Głośne powoływanie się na Ewangelię i publiczne deklaracje wiary są przeciwskuteczne, jeśli nie idą za nimi konkretne czyny – mówił bp Damian Muskus w Rychwałdzie.
Krakowski biskup pomocniczy Damian Muskus przewodniczył w poniedziałek Mszy św. i nabożeństwu fatimskiemu w Sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej.
W homilii odwołał się do ewangelicznego opisu wesela w Kanie Galilejskiej, podkreślając, że mogą się w nim odnaleźć różne wspólnoty: rodziny, parafie, cały Kościół. – Niektórzy są jak nieświadomi niczego biesiadnicy, żyjący swoją codziennością i nie zawsze doceniający to, co mają. Budzą się, gdy dochodzi do jakiegoś kryzysu, gdy zaczyna im doskwierać istotny brak czy uciążliwość. Zwykle zresztą zaczynają wtedy szemrać, krytykować, dyskutować, wypominać – stwierdził.
Drugą grupę – zdaniem hierarchy – stanowią ludzie porównani do sług weselnych z Ewangelii, którzy „po cichu wykonują swoją pracę, często niewdzięczną, niezauważalną, ciężką”. – Ich wysiłek, nawet jeśli czasem czują się wypaleni i nie zawsze widzą sens tego, co robią – owocuje w życiu całej społeczności. Są niezbędni do jej prawidłowego, pomyślnego funkcjonowania – mówił bp Muskus.
– Rozpoznajemy w tej wspólnocie również ludzi, którzy zauważają ciche cuda dziejące się w codzienności i pragną więcej dobra wspólnego, więcej urzeczywistnianych ideałów, więcej pokoju dla społeczności. Są jak uczniowie, którzy na widok dokonanego przez Jezusa cudu zaczynają wierzyć, pociągnięci miłością i marzący o wielkich dziełach – wskazywał kolejną grupę.
Zwrócił też uwagę, że Jezus w Kanie „nie robi wokół siebie zamieszania i nie demonstruje swojej mocy”. – Działa po cichu, dyskretnie, jakby na uboczu. Tak działa Bóg, który prawdziwe cuda sprawia nie w otoczce chwały i wielkości, ale pośród codziennych, zwyczajnych spraw – zauważył.
– Może nawet chcielibyśmy, by wkroczył w naszą ludzką rzeczywistość spektakularnie, może nawet mamy taką pokusę, by wszem wobec udowadniać Jego obecność w życiu społecznym czy politycznym, ale to nie jest Jego metoda – podkreślił hierarcha. – Widzimy wręcz, że głośne powoływanie się na Ewangelię i publiczne deklaracje przynależności do wspólnoty wierzących są przeciwskuteczne, jeśli nie idą za nimi konkretne czyny i zwyczajna, ciężka praca dla dobra wszystkich. Społeczeństwo rozlicza każdą z takich demonstracji wiary – przyznał.
Zwracając się do uczestniczących w pielgrzymce samorządowców, bp Muskus prosił, by u Pani Rychwałdzkiej uczyli się Bożych metod działania. – Jak wielka siła tkwi w ludzkich społecznościach, przekonaliśmy się w ciągu ostatnich trudnych lat. Nie udźwignęlibyśmy ich ciężaru, gdyby nie solidarna troska wielu tysięcy ludzi, wierzących i niewierzących, ale połączonych poczuciem odpowiedzialności za drugiego człowieka – mówił, przywołując czas pandemii i ostatnie miesiące pomocy Ukrainie. Dodał, że dzięki ludziom, którzy „kategorię egoizmu zamieniają na kategorię wspólnoty, a dobro wspólne przedkładają nad własną wygodę”, zdarzały się w tym czasie prawdziwe cuda.
– Zobaczyliśmy, jak piękny jest człowiek i jak wielkie dobro kryje się w jego sercu. Teraz stoi przed nami wszystkimi zadanie, by nie zmarnować potencjału, który obudził się w nas pod wpływem tych dramatycznych wydarzeń – stwierdził.
