Jesień 2024, nr 3

Zamów

Żydowska dusza nie zniosła próżni

Israel Joshua Singer. Fot. Wikimedia Commons

Akces do ruchu komunistycznego był w dwudziestoleciu międzywojennym dla wielu Żydów najprostszą drogą do… polskości. Wśród członków partii czuli się równi Polakom-katolikom, starali się mówić po polsku, nie byli przez nikogo dyskryminowani ze względu na swoje pochodzenie.

Izrael Joszua Singer, Towarzysz Nachman, tłum. Krzysztof Modelski, Fame Art, Niemce 2022, 464 s.

Powstałą przed 85 laty w Nowym Jorku powieść Izraela Joszuy Singera Towarzysz Nachman można odczytywać na wiele sposobów: jako nakreślony z reporterskim realizmem obraz utraconego świata polskich Żydów, opis żmudnego procesu wyzwalania się zarówno głównego bohatera, jak i jego najbliższych spod władzy zdeterminowanego tradycją i religią żydowskiego fatum, jako próbę wyjaśnienia fenomenu zauroczenia byłego ucznia chederu ideologią komunistyczną czy też jako swoistą analizę źródła funkcjonującego do dziś w Polsce mitu „żydokomuny”. Można też odbierać tę niezwykłą książkę jako przypowieść o człowieku, który wprost nie potrafił żyć bez wiary.

Wśród miłośników prozy rodzeństwa Singerów nie brakuje takich, którzy uważają Izraela Joszuę za równie – a może nawet bardziej – utalentowanego jak słynny autor Sztukmistrza z Lublina, noblista z 1978 r. – Izaak Baszewis, który zresztą traktował swojego starszego brata jako pierwszego mistrza. Świadomie piszę o rodzeństwie, a nie jedynie o braciach, ponieważ literaturą parała się także Ester Singer Kreitman – siostra dwóch słynnych pisarzy (uznawana niekiedy za pierwszą żydowską feministkę), która nie ustępowała im zdolnościami literackimi, a przez Izaaka Baszewisa uważana była za najwybitniejszą pisarkę jidysz.

W języku jidysz tworzyła zresztą cała trójka, przyczyniając się do jego rozkwitu, przypadającego na czasy od ostatnich dekad XIX wieku do wybuchu II wojny światowej. Sam Izrael Joszua Singer niestety zmarł przedwcześnie w wieku 51 lat (jego słynniejszy brat przeżył lat 89), pozostawiając po sobie m.in. kilka powieści, w tym wydane ostatnio po polsku w znakomitym tłumaczeniu Krzysztofa Modelskiego dzieło Towarzysz Nachman.

Nie ma ucieczki od Historii

Standardowy blurb, a więc umieszczona na tylnej stronie okładki krótka rekomendacja książki, reklamuje ją jako „przejmującą opowieść o losie człowieka, który porzuca własną religię i tradycję, uwiedziony rewolucyjnymi ideami i marzeniami o sprawiedliwości społecznej”. Trudno się nie zgodzić z tym ujęciem, a więc potencjalni czytelnicy z całą pewnością znajdą w książce pasjonującą historię o życiu biednego żydowskiego chłopca z polskiej prowincji, który zerwał ze swoim tradycyjnym środowiskiem i związał się przed II wojną światową z ruchem komunistycznym.

W tej na pozór nieskomplikowanej fabule tkwi jednak nieprawdopodobna siła, która wydaje się mieć swoje źródło nie tylko w opisie przejmujących przeżyć bohatera, ale przede wszystkim w ówczesnym kontekście społeczno-politycznym, sprawiającym, że tytułowy Nachman jawi się nam jako reprezentant młodego pokolenia najniższej warstwy polskich Żydów, uwikłanego w wielką Historię, od której – jak się okazało w tragicznym XX wieku – nie było ucieczki.

Zanim jednak generację tę dopadły procesy historyczne o niespotykanym w dziejach ciężarze gatunkowym, i tak nie miała ona przecież lekko. Urodzony na początku wieku w biednej rodzinie żydowskiej, w zapyziałym sztetlu w środkowej Polsce chłopiec miał bowiem bardzo ograniczone perspektywy na przyszłość (dziewczynka miała zresztą dużo gorsze, o czym będzie jeszcze mowa).

