Zrazu brzmi to szokująco, że nie należy wierzyć w Kościół. Ale sam Kościół tak głosi już od bardzo dawna. To nie jest żadne nowinkarstwo czy heretycka teologia. Co nie znaczy, że nie ma istotnego związku między wiarą a Kościołem.
Rok duszpasterski 2022/23, który zaczął się w pierwszą niedzielę Adwentu, czyli 27 listopada, nosi hasło „Wierzę w Kościół Chrystusowy”. W zamierzeniu autorów programu duszpasterskiego, inaczej niż to było w ubiegłych latach, nie jest to etap jakiegoś długoterminowego cyklu, lecz propozycja, która wyrasta z analizy obecnej, trudnej sytuacji Kościoła w Polsce.
Wierzymy w Kościele, przez Kościół, dzięki Kościołowi, a także wierzymy temu, co Kościół głosi w odniesieniu do naszego zbawienia. Ale Kościół – choć jest Mistycznym Ciałem Chrystusa – nie jest samym Chrystusem
„By nie ulec frustracji czy wręcz rezygnacji z podjęcia dzieła odnowy i szukania dróg ku temu wiodących, uznano za pierwszorzędne zadanie na dziś i jutro Kościoła w Polsce obudzenie i umocnienie wiary w Kościół, bo zaczynamy wątpić w to dzieło Boga na ziemi, ustanowione dla nas, grzesznych, z myślą o naszym zbawieniu” – czytamy w słowie wstępnym do programu autorstwa bp. Andrzeja Czai, przewodniczącego Komisji Duszpasterstwa Ogólnego KEP.
Przez katolickie media przetoczyła się już fala krytyki. Wbrew intencjom twórców, tegoroczny program niektórzy odebrali bardziej jako prowokację niż jako próbę zaradzenia trudnej sytuacji. Bo czy rzeczywiście należy wzmacniać naszą wiarę w Kościół? Ba, czy w ogóle należy wierzyć w Kościół? Przede wszystkim: co to tak naprawdę znaczy „wierzyć w Kościół”?
Teologia przyimka „w”
Gdy recytujemy niedzielne Credo, w pewnym momencie dochodzimy do tego właśnie artykułu wiary: „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. I wydaje się nam, że artykuł ten jest analogiczny do poprzednich: „Wierzę w jednego Boga”, „i w jednego Pana Jezusa Chrystusa”, „Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela”. We wszystkich tych trzech formułach występuje ten sam kierunkowy przyimek „w”.
I wcale nas to nie dziwi, nie zaskakuje, nie przeszkadza, wszak najczęściej czasownika „wierzyć” używamy właśnie z tym przyimkiem. Najczęściej „wierzymy w” coś bądź w kogoś: w Boga, w anioły, w ludzi, niektórzy wierzą w przypadek, no i w Kościół.
Lektura łacińskiego tekstu Credo zaskakuje. Otóż w przypadku Kościoła – inaczej niż to jest w odniesieniu do Boga, Jezusa i Ducha Świętego – nie ma przyimka „w”, czyli łacińskiego „in”. W Missale Romanum słowa te brzmią: Et unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam. Jakie są konsekwencje braku owego przyimka? Otóż ogromne. Jego brak wskazuje, że wcale nie należy wierzyć w Kościół.
Zrazu brzmi to szokująco: „nie należy wierzyć w Kościół” – ale sam Kościół tak utrzymuje już od bardzo dawna. To nie jest żadne nowinkarstwo czy heretycka teologia. Co nie znaczy, że nie ma istotnego związku między wiarą a Kościołem.
Brak przyimka w tekście łacińskim zauważa Katechizm Kościoła Katolickiego i wyjaśnia, że „składnia łacińska używa tu innej formy niż w artykule odnoszącym się do wiary w Boga (Credo in Deum), by nie mieszać Boga i Jego dzieł, lecz by wyraźnie przypisać dobroci Bożej wszystkie dary, jakich udzielił swojemu Kościołowi” (KKK 750). Ale co to właściwie znaczy? Jaka jest różnica między wiarą w Boga (credere in Deum) a wiarą w Kościół (credere Ecclesiam) gramatycznie wyrażaną bez łacińskiego przyimka in?
