Nie jesteśmy skazani tylko na bogoojczyźniane twory i nagłośnienie Bąkiewicza – mówi Katarzyna Kasia przed Forum Przyszłości Kultury 2022.
Witold Mrozek rozmawia w „Gazecie Wyborczej” z Katarzyną Kasią i Pawłem Sztarbowskim z Forum Przyszłości Kultury, które powstało w 2017 roku. Celem tej inicjatywy jest wypracowanie projektu polityki kulturalnej, która byłaby w stanie sprostać wyzwaniom współczesności.
Choć oboje rozmówcy krytycznie odnoszą się do działań Prawa i Sprawiedliwości, to jednak Sztarbowski przyznaje: – Liberałowie często rozumieją kulturę tak: „o, znowu te teatry, sreatry”, jak to w „Artystach” Strzępki i Demirskiego mówił Maciej Nowak w roli prezydenta. Że kultura to jest taka baza instytucji, które stanowią jedynie kłopot. Natomiast projekt PiS pokazuje kulturę jako scalającą wizję ideową, myślową. Cokolwiek byśmy o tym konserwatywnym projekcie nie sądzili, stoi za nim bardzo poważne traktowanie roli kultury.
Nie zmienia to faktu, że placówki w rodzaju Narodowego Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego czy pomysł powołania Instytutu Rozwoju Języka Polskiego im. Maksymiliana Marii Kolbego – mającego promować język polski na świecie (ma podlegać ministrowi Czarnkiowi, a jego budżet ma wynosić ok. 100 mln zł rocznie) – uczestnicy rozmowy uważają za chybione, oznaczające fiksację na przeszłości.
– Szczerze mówiąc, nie mam pomysłu, co można z tą podejrzaną schedą zrobić – mówi Sztarbowski. – Dobrze by było zlikwidować te wszystkie instytuty Dmowskiego. A te środki przestawić na wspieranie kultury rzeczywiście powstającej – dodaje Kasia.
Jej zdaniem trzeba: „chronić dziedzictwo, ale zarazem zastanawiać się nad tym, co jest i będzie. Potrzebne jest ministerstwo, które zrozumie, że kultura może rozwijać się tylko w klimacie sieciowym i strukturze horyzontalnej. Strukturze, która już zdała egzamin, zaryzykuję taką mocną tezę, przez ostatnie siedem lat. Bo przecież w Polsce jest kultura. To nie jest tak, że byliśmy skazani tylko na bogoojczyźniane twory i nagłośnienie Bąkiewicza”.
– Nie mamy czasu na wymyślanie struktury, która będzie oparta na takich patriarchalnych zasadach, w których wszystko jest wertykalne: ktoś decyduje, a ktoś inny ma wykonać film o Pileckim. Nie umie? Nie szkodzi, i tak damy mu 30 mln – twierdzi Kasia.
– Podstawowym celem Forum Przyszłości Kultury jest wpłynięcie na to, by kultura rozumiana była w szerokim sensie jako przestrzeń społecznej wyobraźni, która wpływa na nasze życie, poglądy, postrzeganie świata. Dlatego na nasze Forum od początku zapraszamy nie tylko artystów i artystki, ale też aktywistów i aktywistki, polityków i urzędników, czyli różne grupy, które mogą być zainteresowane wypracowaniem wizji przyszłości. Może jestem naiwny, ale wierzę, że potrzebna jest praca na rzecz progresywnego projektu kulturowego – wyjaśnia Sztarbowski.
Kasia dodaje: – Cel Forum jest taki, żeby stworzyć pewną przestrzeń wymiany, żeby ludzie mogli się spotkać, pogadać i wrócić do siebie z tymi inicjatywami. Dla mnie optymalna wizja polityczna byłaby taka, że ludzie mogą wrócić do siebie, a za nimi poszłyby odpowiednie fundusze na realizację ich pomysłów artystycznych.
W najbliższy weekend w Teatrze Powszechnym w Warszawie Forum organizuje serię spotkań pod hasłem „Solidarność i troska”. W programie m.in. wykład prof. Andrzeja Ledera, warsztaty dla artystów migrantów, panel o wojnach klimatycznych. Kasia będzie współprowadzą spotkanie o kulturze po PiS-ie, do którego wstęp wygłosi Agnieszka Holland. Prof. Iwona Kurz, dyrektorka Instytutu Kultury Polskiej UW i Edwin Bendyk, prezes Fundacji Batorego, rozmawiać będą m.in. z prof. Przemysławem Czaplińskim i intelektualistami z Ukrainy i Węgier o nowym projekcie dla Europy Środkowo-Wschodniej. Sztarbowski poprowadzi debatę o przyszłości instytucji kultury.
Forum zamknie w niedzielę wieczorem przedstawienie „Orlando. Biografie” w reż. Agnieszki Błońskiej. Więcej informacji na stronie organizatorów.