Mógł oczywiście pójść w ślady swojego ojca i zostać handlarzem starzyzną, tragarzem lub – przy odrobinie szczęścia – czeladnikiem u niewiele zresztą lepiej sytuowanego właściciela warsztatu rzemieślniczego. Jeśli wykazywał się ogromnymi pokładami samozaparcia i choć odrobiną talentu, a jego rodzice, przymierając głodem, przeznaczali na jego edukację ostatni grosz – miał w perspektywie szansę na ograniczony do społeczności żydowskiej awans społeczny i uzyskanie tytułu rabina. Taki właśnie los wymarzył dla Nachmana jego ojciec – niezwykle pobożny i prawy Żyd, trudniący się drobnym handlem obwoźnym. Nieustający ciąg tragedii życiowych w jego rodzinie spowodował jednak, że Nachman musiał zrezygnować z dalszej nauki i po przeprowadzce do Warszawy zatrudnił się w piekarni. Na tym etapie w jego życie wkracza wielka Historia, która nie opuszcza go już do finałowej sceny tej opowieści. Nachman postanawia bowiem przyłączyć się do ruchu komunistycznego.

Nędza, czyli źródło wstydu

Przed podjęciem próby wyjaśnienia motywacji, jakimi kierował się bohater powieści Izraela Joszuy Singera, zgłaszając swój akces do partii komunistycznej, warto zatrzymać się na opisie rzeczywistości, w jakiej przyszło żyć Nachmanowi i jego bliskim. To bowiem obraz wszechogarniającej nędzy, nieustannego upokorzenia, głodu, upodlenia i wstydu. To ostatnie uczucie wydaje się nie opuszczać głównego bohatera i stanowi barierę przy podejmowaniu najprostszej nawet decyzji, rodzaj zatrutego źródła wszelkich jego poczynań. Nachman wstydzi się głównie za ojca, lekceważonego i pogardzanego z powodu skrajnego ubóstwa, w jakim żyje; wstydzi się za siebie, gdy – jako biedy uczeń Talmud-Tory – uprawniony jest do jadania obiadów u zamożniejszych sąsiadów; wstydzi się za siostrę, która wychowuje samotnie nieślubne dziecko. Tego uczucia nie może się pozbyć także później, w dorosłym już życiu, nawet jako członek partii komunistycznej. Wstyd jest u niego niczym zespół stresu pourazowego, którego nie da się wyleczyć – jakiejkolwiek terapii nie sprzyjają zresztą okoliczności.

Najsilniejszymi postaciami w książce są kobiety. Starają się stworzyć namiastkę domu w wyjątkowo prymitywnych warunkach i okazują się najbardziej odporne na propagandę komunistyczną

Rafał Jaśkowski

Udostępnij tekst

Autor nie pozwala bowiem bohaterowi odetchnąć nawet na chwilę – jego świat wydaje się pozbawiony wszelkiej nadziei. Realistyczny, wyzuty z nostalgii, reporterski wręcz styl pisarstwa Izraela Joszuy Singera doskonale oddaje ten stan wegetacji, w którym tkwiły najniższe warstwy ludności żydowskiej zarówno w prowincjonalnym sztetlu, jak i w aspirującej do europejskości stolicy. Singer był wnikliwym kronikarzem dnia powszedniego, posiadał fenomenalny zmysł obserwacji, potrafił prostym językiem oddać istotę rzeczy, bez zbędnych ozdobników i upiększeń stylistycznych. Opisy życia codziennego Warszawy zarówno przed I wojną światową, w czasie jej trwania, jak i w wolnej już Polsce należą przez to do najlepszych w literaturze. Równie fascynująca i jeszcze bardziej mroczna jest jego relacja z życia robotników w komunistycznej Moskwie. Ta część powieści Singera wydaje się wręcz najciekawsza.