Jak zauważa Salvador Pié-Ninot, Kościół „nie jest przedmiotem wiary w taki sposób jak Bóg, Jezus Chrystus i Duch Święty, ponieważ w odniesieniu do niego nie można użyć wyrażenia credere in, zarezerwowanego tylko dla trzech Osób Boskich, ale tylko prostego czasownika credere Ecclesiam”. Tylko jak to powiedzieć po polsku?
Gramatyka wiary
Polski przekład Katechizmu Rzymskiego, który powstał po Soborze Trydenckim, wyraźnie nie radził sobie z tym gramatycznym rozróżnieniem, którego jednak tłumacz miał świadomość. Czytamy w nim bowiem: „wyznawamy, że wierzymy święty, lecz nie w święty Kościół” („Katechizm Rzymski”, Kraków 1880, część I, rozdział 10, nr 21 – podkr. moje).
Język polski nie zna jednak takiej rekcji czasownika wierzyć, jaką zastosował tłumacz. Dlaczego jednak nie zaproponował „wierzyć świętemu Kościołowi”, co wydawałoby się w tej sytuacji najwłaściwsze? Otóż dlatego, że w sensie ścisłym nie chodziłoby także o wiarę Kościołowi.
Aby dobrze zrozumieć różnicę między tymi sposobami wiary, należy dobrze przyjrzeć się łacińskiej gramatyce, która – już od św. Augustyna – proponuje trzy różne sposoby wyrażenia wiary w Boga: credere Deum (esse), credere Deo oraz credere in Deum.
Pierwsza formuła to wyznanie wiary w istnienie Boga: „wierzyć, że Bóg jest”.
Druga – „wierzyć Bogu” – oznacza wiarę, którą okazujemy Bogu jako Temu, któremu można zaufać, ponieważ jest prawdomówny (w tym znaczeniu wierzymy także ludziom).
Trzecia formuła – „wierzyć w Boga” – wcale nie oznacza wiary w Jego istnienie, jak to nam się najczęściej wydaje, lecz wskazuje na wiarę „ku Bogu”, zwrócenie się do Niego, powierzenie się Jemu, oddanie się Mu jako osobie. Na marginesie warto sobie uświadomić, że gdy w niedzielę wyznajemy wiarę w trakcie Mszy świętej, nie deklarujemy jedynie, że przyjmujemy istnienie Boga, ale że Mu się powierzamy.
Teraz widać wyraźnie, że w odniesieniu do Kościoła można jedynie wierzyć, że on istnieje (credere Ecclesiam esse) jako jeden, święty, powszechny i apostolski. Nie można jednak wierzyć „ku Kościołowi” (credere in Ecclesiam), nie jest on bowiem Bogiem. Trzeba więc jasno podkreślić, że wyznanie wiary w Kościół nie jest tym samym, co wyznanie wiary w Boga.
Wyznanie wiary w Kościół nie jest tym samym, co wyznanie wiary w Boga („credere in Deum”). Można jedynie wierzyć, że Kościół istnieje („credere Ecclesiam esse”) jako jeden, święty, powszechny i apostolski
Tę różnicę bardzo dobrze wyraził opat benedyktynów z Corbie Paschazjusz Radbertus (VIII–IX wiek), który tak pisał w swoim dziele „De fide, spe et charitate”: „Wierzę, że święty Kościół istnieje, tak jak wierzę, że istnieje życie wieczne i ciała zmartwychwstanie. Kto wierzy w Kościół, wierzy w człowieka, co nie powinno mieć miejsca. Święty Kościół powstał bowiem dla ludzi, a nie ludzie dla Kościoła. Jeśli zatem ktoś uważa, że wierzy w Kościół, wyznaje wiarę w ludzi” (Cyt. za: P. Napiwodzki, „W Kościół wierzyć nie trzeba”, „W Drodze” 2009, nr 7.).
