Zima 2024, nr 4

Zamów

Jesteśmy iskrą mającą przygotować świat na drugie przyjście Chrystusa? To myślenie sekciarskie

Msza św. pod Wielką Krokwią w 25-lecie wizyty Jana Pawła II na Podhalu. Zakopane, 6 czerwca 2022 r. Fot. EpiskopatNews

Kościół jest nie tylko dla Polaków. Dopóki tego nie zrozumiemy, dopóty chrześcijaństwo będzie w Polsce na usługach narodu, a lęk nas pożre.

Nieżyjący już amerykański jezuita o. Howard Gray, specjalista od „Ćwiczeń Duchowych”, powtarzał często: „Dobrzy ludzie są kuszeni dobrem”. Miał na myśli działanie złego ducha, który używa pozorów dobra, aby odciągnąć człowieka od Boga i ostatecznie doprowadzić go do zniechęcenia, zamknięcia w sobie i rozpaczy. O tym samym pisali św. Tomasz z Akwinu, św. Teresa z Avili i wielu innych świętych. Naprawdę należałoby to wziąć sobie do serca, zanim będzie za późno.

Miałem już o tym nie wspominać. Ale sumienie nie pozwala milczeć. W sobotę w Strachocinie na Podkarpaciu odbyła się pielgrzymka do miejsca urodzin św. Andrzeja Boboli, patrona Polski. Modlitwę za Ojczyznę poprowadził ks. Piotr Glas, a konferencję wygłosił i koncelebrował Eucharystię ks. Dominik Chmielewski. Ktoś przysłał mi link do konferencji. Przesłuchałem.

Żeby przyciągnąć ludzi do Boga, najpierw trzeba ich wystraszyć, osaczyć, omamić dualistyczną wizją świata, gdzie zło wydaje się znacznie silniejsze? Gdzie w tym wszystkim nadzieja?

o. Dariusz Piórkowski

Udostępnij tekst

Tak, świat się zmienia. I to szybko. Polska się laicyzuje. Narasta lęk, niepewność wśród ludzi. Wojna, inflacja, pandemia. Szukamy oparcia, wsparcia i pociechy. Ale droga, którą proponuje ks. Chmielewski, jest pułapką.

Wszystko zaczyna się w tej konferencji od przedstawienia katastroficznej wizji. Ks. Chmielewski mówi, że nadeszła „szczególna sytuacja dziejowa, na niespotykaną dotąd skalę, skalę globalną cywilizacja śmierci ściera się z cywilizacją miłości”. „Ta konfrontacja z każdym rokiem przybiera na sile. Ona już nie jest lokalna, ona staje się globalna. Cywilizacja śmierci, wiecie o tym dobrze, chce dokonać tzw. wielkiego resetu świata, który dotychczas znaliśmy”.

Nie brakuje co rusz podkręcania atmosfery zagrożenia: „Zbliża się coś bardzo trudnego, ciemnego, mrocznego” (…) Jesteśmy wręcz świadkami uwalniania tych czterech rzeczywistości apokaliptycznych, krok po kroku: zaraza, wojna, głód i śmierć (…) Zaciska się pewna pętla sił ciemności nad światem”.

Jak się uchronić przed „cywilizacją śmierci”? Recepta jest dość prosta: „Jesteśmy bardzo zbliżeni w tożsamości duchowej do Narodu Wybranego, do Izraela” – stwierdza ks. Chmielewski, zaznaczając, że jest to jego zdanie, ale jednak wypowiadane na ambonie. Należy uwierzyć w mesjańską rolę Polski. Zdaniem duchownego podobnie jak Izrael miał przygotować pierwsze przyjście Mesjasza, tak my – pod wodzą Maryi, naszej królowej – mamy szczególną misję wobec świata: jesteśmy iskrą mającą przygotować świat na drugie przyjście Chrystusa. Gdy jesteś Mesjaszem, możesz więcej… Gdy jesteś Mesjaszem, nic ci nie grozi. Gdy osaczają cię zewsząd wrogowie, poczucie, że jesteś częścią mesjańskiej grupy czy narodu, daje ukojenie, zmniejsza lęk. To typowe działanie sekciarskie.

„Złe duchy chcą dokonać duchowego rozbioru tożsamości naszej Ojczyzny”. Na początku mszy świętej w Strachocinie ks. Chmielewski mówi: „To co się tutaj dokonuje, to, co dokona się w trakcie tej Eucharystii, jest danym nam zwycięstwem nieba nad wszystkim, co w niewidzialnym świecie chce zniszczyć nasz naród, pozbawić nas naszej tożsamości, chrześcijańskiej nade wszystko”

Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że Eucharystia ma służyć jako oręż do walki z siłami zła. O diable nawet nie ma mowy podczas mszy świętej. W Eucharystii widzę przelewanie się miłości Boga do świata, do Kościoła, wydanie się i dawanie życia, z misją, abyśmy i potem podobnie czynili.

Niestety, dualistyczne myślenie, które zwykle zaczyna od „cywilizacji śmierci” i atmosfery osaczenia, zawsze dobrze się sprzedawało. Budzenie lęku i budowanie na nim całego duszpasterstwa i wspólnoty też działa. Do czasu.

Ciekawe są też interpretacje Pisma świętego, które słyszy się podczas nauczania. Dla przykładu: ks. Chmielewski twierdzi, że w przeciwieństwie do innych religii i kultur starożytnych (studiował je, jak zapewnia słuchaczy), które ubóstwiały węża jako symbol zdrowia i płodności, Biblia go zdemaskowała, widząc w nim szatana. Otóż, gdyby to było takie proste… Owszem, wąż jest zdemaskowany, ale również sam Jezus porównuje siebie do węża miedzianego wywyższonego na pustyni przez Mojżesza jako lekarstwo. A do uczniów mówi, by byli „sprytni jak węże”. Niestety myślenie dualistyczne, gdzie ostro widzi się dwa obozy śmierci i życia, dobra i zła, nie dopuszcza do takiego zróżnicowania. Wszystko jest czarno- białe. I w tym manichejskim podejściu skupionym na złu widzę drugie niebezpieczeństwo, które rozlewa się coraz bardziej w naszym Kościele w Polsce. W przypowieści o pszenicy i chwaście Jezus zupełnie inaczej patrzy na świat. A w naszym Kościele odpowiedzią na „cywilizację śmierci” ma być oczywiście modlitwa do Michała Archanioła, który „wysiecze” wszystkie złe duchy i przywróci nam „nasz stary świat”. Nie potrzeba do tego nawet Zmartwychwstania.

Mesjanizm jest wielką pokusą i zwłaszcza w Polsce bardzo zaślepia, odwraca uwagę od rzeczywistych problemów, od nawrócenia. Uniemożliwia autentyczne rozeznawanie. Mesjanizm skupia na sobie i wyklucza innych. Kościół nie jest mesjanistyczny, jest powszechny, uniwersalny. Nie tylko dla Polaków. Dopóki w Kościele w Polsce nie uwolnimy się od tego myślenia, dopóty chrześcijaństwo będzie na usługach narodu, lęk nas pożre.

