To od nas zależy, czy chrześcijaństwo będzie tylko urzędową sankcją władzy, czy alternatywnym społeczeństwem miłosierdzia.
Zbliżamy się w liturgii do kulminacji Wielkiego Postu. W tym roku naszym przewodnikiem w tej drodze jest św. Łukasz. Jego Ewangelia odsłania przed nami i akcentuje obrazy Bożego miłosierdzia. Niektóre z nich nie pojawiają się u innych ewangelistów – są tylko u Łukasza. Syn marnotrawny, dobry Samarytanin czy nawrócony łotr to bohaterowie opowieści o łaskawości i czułości Boga wobec ludzi grzesznych, słabych, pokrzywdzonych.
Taką postacią jest też kobieta pochwycona na cudzołóstwie i przyprowadzona przed oblicze Jezusa na dziedziniec świątynny. Ale ta scena pojawia się w czytaniach piątej niedzieli Wielkiego Postu jako tekst z Ewangelii św. Jana, a nie Łukasza. Czy to jakieś nieporozumienie? A może pomyłka redaktorów lekcjonarza?
Ocenzurowany fragment Ewangelii
Istnieje próba wyjaśnienie tego faktu z historycznym zgorszeniem w tle. Niektórzy bibliści uważają, że ów fragment tekstu – wpisanego dziś do Ewangelii św. Jana – pierwotnie znajdował się u Łukasza. Dlaczego zatem najpierw zniknął z ewangeliarzy na kilka stuleci, a potem pojawił się w innym miejscu?
Gdzie jest mężczyzna, z którym przyłapano kobietę na grzechu nieczystym? Przecież nie popełniła go w pojedynkę. Czemu nie przywleczono go razem ze wspólniczką nierządu na dziedziniec świątyni?
W środowisku wczesnych gmin chrześcijańskich scena z jawnogrzesznicą potraktowaną tak łagodnie przez Mistrza mogła budzić zdziwienie, a nawet oburzenie wśród mężczyzn stojących na czele pierwszych, radykalnych wspólnot. Usunięto ją zatem z kodeksów przeznaczonych do publicznej lektury, aby nie prowokować zgorszenia. O przywrócenie ocenzurowanego fragmentu upominał się nawet św. Augustyn. Ale stało się to dopiero wiele później. Tekst trafił, nie wiedzieć czemu, do zupełnie innej stylistycznie Ewangelii Janowej. Nie pasuje tu ani językowo, ani teologicznie. Bibliści wskazują wręcz miejsce, gdzie brakuje go w Łukaszowej opowieści o miłosierdziu i opisują jako obce ciało w mistyczno-filozoficznej wizji św. Jana. To nie jest teoretyczny spór o literackie niuanse. Tu chodzi o sprawy zasadnicze – dotyczące kwestii równości wobec Boga.
Czyżby to było świadome działanie dyskryminujące kobiety? A może słychać tu dalekie echo metody zastosowanej przez perfidnych oskarżycieli z biblijnej sceny z kobietą przyłapaną na nierządzie? Uważna analiza tej perykopy odsłania prawdziwe intencje męskich bohaterów spisku, w którym jawnogrzesznica potraktowana została czysto instrumentalnie. Była potrzebna faryzeuszom i uczonym mężom jako przedmiot intrygi, pułapki zastawionej na Jezusa. Ona w tej rozgrywce nie miała większego znaczenia.
Tajemnicza kobieta z dzieckiem
Wątek kobiecy umieszczony w centrum uwagi podejmuje w swoim obrazie wybitny malarz doby baroku – Nicolas Poussin. Ten Francuz, który większość twórczego życia spędził w Rzymie, miał głęboką wiedzę biblijną. Stronił od dworskiego życia i towarzyskich zabaw. Był typem samotnika, kontemplującego literaturę i zakamarki ludzkiej duszy. Według niego sztuka malarska to „cicha poezja”.