Wiara eklezjalna
Powróćmy do programu duszpasterskiego. Czy potrzebny jest namysł nad Kościołem? Oczywiście, że tak, i to bardzo. Ten namysł jednak nie powinien iść – i mam nadzieję, że nie taki jest zamysł autorów programu duszpasterskiego – w kierunku jakiegoś petryfikowania jego roli w naszym życiu.
Nie pomnę, kto to powiedział, ale pośród krytycznych głosów dotyczących II Soboru Watykańskiego pojawił się i ten, który wskazał, iż sobór ogłosił aż dwie konstytucje o Kościele – dogmatyczną i duszpasterską – a żadnej o Jezusie Chrystusie.
Owszem, wiara katolicka jest wiarą eklezjalną. Wierzymy w Kościele, przez Kościół, dzięki Kościołowi, a także wierzymy Kościołowi, wierzymy temu, co głosi w odniesieniu do naszego zbawienia. To w Kościele rozbrzmiewa słowo Boże, rozdzielane są sakramenty, rozlewa się łaska, dostępne jest zbawienie. Ale Kościół – choć jest Mistycznym Ciałem Chrystusa – nie jest samym Chrystusem.
Podczas ostatniego Forum Świeckich Impuls abp Grzegorz Ryś powiedział podczas homilii, że im mniej o Kościele, tym lepiej. Oczywiście, chodziło o owo „mniej” w odniesieniu do „więcej”, które winniśmy Jezusowi. Tak, dobrze by zrobiło Kościołowi, aby powtarzał sobie słowa św. Jana Chrzciciela: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 30). Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że Kościół tak przysłoni sobą Chrystusa, że nie da się Go dojrzeć na jego obliczu.
Być może wiele dramatycznych odejść od Kościoła ma także to właśnie teologiczne podłoże: pomylenie ze sobą wiary w istnienie Kościoła, wiary Kościołowi i wiary w Kościół rozumianej analogicznie do tej, jaką winniśmy samemu Bogu. Odejście bywa rewersem swoistego ubóstwienia Kościoła.
Klerykalizacja naszej wiary – o czym już niejednokrotnie pisałem – polega także na tym, że istotnym punktem odniesienia, a wręcz warunkiem jej istnienia jest instytucja Kościoła, a zwłaszcza jego hierarchiczna struktura z jednoczesnym pomniejszeniem relacji do Jezusa jako źródła. Nie chodzi jednak o to, by teraz nasza wiarę zdeinstytucjonalizować, oderwać od Kościoła, totalnie odkościelnić, lecz aby nadać jej właściwe proporcje w relacji do Jezusa i do Kościoła.
Kościół jest tylko i aż pośrednikiem, mediatorem zbawienia, ale to nie Kościół zbawia, lecz Jezus. I to w Niego w ścisłym sensie wierzymy.
Przeczytaj także: Kita: Gdzie w Ewangelii Jezus mówi, żeby Jego uczniowie stworzyli system feudalnych zależności?
Za moich szkolnych lat, nie za bardzo orientuję się, jak jest teraz, omawiając, przerabiając literaturę na okoliczność, nauczyciel wykładał co autor miał na myśli. Taka wykładnia obowiązywała na maturze i sprawdzianach. Jako żywo tekst ten z takiego toku myślenia wzięty. Niebezpieczeństwo przysłonięcia Chrystusa i jego nauczania przez Kościół, już dawno temu zostało zmaterializowane. Niemożliwe by doktorzy kościoła tego nie widzieli. Odejścia z Kościoła dramatyczne czy tylko medialne , w moim mniemaniu są skutkiem zajmowania się przez Kościół rzeczami nieistotnymi z punktu widzenia naszej wiary. Zaś pierwszorzędnym grzechem jest formowanie na seminariach przyszłych kapłanów w duchu powierzanej im władzy a nie służby ludziom. Skład apostolski wyraźnie określa „…Wierzę w Ducha Świętego;
święty Kościół powszechny…” To nie są kalambury. Łacina nie jest oryginalnym językiem, w którym pisma natchnione tworzono, posiłkowanie się nią to tylko kolejna interpretacja, co autor miał na myśli.
