Trudno wyobrazić sobie mocniejszy symbol jedności z umęczoną Ukrainą niż sprawowana z widokiem na jej terytorium papieska liturgia Męki Pańskiej. Czy w taki sposób zrealizuje się „leżąca na stole” wizja papieskiej wizyty w Ukrainie?
Przewodniczący Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), arcybiskup Luksemburga kard. Jean-Claude Hollerich przyleciał do Polski, by na granicy polsko-ukraińskiej jeszcze raz wezwać do zakończenia stosowania bezprawia i przemocy powodującej cierpienia Ukraińców w ich własnym kraju oraz wszędzie tam, dokąd musieli uciekać.
Wraz z przewodniczącym Konferencji Kościołów Europejskich (KEK), pastorem Christianem Kriegerem, kardynał Hollerich przybył w czwartek do Chełma, jak to określił, na znak solidarności w okresie męki i zmartwychwstania Chrystusa, aby wesprzeć ofiary horroru i tragedii wojennej, spowodowanych nienawiścią i chciwością.
Ekumeniczna wizyta na granicy
Kardynał Hollerich i pastor Krieger podkreślili, że jako chrześcijanie mimo wszystko nie powinniśmy tracić z oczu horyzontu wiary, który szczególnie otwiera przed nami w tych dniach perspektywa paschalnej ofiary Chrystusa. Gościom towarzyszył prawosławny arcybiskup lubelski i chełmski Abel.
Przewodniczący COMECE już wcześniej zdecydowanie wypowiadał się przeciwko wojnie w Ukrainie. Na początku marca w apelu do moskiewskiego patriarchy Cyryla wzywał go: „Opowiedz się przeciwko wojnie! Apelował, by Cyryl skierował do władz Rosji pilny apel o natychmiastowe zaprzestanie działań wojennych wobec narodu ukraińskiego”.
Pod koniec lutego natomiast, przy okazji spotkania episkopatów i samorządów regionu Morza Śródziemnego we Florencji, kard. Hollerich stanowczo wypowiedział się za nałożeniem na Rosję jak najostrzejszych sankcji ekonomicznych i gospodarczych, aby w ten sposób przyjść z pomocą narodowi ukraińskiemu. „Sankcje ekonomiczne i gospodarcze, które możemy podjąć, są ogromne. Myślę, że nie możemy się wahać, aby je nałożyć, nawet jeśli dotkną także nas. Dla nas będzie to niewielki skutek w porównaniu z tym, co cierpią obywatele Ukrainy. Musimy być gotowi do podjęcia działań, które uderzą także w nas, aby położyć kres tej masakrze” – mówił Hollerich trzy dni po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Podróż kard. Hollericha i pastora Kriegera odbywa się w dniu, w którym listy uwierzytelniające na ręce papieża Franciszka złożył nowy ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej, Andrij Jurasz. Nie znamy na razie treści zwyczajowo wygłaszanych przy takiej okazji krótkich pism obu stron, jednak w krótkiej informacji na Twitterze nowy ambasador po spotkaniu z papieżem określił Stolicę Apostolską jako „szczerego partnera w czynieniu wszystkiego, co możliwe, by zakończyć wojnę”. Wizyta nastąpiła także dzień po wymownym geście papieża Franciszka, który podczas środowej audiencji generalnej mówił o krwi niewinnych ofiar zbrodni, wołającej do nieba o zakończenie tej wojny, a następnie otoczony ukraińskimi uchodźcami ucałował przywiezioną mu z Buczy flagę Ukrainy.
Meandry dyplomacji
Tym gestom towarzyszy jednak nagłośnienie wypowiedzi sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Pietro Parolina, który – przyznając zaatakowanej Ukrainie prawo do obrony – wyraził jednocześnie obawę o eskalację konfliktu w wyniku dostarczania Ukrainie broni przez inne państwa. Niestety, mało kto z krytykujących tę wypowiedź zauważył, że znalazła się ona w wywiadzie udzielonym przez Parolina jeszcze przed wizytą Franciszka na Malcie, a więc przed ujawnieniem zbrodni wojennych w Buczy i w innych miastach Ukrainy. Sporo w tym winy samego Watykanu, który nie potrafi transparentnie komunikować podejmowanych wysiłków i tkwiąc w meandrach iście dziewiętnastowiecznego stylu uprawiania dyplomacji, coraz bardziej wystawia się na ostrze krytyki i pogrąża wizerunek samego papieża.
