Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wojenne piekło kobiet – beatyfikacja 10 elżbietanek

Beatyfikowane elżbietanki. Fot. selzbietanki.com

Napaść Rosji na Ukrainę i zbrodnie wojenne, jakich dopuszczają się rosyjscy żołnierze wobec Ukraińców, a zwłaszcza Ukrainek, nadaje dzisiejszej beatyfikacji dziesięciu zakonnic ze Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety dodatkowy wymiar. Wszystkie one zginęły w 1945 r. z rąk sowieckich żołdaków, kiedy usiłowały bronić własnej godności lub godności i życia innych.

Dzisiejsze błogosławione to siostry: s. Maria Paschalis Jahn, s. Maria Edelburgis (Julianna) Kubitzki, s. Maria Rosaria (Elfrieda) Schilling, s. Maria Adela (Klara) Schramm, s. Maria Sabina (Anna) Thienel, s. Maria Sapientia (Łucja) Heymann, s. Maria Melusja (Marta) Rybka, s. Maria Adelheidis (Jadwiga) Töpfer, s. Maria Felicitas (Anna) Ellmerer, s. Maria Acutina (Helena) Goldberg.

Były w większości Ślązaczkami, a samo zgromadzenie właśnie na Śląsku miało swój początek. Zostało założone w Nysie i było tam pierwszym rodzimym zgromadzeniem, powstałym po kasacie zakonów przez rząd pruski w 1810 roku. Rozpoczęło swą działalność w roku 1842 jako „stowarzyszenie dla terenowej pielęgnacji chorych, a z czasem zostało przekształcone w zgromadzenie zakonne. Powstało z inicjatywy Doroty Klary Wolff, do której wkrótce dołączyły Matylda Merkert i jej rodzona siostra Luiza Maria Merkert oraz Franciszka Werner. Głównym celem, jaki sobie wytyczyły, była bezinteresowna służba najbardziej potrzebującym, zwłaszcza cierpiącym i chorym, w ich własnych mieszkaniach, bez względu na wiek, stan i wyznanie”. Można więc uznać, że były – jak inna błogosławiona, Hanna Chrzanowska – prekursorkami pielęgniarstwa społecznego oraz opieki paliatywnej.

Elżbietańskie męczenniczki to w większości zwyczajne kobiety, które do zakonu wstąpiły z miłości do Boga i człowieka. Często pochodziły z ubogich rodzin. Były pielęgniarkami, opiekunkami chorych, ludzi starych i potrzebujących, katechetkami dzieci, wychowawczyniami ubogich dziewcząt, a także służących, których los, kiedy nie mogły już być użyteczne, stawał się zazwyczaj tragiczny.

Piękne i bestie

Historia każdej błogosławionej to osobna przejmującą opowieść. Rekonstruuje je w swojej książce „Dziesięć panien mądrych. Męczenniczki elżbietańskie” o. Zdzisław Józef Kijas. Przywołuje w niej zeznania świadków zbrodni Sowietów. Oto relacja jednego z nich: ,,Rosjanie wdarli się do miasta jak powódź. Najpierw zażądali zegarków i innych wartościowych przedmiotów, wymuszali przyniesienie wina mszalnego. Opętani żądzą chciwości rekwirowali monstrancje i kielichy […]”.

Jeden ze świadków tamtych wydarzeń wspominał „o gwałtach na mieszkankach, począwszy od dwunastoletniej dziewczynki aż po prawie dziewięćdziesięcioletnią kobietę. Życie straciła również dziewięcioletnia dziewczynka, która stanęła przed swoją matką, pragnąc uchronić ją przed gwałtem”. Żołdacy nie oszczędzali także zakonnic. Te, które się broniły, były bite, również kolbami karabinów, i kopane, niektóre zabijano, inne prawie nieprzytomne zabierano i maltretowano w zbiorowych gwałtach. To spotkało m.in. s. Marię Rosarię (Elfriedę) Schilling. Jej tragedia miała miejsce w Nowogrodźcu.

Ojciec Kijas przywołuje drastyczną relację świadka tego zdarzenia: „Rozpętało się dzikie piekło [..]. Wieczorem, około 8.00, przyszły te straszne postacie i złapały siostrę M. Rosarę. Ona dzielnie się broniła, dopóki nie pochwycono jej z trzech stron równocześnie. Dzicy żołdacy wywlekli ją na zewnątrz. Diaboliczny komendant kazał ją przywlec do siebie. Ponad trzydziestu bolszewików gwałciło ją godzinami. Wróciła późnym wieczorem zalana krwią, z ranami na głowie i wewnętrznym krwawieniem. Obawiając się o jej życie (zanikał jej puls), ks. Rust udzielił rozgrzeszenia. Stan zmaltretowanej poprawił się na tyle, że z trudem i bardzo krótko mogła opowiedzieć o tym, co się stało. Następnego wieczora, czyli 23 lutego 1945 r., na plebanię ponownie wdarli się czerwonoarmiści. Prześmiewali się z zebranych. Komendant wrócił i przygrywając na akordeonie, szyderczo powiedział, wskazując siostrę M. Rosarię: «Córeczka wykończona»”.