Wesprzyj Więź

Słuchając tej konferencji, pytałem samego siebie, co w ten sposób chcemy przynieść światu. Więcej lęku? Tego oczekują ludzie od Kościoła? Żeby przyciągnąć do Boga, najpierw trzeba ludzi wystraszyć, osaczyć, omamić dualistyczną wizją świata, gdzie zło wydaje się znacznie silniejsze niż Bóg? Gdzie w tym jest nadzieja? Nie mówiąc już o pewnego rodzaju pelagianizmie, który aż się przelewa, nie tylko zresztą z nauczania ks. Chmielewskiego. Dziwić się potem, że ludzie odchodzą z Kościoła i szukają pociechy gdzie indziej? Ja się coraz mniej dziwię.

I mam dylemat jako ksiądz. Bo z jednej strony w imię dobra wspólnoty Kościoła twierdzimy, że trzeba działać delikatnie, nie reagować pochopnie, nie wprowadzać zamętu itd. I przeczekujemy do momentu, gdy już jest za późno. Tak było ostatnio z ks. Danielem Galusem. Boimy się reakcji ludzi, schizm, buntu. Ale koniec końców, jeśli się nic nie robi, i tak do tego dojdzie. Tak bardzo doskwiera brak duchowego rozeznawania. Dlatego reagujemy za późno. A uciszanie tych, którzy zwracają uwagę i mają wątpliwości, jest też pozornym dobrem. Jeśli nie będziemy szli w kierunku dojrzałej formacji, uczenia głębszej modlitwy i rozeznawania, nie oprzemy się skutecznie lękowi.

Przeczytaj też: Świecki swój rozum ma

Podziel się

37
5
Wiadomość

Chwała Bogu, że taki tekst pisze ksiądz. Znam pełno osób, które mnie usilnie próbowały nawrócić na „iskre co zbawi świat”. Co gorsza znam więcej osób, które w wyniku takiej metody nawracania z Kościoła wyszły.

Dodam jeszcze taki fragment z wywiadu (warto przeczytać całość) jaki Olga Szpunar przeprowadziła dla GW 21.01.2022 z prof. dr. hab. Bogusławem Dopartem, kierownikiem Katedry Historii Literatury Oświecenia i Romantyzmu Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego:

„Polska Chrystusem narodów? Ależ to niedorzeczne. Mickiewicz się w grobie przewraca”

A dalej czytamy, że obrzęd dziadów nie lest lokalnym ludowym zwyczajem polskim, ale odnosi sie do misteriów eleuzyjskich, opiera się na tradycji antycznej, a nie lokalnej naszej. A w związku z tym „w przemianie Gustawa w Konrada jest zapowiedź wielkiej przemiany całego człowieczeństwa”.

Skąd się wzioł pomysł, że w „Dziadach” Mickiewicza mesjanizm? W wywiadzie możemy przeczytać:

„Pod sam koniec XIX wieku o tym, że Mickiewicz kreował w „Dziadach” Polskę na Chrystusa narodów, napisał Stanisław Tarnowski, profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. (….) Podchwycił ją Stanisław Wyspiański, który w 1901 roku na deskach Teatru Słowackiego wystawił „Dziady”, można powiedzieć: pryncypialnie bez mesjanizmu, ale dwa lata później napisał „Wyzwolenie”. (….)
Bardzo mocne słowa, wypowiedziane w tym duchu, że idea chrystusowości jest ideą szkodliwą i upadlającą. ”

Żeby nie kopiować całego wywiadu, w cytowanych fragmentach brakuje argumentów popierających te teze, ale warto sięgnąć po ten wywiad, bo to demaskuje skąd utarło sie nasze narodowe romantyczne zamiłowanie do mesjanizmu.

Druga kwestia to prometeizm. „Prometeizm w tradycji europejskiej miał różne oblicza, nasz wieszcz nawiązał akurat do wątku Prometeusza jako „burzyciela spokoju bogów i ludzi” (jak to ujął Rousseau). W ” Dziadach” prometeizm to utopijna wiara człowieka, że środkami cywilizacji można osiągnąć zbiorowe zbawienie. „

Ale Polacy chętnie wybierają cywilizację śmierci – nawet na forum, tym forum, Kamil umoralnia nas, żyjąc od lat w neomarksistowskich Niemczech przeżartych ideologią gender i aborcją.

Nie spotkałam się jeszcze z tak ostrymi słowami o Faustynie. Może Pani rozwinąć temat? Ciekawi mnie to, bo nie przeczytałam nigdy całego „Dzienniczka” ale słuchałam fragmentów. Słuchałam i zwątpiłam. Był to fragment o tym jak Faustyna z inną zakonnicą miała zgodę iść na jakiś rynek czy festyn czy coś w tym stylu ale wtedy objawił jej się Chrystus, żeby nie szła. No i przyszło mi na myśl: co złego w tym że pobożna zakonnica wyjdzie na chwilę poza klauzulę? Niestety nie pamiętam dokładnie fragmentu. Niemniej nawet Faustyna chciała, żeby obraz był dla wszystkich ludzi, nie tylko Polaków.

Przecież to wcale nie są mocne słowa na jej temat. Narcyzm Faustyny aż wylewa się z Dzienniczka. Zjawisko wynikało z chęci ucieczki od realiów życia klasztornego. Mówiąc obrazowo, inne siostry jej nie znosiły, wręcz nią gardziły. W wizjach Faustyna więc robiła z siebie najbardziej wybraną, najbardziej ukochaną przez Boga, w Dzienniczku jest nawet hymn pochwalny, który napisała na WŁASNĄ cześć.

Co do fragmentu, to dotyczył on potańcówki, zanim jeszcze poszła do klasztoru.

W „Dzienniczku” Jezus miał żal do młodej dziewczyny (wtedy jeszcze Helenki) o to, że poszła na zabawę taneczną i Go ignoruje (zabawa i życie duchowe jakby się wykluczały). Ponoć ta wizja miała decydujący wpływ na wybór drogi życiowej Heleny (potem Faustyny). Spotkałam się też z opisem sytuacji z domu rodzinnego Heleny Kowalskiej, która poszła na potańcówkę z siostrą (wiadomo, że zdarzały się tam przeróżne historie pomiędzy dziewczętami i chłopcami). Gdy wróciły, ojciec (skądinąd bardzo pobożny i surowy) urządził córkom karczemną awanturę, po której Helenka postanowiła nigdy nie zasmucać taty. Trudno nie widzieć powiązań między wizją a sytuacją w domu. O „Dzienniczku” dużo by pisać…

Chodzi o artykuł A. Nowaka i St. Obirka z ostatniego, weekendowego wydania GW, gdzie omawiają wpływ trzech kobiet (Matki Teresy z Kalkuty, św. Faustyny i Wandy Półtawskiej) na nauczanie JPII i, w konsekwencji, na obecne stanowisko KK wobec kobiet.
Według autorów, opinia profesora Jerzego Strojnowskiego (profesor medycyny, filozof, wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie, katolik, ojciec dziewięciorga dzieci) była miażdżąca: uważał, że św. Faustyna ma zaburzenia psychiczne (omamy, halucynacje wzrokowe i słuchowe, poczucie wybraństwa i misji, obsesje związane z grzechem nieczystości).
Najbardziej podobają mi się słowa profesora, przytoczone w artykule: „Można przypuszczać, że gdyby siostry Faustyny, jeszcze jako dziecko, nie uczono na lekcjach religii, że świętość polega na wyzbyciu się popędu seksualnego, nie uważałaby siebie za „tak bardzo skłonną do złego”, nie musiałaby „prowadzić nieustannej walki” i być może nie doświadczałaby patologicznych skrupułów.”
Polecam artykuł, otwiera oczy na wszystkie wymienione bohaterki.