Zdaniem krakowskiego biskupa, receptą są słowa Maryi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn”. – To uniwersalny drogowskaz dla każdego wierzącego samorządowca, dla każdego człowieka, który angażuje się w życie swojej społeczności i chce uczynić ją lepszą. To także uniwersalny drogowskaz dla wszystkich ludzi dobrej woli, bo w Ewangelii nie ma nic, co przeczyłoby wartościom, dzięki którym możliwa staje się harmonia, pokój i ład między nami – zauważył duchowny.
– Obyśmy tylko nie zakłócali jej przesłania. Obyśmy potrafili, jak słudzy weselni, słuchać wskazówek Jezusa i według nich postępować, by woda naszej niełatwej codzienności przemieniała się w wino pokoju i dobra – podsumował.
Przeczytaj też: Przygotowanie do pierwszej spowiedzi, czyli praca nad talentami
KAI, DJ
Czynienie tak cicho, że tego nie widać jest nieodróżnialne od nie czynienia.
Tyle, że Bóg Ewangelii jest spektakularny i potężny. Nie działa po cichu. Cichy cud czyni raz, w wieczerniku. W każdym innym przypadku jawnie, nawet przed tysiącami przemawia z mocą, uzdrawia na oczach tłumów, rozmnaża chleb. Nad Jordanem mówi z obłoku, w Jeruzalem objawia się szumem i językami ognia. Paweł w listach obiecuje przyjście w chwale, na obłoku, tak, że każdy zobaczy, a zmarli wstaną z grobów. Nawet wspomniany cud w Kanie, jak wspomina ewangelista sprawił, że „uwierzyli w niego jego uczniowie”, więc nie była to jakaś cicha i dyskretna świeca pod korcem, tylko znak mesjański obfitości wina, który pociąga tłumy.
Mając takie obrazy ewangeliczne trudno oczekiwać więc, że Bóg, który wręcz „ocieka” cudownościami nagle ma się zmienić w przysłowiowego skrzata, co po cichu plecie koniom grzywy.
Bóg „działa po cichu” ale równocześnie „chce być widoczny, obecny w polityce, szkole, telewizji”, a wiara „nie jest prywatną sprawą”.
@karol i za to cenię Twoje komentarze. Dziękuję.
Jak dziś przeczytałam rzecznika KEP to długo zbierałam myśli. Akurat nie było o mięsie w piątek.
„Wierni przyznają się do bycia uczniami Chrystusa dając świadectwo swojej przynależności do wspólnoty Kościoła.Ukazują tym samym, że wiara nie jest ich prywatną sprawą, ponieważ z przekonań prywatnych wynikają konkretne działania społeczne”. Aha – procesja jest działaniem społecznym. OK.
Tak. A później ci sami wierni odwracają wzrok, kiedy naprawdę chora rzeczywistość zagląda im w te oczy.
Vide – komentarze pod
https://wiez.pl/2022/06/13/ksiadz-hajdasz-z-filmu-sekielskich-wydalony-z-kaplanstwa/
„Skorzystajmy z niej w tym roku, (…) pokazując wszystkim, kto jest naszym Panem, który inspiruje nasz styl życia i podejmowanie przez nas decyzje”.
Ale i papież.
„Niech koncerty uwielbienia, odbywające się w tym świątecznym dniu w waszym kraju, rozbudzają wiarę we wszystkich, abyśmy przyjmując Ciało i Krew Chrystusa, coraz głębiej doświadczali Jego miłości.”
W tym KRK jest dobry. W masowych manifestacjach.
Cichy Bóg. Tia. Niech nas zobaczą 🙂
@karol. Cenię każdy Twój komentarz. Nie na każdy odpisuję. Dzięki, że komentujesz.