Być może to właśnie ten rodzaj subtelnej wrażliwości kazał mu w centrum ewangelicznej sceny umieścić tuż obok jawnogrzesznicy inną postać kobiecą. W samym środku malowidła, w punkcie przecięcia wszystkich osi stoi tajemnicza niewiasta z dzieckiem na rękach. Jej postać stanowi chyba klucz do zrozumienia przesłania obrazu.
Artysta bardzo świadomie skomponował swoje dzieło. Jest w nim żelazna konsekwencja geometrii, która służy teologicznemu przekazowi. Po obu stronach pionowej osi Poussin umieścił po sześć postaci. Każda z nich ma swój odpowiednik naprzeciwko. Oskarżona kobieta i Jezus stoją najbliżej siebie, ale pomiędzy nimi, w głębi dostrzec można matkę z niemowlęciem. Próbę odczytania tego symbolu podejmiemy później.
Artysta wybrał z biblijnego scenariusza scenę kulminacyjną, gdy Jezus kieruje do zgromadzonych mężczyzn prowokacyjne zaproszenie: „Kto spośród was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem”. Nauczyciel ma na obrazie otwarte usta. To jest malarska stop-klatka, w której artysta-reżyser zatrzymał akcję. Najazd kamery możemy teraz zrobić my sami – naszą skupioną dociekliwością. Niektórzy zapewne wzięliby chętnie pod lupę napis utrwalony na posadzce świątynnego dziedzińca. Może udałoby się odczytać poszczególne litery? Starożytna legenda mówi, że Jezus nakreślił palcem grzechy oskarżycieli. Trzech z nich pochyla się i w pełnych ekscytacji pozach reaguje na treść zapisu. Malarz chciał jednak pozostawić znakom ich tajemniczość.
Ktoś inny zwróciłby może uwagę na wyraz twarzy kilku szczególnie poruszonych uczestników zdarzenia. Jeden z nich, ten naprzeciw Jezusa, ma wymalowane na obliczu oburzenie. Jest zbulwersowany słowami Nauczyciela. Emocje mężczyzn na skraju sceny sięgają zenitu. Po naszej prawej stronie dochodzi do szarpaniny między tymi, którzy chyba mają różne opinie na temat postawy Jezusa. Po lewej – faryzeusz o smutnej twarzy prawdopodobnie jako pierwszy zrozumiał przesłanie miłosierdzia i chce odejść. Inny próbuje go powstrzymać, mając pewnie zamiar jednak wymierzyć kobiecie bezduszny wyrok. Cały wachlarz reakcji, postaw, zachowań. Jak w parlamencie, na rynku, ulicy, w telewizji – każdy usiłuje udowodnić, że ma rację.
Warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów dodanych przez artystę niezależnie od przekazu ewangelisty. Kluczowa wydaje się wspomniana postać kobiety z dzieckiem pośrodku płótna. Przygląda się dramatycznej scenie, ale nie uczestniczy w niej. Czyżby to była Madonna z Dzieciątkiem dodana jako obrończyni, orędowniczka oskarżonej kobiety?
Cała scena zaczerpnięta została z jerozolimskiej starożytności, jednak Nicolas Poussin osadza ją w sobie współczesnych realiach życia codziennego. Dwie postacie na balkonie, mężczyzna stojący za faryzeuszem w głębi, dym wydobywający się z komina – to kolejne wskazówki dotyczące codziennego życia, które przenoszą tę wizję z kart Ewangelii w naszą rzeczywistość. Bo przesłanie o miłosierdziu Boga jest ciągle aktualne.
Nikt nie odchodzi zbyt daleko…
Wróćmy do przyczyn, dla których w pierwotnym chrześcijaństwie perykopę o spotkaniu Jezusa z jawnogrzesznicą wyłączono z kanonu niedzielnych czytań liturgicznych. Podstawowy motyw niepokoju stanowiła kwestia zbyt lekkiego potraktowania grzechu cudzołóstwa.