Karol ma rację. Nasuwa się łatwy komentarz: Jan Paweł II. Ale na pewno nie może to być „jeden komentarz”. Nieprzypadkowo ks. Chmielewski swój wywód opiera na przeciwstawieniu „cywilizacja śmierci – cywilizacja życia” i na idei „iskry, która stąd wyjdzie”, by przygotować świat na powtórne przyjście Chrystusa. Te słowa są zaczerpnięte z nauczania Jana Pawła II i niewątpliwie tak są odbierane przez ogromną większość pobożnych słuchaczy-Polaków. Ale bądźmy sprawiedliwi i uczciwi: w ustach Jana Pawła II „iskra” odnosiła się do przesłania siostry Faustyny o Miłosierdziu Bożym. Nigdzie papież nie powiedział przecież, że to Polska ma być tą iskrą. To już ewidentny przekręt polskich kaznodziejów i katolickich ideologów prawicy, w tym kilku biskupów.
Tak sobie pomyślałem: gdyby w kazaniu ks. Chmielewskiego zamiast „Polska” wstawić’ „Rosja”, to czym ono różniłoby się od orędzia patriarchy Cyryla i od ideologii imperialnej „ruskiego miru” głoszonej przez Putina?

„pobożnych słuchaczy-Polaków.” I ja Ich podziwiam, musi to jednak być gatunek zagrożony wymarciem i pod ścisłą ochrona, nijak ich w realu spotkać. Jak zaczynasz już się ekscytować, że takowy okaz odkryłeś, ten zaczyna wątpliwe swe teorię podpierać naukowcami amerykańskimi.

A czy Pan może podać przykład jak Pan się stosuje do tego wezwania, które wedle objawień oławskich zobowiązuje wszystkich kapłanów?

„Każdy kapłan powinien wierzyć w objawienia. U niektórych występuje za dużo pychy i brak wiary. A każdy kapłan będzie za siebie i za wiernych odpowiadał, za odciąganie wiernych od objawień. Znak będzie dany. Kapłani i wierni, u których brak wiary w objawienia, nawrócą się.”

źródło: https://objawieniaolawskie.pl/cytaty-z-objawien-w-olawie/

Pozdawiam i bez odbioru.

Inne przykładowe cytaty z objawień oławskich (źródło: https://objawieniaolawskie.pl/cytaty-z-objawien-w-olawie/).

Też tak jakby zajeżdżało przemocą duchową, to też jest forma przemocy, gdyby ktoś miał wątpliwości.

” Ostrzegałam w dniu 8 grudnia 1985 roku, że jeden z biskupów zostanie zabrany, gdy nadal będzie prześladował moje i mego Syna objawienia w Oławie. Wszystkie polecenia dawane w Oławie mają być wykonane przez duchowieństwo.”

„Za prześladowanie objawień jeden z biskupów — gdy nadal będzie mnie prześladował i mego Syna — zostanie zabrany do wieczności na Sąd Boży”

„Moje dzieci, wzywam cały świat o zniesienia ustawy o przerywaniu ciąży, gdyż te nienarodzone dzieci są niewinne. „

„Teraz Ojciec Święty wezwie kardynała Gulbinowicza do Rzymu, gdyż papież otrzymał dowody — zaświadczenia lekarskie stwierdzające prawdziwość cudownych uzdrowień dokonanych przez Pana Jezusa i Matkę Bożą w Oławie.”

„Ci kapłani, którzy nie dają rozgrzeszenia za przyjazd do miejsca objawień, będą odpowiadać przed Sądem Bożym.”

oraz na tema szczególnego wybrania Polski:

„Iskra Bożego Pokoju wyjdzie z Polski, gdyż wiem, że polski naród gdy uciekał się do mego Syna ido Mnie, zawsze był uratowany.”

„Polski naród jest przeze Mnie wybrany i jeśli będzie posłuszny Bogu Ojcu, Mnie i mojej Matce, to triumf wiary od Polski przejdzie na cały świat, gdyż polski naród wstawia się nieustannie do Boga Ojca i do Mnie.”

„Wybrałem polski naród mój synu. Tak jak kiedyś naród żydowski był wybrany, tak dzisiaj jest wybrany naród polski.”

i jeszcze cytat specjalnie dla @karol

„Żaden papież nie łączył tak wiernych jak obecny Ojciec Święty Polak.”

Mieszkałem w Oławie w latach 1980-2002, temat znam od podszewki. Na sylwestra około 1986/1987 do Oławy przyjechał więcej mieszkańców niż liczyło miasto… Wówczas Domański przełożył objawienia na luty… Był spory mróz, ludzie nie mieli gdzie się podziać, po mieszkaniach prosili o herbatę a na klatkach schodowych załatwiali swoje potrzeby. Było ich tak dużo, że kolej nie dawała rady wywieźć. Podstawiano dodatkowe pociągi a ludzie dalej nie mieścili się na peronie… Za pieniądze od pielgrzymów Domański zbudował spore centrum. W końcu by liczyć, że Kościół uzna objawienia musiał je zakończyć. Wyznaczył swojego następce, 15-latka, który szybko wyjechał do Niemiec i zapomniał o „misji”. Wtedy Kościół przejął wybudowane przez niego Kościół, Dom Pielgrzyma, Centrum Pielgrzymkowe i przyległe tereny. Smutna historia.

Dziękuję za ten tekst.
Mesjanizm u polskich emigrantów (od lata mieszkam na stałe w Irlandii), którzy mają gorliwość myślę, że jest jeszcze bardziej spotęgowany w wielu przypadkach. Działa tu prawo bańki myślowej: nie chcę być częścią świata w którym żyję (nie rozumiem/nie chcę poznać) to uciekam w sen wybrania.

Jejku, pisać, że ks. Glass i Chmielewski znowu uskuteczniają swój bełkot, to tak, jakby kolejny raz pisać, że woda jest mokra. Ich teksty tylko mnie utwierdzają w przekonaniu, że posługa egzorcysty powinna dawno temu zostać zniesiona jako relikt dawnych czasów.