Korzenie mitu żydokomuny

Przerażająca bieda, nieustająca pogarda, brak jakichkolwiek perspektyw, wszechobecny ludowy antysemityzm, administracyjne szykany, zacofanie, ciemnota i obskurantyzm rodziców, niezwykle sztywne normy społeczne – to jedna strona medalu. Druga strona tego samego krążka to świetlana perspektywa budowy raju na ziemi, obietnica powszechnej równości, braterstwa, ostatecznego końca wyzysku człowieka przez człowieka, kojące poczucie celu i sensu…

Dla generacji młodych, ubogich Żydów komunizm stanowił faktycznie wielkie odkrycie i mieli oni znacznie więcej powodów, by zachłysnąć się tą uniwersalistyczną ideą, niż ich chrześcijańscy rówieśnicy. Co paradoksalne, akces do ruchu komunistycznego był w dwudziestoleciu międzywojennym dla wielu Żydów również najprostszą drogą do… polskości. Wśród członków partii czuli się wreszcie równi Polakom-katolikom, starali się mówić po polsku i nie byli przez nikogo dyskryminowani ze względu na swoje pochodzenie.

Tym między innymi można tłumaczyć fascynację młodych Żydów komunizmem i stosunkowo duży ich odsetek w Komunistycznej Partii Polski. Co jednak niezwykle istotne – o ile w nieznacznej liczebnie KPP Żydów było faktycznie wielu, o tyle w całej zamieszkującej przedwojenną Polskę społeczności żydowskiej komunizm cieszył się znikomym poparciem. Dużo większymi wpływami na żydowskiej ulicy mogły pochwalić się partie socjalistyczne (ostro zresztą zwalczające komunizm – takie niuanse Singer wychwytuje znakomicie) czy ugrupowania syjonistyczne. O tym paradoksie celowo zapominają wyznawcy teorii o tzw. żydokomunie, stanowiącej jeden z elementów składowych szkieletu, na którym wciąż bywa budowany współczesny antysemityzm.

Nowa świecka religia

Była jeszcze jedna przyczyna zainteresowania ubogich żydowskich robotników i inteligentów komunizmem, o której nazbyt rzadko się wspomina, a którą na czynniki pierwsze rozłożył Mikołaj Bierdiajew – jeden z nielicznych rosyjskich filozofów niezawładniętych rosyjskim nacjonalizmem. Dowodził on, że komunizm ufundowany jest na podłożu religijnym, daje bowiem wyznawcom „system integralnej etyki, usiłuje rozwiązać zasadnicze zagadnienia stawiane przez życie, posiada swoje dogmaty, tworzy własny katechizm, a nawet zaczątki kultu, wreszcie apeluje do dusz ludzkich, by wzniecić w nich entuzjazm i ochotę do ofiar”1. Ponadto według filozofa mesjanizm narodu wybranego, którego źródła wywodzą się wprost z judaizmu, teoretycy komunizmu zastąpili mesjanizmem mitycznego proletariatu, którego zadaniem było wyzwolenie całej ludzkości.

We wszystkich społecznościach, z jakimi ludność żydowska koegzystowała na przestrzeni wieków, w sytuacji jakiegokolwiek niepowodzenia niemal zawsze odgrywała ona tragiczną rolę kozła ofiarnego

Rafał Jaśkowski

Udostępnij tekst

Cóż zatem bardziej naturalnego dla młodych Żydów uczonych od dziecka w Talmud-Torach, chederach i jesziwach. Nie wiem, czy Izrael Joszua Singer czytywał Bierdiajewa, ale bohater jego książki wydaje się człowiekiem, który idealnie wpisuje się w rozważania filozofa – starą wiarę przodków zamienił bowiem na nową świecką religię. Nie potrafił wprost żyć bez wiary, ponieważ tak był od dziecka warunkowany (jak by to ujął Aldous Huxley), a przecież – jak twierdził Bierdiajew – „dusza ludzka nie znosi próżni”. Niezależnie od tego, czy Singer znał poglądy rosyjskiego myśliciela, wydawał się mieć świadomość następującego paradoksu – fanatyczni zwolennicy ideologii, która była chyba najbardziej wroga religii w dziejach, nierzadko przebijali w ateistycznej dewocji i materialistycznej bigoterii fundamentalistów dowolnego monoteistycznego wyznania.