Ciekawe to bardzo, nie miałem pojęcia o tym aspekcie. Miałem za to kiedyś okres, w którym dokładnie słowa Credo odnoszące się do Kościoła po prostu opuszczałem w milczeniu, nie mogąc się przemóc do ich wypowiedzenia. Minęło, ale pewien dystans do instytucji pozostał i zamierzam go (w zdrowych proporcjach) pielęgnować.
Dziękuję za ten tekst, jest naprawdę wspaniały. Szkoda, że o jakieś 400 lat spóźniony, ale wspaniały.
Rzeczywiście autor i redakcja Więzi się nie popisali milcząc przez te 400 lat… 😉
Nie chodzi o redakcję Więzi, czy autora, lecz o kontrreformację, która doprowadziła do tego, że to o czym autor słusznie dziś pisze zostało zapomniane i zniekształcone.
Bardzo ciekawy artykuł i bardzo dziekuję za wyjaśnienie tego fragmentu Credo.
W ocenie zaprzyjaźnionego księdza Tomasza zwrot dotyczący kościoła winien brzmieć:
”wierzę, że Kościół jest jeden, święty, katolicki i apostolski”
Ale wy na serio uważacie, że w Credo, kiedy mowa o Kościele to mowa o instytucji KRK ? Tę część Credo od lat wypowiadam z radością i pewnością. Także wtedy, kiedy instytucja KRK stawała się już nie do zniesienia dla mnie. Wierzę w Kościół, którego członkami wszyscy jesteśmy, którego głową jest Chrystus, Kościół- mistyczne Ciało Chrystusa (teraz doszła mi jeszcze jedna piękna definicja społeczność wszystkich Świętych z Chrystusem stojącym na jego czele, niepodzielny, niewidoczny, wieczny (…).
Tu nadal chodzi o wiarę, inny jej niuans. Tytuł felietonu błędny chyba?
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Wiara w Kościół ani mnie ziębi, ani grzeje, zastanawiam się jedynie nad powodami, dla których Wy w nim wciąż jesteście, chociaż jest to przestrzeń zaraczona, pełna hipokryzji i systemowej przemocy. Bardziej interesuje mnie Pismo. Od jakiegoś czasu, przyglądając się „dyskusjom” z katolikami, np. na Twitterze, widzę jak chętnie sięgają oni po cytaty z Biblii. Uprawiają też przy tym jakiś rodzaj krytycznego odczytania, bo okazuje się czasem, że Jezus nie powiedział tego, co powiedział – tzn. powiedział to samo, ale MIAŁ NA MYŚLI CO INNEGO ;). Wydawało mi się, i potwierdzało to moje doświadczenie, że Biblią wyargumentować można dosłownie wszystko – od mordowania gejów po miłość do zwierząt czy oczyszczanie Kościoła z handlarzy Słowem. Ten artykuł (za który jeszcze raz składam „serdeczne dziękczynienie”) pokazuje, że ta patologia tkwi w samym centrum Kościoła. Oto KEP może tak sobie wziąć jakiś cytat, frazę, kontekst i przedstawić go dowolnie. I może to być nawet fragment Credo, tak fundamentalnego oświadczenia o własnej wierze, który wypowiada się na każdej mszy. W co ostatecznie wierzycie, kochani moi? W jaką wersję Pisma? W jaką interpretację? W tekst łaciński czy polski, a może w aramejski albo grecki? Pismo nic nie znaczy przez to, nie ma żadnego znaczenia moralnego, bo nie wiemy, co dokładnie w nim napisano i w jakim sensie. Rozmawiamy o jakimś wirtualnym tekście, który nigdy nie istniał, bo jego znaczenie rozlewa się w milionach tłumaczeń, egzegez i tych śmiesznych fraz z listów KEP albo homilii młodych księży, którzy w życiu nie przeczytali żadnej książki. Ten tekst należałoby polecać wszystkim, którzy potrzebują pomocy w oderwaniu się od wiary. Dla mnie jest kolejnym dowodem, wspaniałym dowodem, że kiedy katolicy odwołują się do Pisma (nie w celach historycznej egzegezy, ale moralnej), należy to ignorować i puszczać mimo uszu. Pismo to nie jest żaden argument. Miłego dnia Umiłowani moi 🙂
Karol, ja pójdę krok dalej i powiem Ci, że nawet coś takiego jak „oryginalny tekst” nie istnieje. To, z czego korzystamy, to kilka wersji kompilacji tekstów z tych kodeksów, którymi dysponujemy. W zależności, czy korzystamy z konkretnego kodeksu, textus receptus, z Nestle-Alanda, czy Wulgaty, to za każdym razem możemy dojść do czegoś innego, bo będziemy mieć różne Biblie.
