Zima 2024, nr 4

Zamów

Żałoba jest tak indywidualna, jak życie każdego z nas

Mówienie o żałobie jako o chorobie czy zaburzeniu to patologizacja głęboko ludzkiego doświadczenia, które dotyka sedna naszej egzystencji – mówi Anja Franczak, założycielka Instytutu Dobrej Śmierci.

Niemal wszyscy ludzie opłakują stratę bliskich im osób. Antropolodzy – badający różne społeczeństwa, ich kultury i reakcje na utratę bliskich – zauważają, że niezależnie od części świata niemal powszechnie mamy do czynienia z próbą odzyskania utraconego lub z wiarą w życie pozagrobowe. Związane jest to z nadzieją, że w zaświatach będzie można ponownie dołączyć do ukochanej osoby.

Co więcej, przeżywanie żałoby nie jest przypisane wyłącznie homo sapiens. Przykładem mogą być delfiny z montrealskiego zoo. Po śmierci jednego ze ssaków jego partner odmawiał jedzenia, zdradzając tym samym objawy żałoby, podobne do ludzkich zachowań wywołanych poważną stratą. Żałobne reakcje u zwierząt pokazują, że żałoba jest głębokim egzystencjalnym doświadczeniem przekraczającym granice gatunków.

Normalne ludzkie doświadczenie

„Żałoba to zupełnie naturalne doświadczenie kogoś, kto utracił ukochaną osobę” – taką definicję sformułował William Worden, autor książki „Poradnictwo i terapia w żałobie”. Dzieło Wordena – kluczowa publikacja, opisująca (jako jedna z pierwszych) proces żałoby w sposób nielinearny – ukazała się w Polsce dopiero we wrześniu 2022 roku, czyli 40 lat od jej wydania w Stanach Zjednoczonych.

Żałobne reakcje u zwierząt pokazują, że żałoba jest głębokim egzystencjalnym doświadczeniem przekraczającym nawet granice gatunków

Dominika Tworek

Udostępnij tekst

Amerykański psycholog, założyciel Stowarzyszenia Edukacji i Doradztwa w Obliczu Śmierci oraz Międzynarodowej Grupy Roboczej ds. Śmierci, Umierania i Żałoby, w swojej publikacji systematyzuje proces żałoby i uczuć przeżywanych w odpowiedzi na stratę. Najczęstszym z nich – ale nie jedynym – jest smutek. Nierzadkimi reakcjami są także: gniew, poczucie bezradności czy niezdolności do życia bez zmarłej osoby.

Doświadczający żałoby mogą odczuwać też wstyd i poczucie winy, borykają się z wyrzutami sumienia, że nie byli wystarczająco empatyczni wobec umierającego lub że nie udało im się zapobiec jego śmierci. Powszechne w przeżywaniu żałoby jest również uczucie lęku (może się on objawiać lekką niepewnością, ale i silnym atakiem paniki). A także samotność czy zmęczenie, przybierające postać obojętności lub apatii.

Typową reakcją na stratę jest także tęsknota czy szok, występujący najczęściej w przypadku nagłej śmierci. Może pojawiać się ponadto poczucie wyzwolenia czy ulgi, zwłaszcza jeśli bliska nam osoba cierpiała na długą lub uciążliwą chorobę. Niektórzy ludzie po doznanej starcie czują się odrętwiali i zmagają się nie z nadmiarem, a z brakiem uczuć. Jak podkreśla Worden, występowanie wszystkich tych emocji jest normalne w żałobie i nie należy doszukiwać się w nich czegokolwiek patologicznego.

Doświadczenie żałoby charakteryzują także różne wzorce myślowe. We wczesnych stadiach żałoby powszechnie spotykane są: niedowierzanie, dezorientacja, obsesyjne zaabsorbowanie osobą zmarłego czy poczucie jego obecności, a nawet halucynacje. Zaburzenia snu i apetytu, roztargnienie i wycofanie społeczne – to kolejne mieszczące się w normie objawy i zachowania.

Osoby w żałobie mają prawo dużo płakać czy wykazywać się nerwową nadpobudliwością. Jedni będą często odwiedzać miejsca lub nosić przedmioty, które przypominają o zmarłym, inni zareagują unikaniem przypominania o utraconym bliskim. Autor książki „Poradnictwo i terapia w żałobie” zaznacza jednak, że jeśli reakcje te utrzymują się przez zbyt długi czas i bywają zbyt intensywne, mogą zwiastować powikłaną żałobę, czyli nasilenie się żałoby do poziomu, w którym osoba ją przeżywająca zostaje całkowicie przez nią przytłoczona albo zostaje w niej permanentnie, a taki stan jest niebezpieczny i wymaga terapii.