Następnego dnia s. Maria Rosaria została zastrzelona. Trzeba tu dodać, że beatyfikowane elżbietanki miały szansę uciec przed sowieckimi żołnierzami, proponowały im to przełożone, wieści o barbarzyństwie czerwonoarmistów szybko się rozprzestrzeniały. Zakonnice postanowiły jednak zostać ze swoimi podopiecznymi – chorymi, rannymi, starcami i niepełnosprawnymi. Ich czerwonoarmiści również nie oszczędzali. Na przykład w Nysie podłożono ogień w piwnicy w budynku domu starców prowadzonym przez elżbietanki, w wyniku czego niemal wszyscy jego pensjonariusze zginęli w płomieniach.

Barbarzyńscy wyzwoliciele

Okrucieństwa armii czerwonej, wkraczającej na wyzwalane spod niemieckiej okupacji tereny Polski oraz innych krajów Europy Wschodniej, budzą nie mniejszą grozę, niż te dokonywane przez hitlerowskie Niemcy w trakcie II wojny światowej. Wyzwoliciel okazał się kolejnym bestialskim najeźdźcą. Zbrodnie czerwonoarmistów były w czasach komunistycznych przemilczane, dlatego proces beatyfikacyjny zakonnic mógł się rozpocząć dopiero po 1989 r.. Na szczęście Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety utrwaliło relacje świadków męczeństwa członkiń swojej wspólnoty.

Losy i cierpienie elżbietanek ze Śląska wskazują na tragedie i dramaty milionów kobiet i dziewcząt gwałconych i często zabijanych przez wojennych oprawców w każdym zakątku świata. Takie zbrodnie dokonywane są obecnie niemal tuż obok nas – w najechanej przez Rosję Ukrainie.

Wesprzyj Więź

„Te dziesięć sióstr beatyfikowanych jako męczenniczki – pisze o. Kijas – to w pewnym sensie reprezentantki całej rzeszy kobiet-męczenniczek. Samych sióstr elżbietanek zginęło kilkadziesiąt. Żołnierze radzieccy zamordowali setki sióstr z innych zgromadzeń i tysiące świeckich kobiet. Wybrano te dziesięć sióstr z tego względu, że na temat ich życia i śmierci zachowało się najwięcej materiału dowodowego, na podstawie którego można wykazać, że faktycznie poniosły śmierć męczeńską, że były gotowe oddać swoje życie i że ich oprawcy motywowani byli nienawiścią do wiary.

Warto przypomnieć, że siostry elżbietanki to nie jedyne kandydatki na ołtarze z grona ofiar żołnierzy radzieckich. Toczy się np. proces sióstr katarzynek zamordowanych w podobnych okolicznościach na Warmii, gdzie Armia Czerwona wkroczyła jeszcze wcześniej. Kobiet-męczenniczek jest dużo więcej”.

Przeczytaj też: Walka naszych z tamtymi czy dobra ze złem?

Podziel się

3
2
Wiadomość

Autorka pisze “… były w większości Ślązaczkami …” – równie dobrze można by pisać o siostrze Faustynie Kowalskiej jako o łodziance lub łęczyczance (z powiatu łęczyckiego).
Tak to wygląda jakby autorka się bała napisać, ze zakonnice były w większości Niemkami. I to te Niemki zostały wyniesione na ołtarze.

Jest pewna różnica w ocenie żołnierzy radzieckich wtedy, a rosyjskich dziś. Są jeszcze inne różnice, które Autorka przemilcza. Kto je poruszy, musi się liczyć z przypisaniem wątpliwych intencji – taki mamy klimat. Więc ich nie poruszę, tylko poprzestanę na stwierdzeniu, że artykuł nie sprzyja wymianie różnych opinii lub stawianiu pytań mających na celu oczyszczenie prawdy.