Ale dlatego właśnie jesteśmy katolikami, że nie musimy aż tak się tym przejmować, bo nie mamy tu Sola Scriptura, jak u protestantów i Biblia nie stanowi tu jakiejś wiążącej wykładni.
No tak, jest Tradycja, będąca wypadkową kultury, woli politycznej (cesarze zwołujący sobory), błędów w lekturze i tego, co aktualnie w Kościele wygrywa. Jeśli jesteśmy beneficjentami systemu feudalnego, Kościół nie może być rozdzielony od państwa, chociaż Pismo mówi o płaceniu Cezarowi podatków i oddawaniu tego, co świeckie, władzy świeckiej. Jeśli system feudalny upada, bez problemu odnajdziemy takie wątki, za pomocą których da się wykazać, że Kościół powinien być oddzielony od władzy świeckiej, a nawet ludzie mają prawo nie być chrześcijanami 😉
Odnośnie protestantów i Sola Scriptura to proszę to swoje stanowisko skonfrontować z protestantami (np. ewangelikami na początek), bo jest błędne i świadczy o nieznajomości teologii (protestanckiej) w szerokim znaczeniu. A co do nie przejmowania się Biblią , w tym jako wykładnią – cóż, stąd Wasze olbrzymie kłopoty w KRK . Bo jeśli nie Biblia, nie Słowo Boże to…. – no właśnie co ? „Objawienia” oszustów, Objawienia prywatne chorych psychicznie, dzieci i Słowo Człowieka ?
Nobody, chętnie się dowiem co takiego jest „błędnego” w tym co napisałem, albo z czego wywnioskowałeś, że nie znam teologii protestanckiej?
Zaś co do problemów, to mniejsze przejmowanie się Biblią powoduje bardziej unikanie problemu w postaci fundamentalnego pytania „czy Biblia istnieje”, skoro sama Biblia jest wynikiem pewnej tradycji w uznaniu wybranych kompilacji rękopisów.
A przez te kompilacje dalej można się przebić. Słowem.
https://www.youtube.com/watch?v=3BnfiJnHXv
Tak, wiem, jestem okropna. 🙂
I dalej stoję przy tablicy.
https://www.youtube.com/watch?v=3BnfiJnHXvk – ten link jest ok (poprzedni nie działa) dziękuję Moderacjo 😉
Nie wiem czy to dotyczy akurat tylko katolików, kwestia niejasności Pisma i możliwości jego interpretacji jest szeroka i stara. Np. w czasie „dyskusji” w USA na temat niewolnictwa (zakończonej wojną secesyjną, więc to było coś więcej niż dyskusja), obydwie strony, a więc zwolennicy niewolnictwa i abolicjoniści, przywoływali cytaty z Pisma na rzecz swoich racji. I obie strony miały rację! A więc według Pisma Bóg zarówno popiera niewolnictwo, jak i go zakazuje. No i to nie byli sami katolicy, szczególnie po stronie abolicjonistów.
@karol – Ty chcesz sobie udowodnić, że Pismo nie ma znaczenia.
A wiara jest po nic. Twoja wola. Dlatego Ci się uda.