Co zatem naprawdę powiedział kardynał Parolin? Wbrew powierzchownym interpretacjom, w sensie ścisłym nie odmówił on zaatakowanej Ukrainie prawa do obrony. Powiedział wprost, że jego zdaniem „istnieje prawo do obrony, do obrony własnej. Jest to fundamentalna zasada, na podstawie której także Ukraina stawia opór Rosji. Społeczność międzynarodowa chce uniknąć eskalacji i jak dotąd nikt nie interweniował osobiście, ale widzę, że jest wielu, którzy wysyłają broń. To straszne myśleć, że może to sprowokować eskalację, której nie będzie można kontrolować. Pozostaje jednak zasada obrony koniecznej”.
Sens wypowiedzi jest zatem odwrotny od tego, co pobieżnie skrytykowano: Parolin wskazuje na przerażającą możliwość eskalacji konfliktu w wypadku bezpośredniego zaangażowania się weń stron trzecich, jednak mimo to ryzyka podkreśla prawo Ukrainy do samoobrony.
Wywiad zawiera także informację o wysiłkach mediacyjnych, podejmowanych przez Stolicę Apostolską między Ukrainą a Rosją. Po raz pierwszy chyba dowiedzieliśmy się, że o taką mediację i doprowadzenie do negocjacji z Rosją w Watykanie zwrócił się sam ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski. Jak dotąd jednak wysiłki te pozostają bezskuteczne, a ostrożność wypowiedzi Watykanu i samego papieża, a w szczególności nienazywanie po imieniu agresora na Ukrainę, powodują zniecierpliwienie i zarzuty braku potrzebnej wrażliwości i jednoznaczności w nazywaniu po imieniu winnych zbrodni odkrywanych w Buczy, Borodziance, Irpieniu, Wołnowasze czy Mariupolu.
Pora na papieskie „Non possumus”
Czy zmienią to kolejne gesty kościelnych dostojników? Wydaje się, że nasilający się brak zrozumienia dla kościelnej polityki odwrócić mógłby już tylko spektakularny gest samego Franciszka. Mało prawdopodobne wydają się pogłoski o możliwej wizycie papieża jeszcze przed Wielkanocą w Ukrainie.
A może – gdyby było to niemożliwe – za przykładem przewodniczących COMECE i KEK papież mógłby pojawić się na granicy polsko-ukraińskiej? Trudno wyobrazić sobie mocniejszy symbol jedności z umęczoną Ukrainą niż sprawowana z widokiem na jej terytorium papieska liturgia Męki Pańskiej.
Czy w taki sposób zrealizuje się „leżąca na stole” wizja papieskiej wizyty w Ukrainie? Nie wiemy. Pewne jest jednak, że wobec nasilającej się rosyjskiej agresji zbliża się moment, w którym poufne i ostrożne działania watykańskiej dyplomacji musiało będzie uzupełnić, jeśli nie zastąpić, papieskie „Non possumus!”.
*
Przeczytaj również inne publikowane na Więź.pl komentarze o postawie papieża Franciszka wobec wojny Rosji z Ukrainą:
Zbigniew Nosowski: Gdy prorok staje się dyplomatą. Papież wobec rosyjskiej wojny
Sebastian Duda: Czego nie wolno prorokowi. Milczenie papieża w sprawie Rosji to dowód zapaści katolicyzmu
Aleksander Bańka: Franciszek jest prorokiem, choć chcielibyśmy usłyszeć od niego inne proroctwo
Michał Jerzy Rzeczycki: To, co robi Watykan wobec inwazji Rosji na Ukrainę, jest po prostu złe
Paweł Stachowiak: Skąd ta powściągliwość Watykanu wobec rosyjskiej agresji? W imię mniemanego „większego dobra”?
Tomasz P. Terlikowski: Dlaczego papież milczy? Dyplomacja jest ważniejsza od Ewangelii?
Polska mogłaby się na to zgodzić tylko, gdyby Franciszek zaczął mówić o wojnie tak-tak, nie-nie. Po wypowiedzi kard.Parolina nie mam już wątpliwości, że Franciszek nie próbuje, tyle że nieudolnie, realizować przejrzystych intencji, bo musiałbym zakładać, że jest między nimi rozdźwięk. Zgoda na pobyt Franciszka w Polsce nad granicą z Ukrainą byłoby tylko pomaganiem graczowi w budowaniu jego nieprawdziwego wizerunku. Jeśli chce być bardziej dyplomatą i mediatorem niż moralnym drogowskazem niech szuka szans zrobienia czegoś dobrego dla pokoju w spotkaniach z Cyrylem. Życzymy skuteczności.
„Non possumus” już mamy – jako niemoc – a nie protest. Dlatego nie działa.
Proszę bardzo, oto słowa kardynała Parolina, które padły już po masakrze w Buczy.
https://www.vaticannews.va/it/vaticano/news/2022-04/parolin-guerra-ucraina-viaggio-papa-kiev-bucha.html
Obrona proporcjonalna – przedłuża konflikt i go eskaluje. Tak. To są jego słowa.