Są różnice. Czy zrównując 1945 z 2022 Autorka nie widzi, że oskarża Ukraińców o utopienie we krwi całej Europy tak, jak zrobili to Niemcy w czasie wojny?
Gwałt zawsze będzie gwałtem, zabójstwo dziecka zawsze zabójstwem dziecka. Tyle że Niemcy wcześniej robili to samo na milionowa skalę. Ukraińcy dzisiaj nie.
Hitlerowi możliwość holocaustu i innych zbrodni dało wielu i wielu zwykłych Niemców i Niemek głosujących na NSDAP. Ta partia nie doszła do władzy na skutek zamachu stanu.

Wątpliwe, żeby te kobiety głosowały czy popierały Hitlera. W tamtych czasach zakonnice raczej nie głosowały, nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej. A środowisko katolików było podzielone (na szczęście była część przeciwna NSDAP, mniejsza niż chcieliby tego dziś Niemcy). Moje pytania są takie: czy kobiety cywilne (zwłaszcza nie popierające Hitlera) nie zasługują na znalezienie się w gronie świętych? W czym są gorsze jako ofiary? I czemu motywacja antyreligijna sprawców ma jakiekolwiek znaczenie?

Dzisiaj nie dojdziemy, jakie były poglądy tych kobiet, czy głosowały. Ale cóż, ktoś jednak hitlerowcow wybrał, popierał do końca. Niestety, tacy ludzie, zwykli „dobrzy Niemcy” szykowali w ten sposób tragedię i sobie i innym. O tym powinni myśleć w 1932. Tak samo jak my musimy myśleć ku czemu poprowadzą nas rozmaici cudotwórcza oferujący proste rozwiązania trudnych spraw. Jak ci, dla których rozwiązaniem ma być pozbawienie obywatelstwa posłów opozycji i likwidację niezależnych mediów aby uzyskać pełną jedność narodową. Niech popatrzą na swoje dzieci i pomyślą co się z nimi może stać za x lat.
Ale mi jednak chodziło o coś innego. Ukraińcy to nie Niemcy I Nie można tak prosto zrownywac sytuacji dzisiejszej z tamtą. Kilka założeń wstępnych trzeba by w tym artykule zrobić.

Z ogólną odpowiedzialnością narodu niemieckiego się zgadzam, ale nie z poszczególną, kiedy już mówimy o kimś. Nie uważam też, żeby odwet był prawdziwą motywacją sprawców. Gwałcili, bo mogli. Hitler mniej zdziałał na terenach skąd przyszła Armia Czerwona. Co innego w Polsce, ale tu też gwałty, choć były, nie były wpisane w „standard” (ze względu na ideologię). Skala okrucieństwa w tej kwestii Armii Czerwonej była ogromna, a nie omijała też ofiar-Polek. To było zło dla przyjemności tłumaczone zemstą. Ukraińcy z naszego punktu widzenia niczym nie sprowokowali wojny (szczekanie NATO także jest pretekstem, choć chodzi pieniądze), niestety jednak propaganda rosyjska właśnie stara się używać rzekomego „nazizmu” stąd słusznie, że podkreśla Pan różnicę.

W listopadzie 1918 we Wrocławiu i w innych niemieckich miastach nie zgwałcono, nie zabito żadnej kobiety. Wtedy to Niemcy nadal okupowały ogromne tereny Rosji, Francji, Belgii. I nie było żadnego innego powodu oprócz niemieckiego szaleństwa, niemieckiej pychy, niemieckiego poczucia wyższości aby wojna mogła się powtórzyć.
O ile odpowiedzialność za I wojnę światowa jest niejednoznaczna, to za drugą już tak. Nikt oprócz Niemiec jej nie chciał. Niemcy zagłosowali na Hitlera bo obiecał im wstanie z kolan. Dopiero alianckie bombardowania, dopiero okupacja, gwałty i mordy spowodowały że stali się tak pokojowi, iz dzisiaj mamy do nich o to pretensję. Dziś nawet Belgowie są bardziej bojowi od nich…..
Powtarzam: wybierając drogę na skróty pod przywództwem jakiegoś Wodza możemy sprowadzić nieszczęście i śmierć na najbardziej bezbronnych. Bezbronnych Innych wpychanych wtedy do komór gazowych i bezbronnych Swoich gwałconych przez całe kompanie. Trzeba o tym myśleć najpierw, a nie ulegać żądzy odwetu za pierwsza klęskę.
Najgorzej, że dziś Rosja przypomina te Niemcy z 1939. Przekonana o swojej wielkości i niezawinionej przez siebie klęsce spowodowanej spiskiem całego świata. Szaleństwo podobne. Tyle że Rosji w przeciwieństwie do Niemiec nie da się pokonać, okupować, rozbroić.