Tak samo jak uda się każdemu, gdy będzie Pismo naginał do swoich racji.
Robi to wielu chrześcijan i innych.
Też cytowałeś wybiórczo nieraz o mieczu czy nienawiści np. dzieci… 😉
Takie trollowanie Pismem uprawiasz czasem.
Można w imię Jezusa zabić (obecnie Cyryl z Putinem się popisują interpretacją )
oraz można oddać życie – spory kontrast. Zgoda.
Pismo to nie pamiętnik babci ze wspomnieniami i przepisami. To jest Słowo.
A kiedy Ktoś mówi … warto posłuchać. Dać przestrzeń dla obietnic.
Braki każdy widzi, do tego nie trzeba w nic wierzyć, by widzieć ile jest zła na świecie.
Mocną wiarę i nadzieję daje Pismo. Na te same wydarzenia patrzy się inaczej…
Czytając różnych przypadkowych księży czy wiernych w necie masz groch z kapustą.
Możesz powiedzieć to co powyżej – że to nie ma sensu, znaczenia i żadnego kierunku.
Jest pewien inny rodzaj czytania. W relacji z Nim – i ok, brzmię jak oszołom. Bywa.
Czytając z wiarą, droga oświetla się w miarę jak idziemy. Najgorsze ciemności mijają.
Pismo ma dar zmiany serca człowieka. A zło nie ma ostatniego słowa.
I tego Tobie życzę przy czytaniu Pisma. Nadziei.
Lubię czytać Tolkiena, który daje nadzieję, ale nie robię sobie na nim obietnicy życia wiecznego na elfim Zachodzie. To jest różnica w podejściu.
@karol – też lubię czytać Tolkiena.
Ale mi nie chodzi o Błogosławione Królestwo, kiedy piszę o Słowie.
Nosimy w sobie Iskrę, którą można rozpalić albo zgasić… już teraz widać jak działa.
Zaufanie.
Można też „zatruć” swoje myślenie niechęcią, uporem i podejrzliwością.
Pozdrowienia dla Elronda 😉
A jednak możesz zainspirować się nim patrząc na idee braterstwa, miłości, wierności. Czy to, że książka jest fikcją oznacza, że nie zawiera prawdy o tym co dotyczy człowieka? Taka jest przecież rola metafory.
>Czy to, że książka jest fikcją oznacza, że nie zawiera prawdy o tym co dotyczy człowieka? Taka jest przecież rola metafory.
Ale jest różnica między Tolkienem a Biblią, bo nikt na serio nie liczy, że trafi z Elfami na Zachód, a wszyscy liczą, że trafią do Królestwa Niebieskiego. Tolkien może być odbierany wyłącznie literacko i metaforycznie, a tak Biblii przecież nie chcecie odbierać.
@karol
https://www.youtube.com/watch?v=_VJuiF9Kvx4
Cisza. Fajna piosenka – lepiej czasem muzyką się mówi.
Różnica w podejściu. Fundament.
https://www.youtube.com/watch?v=w4I1HQ9Y4-8
🙂
@karol
Ta piosenka Korteza to ilustracja. I tak to działa.
Na prostym przykładzie. Praktyka. Zaufania. Esencja.
@karol
Esencja zaufania. Dobra akcja. Ważne słowa.
https://www.youtube.com/watch?v=w4I1HQ9Y4-8
Kompletna ignorancja jezykowa Ks. Andrzeja Draguly!
Jak to Redakcja puscila???
Otoz – tekst grecki Credo brzmi nastepujaco (BO TO TEKST GRECKI JEST ORYGINALEM!):
Εἰς μίαν, Ἁγίαν, Καθολικὴν καὶ Ἀποστολικὴν Ἐκκλησίαν – i tam od razu jest na poczatku „W” czyli „w jeden, Swiety, Powszechny i Apostolski Kosciol!!!