„Idź i nie grzesz więcej” – jak to, tylko tyle? Bez żadnych konsekwencji karnych, odwetowych. Czyżby ciężkie przestępstwo ze strony nieobyczajnej kobiety nie było godne potępienia. Męski porządek świata wydawał się taką postawą Jezusa zagrożony. Patriarchalne struktury prawa nie mogły pomieścić takiego zlekceważenia niewierności małżeńskiej ze strony kobiety lekkich obyczajów. To mogło nieść konsekwencje w praktyce życia chrześcijańskich rodzin.
Przeanalizujmy sytuację po kolei, zgodnie z chronologią wydarzeń. Kobietę przyłapano na gorącym uczynku nad ranem i od razu o świcie przyprowadzono do świątyni. Nie było zatem wątpliwości co do jej winy. Postawiono ją przed autorytetem moralnym, który miał wydać wyrok. Publiczne ukamienowanie cudzołożnicy wydawało się najbardziej właściwą karą. Tymczasem Rabbi z Nazaretu unika potępienia i coś kreśli na posadzce dziedzińca.
I tu następuje zwrot akcji. Jezus odwołuje się do instancji głębszej niż litera prawa. On go nie lekceważy ani nie znosi (jak sam wcześniej powiedział). Ale prawo Boskie nie ma stanowić ciężaru przygniatającego człowieka. Porządek Ojca powinien być szansą naprawienia, odnowy. Bóg, którego królestwo ogłasza Jezus, jest nie tylko sędzią, ale przede wszystkim stwórcą. Postawione przez Jezusa pytanie: „Kto z was jest bez grzechu…, dotyka ludzkich sumień. Każdy z nas ma rozeznać własne grzechy i drogę ich naprawienia.
Zauważmy jednak, że Nazarejczyk nie lekceważy grzechu, naruszenia prawa. Owszem, stało się zło, które należy napiętnować. Potępić trzeba niegodny czyn, ale nie kobietę. Jezus jej nie rozgrzesza, nawet nie mówi o przebaczeniu. To sam Bóg może przebaczyć. On jej daje szansę nowego początku i zachęca do odrodzenia: „nie grzesz więcej”.
Nigdy nie jest za późno, nikt nie odchodzi zbyt daleko, tak daleko, żeby nie było już możliwości powrotu. Nawet w ostatniej godzinie życia dobry łotr może skorzystać z otwartych drzwi królestwa.
Jezus nie potępia też faryzeuszy i uczonych w piśmie, którzy przyprowadzili kobietę. On apeluje do ich poczucia ostatecznej sprawiedliwości wyrażającej się w głosach sumień. Pomimo jednoznacznie nieczystych intencji tej prowokacji, surowi sędziowie również dostają od niego szansę korekty postaw. Oni – podobnie jak jawnogrzesznica – także mogą odejść. Czy jednak wezmą sobie do serca lekcję miłosierdzia? Na obrazie Poussina wygląda na to, że przynajmniej kilku z nich coś z niej zrozumiało.
Wróćmy do pierwszych wieków chrześcijaństwa. Argument o zlekceważeniu przez Jezusa grzechu cudzołóstwa, był chybiony. Patriarchalne środowiska wczesnego Kościoła bardziej kierowały się faryzejską logiką starego porządku niż duchem ewangelii miłosierdzia. Tekst o jawnogrzesznicy ostatecznie przywrócono do niedzielnych czytań dopiero na przełomie tysiącleci. Dziś słuchamy go w kościołach jako preludium do Wielkiego Tygodnia, w centrum dramaturgii roku liturgicznego.
Hipokryzja władzy i łagodna wszechmoc Boga
Warto na koniec zapytać o równość wobec prawa kobiet i mężczyzn zarówno dawniej, jak i dziś. A więc: gdzie jest mężczyzna, z którym przyłapano kobietę na grzechu cudzołóstwa? Przecież nie popełniła go w pojedynkę. Czemu nie przywleczono go razem ze wspólniczką nierządu na dziedziniec świątyni?