Cztery zadania

Książka „Poradnictwo i terapia w żałobie” krytykuje też bardzo powszechne rozumienie doświadczenia żałoby, jako pewnych etapów czy faz. Przedstawia alternatywę wobec niezwykle popularnej koncepcji pięciu faz żałoby Elizabeth Kübler-Ross, według której żałoba odbywa się linearnie zgodnie ze schematem: zaprzeczanie, gniew, targowanie się, depresja, akceptacja. Według Wordena, proces ten wcale nie musi i często nie przebiega według tych faz. Autor podkreśla, że doświadczenie żałoby u każdego może wyglądać inaczej, a spektrum możliwych reakcji daleko wykracza poza schemat.

– Ta publikacja może poszerzyć perspektywę spojrzenia na żałobę w Polsce zarówno wśród osób doświadczających straty, jak i wśród terapeutów, dając większe przyzwolenie na różnorodność w jej przeżywaniu, większą świadomość tego, że jest to proces indywidualny, który wygląda inaczej u każdego człowieka – komentuje Anja Franczak, założycielka Instytutu Dobrej Śmierci, którego działania mają na celu oswojenie tematu umierania, śmierci i żałoby.

I dodaje: – Nawet w środowisku psychologicznym wiedza o współczesnej perspektywie na żałobę jest bardzo ograniczona. W Polsce głównie znany jest model pięciu faz, mimo że od publikacji tamtej książki minęło ponad 50 lat, a w międzyczasie opublikowano mnóstwo innej literatury. W międzynarodowym dyskursie na ten temat istnieje bardzo dużo różnych modeli czy teorii, ale cała masa publikacji jest u nas kompletnie nieznana, przede wszystkim dlatego, że nie została przetłumaczona na język polski. Wszystkie te teorie i modele mają swoje plusy i minusy, a głównym pytaniem jest „jak ich używać?”. Niestety, skoro w Polsce szeroko znany był tylko jeden model, to on często traktowany był jako instrukcja, że żałoba właśnie tak powinna wyglądać. Sama często natrafiałam na ludzi, którzy mieli takie oczekiwanie wobec siebie, swoich bliskich czy nawet pacjentów. Im mniej wiemy o żałobie, tym większe jest ryzyko, że zrobimy sobie albo innym krzywdę, narzucając sztywny schemat, który jest czystą teorią.

William Worden w swojej książce proponuje opisanie procesu żałoby za pomocą czterech zadań, z którymi mierzy się każdy przeżywający stratę bliskiego. „Osoba w żałobie może postrzegać fazy jako coś, przez co należy przejść, podczas gdy podejście zadaniowe może dać jej poczucie dźwigni i pozwoli mieć nadzieję, że jest coś, co może aktywnie zrobić, aby przystosować się do sytuacji po śmierci ukochanej osoby” – tłumaczy psycholog. Do tych zadań należą: zrozumienie rzeczywistości straty, doświadczenie bólu straty, dostosowanie się do nowej sytuacji życiowej bez osoby zmarłej oraz znalezienie trwałej więzi ze zmarłym podczas rozpoczęcia nowego życia. Ich kolejność i tempo wygląda u każdego inaczej.

Żałoba, czyli droga

„Żałoba to coś, co wymaga czasu. Jednak często powtarzane porzekadło, że czas leczy rany, jest tylko częściowo trafne. Uzdrowienie zależy od tego, co osoba doświadczająca żałoby zrobi z tym czasem. Prawdą jest natomiast przekonanie, że żałoba stawia przed wszystkimi zadania, które należy rozwiązać, i o ile osobie w żałobie może się to wydawać ponad jej siły, w asyście doradcy, może dawać nadzieję, że coś da się jednak zrobić, że żałoba to droga. Taka perspektywa to potężne antidotum na poczucie bezradności, którego doświadcza wiele osób w żałobie” – kwituje Worden.

Według naukowca, żałoba kończy się, gdy ludzie odzyskają zainteresowanie życiem, poczują przypływ nadziei, ponownie doświadczą satysfakcji i przystosują się do nowych ról. „W literaturze na temat żałoby spotyka się różne próby ustalenia jej zakresu: cztery miesiące, rok, dwa lata, nigdy. W przypadku utraty kogoś bliskiego byłbym podejrzliwy wobec każdego terminu krótszego niż rok; dla wielu osób nawet dwa lata to niezbyt długo”– przekonuje Worden.

– Czy możemy wyznaczyć uśredniony czas na przeżycie żałoby? – pytam Anję Franczak,

– Takie określenia czasowe nie mają sensu, bo nie ma żadnej jasnej, uniwersalnej granicy końca tego doświadczenia. Osoby w żałobie często żyją w dwóch światach. Z jednej strony jest świat zewnętrzny, w którym funkcjonują: wstają rano i ogarniają wszystko, co mają do zrobienia. Ale jest też rzeczywistość równoległa – wewnętrzny świat żałoby. Pamiętajmy, że częścią żałoby są często również miłe wspomnienia albo wdzięczność za to, czego razem doświadczyliśmy. I my wcale nie chcemy, żeby to się skończyło – wyjaśnia.

I dodaje: – W procesie żałoby nie chodzi więc o to, aby się ona zakończyła, ale żeby przekształcała się, przynosząc nam coraz mniej cierpienia, przy jednoczesnym wzmacnianiu emocji dla nas pozytywnych, karmiących. Chodzi o to, aby pamięć o osobie, która zmarła, wywoływała więcej ciepła niż bólu.