Natomiast nie ma slowa „WIERZYMY” -Πιστεύομεν (dygresja – liczba mnoga zamiast pojedynczej ma ogromne i ciekawe znaczenie w tym tekscie), poniewaz slowo Πιστεύομεν jest na poczatku calego tekstu Credo i mozna go w j.greckim opuscic, aby go nie powtarzac – Πιστεύομεν εἰς ἕνα Θεόν […] Εἰς μίαν, Ἁγίαν, Καθολικὴν καὶ Ἀποστολικὴν Ἐκκλησίαν – Wierzymy w jednego Boga […] W jeden, Swiety, Powszechny i Apostolski Kosciol.
Natomiast po lacinie ten tekst brzmi nastepujaco:
Credo in unum Deum […] Et unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam – Wierze w jednego Boga […] i jeden, swiety, powszechny i apostolski Kosciol. W tym przypadku, w j. lacinskim opuszcza sie caly zwrot CREDO IN „wierze w” – zeby uniknac niepotrzebnego w j. lacinkim powtorzenia.
Dla kazdego, kto studiuje jezyki starozytne, opuszczanie slow (tzw. nieme zwroty, slowa) jest normalnym zjawiskiem – co nie znaczy, ze tych slow/zwrotow w tekscie nie ma! One tam sa, tylko pozostaja nieme!
Polskie tlumaczenie jest dobrym i poprawnym tlumaczeniem – Wierze w jednego Boga […] Wierze w jeden, swiety, powszechny i apostolski Kosciol. Gdyby opuscic, jak w lacinie, zwrot WIERZE W – to nadal on tam bedzie, tyle ze niemy: Wierze w jednego Boga […] i jeden, swiety, powszechny i apostolski Kosciol.
Zenujacy poziom – takie artykuly trzeba dawac do sprawdzenia ludziom, ktorzy znaja sie na teologii oraz na tlumaczeniach jezykow starozytnych.. W przeciwnym wypadku ignorant dopisuje sobie teorie do wymyslonej hipotezy, ktorej nie ma w tlumaczonym tekscie!
PS. Mam nadzieje, ze czcionki greckie przejda w tym komentarzu – w przeciwnym wypadku nie ma zbyt wielkiego sensu go publikowac
Szanowny Pabie, ja wiem, jak jest w tekście greckim, jak również zdaję sobie sprawę z funkcji opuszczonego przyimka, w polszczyźnie rakże się to stosuje. Nie mniej jednak, chciałem tylko nadmienić, że tekst relacjonuje poglady innych autorytetów, a nie własne, w tym Katechizmu Kościoła Katolickiego czy Katechizmu Rzymskiego. Wszystkie one odnoszą się do tekstu łacińskiego, który stanowi liturgiczną normę wiary. Jeśli więc już, to myli się cały Kościół z jego tradycją interpretacyjną, nie ja. Łączę pozdrowienia.
Nie masz racji. W grece jest na początku Πιστεύομεν εἰς, czyli „wierzymy w”, a następnie jest Καὶ εἰς odnoszące się do Jezusa i Ducha Świętego. Natomiast w przypadku Kościoła nie ma już Καὶ εἰς, tylko samo Εἰς. To oznacza, że Πιστεύομεν nie odnosi się do Ἐκκλησίαν, bo celowo nie ma tam Καὶ εἰς. Samo Εἰς jest wyrazem wieloznacznym, ale w tym przypadku nie określa „w”, bo nie łączy słowa z wiarą.
@ Wojtek: Imponuje mi twoja wiedza. Zawsze chetnie czytam twoje komentarze. Dzieki!
Ks. Wacław Hryniewicz: „Przekład łaciński tegoż symbolu zachowuje logikę własnej tradycji. Wyznanie wiary dotyczy przede wszystkim samego faktu istnienia Kościoła odznaczającego się czterema istotnymi cechami. Warto podkreślić ten znamienny szczegół. Tradycja wyrażona w łacińskich przekładach symboli wiary mówi o niej jako ufnym akcie zawierzenia jedynie w stosunku do samego Boga. (…) Zastanawiające są te niuanse znaczeniowe, tak starannie, precyzyjnie i ostrożnie dobierane w łacińskiej terminologii Ojców Kościoła i symboli wiary. W przekładzie na język polski rozróżnienia te całkowicie się zacierają. (…) To nie Kościół jako taki jest jednak ostatecznym adresatem mojego zawierzenia. Jest nim tylko Bóg” „Credo. Symbol naszej wiary” (Wydawnictwo Znak kraków, 2009, s. 39-40.)