Nie pamiętam ile razy testowałem wśród znajomych, o czym ksiądz przy okazji kazania gadał, o czym były czytania w ogóle zapomnij. Żonka na ten to przykład nie życzy sobie takich prze pytanek, bo ma na głowie obiad, a podczas kazania najlepiej się planuje. Gdy byłem brzdącem, na wakacjach u mej babci, musowo było słuchać o czym gadał ksiądz, bo odpytywała po powrocie z kościoła. Z moją babcią się nie pogrywało, nie było takiej opcji. Bardzo dziękuje autorowi za trud włożony w analizę homilii na okoliczność. Oczywiście za wykładnię drogi do zbawienia również. Ja wiem, macie tam swoje kontakty i wiecie co i jak. Jednak podejrzewam, że tak licznie zgromadzona publika uroczystości, wcale na zmagania oratorskie kaznodziei nie zwracała uwagi, zupełnie nie interesowało ich o czym wywód prowadzi. Przyszli popatrzeć na splendor uroczystości, na pewno było pięknie. Z pewnością nie wszyscy mogli zafunkcjonować osobiście, lub załapali się na niezbyt dogodne miejsce do obserwacji, ale będą opowiadać i brylować w towarzystwie. Niegdyś proboszcz mojej parafii, dziś emeryt, rezydent, od czasu do czasu dawał do wiwatu. Kobitki płakały niekłamanymi łzami, w drodze do domu wzruszone podziwiały jego oratorskie zdolności, Pięknie prawił, szkoda, że nie za bardzo było wiadomo o czym.

Z całym szacunkiem księże Dariuszu, ale właśnie takie Wasze (kleru) postępowanie oddala ludzi od Kościoła i samego Boga. Czy Jezus nie mówi „idź pomnik swego brata” czy może Jezus mówi „skrytykuj go na forum publicznym, wtedy będziesz wiedział jakie masz poparcie”. To jest żałosne. Księża walczą między sobą niczym politycy o kastę wyborczą. Nawet jeśli poleciał z tym mesjanizmem, to czy Duch Pański nie posłużył się nim przeprowadzając na nowo mężczyzn do Kościoła? Czy ksiądz Dariusz ma wyłączność na pojmowanie i rozumienie Eucharystii? Każdy z Was, jak i nas, ludzi świeckich niech pragnie i dąży do świętości (nie popularnosci) a Wola Boża będzie działa się na świecie. Wspierajcie się na litość Boską, a nie oceniajcie i krytykujcie bo jesteście jak te „dzieci na rynku”. Modlę się za Was i każdego czytającego też do tego zachęcam, jak i samego autora artykułu

Bardziej czego nie robi. Na pewno nie prowadzi Chmielewskiego, który mocno się zagubił we własnych projekcjach.

@Ewela
„Wspierajcie się na litość Boską, a nie oceniajcie i krytykujcie bo jesteście jak te „dzieci na rynku”.”

Ta prośba brzmi jak ponury żart w sytuacji gdy wiemy jak bardzo „wspierali się” wzajemnie z pedofilami.

Nie. starczy tego „wspierania”. Kawa na ławę teraz i pełna przejrzystość.

Czy KS. Dariusz w myśl zasady z Ewangelii napomnij brata swego w cztery oczy, może najpierw porozmawiał z Ks. Dominikiem ? Czy od razu napisał ten artykuł. Zgadzam się, że trzeba być czujnym i rozeznawać ale rozmowa dwóch kapłanów odnośnie ich przekonań na pewno wyszła by na dobre jedności w Kościele a nie podziałom.

Ks. Chmielewski tyle razy był już napominany, a nawet karany, że na braterskie upomnienie w cztery oczy już trochę za późno. Obecnie pozostaje już tylko przestrzegać przed nim wiernych, bo jak widać nadal się znajdują tacy, co dają się uwieść jego naukom.

a jak przewrotnie chmielewski się „bronił”, nie przedstawił żadnych kontargumentów na rzeczową analizę jego fantazyjnych wypowiedzi, ucieczka od odpowiedzialności za klepanie od rzeczy. To połączenie aintelektualnego Rydzyka pomieszane z pseudo charyzmatycznym uniesieniem. Chmielewski czuje się namaszczony, nie da się słuchac jego sposobu mowienia – jakby miał się za proroka ukazującego prawdę objawioną a on jedynie narcystycznie się zasila, zasila się uwagą i poczuciem nieustannej walki. Chory człowiek. Jak mo zaburzony kuzyn, który nalezy do wojowników maryji dzwoni lub przyjeźdza to zapalam świeczke egzorcyzmowana aby sobie poszedł. Kiedyś zapaliłam i ten wariat był w pociągu zanim świeczka zdążyła zgasnąć 😀

@Ewela, Oceniac to obowiązek kazdego zdrowego psychicznie i odpowiedzialnego czlowieka. Widac, ze ma Pani wiele zahukania w sobie. Ktos kto stosował przemoc wobec pani wmowil Pani, ze nie ma pani prawa go oceniac. I pani podaje dalej to kłamstwo.

Chmielewski to zupełnie nie moje klimaty. Obawiam się, że odpłynie tak jak wielu charyzmatycznych kapłanów przed nim. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Mianowicie mam wrażenie, że „wyznawcy” ks. Chmielewskiego ze swego wybraństwa uczynili sobie bożka. Nie są w tym jednak odosobnieni. Czytając komentarze tu na Więzi odnoszę wrażenie, że wielu z tu piszących uczyniło sobie bożka z własnej mądrości. Nie krytykuję, bo nie spotkałem jeszcze na żywo osoby, dla której Bóg byłby najważniejszy, a jedynie zapraszam do własnej refleksji, bo tak na prawdę wszyscy jesteśmy podobni do „wyznawców” Chmielewskiego.

Czytając Państwa komentarze odnośnie Faustyny odnoszę wrażenie, że mają Państwo dziwne wyobrażenie świętości. Czy nie jest tak, że wielu świętych, to ludzie z pogranicza normy psychicznej? Myślę, że niebo pełne będzie różnych popaprańców, na których tu na ziemi patrzymy z pogardą, a mało tam będzie faryzeuszy, którzy tu na ziemi wszystko wiedzieli i na innych patrzyli z wyższością.

A czy ja napisałem, że rozum jest nie ważny? Chciałem zwrócić uwagę, że wielu komentujących przecenia własną mądrość, a raczej wiedzę, bo to nie to samo. Zwracam na to uwagę min. dlatego, bo w polskim Kościele jest pełno ludzi z szeroką wiedzą, wykształconych, którzy jakoś nie potrafią wytłumaczyć skąd ten kryzys.

Proszę zadać sobie pytanie, czy Bóg jest w stanie doprowadzić do świętości człowieka, który tak po ludzku jest nierozgarnięty, człowieka na którego my patrzymy jak na głupka? Jeśli nie, to po co go takim stworzył? Proszę zadać sobie pytanie dlaczego Bóg ma upodobanie w prostaczkach (maluczkich)? Proszę zadać sobie pytanie czy świętym może być człowiek, który za swoje zbrodnie siedzi w celi śmierci i czeka na kata? Czy takiego człowieka można uznać za mądrego skoro popełnił zbrodnię? Czy kimś takim nie był Dobry Łotr?