Jak zwykle.. kolejny biskup oderwany od rzeczywistości, głosi teorie odległe od praktyki życia o całe lata świetlne. Jedno z kluczowych zdań w tym przemówieniu: „Widzimy wręcz, że głośne powoływanie się na Ewangelię i publiczne deklaracje przynależności do wspólnoty wierzących są przeciwskuteczne, jeśli nie idą za nimi konkretne czyny…” – czyżby miał na myśli abpa Jędraszewskiego?
Niektórzy wierni lubią powtarzać takie zdanie, bo faktycznie ładnie brzmi.
„Nie mów ludziom o Chrystusie, jeśli cię o Niego nie pytają, ale żyj tak, żeby cię o Niego pytali.”
?
Szczególnie w Buczy działał jakoś tak niezmiernie po cichu. Chociaż być może źle interpretujemy i stał akurat po tej drugiej stronie.
To jest patrzenie w otchłań, a to zawsze wciąga. Tylko czy warto dać się wciągnąć tej ciemności? Jedni znajdą upodobanie w oglądaniu obrazów z Buczy, inni w banerach abortowanych płodów, albo sekciarskich warkoczykach plecionych cichaczem nocą. Czasem warto podjąć wysiłek spojrzenia w stronę światła, spektakularnego jak cuda, lub cichego którego nie widać. Nie mówię, że to jest łatwe.
Spoko, zamknąć oczy i „zaufać Bogu”, tylko po co skoro On nic nie może.
W ubiegłą niedziele gościłem na mszy w sanktuarium Matki Bożej …. nieważne gdzie. Każda diecezja ma swoje, nawet niektóre kilka. Jest też matka na każdą okazję. Nawet mojej małżonce Maria na imię i kwiatków co chwila się dopomina. Ustanowiłbym takie święto, raz w roku choćby, bez zdrowasiek wole dla Maryjki, niechby se pospała do południa, kawusie w spokoju wypiła, chórów anielskich posłuchała bez zawracania jej gitary naszymi zachciejkami. Mniejsza o to, msze celebrował młodziutki kapłan, takiego młodego to już z 5 latek nie widziałem. Myślę sobie nareszcie może po nowemu, ciekawie, inaczej. Głos radiowca, gesty aktorskie, strój paradny, ale to wiadomo. Wszystko rozstrzygnie kazanie myślę. Podchodzi do mównicy, czy jak to tam się nazywa, rozkłada karteczki i czyta jakiegoś gotowca, pięknie jak ten tu biskup. Po staremu 15 minut ględźby o niczym, piękne puste słówka. Pytam małżonki, o czym on ględzi. Wzrusza ramionami – Ładny ma głos. A w temacie, to ja zupełnie nie oczekuje spektakularnych działań, cudów i tego czegoś w tym stylu. Gdyby rzeczywiście Bóg takimi sprawami się zajmował, nie najlepiej świadczyło by to o nim. Stawiało by to go w podobnej lidze jak nie przymierzając człowieka co to sobie funduje zwierzaka do zabawy.
Łatwiej w seminarium wykształcić głos i ruch sceniczny niż nauczyć odczytywania i przekazywania interpretacji. Zwłaszcza gdy dzisiejszy świat odwraca często sens tych uświęconych tysiącleciami sensów…..
Mlyny Boskie miela powoli ale dokladnie.
Żeby spojrzeć, trzeba oczy otworzyć. Nie zamknąć.
Chciałam wkleić pod komentarzem @karola, ale chyba w złe miejsce wkleiłam. Może Moderator sam zmieni miejsce, pod komentarz @karola z dzisiaj?
Przeczytałem. Zaraz otworzę oczy, tylko najpierw stanę w prawdzie.
Prawda to obecnie pojecie wzgledne.
Ty też dopuściłeś się nadużyć seksualnych w Kościele, żebyś musiał stawać w prawdzie? @karol przestaje Cie lubić. A i już nie ciagnijmy tego wątku, przez szacunek dla tych którzy w Buczy zgineli, a wierzę że już znaleźli pokój.