Mam wrażenie, że wg Watykanu Ukraina powinna się poddać, i nie dostawać broni.
Bo niepotrzebnie się wykrwawia i psuje pokój w tej części świata i drażni Rosję. Tchórze.
Rosja kłamie o Buczy. Jak o Katyniu. Katyń to jest historia mojej rodziny.
Zabici strzałem w tył głowy. Powtarza się. Nie dam się nabrać.
A ktoś pamięta Biesłan i atak na szkołę? Odbicie jej przez Rosjan?
Ludzie umierają, mordowani na naszych oczach, a Watykan bawi się w kalkulacje.
Oni nawet nie widzą jak są żałośni, i to jest najgorsze. Przyzwyczaili się.
Poza tym dalej trwają przygotowania do spotkania z Cyrylem. Naprawdę? Ale jak to?
Po wspólnym oświadczeniu z 16 marca mam do dziś mdłości.
https://www.vaticannews.va/pl/papiez/news/2022-03/watykan-potwierdza-franciszek-rozmawial-z-patriarcha-cyrylem.html
Wiarygodność Kościoła? Ewangelia? Ale jak to?
Jak można tak gadać z Cyrylem, który popiera jawnie inwazję Rosji na Ukrainę.
Jak można uważać go za duchownego? Brawo Watykan. Maski opadają. Gracie tak samo.
Popieracie różnych twardych przywódców, a demokracja dla Was jest niezrozumiała.
Takie: „Posłuchamy Cię innym razem” = „Przekonaj nas” – nie wchodzi w grę.
Rządy silnej ręki dają więcej. Przećwiczone od wieków.
I naprawdę Parolin rozważa, czy wizyta Franciszka w Ukrainie przyczyni się do pokoju.
To jest warunek jego odwiedzin???
Nieważne ofiary wojny – papież je odwiedzi, jak będzie gwarancja, że to przyniesie skutek pokojowy. Sukces.
I by nie popsuć sobie kontaktów z prawosławiem = z Cyrylem. Bo delikatna ta sytuacja.
Ursula von der Meyer jest już w Buczy dzisiaj. Franciszek całuje flagę.
I na koniec kardynał mówi, że teraz inicjatywy dyplomatyczne Watykanu jakby nie istnieją – i te wysiłki Watykanu by być mediatorem, to chyba trzeba inaczej przekuć, bo nie dały efektu – na bardziej konkretne działania. No – raczej. Bo tę całą dyplomację to możecie sobie …
Watykan jest dla mnie skompromitowany. I jest dla mnie zgorszeniem.
Pedofilia to już było dość. A teraz …
Idi na … dalej wiadomo.Mam dość.
Mi się wydaje, że cały świat daje się mamić Rosji. Bo światu byłoby wygodniej, żeby było jak było. Najchętniej chcieliby zakończenia wojny ale nie dla pokoju, a dla świętego spokoju, więc kosztem Ukrainy nawet. Np. gadanie o tym, że nie będą dostarczać broni, żeby nie eskalować. Czego eskalować? Czy oni nie widzą, że to jest strategia Rosji? Rosja jest militarnie wielokrotnie potężniejsza od Ukrainy. Gdyby chcieli to poszło by im szybciej, ale teraz i Rosja i Zachód bawią się w chodzenie na paluszkach. Zachód po to, żeby udawać, że nie ma wojny. Rosja po to, żeby zużyć cały potencjał militarny Ukrainy na przewlekłą obronę przeciw na tę chwilę słabemu uzbrojeniu, które Rosja zużywa. Kiedy Ukraińcy wyczerpią się militarnie to Rosjanie wjadą z konkretnym sprzętem i zajmą kraj. Jeśli Rosja ma potencjał walki z lepiej uzbrojoną Ukrainą, a nawet resztą Europy to może lepiej Ukraińcom powiedzieć, że spisano ich na straty, bo wszyscy się boją rosyjskiej broni?
„…jest wielu, którzy wysyłają broń. To straszne myśleć, że może to sprowokować eskalację, której nie będzie można kontrolować” – wypowiedź kard Parolina jest po prostu nierozumna i szkodliwa. Otóż, w przypadku tego konfliktu właśnie odmowa wsparcia sprzętowego, logistycznego i szkoleniowego Ukrainie doprowadzi wkrótce do dalszej eskalacji konfliktów w tej części Europy przez putinowską czy nawet post-putinowską Rosję.
To przykre, że Stolica Apostolska pozwala sobie na tak miernego dyplomatę na jej czele. Natomiast umiejętności analityczne Sekretariatu Stanu – przez litość – przemilczę.