Jesień 2024, nr 3

Zamów

Przez całe dorosłe życie negatywnym punktem odniesienia jest dla mnie endeckość

Andrzej Friszke, Warszawa, 2022. Fot. Więź

Ewentualny sukces wyborczy podobnych sił uważałem za klęskę demokracji w Polsce, stan permanentnej zimnej wojny między Polakami, wprowadzenie kraju na drogę konfliktów z bliższymi i dalszymi sąsiadami oraz przekreślenie europejskich aspiracji.

Fragmenty książki „Zawód: historyk”, wywiadu rzeki Jana Olaszka i Tomasza Siewierskiego z prof. Andrzejem Friszke, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Więź

Żyliśmy w dużej izolacji od Kościoła katolickiego. To, że [katoliczka] ciocia Janka z Łodzi była zaprzyjaźniona z ojcem od przedwojnia było w pewnym sensie wyjątkowe, pokazywało ekumenizm – że jesteśmy chrześcijanami, a Bóg jest ponad nami. Dominowała jednak surowość na zasadzie trzymania granicy między wyznaniami.

Od kościoła ewangelickiego do katedry to była odległość o rzut kamieniem, ale te kontakty też były sporadyczne. Z jakimś księdzem ojciec się spotykał czasami, jakieś sprawy rozważano, przybyła delegacja na jego pogrzeb. Ale ogólnie rzecz biorąc, mieliśmy poczucie wyspy oddzielonej od różnych spraw i ludzi. 

***

Miałem dziesięć lat. Z wydarzeń politycznych tamtych lat zauważyłem obchody Milenium Chrztu Polski w 1966 r. Idąc ze szkoły, nagle się znalazłem w tłumie kobiet pod katedrą. Wtedy przyjechał tam prymas Wyszyński. Te kobiety dostawały histerii. Krzyczały, wołały: „Witaj, Królu Polski!”. Dla mnie to były przerażające, agresywne emocje, i było to jedno z najsilniejszych negatywnych doświadczeń z młodych lat. Tłum rozkrzyczanych, rozemocjonowanych, niezwracających na nic uwagi, sfanatyzowanych ludzi.

Tego rodzaju katolicyzmu boję się po dziś dzień. 

***

Porządnie przeczytałem Ewangelię, krok po kroku, wracając do niektórych fragmentów i je przemyśliwując. W takim budowaniu systemu wartości Ewangelia jest fundamentem i tak jest nadal dla mnie w wielu sprawach. Kazanie na Górze, przykazanie miłości, sprzeciw wobec siania nienawiści, poczucie odpowiedzialności – te rzeczy mnie określają bardzo mocno. To jest tego typu religijność. Wszyscy odpowiemy przed Panem Bogiem za to, jak się zachowujemy, co czynimy i o tym powinniśmy pamiętać. To się naturalnie kształtowało w religijnej rodzinie. Ja nie przechodziłem kryzysu wiary religijnej, nie miałem okresu zwątpienia. 

Nie przechodziłem kryzysu, ale nie za bardzo miałem chęć, aby teologię analizować, czy Pan Bóg jest taki, czy inny. Miałem zbudowane na Ewangelii wyobrażenie, czym jest Pan Bóg i nie miałem ochoty go podważać. Kiedy miałem 14 lat, przystąpiłem do konfirmacji, która w Kościele oznacza osiągnięcie dojrzałości. Poprzedził ją dwuletni kurs nauki Biblii i podstaw wiary protestanckiej, który prowadził ks. Franciszek Duda. Do dziś pamiętam cytat z Pisma św., który na uroczystości konfirmacji mi dedykował: „Bądź wierny aż do śmierci, a dam Ci koronę żywota”. 

***

Przez całe dorosłe życie, w praktyce od czasu liceum i rozmów z weteranami II Rzeczypospolitej, negatywnym dla mnie punktem odniesienia jest endeckość. W historii tego obozu politycznego były różne okresy i odcienie ideowe, pojęcie endeckości odnoszę jednak do pewnego systemu emocji i uprzedzeń, które występowały wśród części naszych rodaków i budziły we mnie silny sprzeciw. 

Tłum rozkrzyczanych, rozemocjonowanych, niezwracających na nic uwagi, sfanatyzowanych ludzi – tego rodzaju katolicyzmu boję się po dziś dzień

prof. Andrzej Friszke

Udostępnij tekst

Jądrem tej endeckiej postawy było przekonanie o integralnej łączności Polaka i katolika. Prawdziwy Polak powinien być katolikiem, a zatem niekatolika, niewierzącego czy innowiercę traktowano co najmniej jako Polaka niepełnego, może fałszywego, z pewnością niepełnowartościowego. Katolik z kolei nie musiał być prawdziwie przejęty wiarą i jej wymaganiami, ważniejsze było poczucie przynależności do grupy, do tradycji, do obrzędu. 

Chrześcijaństwo jako poczucie przynależności do szerszej wspólnoty niż katolicka było czymś niejasnym i obcym. Uniwersalizmu katolickiego ten rodzaj ludzi nie cenił, widząc w religii katolickiej przede wszystkim swojskość, kreślenie granicy swój-obcy. A obcy to z reguły albo wrogowie, albo obcy właśnie, zatem nieinteresujący. 