Tu ujawnia się hipokryzja tych, którzy mieli władzę i dyktowali prawa. Tak niestety było zawsze i tak dzieje się również teraz. W tym biblijnym obrazie nie chodzi tylko o przemoc patriarchalnej władzy wobec kobiet. Idzie też o głębszy problem pokusy wykorzystania przewagi, siły i uprzywilejowania. Na przeciwnym biegunie jest opcja Jezusowej filozofii stanięcia po stronie wszystkich słabszych, bezbronnych, dyskryminowanych.
Często dzieje się tak, że silniejszy korzysta ze swojej przewagi już w pierwszym dogodnym momencie, atakuje słabszego, żeby zachłannie powiększyć obszar swojej dominacji. Widzimy to również teraz, gdy zapatrzone w siebie mocarstwo nie może powstrzymać się przed swoją zachłannością. Doświadczamy tego mechanizmu również w innych wymiarach i skalach: bezwzględnej eksploatacji dóbr ziemi, mobbingu w korporacjach, przemocy w rodzinach.
Jak to dobrze, że mamy w Ewangelii przeciwwagę dla takich pokus – wzorzec łagodnej wszechmocy Boga, która osobiście angażuje się tam, gdzie jest niedomaganie, potrzeba wsparcia, dobra intencja. A tajemnicza kobieta z dzieckiem w ramionach, umieszczona w tle obrazu Poussina jest znakiem nadziei na nowe, bardziej sprawiedliwe, pełne miłości miłosiernej urządzenie świata. Wydaje się, że patrzy w naszą stronę z delikatnym oczekiwaniem. To od nas zależy, czy chrześcijaństwo będzie tylko urzędową sankcją władzy, czy alternatywnym społeczeństwem miłosierdzia.
Przeczytaj także poprzednie odcinki wielkopostnego cyklu ks. Krzysztofa Niedałtowskiego:
“To od nas zależy, czy chrześcijaństwo będzie tylko urzędową sankcją władzy, czy alternatywnym społeczeństwem miłosierdzia.” Od Was zależało i już wiadomo, że jest polityczną sankcją. Dziękuję za uwagę.
W prezencie na okoliczność, od dzieci, dostaliśmy bilety do teatru muzycznego na “Chłopów” Jagnę wywieźli na gnoju, Antek umył ręce, a ksiądz nad grobem Boryny wygłosił płomienne, niezwykle aktualne kazanie. W drodze do domu, opowiedziałem małżonce historię ze szkoły średniej. Podczas omawiania owej lektury, polonistka zainicjowała sąd nad Jagusią. Chłopaki wywieźli ją bezpardonowo na gnoju jak w powieści, a dziewczyny, choć stanowiły zdecydowaną większość klasy, wspierane polonistką, zaciekle jej broniły. Cóż ta dziewczyna była winna swemu temperamentowi, jako ostateczny argument podając. Gdzie się podział facet, z którym nierząd uprawiała. Zapytałem małżonki po mszy w niedziele. Na piwo poszedł, odpowiada, zawsze tak robicie. Zgodziłem się, widzisz mówię. Od jakiegoś czasu obserwuje ile w kościelnych ławkach siedzi facetów, a ile kobitek. Przed pandemią wychodziło dwie baby na chłopa, teraz jest trzy do jednego, reszta na piwie. Jeśli filozofią Jezusa jest stanie po stronie słabych, bezbronnych i dyskryminowanych, to stoi ona w sprzeczności z Filozofią jego Ojca, który stworzył świat, gdzie “silny” zabija “słabego”. Mężczyzna jest z natury wojownikiem, kobieta zdobyczą. Nie jest tak, że wygrywa zawsze ten kto ma więcej mięśni, może to nam sugerował Jezus w owej przypowieści.