Bóg nie może być przedmiotem wiary. Ponieważ nieznany jest. Nie wiadomo kim/czym jest Bóg. Jak można więc wierzyć nie wiadomo w co/w kogo? Nonsens pomieszany z brednią. Tak samo co do istnienia, jak i zaufania, zawierzenia, czy dawania wiary” – nie wiadomo komu. Przez stworzenia doznawane buduję swe przekonanie (a nie wiarę) o istnieniu Czegoś/Kogoś w sensie Boga.
Kościół jest w tej sytuacji, że dał siebie poznać aż zanadto. Wiem, że on istnieje, ale mu nie wierzę.
Tak. Przedmiotem nie jest. i może niektórym jest jednak łatwiej wierzyć Bogu, nie „w Boga”, szczególnie tego nieudolnie zdefiniowanego przez człowieka. Dla Pana mały prezent: J,1-18, Psalm 104 (albo inny). A Kościół to ludzie wierzący, chrześcijanie (i nie ludziom decydować, kto jest częścią Kościoła, a kto nie). Kościół to ludzie żyjący tak, jak to opisuje Paweł Apostoł w Liście do Rzymian, 12, 9-21.
Nobody, Werset J1,18 zawsze „kłócił się” z Wj 33,11 i kilkoma innymi miejscami, gdzie Mojżesz widział Boga i rozmawiał z nim twarzą w twarz, jak z przyjacielem.
Ale to dziwi tylko z pozoru, bo takich sprzeczności jest więcej i „sprzecznościami” będą tylko wtedy, gdy będziemy traktować Pismo jako jakiś monolit, bez uwzględnienia rozmaitych tradycji i podejść różnych grup, które na powstanie tekstu miały wpływ. Tu znów daję „prztyczka” w stronę Sola Scriptura i traktowania Biblii jako tekstu zamkniętego, będącego Słowem Bożym.
A co oznacza wyrażenie ” twarzą w twarz ” ? Na tym poziomie czyta Pan/ksiądz Biblię ? Czy nabija się ze mnie ? A kiedy w Biblii w ST jest mowa o płonącym ogniu w prawicy Boga, albo o tym, że Bóg jest na świętej górze (z małej litery w tł. ekum.), to też Pan/ksiądz czyta te fragmenty literalnie ? A te o uśmiercaniu przez Boga wrogów tego, kto dobrze Bogu służy ? Też literalnie ?
Księdzem nie jestem, „pan” też nie trzeba, wystarczy „Wojtek”.
Co do „twarzą w twarz”, to jest to wyjaśnione w samym tekście, by nie było wątpliwości. Mojżesz widział Boga. Literalnie. Wynika to wprost z tradycji, z której pochodzi ten koncept. Co ciekawe zaraz obok jest kolejna tradycja, która przeczy temu, co przed chwilą autor pisał o twarzy, bo tam Mojżesz nie może oglądać twarzy, widzi jedynie plecy Boga. Nadal jednak go widzi. Trudno, by nie widział, skoro Mojżesz wniebowstąpił i jako wezyr Boga zasiadł po jego lewicy. To jest dość ciekawe, bo Mojżesz podobnie jak Jezus (i wielu innych w judaizmie) uległ deifikacji i stał się prawie-Bogiem. No, ale jak ograniczymy się do Soli, to wiele tych niuansów nam umknie.
Założenie Kościoła Jednego, Apostolskiego, Powszechnego wg Ewangelii św. Mateusza, Rozdz. 16: „18 Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą7. 19 I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». ”
1 List św. Pawła do Tymoteusza: „Gdybym zaś się opóźniał, [piszę], byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy”. – 1 Tymoteusza 3:15