Malarstwo Wojciecha Cieśniewskiego to spotkanie ciemności i śmierci z kolorem i życiem. Właśnie spotkanie, a nie zderzenie.
Trzy młode kobiety uśmiechają się do zdjęcia w ogrodzie na ławeczce. Jedna z nich gładzi futro schowanego w jej ramionach kota, a dwie pozostałe obejmują się ramionami, jakby chciały wesprzeć się wzajemnie. Wokół wyraźna zieleń, bohaterki uśmiechają się.
Sukienki w wyraziste kolory odsłaniają ich nogi i uwydatniają kobiece sylwetki. Jasnozielony kolor jednej z sukienek kojarzy się z nadzieją i perspektywami na rozwój, a biały i niebieski przywołują na myśl niewinność i spokój. A może kolory Izraela? Jednocześnie wokół kobiet czai się przenikająca ciemność wprost z otchłani, która pożera życionośną zieleń ogrodu.
Obrazy Cieśniewskiego to połączenie zasady „ludzie, nie liczby” z niezgodą na śmierć rozumianą jako niepamięć i ostateczne rozstrzygnięcie
Otwoccy społecznicy we współpracy z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN prezentują na wystawie „A jednak życie” w domu parafii św. Wincentego a Paulo obrazy Wojciecha Cieśniewskiego. Są one malarską reinterpretacją fotografii Żydów otwockich. Po angielsku tytuł wystawy brzmi: „Life, After All”, co może jeszcze wyraźniej oddawać treść obrazów.
Dzieje prężnej otwockiej społeczności żydowskiej, która przed II wojną światową stanowiła większość mieszkańców Otwocka, zostały brutalnie przerwane przez hitlerowskie Niemcy i Zagładę. Z kilkunastu tysięcy przetrwali nieliczni, a ocalali wyjechali z miasta, zostawiając za sobą bagaż nie tylko wielkiej tragedii, ale też pełnię życia uzdrowiskowej miejscowości, którą współtworzyli swoją pracą, tradycjami, językiem i oryginalną architekturą.
Cieśniewski przygląda się dwuwymiarowym fotografiom, by w swoim malarstwie dodać im dwa kolejne wymiary: czasu i przestrzeni. Faktura niektórych obrazów jest niejednolita. Czasem postacie są zatarte, a czasem na powierzchni widzimy kolejne grube warstwy farby. Ekspresyjna forma uwypukla emocje, jakie wywołują tematy wiążące się z losem bohaterów obrazów. Tęsknota, ból po stracie, trudność z odniesieniem się do przeszłości, zacieranie się pamięci, ale też zachwyt życiem i ludzką twarzą. Spojrzenie na historię przez pryzmat ludzkiej twarzy ożywia przeszłość i otwiera pomost między historią a współczesnością.
Właśnie próba transcendencji czasu najbardziej zatrzymała moje myśli i wpłynęła na mój odbiór wystawy „A jednak życie”. Obrazy Cieśniewskiego to połączenie zasady „ludzie, nie liczby” z niezgodą na śmierć rozumianą jako niepamięć i ostateczne rozstrzygnięcie. Sześć milionów ofiar Zagłady to statystyka, za którą kryje się sześć milionów twarzy i nieskończona liczba możliwych życiowych wyborów, jakich ofiary nazistowskich zbrodni mogłyby dokonać. Jak wyglądałaby i czym zajmowałaby się Ita, gdyby nie Zagłada? Jak wiele stracili mieszkańcy Otwocka wraz ze śmiercią swoich przodków i sąsiadów? Jak mogły potoczyć się ich losy? Czy dziś jesteśmy zupełnie odcięci od ich historii, czy one wciąż w nas rezonują?
Artysta proponuje swoje odpowiedzi na te pytania. Na obrazach łączy postaci z różnych fotografii i etapów życia. Przełamuje tym determinizm historii i chronologii, zachęca nas, byśmy jako odbiorcy zamyślili się nad losami bohaterek i bohaterów i opowiedzieli sobie ich niedoszłe historie. Cieśniewski dorysowuje twarze bohaterek i bohaterów dawnych fotografii na kolejnych etapach życia. Postaci z różnych porządków łączą się w przestrzeni obrazu i spotykają. Możemy się zastanowić, co powiedziałby jeden z najwybitniejszych profesorów prawa międzynarodowego Thomas Buergenthal samemu sobie w 1945 roku, gdy walczył o życie w marszu śmierci z Auschwitz, gdy później stał się jednym z najmłodszych ocalałych.