Wielka mistyfikacja

Takim neofitą stał się właśnie towarzysz Nachman. Wierzył on bezgranicznie w propagandę partii komunistycznej, artykuły w prasie partyjnej traktował jak słowo objawione i śledził z takim samym zapałem, z jakim wcześniej studiował Torę. Nawet gdy boleśnie doświadczył życia w Związku Radzieckim, długo nie przestawał pokładać wiary w świetlanej przyszłości komunizmu. Wątpliwości, jakie się w nim pojawiały, gdy otaczająca go rzeczywistość całkowicie rozjeżdżała się z propagandowymi sloganami, starał się ignorować lub tłumaczyć przejściowymi trudnościami. A kiedy już nie można było dłużej oszukiwać samego siebie, ponieważ warunki codziennej egzystencji w Kraju Rad stały się wprost nie do zniesienia (rzadko spotykany w literaturze niezwykle realistyczny i poruszający opis relacji społecznych w robotniczym baraku mieszkalnym), zaczął szukać wyjaśnień u swojego dawnego autorytetu partyjnego, robiącego karierę w Moskwie – towarzysza Daniela.

Wówczas to objawiło się całe zakłamanie tej ideologii i mroczna rzeczywistość czasów stalinowskich. Towarzysz Daniel okazał się zwykłym, pozbawionym skrupułów karierowiczem, przerażonym zuchwalstwem Nachmana (ośmielił się on bowiem złamać dyscyplinę partyjną i wstawić za wyrzuconym z pracy kolegą) i lękającym się o własne bezpieczeństwo. Singer skończył pisać powieść w roku 1937, który uważa się za początek wielkiej czystki w ZSRR. W zachowaniu towarzysza Daniela, a przede wszystkim w dalszych losach głównego bohatera uwidacznia się cały mechanizm terroru, jaki wówczas zapanował. Pisząc powieść, Singer jednak nie zdawał sobie w pełni sprawy, jak trudna do wyobrażenia będzie jego skala – gdyby to przewidział, inaczej zapewne zakończyłby historię Nachmana.

Ciche bohaterki

Jest jeszcze jeden niezwykle istotny element, na który warto zwrócić uwagę podczas lektury Towarzysza Nachmana – to wyjątkowa rola kobiet w tej powieści. Nie stanowią one jedynie tła dla głównego bohatera, nie grają roli statystek lub ewentualnie obiektów pożądania. Są całkowitym zaprzeczeniem postaci kobiecych wykreowanych w najsłynniejszym dziele młodszego z Singerów – Sztukmistrzu z Lublina. Izaak Baszewis ukazał je bowiem jako istoty słabe, całkowicie uzależnione od mężczyzn, a zwłaszcza od tytułowego sztukmistrza – Jaszy Mazura. Tymczasem w Towarzyszu Nachmanie kobiety to bez wątpienia ciche bohaterki powieści.

Zarówno matka Nachmana, jego siostra Szejndl, jak i życiowa partnerka Hanka odznaczają się nadzwyczajną charyzmą, stanowią prawdziwą podporę dla głównego bohatera, wręcz jego zakotwiczenie w rzeczywistości. Każda z nich znajdowała się ponadto w znacznie trudniejszej sytuacji niż sam Nachman. Musiały one nie tylko zmagać się z potworną nędzą, głodem i pracą ponad siły, ale też konfrontować się nieustannie z groźbą ostracyzmu ze strony tradycyjnych społeczności, w których żyły (siostra Nachmana wychowywała nieślubne dziecko, Hanka żyła z bohaterem w nieformalnym związku). Mimo przeciwności to właśnie te kobiety wydają się najsilniejszymi postaciami w książce – walczą o godne życie dla siebie i swoich bliskich, starają się stworzyć namiastkę domu w wyjątkowo prymitywnych warunkach, wreszcie okazują się najbardziej odporne na propagandę komunistyczną.