Błędem jest w ogóle myślenie, że choroba psychiczna w jakiś sposób deprecjonuje. Ale choroby się leczy, a nie robi się z nich doktryny. Gdyby Faustyna dostała odpowiednią pomoc, to by nie było ludzkiej tragedii.

Panie Andrzeju, to czy s. Faustyna była zdrowa czy chora nie ma znaczenia. Brat Albert też chorował, prawdopodobnie z powodu swej wrażliwości, która to wrażliwość sprawiła, że zajął się tymi, którym nikt skutecznie nie mógł/nie chciał pomóc. W tym wypadku choroba nie przeszkodziła mu być świętym. Problem z s. Faustyną , a właściwie z treścią (jako całością, nie fragmentami) jej Dzienniczka (ponoć oryginał różni się od tego, co jest powszechnie udostępnione), jest taki, że na wielu wiernych zapiski te działają bardzo szkodliwie. Problem z tym objawieniem mają nie tylko „prostaczkowie”, ale także teolodzy (również współcześnie i nie mam tu namyśli osób pokroju ks. Olewińskiego), tylko w Polsce z uwagi na specyfikę objawienia, głośno o tym się nie mówi.

A to nie zrozumieliśmy się. Część komentarzy dot. Faustyny odebrałem jako oczekiwanie, że święty musi być idealny, co jest nieprawdą. I o to mi głównie chodziło. Powyżej Pan Wojtek potwierdził moje obawy, chyba że znowu źle zrozumiałem. Nie bardzo wiem, co było tragedią. Życie Faustyny?

Co do treści Dzienniczka nie wypowiadam się i poza fragmentami jakoś go nie studiowałem. Czytam mistyków, ale nie Faustynę. Pamiętam wypowiedź jednego z jezuitów, że Dzienniczek to nie jest lektura dla wszystkich, bo jest w nim poruszonych sporo trudnych kwestii teologicznych.

Pozdrawiam.

Proszę poprosić tego jezuite o podanie choćby jednego fragmentu będącego tą „trudną kwestią teologiczną”. Łatwiej jest jeszcze bardziej zaciemniać sprawę niż przyznać, że to zwykły bełkot.

Nie zrozumiałem co jest zwykłym bełkotem, Dzienniczek czy to co ja napisałem. Jeśli to co ja, to pół biedy, jeśli Dzienniczek to … nie wiem co powiedzieć. Przypomniałem sobie, że mówił to o Dzienniczku Józef Augustyn w jednej ze swoich konferencji.

Dzienniczek jest bełkotem. Mówił jakiś Józef Augustyn, ale co mówił? Nic nie mówił, wspomniał jedynie o dzienniczku, ale bez analizy.
Nie wie Pan co powiedzieć na krytyke dzienniczka, to może spróbuje Pan go przeczytać i samodzielnie wycignąc wnioski a nie tylko traktowac jak święte zdanie jakiegoś Józefa Augusta.

Nie jest bełkotem, jest bardzo wartościowy, jako dzieło literackie. Ale doktrynalnie leży. Jego miejsce jest na wydziale literatury pięknej, a nie teologii.

@Wojtek
jako dzieło literackie to tylko mozna wziąc pod uwage „pochwałę dziewicy” czy jakoś tak, bo to pisane wierszem.
I czy takie wartościowe literacko jest? Reszta to wypowiedzi pacjenta na kozetce u psychiatry lub monolog, niczym się nie różni od wypowiedzi osób chorych na psychozę.
Czy jeszcze jakis fragment literacki przeoczyłam?

@V. Aż boję się pomyśleć gdzie w takim razie Jamesa Joyce’a by Pan widział. 😉 Za mało wiersza… A na serio to zasługuje na uwagę. Choćby dlatego że literacko nie przystaje do kogoś z 3 klasami podstawówki.

@Basia, z Joycem Faustyna ma tyle wspólnego, że opis piekła u niej jest ten sam co u Joyca, oboje słyszeli kazanie tego samego klechy i oboje mieli nerwicę. Ale Joyce nie jest wystawiony na ołtarze, bo wiedział skąd ten opis wziął i że nie było to jego objawienie. Poza tym, proszę nie porównywać twórczości Joyca do wierszyka Faustyny. Wierszokletów amatorów jest pełno.

@basia
a Amber Heard to „artystka”, bo wystapila w aquamanie?…cuda dzieja sie na swiecie po przeczytaniu dzienniczka chorzy identyfikukacy sie z Faustyna kazdy swoj wywod beda mogli nazwac poboxnoscia i sztuka, zeby tylko nie nazwac zlem i niedojrzaloscia.Nadal nie odpowiedziala Pani na pytanie gdzie ta poboznosc Faustyny i te literacko wartosciowe fragmenty dzienniczka.

Nie wiedziałam, że byłam pytana o jakieś fragmenty Dzienniczka. Wyżej pisałam przecież, że w ogóle znam tylko fragmenty. Nie wiem skąd takie pytanie. Żart o Joysie był żartem. Co uznajemy za literaturę piękną to kwestia sporna. Pytanie czy wierzymy w „każdy ma prawo sam ocenić” czy w z góry ustalone i niezmienne paradygmaty, których ktoś strzeże (V.?) nie pozwalając książce trafić na biblioteczną półkę. Joyce za życia bywał krytykowany nie mniej. Miał też córkę, która była jednym z największych talentów baletu, póki nie zachorowała na schizofrenię. Co do pobożności to chyba oczywiste. Pobożna w sensie wypełniania zakonnego porządku dnia. Zaangażowania w modlitwę itd. Nie miałam tu na myśli czegoś głębokiego.