W żałobie chodzi o to, aby pamięć o osobie, która zmarła, wywoływała więcej ciepła niż bólu

Anja Franczak

Udostępnij tekst

– A w wypadku osoby bardzo nam bliskiej żałoba może nigdy się nie skończyć, ale to nie znaczy, że żałoba już zawsze będzie dominującym tematem wszystkich naszych dni. Ból po utracie będzie pojawiał się coraz rzadziej, jednak prawdopodobnie będzie nas odwiedzał do końca naszego życia – mówi założycielka Instytutu Dobrej Śmierci.

Niebezpieczna furtka do medykalizacji

Szereg normalnych zachowań związanych z żałobą może przypominać objawy depresji. Żałoba może również przekształcić się w pełnowymiarową depresję, jednak – jak twierdzi William Worden – „główne różnice pomiędzy żałobą a depresją polegają na tym, że zarówno w depresji, jak i w żałobie można zaobserwować klasyczne objawy zaburzeń snu, apetytu, intensywnego smutku, ale w reakcji żałoby nie dochodzi do poczucia utraty własnej wartości, która często charakteryzuje większość stanów depresji klinicznej. Oznacza to, że ludzie, którzy kogoś utracili, nie okazują sobie mniejszego szacunku na skutek doznanej straty, a jeśli nawet tak się dzieje, to zwykle przez krótki czas. Jeżeli zaś osoby opłakujące zmarłego odczuwają pewne poczucie winy, jest to na ogół związane z konkretnym aspektem tej straty, a nie z ogólnym poczuciem winy. Depresja może nakładać się na żałobę, ale nie są one tożsame”.

Tymczasem w nowej, piątej edycji klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego czas żałoby uznawanej za normalną skrócono do… dwóch tygodni. W poprzedniej edycji tej klasyfikacji określany był on na dwa miesiące. W jeszcze wcześniejszej – na rok. Obecnie, jeśli po stracie bliskiej osoby cierpimy dłużej niż dwa tygodnie, z perspektywy psychiatrii, jesteśmy zaburzeni i wymagamy leczenia.

– Mówienie o żałobie jako o chorobie czy zaburzeniu to patologizacja głęboko ludzkiego doświadczenia, które dotyka sedna naszej egzystencji. A problematyzuje i patologizuje się je po to, żeby jak najszybciej otworzyć furtkę do medykalizacji. Cały ten problem ukazuje twarz systemu kapitalistycznego, w centrum którego znajduje się funkcjonowanie rynku. Człowiek, który doświadcza żałoby, musi więc jak najszybciej wrócić do pracy, aby rynek nie przestawał działać na pełnych obrotach – krytykuje regulacje Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego Anja Franczak.

Wesprzyj Więź

I zaznacza: – Na międzynarodowej konferencji na temat żałoby z ust amerykańskiego psychiatry usłyszałam argument, że zdefiniowanie żałoby blisko zaburzenia umożliwia nie tylko, żeby przepisać leki, ale też, by wysłać kogoś na zwolnienie z pracy. To oczywiście bardzo ważny temat, ale – moim zdaniem – nie jest to dobra strategia, ponieważ wzmacnia przekonania, że tylko choroba usprawiedliwia odpoczynek, a strata bliskiego nie jest wystarczającym powodem, żeby zrobić przerwę od pracy. Potrzebna jest dyskusja wokół tego, ile urlopu przysługuje ludziom po stracie rodzica, partnera czy dziecka. Obecnie w Polsce są to dwa dni w przypadku bardzo bliskiej osoby, jak dziecko, i jeden dzień, jeśli chodzi o trochę dalszą osobę, na przykład babcię – czyli w istocie nic. Dlatego z pewnością potrzebujemy reformy prawa w tym obszarze.

Wielu z nas zastanawia się, jak zachowywać się, kiedy ktoś bliski nam doświadcza straty. Anja Franczak radzi: – Bardzo ważne jest, aby pozostać w regularnym kontakcie z taką osobą. Żeby nie mówić: „Daj znać, kiedy będziesz czegoś potrzebował”, tylko samemu regularnie się odzywać. Bo prawdopodobnie osoba w żałobie nie będzie miała siły, żeby się do nas zwrócić o pomoc. A rodzaj wsparcia bardzo zależy od tego, w czym my czujemy się komfortowo, ale też od tego, czego ta osoba danego dnia potrzebuje. Czasami potrzebuje się wypłakać, innego dnia – żeby ktoś ją zaprosił do kina czy na spacer, a jeszcze następnego praktycznej pomocy, na przykład przy opiece nad dziećmi. Jest milion sposobów, jak wspierać osoby w żałobie, trzeba po prostu pytać, czego one akurat potrzebują. Zapytanie: „Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?”, będzie dużo lepsze niż domyślanie się.

Przeczytaj też: Niezbędnik dla każdego, kto umrze

Podziel się

6
Wiadomość