Endeckość polegała na pielęgnowaniu niechęci do Niemców, Żydów, Ukraińców, uważanych za wrogów naturalnych i niezmiennych, na niechętnym lekceważeniu Czechów, Litwinów i Białorusinów, ale też silnym dystansie do „obcego” Zachodu z jego Oświeceniem, liberalizmem, świeckością. Na tej nieufności i awersji rosły wizje spiskowe o światowych wpływach masonerii i Żydów, chcących nad nami zapanować, zniszczyć ludowo-katolicki kod polskości. W konsekwencji endeckość nie lubiła zwykle inteligencji jako zbyt oderwanej od tradycji katolickiej, od swojskości ludowej, ulegającej Oświeceniu i liberalizmowi.

Taka endeckość pragnęła zamknięcia, odgrodzenia się od „obcego świata”, trwania w „prastarym obyczaju katolicko-narodowym”, który w największym stopniu przechował lud, głównie wiejski, nie „skażony” wpływami oświeceniowych szkół, laickiej kultury, także „modernizmu” katolickiego, który niósł ruch Znak, Kościół otwarty, ekumenizm, Sobór Watykański II. 

Wesprzyj Więź

Taki zespół poglądów przebijał w różnych przygodnych rozmowach zwykłych ludzi, w „tramwajowych dyskusjach”, w opiniach. Ale stał się też popularny w niektórych kręgach PZPR, szczególnie postmoczarowskich, był jednym z narzędzi atakowania „Solidarności” w stanie wojennym. Popularnością cieszył się też wśród kleru, wyznawało taką wizję świata wielu proboszczów, ale i część biskupów. 

Dla kształtującej się po 1989 r. prawicy był to niejako naturalny kod porozumienia, wyraźnie widoczny w Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, a następnie w Radiu Maryja. Ten zespół poglądów uważałem za radykalnie groźny dla demokratycznego państwa i znajdowałem w tym przekonaniu wspólnotę z kręgiem „Gazety Wyborczej” i Unii Demokratycznej oraz środowisk lewicowych. Ewentualny sukces wyborczy podobnych sił uważałem za klęskę demokracji w Polsce, stan permanentnej zimnej wojny między Polakami, wprowadzenie kraju na drogę konfliktów z bliższymi i dalszymi sąsiadami oraz przekreślenie europejskich aspiracji. 

Przeczytaj także: Pytania o polski nacjonalizm

Podziel się

1
2
Wiadomość

,,Tłum rozkrzyczanych, rozemocjonowanych, nie zwracajaących na nic uwagi, sfanatyzowanych ludzi” – to słowa człowieka, który nic nie zrozumiał z opisanego zdarzenia. Wpływy oświeceniowych szkół, laickiej kultury, także „modernizmu” katolickiego, który niósł ruch Znak, Kościół otwarty, ekumenizm, Sobór Watykański II to zjawiska generujące procesy rozkładowe wewnątrz Kościoła katolickiego skutkujące jego spustoszeniem doktrynalnym i postępującym pustoszeniem świątyń. Sukcesy wyborcze ludzi związanych z kręgami „Gazety Wyborczej” i Unii Demokratycznej, środowiskami lewicowymi oraz podobnymi siłami oznaczały klęskę demokracji w Polsce czego następstwem stał się stan permanentnej zimnej wojny między Polakami, wprowadzenie kraju na drogę konfliktów z bliższymi i dalszymi sąsiadami oraz przekreślenie europejskich aspiracji. Ideologie forsowane przez neomarksistowskie i teutońskie gremia rządzące UE są likwidatorskie wobec europejskich aspiracji Europejczyków. Metodologia historii na poziomie „tramwajowych dyskusji” stosowana przez A. Friszke prowadzi go do twórczości o zapachu wazeliny wobec tych, których oczekiwania spełnia.

Raczej: wrogów. Oświeceniowe szkoły, laicka kultura, modernizm katolicki, „Znak”, Kościół otwarty, ekumenizm, Sobór Watykański II plus oczywiście „Gazeta Wyborcza” , Unia Europejska i teutońskie gremia. Zestaw niemal obowiązkowy. Notabene można by dyskutować długo, w jakiej mierze wspomniane czynniki były odpowiedzią na procesy rozkładowe właśnie w Kościele, tak jak Reformacja była pokłosiem degrengolady Kościoła czasów Aleksandra VI i Leona X.

Brak argumentów pokrywa Pan odwróceniem zarzutów autora i absurdalnymi zarzutami wobec EU (pozbawionymi jakichkolwiek dowodów). Swoja drogą jaki KK musi być słabiutki (i pozbawiony mocy Ducha Świętego), że wymienione gremia maja takie wpływy, żeby „pustoszyć doktrynalnie i spustoszyć świątynie”. A podobno „bramy piekielne nie przemogą Go…” I czym tu się martwić? Alleluja i do przodu, jak mawia naczelny obrońca katolicyzmu w Polsce ( a raczej jego grabarz w moim mniemaniu).

Zaciekawiła mnie ta książka. Jest szansa na ebook? Książek fizycznych staram się już nie kupować ze względu na brak miejsca w mieszkaniu, alergię na kurz, ekologię i ogólnie wygodę czytania na czytniku.