@Basia
Nazywanie „narcystycznym” jako „cechą” a nie zaburzeniem ewidentnych dowodów na zaburzenie i /lub chorobę psychiczną Faustyny jest IGNORANCJĄ, tym bardziej, że ocenia ją Pani tylko po fragmentach. Już sam ten fakt dyskwalifikuje Pani wyobrażenia i ocenę. Jest to ocena bez treści, bez sensu bo dywaguje Pani o swoich pobożnych wyobrażeniach a nie faktach. Nieważne czy zaburzona osoba napisała coś 100 lat temu czy dzisiaj, jej zaburzenie uzewnętrzniło się. Wije się pani i obraca kota ogonem, ni z gruszki ni z pietruszki wysuwa Pani Joyce’a, sugerując, ze nigdy o nim nie słyszałam. Tak się składa, że studiowałam jego literaturę i to nie jest tak, że uznanie kogoś za geniusza jest subiektywne. Swoimi stwierdzeniami trafiła Pani jak kulą w płot. Ja potrafię uzasadnić na czym polega fenomen literacki Joyce’a i nie polega on na pewno na „subiektywnym” odczuciu. W dzienniczku tego fenomenu literackiego nie widzę, Pani też go nie widzi aczkolwiek to nie przeszkadza Pani brnąc w zaparte jakoby „Faustyna wielką poetką była.”
Uśmiałam się, nie wie Pani, że psychoza schizoafektywna to schizofrenia. NZO nie było kompletnie znane 20 lat temu, nawet dzisiaj w PL mało który psycholog zna się na tym.
„Nie było tylko tematem filmików na YT.” Zawsze Pani rozmawia tak z góry z każdym? ma Pani rozmówce za głupszego od siebie, stąd ten żarcik o Joyce’u.
Nie miałam internetu gdy w mojej rodzinie osoba chora na schizofrenię odmawiała przyjmowania leków i robiła nam piekło w domu, wtedy psychiatra nazwał jej stan „psychozą”. Wtedy miała napady pisania pamiętnika, o treści i narracji bardzo podobnej do „dzienniczka”. Po 20 latach, jak trafiła do psychologa okazało się, że ma border line i zaburzenie narcystyczne. I widzę, że ma także nerwicę ekleziogenną. Ja to zawsze nazwałam chorobą psychiczną na tle kościelnym. Gromadzi jedzenie na czas „dni ciemności” i wybuchu bomby atomowej, lubi mówić ze Faustyna powiedziała to czy tamto a jak jej pytam, żeby pokazała ten fragment gdzie Faustyna twierdzi coś to tylko pokazuje na dzienniczek i mówi „tam”, ale tam nie ma tego fragmentu za to jak czytam Faustynę to mam deja vu z tych „pamiętników”. Oczywiście chora psychicznie osoba nie przeczytała dzienniczka nigdy i nie rozumie, nie potrafi ocenić, bo chory psychicznie ma problemy z myśleniem.
To nie są wyważone drzwi, ja tu widzę mówienie do ludzi z umysłami zamkniętymi na klucz, ale pustymi.

Czy Pani (przepraszam za wcześniejsze Pan) pisze pod obydwoma nickami? Trzeba było od początku napisać, że styl Faustyny przypomina Pani osobę z bliskiego otoczenia i przywołuje złe doświadczenia, a nie dyskutować o diagnozie Faustyny. Żadnej z wymienionych chorób nie wykluczałam, jedynie stwierdziłam, że diagnozy po stu latach się nie stawia i tę opinię w całości podtrzymuję. Można mieć domniemanie i można mieć przekonanie, że to może być chorobowe, ale nie diagnozę. Tyle. Za życia zdiagnozowano ją jako wręcz zdrową, co można tłumaczyć innymi kryteriami, ale nie zweryfikujemy (np. mogła to nie być choroba, a wyrachowana poza). Co do NZO zdefiniowano je na przełomie lat 60/70. Oczywiście wiedza o każdym zaburzeniu się rozwija. Odnosiłam się też do terminu „psychoza” nie „psychoza schizoafektywna”. Ale dyskusja o szczegółach nie ma sensu, kiedy nie rozumie się istoty czyjejś myśli. Teraz, kiedy napisała Pani więcej o istocie swojej myśli, krytyce Dzienniczka Faustyny i mam nadzieję, że teraz lepiej pojmuję cel komentarzy, zgodzę się z Panią w pełni, że teksty „natchnione” mogą być bardzo szkodliwe dla psychiki, zwłaszcza osób wrażliwych. Jest o tym we wspomnianym artykule i wiele osób porusza dzisiaj ten temat. Kościół promuje pewne rzeczy bezrefleksyjnie nie zważając właśnie na choroby eklezjogenne. Przepraszam jeśli żart o Joysie był w jakiś sposób obraźliwy, odebrałam (Pani?) wypowiedź jako hmmm dewaluację twórczości osób zaburzonych ze względu na fakt posiadania przez nich zaburzenia. Tymczasem przecież nie zawsze twórczość osób chorych jest z definicji słaba. Czasem trudno się domyślić intencji kogoś na forum. Tak jak moją intencją z pewnością nie było (i nie jest) wywyższanie ani sugerowanie Pani niewiedzy. Sprawa oceny wartości dzieła to rozległy temat, można wiele o nim napisać, z różnych punktów. Może moje stwierdzenie było zbyt skrótowe? Nie wiem. Wyważanie drzwi, miałam na myśli to, że po przeczytaniu wspomnianego artykułu jak najbardziej skłaniam się do tezy o możliwości choroby F. A odniosłam wrażenie jakbym była postrzegana jako oponent. To było dla mnie dziwne. No i cóż. Przyjmuję na klatę zamknięty na klucz, ciasny umysł, zawsze mnie to martwi, że nie umiem pisać tak, żeby inni nie odbierali mojego języka jako sztywny albo narzucający. W każdym razie nie jest to celowe.

@Basia,
OK. Rozumiem.
Nie pisałam pod dwoma nickami, używam jednego:”V” a widząc, że zwraca się Pani do Mnie „Pan” podpisywałam się tym samym nickiem, ale fonetycznie.

Tylko w podręcznikach lub na wykładach z historii psychologi uczą, że cos było znane od np. stu lat a w rzeczywistości to bujda na resorach, psycholodzy nie kierowali się tą wiedzą, bo jej nie mieli. Dziś tez 1 psycholog na 1000 specjalizuje się w zaburzeniu narcystycznym. Większosc z nich to niedouczeni dorobkiewicze. Psychiatrzy z tego co widziałam, na początku tego wieku w ogole nie mieli rozeznania na temat narcyzmu. Jak psychiatra w latach trzydziestych zeszłego wieku, po jednej rozmowie miałby zauwazyc , ze Faustyna ma urojenia jesli akurat milczała przy nim. Bo narcyz zrobi wszystko aby ktoś go nie zdemaskował. Ale po przeczytaniu dzienniczka to już można zauwazyć myslenie urojeniowe, wielkościowe, zobaczyć, ze ma się do czynienia z osoba psychicznie chorą. Tu już Faustyna nie może ukryć swojego zaburzenia, jest czarno na białym.

Rozpropagowywanie Faustyny ma owoce takie, że choćby ks. Chmielewski odsyła przed Najświętszy Sakrament osobę chora psychicznie, która do niego dzwoni, a dzwoni do niego bo jest jak dziecko a Chmielewski robił z siebie coacha. Gdy przyszło co do czego okazało się, że Chmielewski żyje urojeniami na swój własny temat i nie zjadł wszystkich rozumów, więc po co tworzy taki swój wizerunek. To całkowicie puste. Narcyzom kościelnym pasuje retoryka Faustyny, bo sami są zaburzeni.
Pozdrawiam i ściskam

Dziękuję za odpowiedź. Tam wyżej też pisano o tym, że wiele takich natchnionych dzieł religijnych może mieć zły wpływ na psychikę wiernych. I nawet niezależnie od poczytalności autorów. Wiele problemów duchowych i psychicznych z tego wyrasta i błędne przekonanie o potrzebie świętej nadofiarności. Sens cierpienia zmienia się w kult masochizmu. Pamiętam jak czytałam jako dziecko o Vianneyu i chyba o Marii Teresie Carloni lub podobnej. Byłam przerażona i nie mogłam spać. Ciekawe, że tak jak za każdym wielkim mężczyzną stoi bliska kobieta, tak mistyczkami najczęściej stoją księża. Czy są pod urokiem bliskiego doświadczenia objawień? Albo „objawień”. Mam takie wrażenie, że coś podobnego mogło być w relacji Zięba – Paweł M. Ale to już inna historia. Pozdrawiam Panią również bardzo serdecznie. I dużo siły dla Pani, doświadczonej taką trudną sytuacją.