Na obrazach profesora warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych wyraźne są kolorowe kreski, przypominające próby szkiców albo powidoki, które pozostają po zamknięciu oczu. Te powidoki tworzą jedną z form przenikania się rzeczywistości. Są jak wspólny wysiłek pamięci i oczu, by wydobyć z naszego umysłu kształty twarzy, pejzaże i emocje związane z bliskimi osobami, z którymi nie mamy już fizycznego kontaktu. Pozostaje jednak kontakt duchowy, a ich losy są zapisane w naszych własnych życiorysach.
Na rodzinnym portrecie Symchowiczów w reinterpretacji Cieśniewskiego twarze dwójki ocalałych są wyraźniejsze od pozostałych członków rodziny. A jednak cała ósemka jest na nim obecna, nie da się z pamięci (i sztuki) wymazać tych, którzy zostali wymordowani. Sztuka pomaga utrzymać ich przy życiu, a życie trwa wbrew intencjom zbrodniarzy. Tym samym ludobójcy przegrywają, tracą prawo do wypowiedzenia ostatniego słowa o losie swoich ofiar, o czym przejmująco mówił podczas obchodów rocznicy zagłady otwockich Żydów ich potomek Łukasz Małecki-Tepicht.
Malarstwo Wojciecha Cieśniewskiego zaprezentowane na wystawie „A jednak życie” to spotkanie ciemności i śmierci z kolorem i życiem. Właśnie spotkanie, a nie zderzenie, bo trudno wyznaczyć wyraźne granice między tymi pierwszymi i drugimi – śmierć i życie są ze sobą w nieustannym dialogu, w którym niełatwo wskazać, które jest którym. Kryje się za tym smutek, niezgoda i gniew wobec śmierci, zwłaszcza na tak niewyobrażalną, przemysłową skalę, jaką wprowadzili architekci Zagłady.
Jednocześnie odnajdujemy w tym stylu malarstwa fascynację życiem, wyszukiwanie go w tragicznych losach osób i społeczności, a także chęć wyrwania życia z paszczy otchłani. Taka postawa zdumienia życiem i pragnienie ocalenia go są nam szczególnie potrzebne, gdy z Ukrainy docierają informacje o kolejnych rosyjskich zbrodniach wojennych.
„Maluję z lęku przed złem i tęsknoty za świętością” – mówi o swoich pracach Cieśniewski. Warto obejrzeć owoce tego lęku i tej tęsknoty, zwłaszcza że jest to możliwe dzięki wyjątkowej współpracy otwockich społeczników, lokalnej parafii i Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Rzadko w Polsce słyszymy o podobnie nieoczywistych koalicjach, które wbrew podziałom pozwalają na wspólne działanie osobom i instytucjom z różnych porządków. Ale potrzebujemy ich i otwocki przykład pokazuje, że są możliwe.
Wystawę „A jednak życie” można za darmo obejrzeć w domu parafii św. Wincentego a Paulo w Otwocku (ul. Kopernika 1) do piątku 16 września 2022 r. w godzinach 9–12 i 18–20.
Wystawa odbywa się z inicjatywy Beaty i Jacka Twardowskich, którzy są też jej mecenasami. Została przygotowana w 80. rocznicę zagłady otwockich Żydów. Jej organizatorami są: Społeczny Komitet Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich oraz Towarzystwo Przyjaciół Otwocka. Partnerami głównymi wystawy są: Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i parafia św. Wincentego à Paulo w Otwocku. „Więź” jest jednym z partnerów wystawy.
Więcej o wystawie, o wszystkich zaangażowanych w nią osobach i instytucjach oraz o całym programie obchodów: na stronie internetowej www.zydziotwoccy.pl.
Przeczytaj także: Zbigniew Nosowski, Wystawa, której (nie) mogło nie być