Nieprzepracowane tematy

Na koniec chciałbym przywołać te fragmenty powieści Singera, które mogą wydać się polskiemu czytelnikowi szokujące. Autor stawia niemal znak równości między szykanami, z jakimi spotykali się żydowscy działacze komunistyczni ze strony przedwojennej polskiej policji, i metodami stosowanymi przez NKWD. Techniki, które w trakcie przesłuchań wykorzystywały obie służby, były dla Singera bliźniaczo podobne: bicie, głodzenie, przetrzymywanie w fatalnych warunkach, wymuszanie zeznań itp. Nie sposób się oczywiście zgodzić z postulowaną tu symetrią, jednak pewne usprawiedliwienie dla Singera może stanowić fakt, że opuścił on Rosję sowiecką w 1921 r. (przebywał tam trzy lata), kiedy to machina terroru NKWD dopiero się rozpędzała, osiągając apogeum w drugiej połowie lat trzydziestych. Pracując nad powieścią w USA, nie miał zapewne dostatecznej wiedzy, jak bardzo różniła się pod tym względem sytuacja w Polsce od tej w ZSRR. Wystarczy tu wspomnieć, że po likwidacji przez Stalina w sierpniu 1938 r. Komunistycznej Partii Polski i zamordowaniu przez NKWD ściągniętych podstępem do Moskwy polskich komunistów niemal jedynymi ocalałymi z czystki byli działacze, którzy akurat odsiadywali kary w polskich więzieniach.

Innym wstrząsającym dla współczesnego polskiego odbiorcy zagadnieniem może być opis traktowania Żydów przez poszczególne wojska, walczące zarówno na frontach I wojny światowej, jak i w trakcie konfliktu polsko-bolszewickiego. Singer nie czyni tu żadnego rozróżnienia, konstruując pewną bliźniaczą historię, która poprzez powtórzenie niezwykle zyskuje na sile wyrazu.

Uciekający z pola walki Rosjanie za swoją porażkę obwinili Żydów z pobliskiego miasteczka, zatem ich przypadkowo schwytani przedstawiciele zostali oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Niemiec i publicznie powieszeni na rynku. Analogiczna sytuacja ma miejsce podczas wojny polsko-bolszewickiej. Tym razem zmuszeni przez Armię Czerwoną do odwrotu Polacy czynią niemal dokładnie to samo – obwiniają o kolaborację z bolszewikami przypadkowych Żydów i wieszają ich na głównym placu miasta. Opis tego makabrycznego déjà vu ma niestety podstawy w ówczesnych realiach – lincze i pogromy na ludności żydowskiej w czasie wojny polsko-bolszewickiej zdarzały się wcale nierzadko i faktycznie odpowiedzialne za nie były wszystkie strony konfliktu (również wojska ukraińskie Semena Petlury). W tej historii uderza jednak coś jeszcze. Żydzi zginęli, bo trzeba było jakoś odreagować klęskę, trzeba było uwolnić się od zarzutu tchórzostwa, niekompetencji, rezultatu złych decyzji… Trzeba było jakoś zmyć z siebie ten wstyd porażki.

Przezwyciężyć tragiczne fatum

Na tym ostatnim przykładzie Singer próbuje uwidocznić w sposób chyba najbardziej dobitny przepełniony mrocznym fatalizmem los Żydów z Europy Środkowo-Wschodniej. Rynek małego miasteczka z szubienicami przypadkowych, niewinnych żydowskich ofiar ma tu wymiar niemal symboliczny: we wszystkich bowiem społecznościach, z jakimi ludność żydowska koegzystowała na przestrzeni wieków, w sytuacji jakiegokolwiek niepowodzenia prawie zawsze odgrywała ona tragiczną rolę kozła ofiarnego.

Wesprzyj Więź

Tytułowy bohater powieści Izraela Joszuy Singera starał się za wszelką cenę wyrwać z tego zaklętego koła, przezwyciężyć tragiczne fatum, wyzwolić się z zaduchu zapyziałego sztetla, pozbyć obezwładniającego wstydu, zostawić za sobą nędzę, głód i poniżenie. Nadzieję na odwrócenie tragicznego losu ujrzał w ruchu komunistycznym. Zamiast dostąpić oczekiwanego wyzwolenia dostał się jednak w tryby Historii, która – obiecując raj na Ziemi – wtrąciła go w jeszcze większą niewolę. O tym właśnie jest ta znakomita książka.

1 M. Bierdiajew, Problem komunizmu, Warszawa 1981, s. 11.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2022.

Podziel się

Wiadomość