Tragedią Faustyny, co piszę teraz po przeczytaniu tekstu, o którym wyżej (dziękuję), było jej ogromne psychiczne cierpienie. Nie to, że jest/nie jest świętą. Najsmutniejsze jest to, że nie trafiła na pomoc, a ksiądz Sopoćko niestety nie wychwycił neurotyzmu. Sama choroba jest tak wielkim cierpieniem, że Bóg na pewno ma wielką litość nad chorymi. Ale czy to Boży plan? Czemu dopuszcza chorobę psychiczną? To te pytania, które strach zadawać. Myślę, że nazwanie Faustyny narcystyczną jest jednak na wyrost. Była niezwykle pobożną osobą. Na pewno dobrą. Tylko zaburzenia spowodowały takie cuda. Kim byłby Bóg gdyby karał za chorobę?

Wypisywanie poematów na swoja własna cześć oraz robienie z siebie najważniejszej z ludzi, marzenia o swojej wielkości przy jednoczesnym poniżaniu wszystkich innych, braku miłości do ludzi nie jest dla Pani narcyzmem? Faustyna jest sztandarowym przykładem osoby z tym zaburzeniem.

@V. Narcystyczne stwierdzenia nie zawsze są oznaką narcyzmu. Mogą mieć podłoże paranoidalne albo omamowe, histrioniczne, lękowe. Tak naprawdę nie zdiagnozujemy Faustyny. Autorka tekstu stawia tezę o neurotyzmie. Istotne jest to, że wiele elementów „Dzienniczka” stoi w sprzeczności z poglądami kościoła. To budzi wątpliwości co do objawień (ogólnie widać, że jest to niedookreślony problem psychiczny). Ale stawianie na jedną kartę to błąd.

Najwyraźniej nie rozumie Pani czym jest zaburzenie narcystyczne. Nie ma czegos takiego jak „narcystyczne stwierdzenia”.

@Basia, po Pani cytacie” stawianie na jedną kartę to błąd” widac, ze nie jest Pani psychologiem. W PL o narcyzmie jeszcze kilka lat temu nie uczyli na studiach. Narcyzm zawsze współwystępuje z drugim zaburzeniem, zwykle histrionicznym lub border line. Jesli padła diagnoza zaburzenie narcystyczne oznacza to, ze nikt nie mówił, że Faustyna miała tylko narcyzm. Pawdopodobnie miała te zaburzenia ale także psychozę (schizofrenię), jedno wynika z drugiego.
Nerwica jeszcze 20 lat temu to było okreslenie na psychozę, zresztą psychiatrzy uzywali tez okreslenia neurotyczny na narcyzm. Dopiero od niedawno zaczęto różnicować i bardziej opisywać te zaburzenia.

@V. @Fałka Przepraszam ale to co Państwo piszą to absolutna nieprawda. 1. Kiedy pisałam o „narcystycznych stwierdzeniach” miałam na myśli nie ekspresję NZO tylko „narcystyczne” jako cecha. Tak samo jak mówimy „depresyjne myśli”, a nie muszą oznaczać depresji. 2. NZO owszem przynależy do wiązki zaburzeń osobowości wraz z histrionicznym i borderline, ale nie muszą one występować razem. 3. „Padła diagnoza”- przeciw temu występuję (!) Żadna diagnoza nie powinna paść po 100 latach na niepsychologicznym forum. O nerwicy pisała autorka tekstu, który mi polecono, do tego tekstu się odwołuję. 4. Schizofrenia nie jest następstwem wspomnianych zaburzeń, choć może współistnieć. 5. Psychoza nie jest synonimem schizofrenii. Psychozy mogą być elementem innych zaburzeń. 6. 20 lat temu znano NZO. Nie było tylko tematem filmików na YT.
Ogólnie mam wrażenie, że Pan V. bardzo próbuje wyważyć jakieś otwarte drzwi. Podjąć polemikę z przeciwnikiem, którego nie ma. Nie wiem, może w kimś innym lepiej znajdzie?

V napisała:
”Nie wie Pan co powiedzieć na krytyke dzienniczka, to może spróbuje Pan go przeczytać i samodzielnie wycignąc wnioski a nie tylko traktowac jak święte zdanie jakiegoś Józefa Augusta.”

Basia napisała:
„Pytanie czy wierzymy w „każdy ma prawo sam ocenić” czy w z góry ustalone i niezmienne paradygmaty, których ktoś strzeże (V.?) nie pozwalając książce trafić na biblioteczną półkę. Joyce za życia bywał krytykowany nie mniej.”

@Basia

Gdzie ja komu broniłam oceniac? Jeszcze zachęcałam. Niech każdy sam ocenia według swoich umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz poznawczych.
„nie mniej” ?
Analiza twórczości Joyca nie jest analiza jego religijności. Tego widać Pani nie umie rozgraniczyć.
Zaburzen w logicznym mysleniu nie wykazywał, nie pisal o swojej wybitności a Faustyna pisała tylko o tym.

Pozdrawiam, bez odbioru

@Andrzej, Ale Pan lawiruje i odwraca kota ogonem. Nieladnie tak udawać, że niby to oponenci mówią, że świety to jest to samo co idealny, a nic tu takiego nie padło, wręcz przeciwnie padło stwierdzenie że choroba psychiczna nie może deprecjonować i przykład chorego br.Alberta, który czynił dobro (a może niektórzy by się za niego mogli wstydzić, może to właśnie Pan byłby tym który by z niego szydził?). Pan przecież poniekąd zarzucił nam wszystkim ubóstwienie dla bożka racjonalizacji, a też Pan teraz lawiruje że niby nie to chodziło. Że o mądrość Bożą powinniśmy zabiegać, a nie lansowanie swojej wiedzy (tak w zasadzie to ja mam wrażenie, że chodzi tu o lansowanie niewiedzy bardziej, bo w dyskusjach wiele jest pytań i wiele odpowiedzi bez rangi wiedzy absolutnej). No chyba, że mamy zawierzyć objawieniom oławskim, to wtedy ja stąd spadam i żegnam. Ale wiem już, że Pan tak jak ja nie jest fanem tych obawień. Ale czuje się urażona przytykami o swoim własnym lansowaniu lub lansowaniu wiedzy i ogólnie płytkim gwiadorstwie. Sądzę, że co innego chciał Pan powiedzieć, a wyszło tak, że mnie Pan do siebie zraził. W każdym razie, z życzliwiści ten komentarz (conieco wkurzony).

