.
Jak widać moralność to w tej instytucji zabytek.

Ciekawe jak na spotkaniach Episkopatu normalni, to znaczy zdrowi moralnie biskupi, których zakładam jest tam większość mogą, nie protestować i nie upominać takich Janiaków i innych 'nieumyślnie zaniedbujących’ swoje podstawowe obowiązki, z tak ogromną szkodą nie tylko dla Ofiar ale też dla całej Wspólnoty Kościoła.

@ Andrzej: Mysle, ze wyszedl Pan od falszywej przeslanki. W KEP wiekszosc stanowia biskupi z zaaprobowani przez bpa Kowalczyka. Nie musze przypominac o jego powiazaniach z kard. Gulbinowiczem. Tu nawet nie ma mowy o „moralnie zdrowych” biskupach…

„zdrowi moralnie biskupi, których zakładam jest tam większość.. “ – noo mam wątpliwości.
Patrząc jak w tym gronie w różnych sprawach 'ręka rękę myje’ nie wydaje mi się że jest ich tam więcej. Ja się zastanawiam czy jest choć JEDEN?
Ale jak widać, nawet jeżeli jest, to milczy. I teraz pytanie, jak to jest możliwe, że następcy apostołów, w obliczu wygłaszanych publicznie wierutnych kłamstw, mogą milczeć? Jak bardzo krk się stoczył, że nie ma jednego biskupa, kto by się odważył zaprzeczyć Rydzykowi. Czyżby każdemu z tego towarzystwa zależało tylko na pieniądzach, a nikomu na prawdzie.. ?

Ksiądz Profesor może sobie pozwolić na otwarte mówienie o draństwie, że jest draństwem. Inni duchowni może też by chcieli, ale paraliżuje ich strach i koniunkturalizm bierze górę. Rydzykopodobni bardzo łatwo i skutecznie dobraliby się im do skóry. To nie usprawiedliwienie, tylko taka… luźna myśl. Nie znaczy to oczywiści, że gdyby Ks. Profesor, profesorem nie był, to mówiłby inaczej. Dziękuję za ten tekst, choć smutno myślę sobie, że to groch o ścianę. Tadeusz Rydzyk jest, niestety, głosem dużej część personelu (br. Moris) Kościoła w Polsce… Przykre, smutne i … wp…

A ja nie zakładam, że jest ich większość. Tych moralnych biskupów, bo przecież Cs by zrobili, gdyby byli w większości. Ale dobrze wiedzieć, że są jeszcze uczciwi i wierzący księża. Czy większość?

Łatwiej zwieźć autobusami szkoły na mszę na stadionie niż powiedzieć publicznie trzy zdania prawdy. Nigdy nie oczekuj niczego po biskupach, szczególnie bądź ostrożny, kiedy mówią to, czego chcesz usłyszeć.

No, instytucja coraz częściej jawi się jako niemoralna, bardzo oględnie to ujmując. A pan Piotr ma dużo racji – zabytki się chroni równie pozornie i werbalnie, jak przyzwoitość w Kościele urzędowym. Dobrze że są tacy księża Świeżyńscy – dziękuję.

@Bertrand
Zgadza się. A jak za wysoko podskoczą, to ten „niby uświęcony duchem sw.” biskup (i ojciec zarazem!) wyśle ich na taką parafię, że będą żałować do końca życia…
I co na to powiemy??
Że hierarchia kk tonie!
Ale póki co widzą to nieliczni. Większość – jak na przemowie Rydzyka – bije brawo (warto to znaleźć w necie i zobaczyć na własne oczy, bo pewnie niejeden nie uwierzy).

Płakać się chce widząc tą obłudę i zakłamanie.
Jest adwent a tu gorszące zachowanie O. Dyrektora i Przełożeni zamulić, podeptać prawdę i znów za rok KOLEJNE URODZINY TYSIĄCLECIA !

Ojcu Dyrektorowi odjechała rzeczywistość. Kompletnie nie pojmuje co dzieje się w Kościele, tworząc z bp Napierały ,,męczennika” wspiera system, jaki stworzyli biskupi, żeby chronić księży-pedofilów. Czy to cynizm czy naprawdę stracił kontakt z rzeczywistością ? Ten polityk, który nazwał go ,,czcigodnym” też ,,odjeżdża”, nie wiem czy to sprawa wieku, czy chęci ratowania tego co było, on chyba nie rozumie że kończy się Kościół jaki znał.

Wypowiedź w pełni słuszna, ale zadziwiająco szczera wobec problemu. Przecież tu nie chodzi o ocenę moralności Napierały, a o utrzymanie twierdzy oblężonej. Czyli idąc za logiką ks. Rydzyka: molestowanie dzieci to wymysł złych lewicowych antyklerykałów, którzy dążą do zniszczenia świętego krk. Na tym gruncie każde oskarżenie jest kłamstwem i próbą zniszczenia osoby, dlatego ta przyjmując cięgi staje się męczennikiem za kościół. Kościół jest tu utożsamiany z wiarą, więc wszystko pasuje. Problem nie jest więc w rozumieniu świętości, a próbie przekonania „rzędu dusz”, że molestowanie nie istnieje, że każdy w kościele może być oskarżony, wierny też, dlatego wierny musi stać murem. Jak bardzo wypaczone jest to myślenie to nie ma co mówić. Natomiast fascynujące jest jak tak banalna manipulacja jest chwytliwa. Być może ludźmi można sterować prostym kłamstwem tylko wrażliwi tego nie robią?

BTW, Szanowna Redakcjo, czy oprócz „Więzi” jakieś polskie czasopismo katolickie doprowadziło do ujawnienia systemowego tuszowania gwałtów i przemocy w polskim Kościele? Pytam dla kolegi zainteresowanego kondycją polskiej prasy katolickiej.