Przeczytaj też: Czego chcą od kultury konserwatyści?
No to PO po raz kolejny okaże się agenturą żydowską dążącą do zniszczenia Narodu Polskiego.
I po czterech latach replay PiS…..
Oczywiście, że PO ich nie zlikwiduje, tylko przemodeluje. Taka kasa, którą można legalnie wyprowadzać jest dla każdej władzy łakomym kąskiem. A i mniej widocznym sposobem budowania wpływów w Kościele, co nie tylko PiS przecież robi, ale Lewica robiła od zawsze 🙂 Instytuciki zostaną, będą nowi dyrektorzy… Proste…
Inicjatywa szlachetna, ale powiem wprost, nie przyniesie odświeżenia i nie przyniesie otwarcia. Błąd pojawia się już w wizji horyzontalność i myśli o finansowaniu. Finansowanie nie może odbywać się na łapu-capu. Ci przyjechali, to za nimi pójdą środki. Finansowanie zawsze będzie wymagało pośrednictwa instytucji. Oczywiście pozostawienie większych środków na poziomie samorządów ułatwiłoby rozwój lokalnych ośrodków, kosztem dużych inicjatyw. Ale powiedzmy to jasno, zawsze będzie klucz do rozdzielenia środków i zawsze będzie powiązany z władzą. Nawet na inicjatywy oddolne. Wyjście z polityczności będzie wymagało odwagi, której do tej pory nigdy jeszcze w III RP, w kulturze nie było. Dodatkowo zbyt duży nacisk na aktywistów zostawia wolność artystów w tle. Oczywiście aktywizm niejedno ma imię. Inicjatywy czysto artystyczne są współpracą, wiele wnoszą te, które angażują lokalne społeczności, jednak w dużej mierze aktywiści zaczynają zajmować wcześniejsze miejsce kuratorów. Dominują dyskurs. Dziwi mnie, że nie wszyscy to widzą. Problemem polskiej sztuki pozostaje wsobność. Polska wsobność sięga głębiej niż PiS, KO czy lewica i niestety ma bardzo różne oblicza. Jest tu piękny artykuł o pracach Wejmana. Złota epoka polskiej grafiki choć zamknięta za murem PRL tej wsobności była wyzbyta. Jest to fenomen. Krokiem na przekór wsobności jest bardzo dobry serial „Wielka woda”, który pokazując polityczne figury uniknął małostkowości. No i nasz długofalowy problem: relacja z odbiorcą. Między pychą elit a hołubieniem banału. Cieszę się, że „Więź” stanowi tu wyjątek. Ceni inteligencję odbiorcy na tyle by mu zaufać.
Róbta co chceta ….. tego chcą.
Naprawdę sądzisz, że rzymski katolicyzm jest jedynym możliwym systemem, który nie pozwala ludziom na wzajemne mordowanie się i życie w pogardzie i przemocy?
Na niedawnym festiwalu magazynu Kontakt („katolewica”) zapytałem jednego z liderów środowiska, czym różni się od środowisk typu Krytyka Polityczna. Udzielonej odpowiedzi daleko było do wyrazistości w wytyczeniu granic, jakie dzielą Kontakt od prawicy/konserwatystów (np. Frondy). Jest wyraźna asymetria w określaniu tożsamości ideowej wobec przeciwległych biegunów (szerzej, niż politycznych). Grozi to kryzysem tożsamościowym. Po co komu kontakt, jak ma wyrazistszą Krytykę Polityczną?
Czytam powyższy materiał podpisany przez „Więź”, a także oryginalny wywiad opublikowany w Wyborczej. Rozmówcy wyraźnie definiują się jako lewica, nie-konserwatyści. Np. obawiają się, że w przyszłym ewentualnym rządzie stworzonym przez dzisiejszą opozycję, ministrem kultury zostanie konserwatysta (czy typu Kazimierz Ujazdowski, senator opozycyjny, b.minister kultury?). Więc uprawnione jest pytanie o tożsamość Więzi. W którą stronę ewoluuje, skoro zamieszcza podobne materiały, a materiałów odmiennych nie zamieszcza?
„Projekt PiS pokazuje kulturę jako scalającą wizję ideową, myślową”…. Pytanie, jaką wizję? Co tu scala i dokąd prowadzi? Wystarczy prześledzić już nie strumień, ale prawdziwą rzekę pieniędzy z ministerialnej kasy, którymi zarządzają panowie Gliński i Ziobro, by odpowiedzieć na te pytania. Przy tym wszystkim zastanawiający jest znikomy efekt tych ideowych inwestycji. Ta prawicowa wizja kultury, która tak znakomicie przebija z książki publicystycznej (bo nie jest to oczywiście podręcznik szkolny) prof. Roszkowskiego jest jak komputerowy dysk, który stracił swoją partycję. Kręci się, kręci, ale ekran pozostaje pusty…