@Anna – no to modlitwa. Ale się tu podziało w komentarzach.
Zdrowia i raz jeszcze zdrowia.

Andrzej, źle zrozumiałeś. Chory psychicznie może być święty, bo przecież choroba psychiczna nie deprecjonuje. To nie te czasy, gdy wyzwyamy kogoś od wariatów.
Natomiast, choroba nie jest przejawem świętości. Podam przykład, asceta, który się biczuje, bo cierpi na zaburzenia, które każą mu się okaleczać nie jest święty. Jest chory. Bo masochizm to nie asceza. Bodajże św. Kinga słynęła z tego, że jadła odchody ludzi, którymi się opiekowała i lizała gnijące rany. To ma być wzór dla wierzących? Nie, wzorem jest to, że poświęciła życie dla potrzebujących, a nie, że przy okazji zaspokajała swoje zaburzenia psychiczne.
Co do Faustyny, tragedią było życie w chorobie, która nie była leczona, tylko eksploatowana. Co prowadziło do niepotrzebnych cierpień. Jak wspomniałem, świętość to przykład. Gdybym dziś spotkał Faustynę, to bym rekomendował podanie potrzebnych jej lekarstw, a nie naśladował.

Mało jest miejsc, gdzie można poruszyć problematyczne treści objawienia s. Faustyny. Gdy wiele lat temu próbowałam o tym rozmawiać z duchownymi i innymi osobami bardziej zaangażowanymi w Kościele, to miałam wrażenie, że patrzą na mnie jak na dziwaczkę. Albo nie wiedzieli, co mi odpowiedzieć, albo może myśleli, że robię niepotrzebne problemy. Jedna Pani w ogóle nie widziała sprzeczności w Dzienniczku, jedynie Miłosierdzie i zaufanie (czyli to co zdrowe i wydaje się słuszne) i nic innego. Jeden jedyny ksiądz z Łagiewnik powiedział zdanie, w którym jest pewna słuszność – „ale to było jej życie”. Miał rację, „to jej życie, nie twoje, ani nikogo innego” – nie twierdził, że trzeba naśladować (jedna z pułapek duchowości – kopiowanie kogoś innego).

Anna2 – zdrowia!

@Wojtek Dziękuję za zawoalowany komplement, odwzajemniam.

Natomiast skoro @Andrzej używał argumentu, że święty
to nie jest to samo co idealny, to pozwolę sobie żeby się
włączyć do tej dyskusji i wskazać taki fragment mojej
wypowiedzi (skierowanje wtedy do @Wojtka), a teraz ją dedykuję
Panu @Andrzejowi:

https://wiez.pl/2021/03/26/pawel-m-transgresja/

„O.Zięba pisał o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga
i problemie pedofilii oraz roli Jana Pawła II w tym kontekście
(…). Bronił tego pontyfikatu, ale nie mówił, że świety i inteligentny, to znaczy bezbłędny. ”

To jest wypowiedź od której zaczęła się moja znajomość
z @Wojtkiem poza forum, także ciekawe rozmowy o Piśmie Świętym i jego kontekstach.

@Andrzej, pod jednym artykułem kiedyś napisałam:

„To jest dla mnie koniec kredytu zaufania „w ciemno” dla zakonu jako całości (sorry), choć są jednostki, którym ufam.”

Z przykrością stwierdzam, że Pana krytyka wiedzy i nazywanie lansowaniem wypowiedzi @Anny2 nie przyczyniły się do tego abym Pana zaliczyła do tych „jednostek, którym ufam”.
Na zaufanie trzeba zapracować. Sorry, po sprawie PM nie ma już przestrzeni na „zaufanie w ciemno”. A skoro Pan przeciwastawia wiedzę, mądrości Bożej, to ja będę ostożna. Już byli tacy co w mądrości Bożej przyrodzeniem demony wypędzali.
Obce mi są te klimaty. Pozostaje wierna bożkowi racjonalizmu, jeśli tak chce Pan to sobie nazywać, to ja się nie gniewam.

Dalej będe ciagnąć ten temat.

Uczciwiej by było jakby pewne Szkoły Filozoficzno-Teologiczne nazwały się duszpasterstwami, wtedy jedni by nie czuli się zawiedzeni na wstępie, a drudzy by nie czuli się zagrożeni, że wiedza przeszkadza poznaniu Mądrości Bożej.

A z drugiej strony tu widze jakieś takie frazy, które wydają się sprzeczne z Pana krytyką @Anny2

„W naszej tradycji studiowanie – poszukiwanie prawdy – dokonuje się w duchu otwartości, szacunku dla ludzkiego rozumu i dialogu.
Jesteśmy przekonani, że jedynym źródłem prawdy jest sam Bóg, jednocześnie wiemy, że trzeba Go nieustannie poszukiwać i odkrywać nie tylko w Objawieniu, ale także w różnych kulturach,
historii, w dziełach ludzkich i instytucjach, a nawet w różnych religiach.”

Chyba na tym etapie to Pan żałuje, że wogóle w dyskusje z @Anną2 wszedł i że ja z takim mocnym komentarzem się włączyłam.

Jutro spotkamy sie w Warszawie, od razu chciałam uciąć jakieś ewentualne urojenia.

Jestem szczęśliwą mężatka, i nie jest problemem ani dla mnie, ani dla męża, że czasem on jeździ beze mnie na delegacje, a ja jade na jakiś wyjazd bez niego. Bo to się nazywa zaufanie. To się wypracowuje latami i wtedy też jest przestrzeń na dyskusje o Piśmie Świętym z osobami poznanymi w internecie, bez chorych podtekstów lub urojeń.

Natomiast jak ktoś przeciwstawia wiedzę, poznawianiu Mądrości Bożej to mi się zapala czerwona lampka w kwestii jego możliwych urojeń.

Pozdrawiam, z szacunkiem i sympatią i mam nadzieję, że uda się zbudować zaufanie, bo początek tej znajmości nie najlepszy.

Wszyscy skupiliśmy się na ks. Chmielewskim, a ks. Glas (co prawda homilii nie głosił, ale też brał udział w uroczystościach) to przecież także reprezentant duchowości, która budzi spore wątpliwości.

Wasyl-rzeczywiscie, zakon, w którym wymaga się samodzielnego myślenia, gotowości do podejmowania wyzwań, w którym praktykuje się ćwiczenia duchowe, nadaje się tylko do kasacji. W Polsce w każdym razie. 😉

@ jednak bloga olewinskiego nie polecam. On tez moze zrobic krzywde. Jednak fakt, ze duchowny dziala na internecie i zbiera pieniadze na swoja dzialalnosc jest czerwona lampka, a nie tylko to. Co za czasy, tyle sekt i oszolomow pseudokoscielnych.