Jesień 2024, nr 3

Zamów

Tzw. ofiarne serca od jakiegoś czasu dopytują o narodowość uchodźców. Romów nie chcą

Ukraińscy Romowie, Lwów 2007. Fot. Wikimedia Commons

Nawet ludzie, którzy decydują się pomóc ciemnoskórym, odmawiają tego samego ukraińskim Romom – mówi „Gazecie Wyborczej” Joanna Talewicz.

O sytuacji romskich uchodźców z Ukrainy Paweł Smoleński rozmawia w „Gazecie Wyborczej” z zaangażowaną w pomaganie im Joanną Talewicz – doktor nauk humanistycznych, antropolożką kulturowa, wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego, prezeską fundacji W Stronę Dialogu. 

Talewicz tłumaczy, że w Ukrainie było ponad 400 tys. Romów, do Polski dotarło ich kilkanaście tysięcy. „Nie jestem naiwna: wśród romskich uchodźców znajdują się ludzie sprawiający problemy, narkomani, złodzieje, mafiosi, zresztą podobnie jak wśród etnicznych Ukraińców. I tak jak w przypadku Ukraińców przybywają do Polski Romowie wykształceni, mój znajomy gości prawniczkę z Kijowa i jej matkę” – przyznaje.

„Uchodźcy są dla Polaków równi tylko w teorii. Dotyczy to urzędników państwowych, samorządowców, wolontariuszy” – zaznacza antropolożka. I dodaje: „Wszyscy pamiętamy, jaka rozpętała się wrzawa, gdy okazało się, że uciekający z Ukrainy studenci z Indii, z Turcji, z krajów arabskich, z Afryki są w Przemyślu zaczepiani przez tamtejszych kiboli, a nawet bici. Tymczasem nawet ludzie, którzy decydują się pomóc ciemnoskórym, odmawiają tego samego ukraińskim Romom. Na dodatek między uchodźcami – Ukraińcami i ukraińskimi wolontariuszami, a z drugiej strony uchodźcami Romami – też dzieje się źle”.

Badaczka przypomina, że w 2018 r. w Ukrainie doszło do regularnych pogromów, które przekładają się na obecną niechęć. „Zaczęło się od oskarżenia, że jakiś Rom zabił dziewięcioletnie ukraińskie dziecko. Bandy neonazistów, ale też zwykli ludzie, którzy mieli Romów za sąsiadów, postanowili wymierzyć sprawiedliwość. Fala zamieszek rozlała się po całym kraju, były pobicia, podpalenia, zabito 24-letniego mężczyznę, aktywistka romska została zasztyletowana pod supermarketem”.

Talewicz relacjonuje, że teraz do pierwszych napięć dochodzi już przy granicy: „Dostawałam informacje, że Romowie są odpychani od miejsc, gdzie mogą dostać coś do jedzenia albo jakieś ubranie. Odpychali ich wolontariusze, a usprawiedliwienie było takie, że Romowie będą tymi ubraniami handlować jak patelniami albo dywanami. Mówiono, że Romowie ciuchów i jedzenia biorą za dużo”.

„Romom odmawia się zakwaterowania, zaspokojenia podstawowych potrzeb. Nie marzę już o zwykłych ludziach, którzy by ich przygarnęli pod własny dach, na to nie ma żadnych szans. Lecz często dla Romów nie można znaleźć miejsca w ośrodkach dla uchodźców. A jeśli jakimś cudem się wkręcą, dostaję telefony, żeby jak najszybciej ich zabrać. Wczoraj, przedwczoraj dostałam telefon: «Niech pani zabierze swoich, bo są prześladowani przez innych uchodźców i wolontariuszy»” – mówi działaczka.

Wesprzyj Więź

W jej ocenie „tzw. ofiarne serca od jakiegoś czasu dopytują o narodowość uchodźców, a kiedy słyszą, że trzeba pomóc Romom, wyrzucają posty, blokują telefony. Ludzie przestali bawić się w subtelności. Oświadczają wprost: weźcie ich sobie, nie pomożemy. Tak dzieje się w całym kraju, zewsząd docierają wiadomości o takich samych problemach”.

Przeczytaj też: Czułem nieadekwatność pomocy. Moje sześć godzin z uchodźcami na dworcu

DJ

Podziel się

1
Wiadomość

Nie wierzę Wyborczej. Każde poryw serca motywowany innymi wartościami niż bliskie jej kierownictwu stara się zdegradować, a karygodne incydenty uczynić fałszywie reprezentatywnymi dla obcych sobie środowisk.

Nieistotne, z kim rozmawia dziennikarz GW, czy to np. ekspert w danej dziedzinie. Z założenia nie wierzy Pan wszystkiemu, co publikowane na tych łamach. I, rzecz jasna, nie ma w tym żadnych uprzedzeń?

Co w tym dziwnego? Dla jednych Romów trzeba wspólnych miejsc schronienia, dla innych wystarczą indywidualne- jak zawsze, zależy od człowieka i jego wychowania. Nie- Romów ta zasada także dotyczy. A co do sytuacji na granicy, to niestety jesteśmy na początku schamienia i brutalności, które szerzy czas wojny. Zresztą i w czasach pokoju, co już zauważyli wcześniej komentujący, pryncypialna inaczej Wyborcza była nader wyrozumiała dla zwykłego chamstwa.

Trudny temat. Banałem jest powiedzieć, że to dowód rasizmu i uprzedzeń. Niestety często są to uprzedzenia osobiste (oczywiście nie wobec tych ludzi tylko innych ale z tej grupy). Byćmoże na tę chwilę zamiast oskarżeń potrzeba praktycznych rozwiązań? W pierwszej kolejności mobilizacji romskich organizacji w opiece nad tymi ludźmi. Ja przykładowo wspieram finansowo ale przyjąć do domu boję się każdego, jakiejkolwiek narodowości. Myślę, że wesprzeć organizację byłoby chętnych więcej osób. Po drugie należy przyjżeć się źródłom tych uprzedzeń i zadać pytanie o to jak poprawić postrzeganie Romów w Polsce, jak pokazać ich różnorodność, wartość ale też jak pokonać patologie w tej konkretnej jak i w innych społecznościach (polskich też). Jak otworzyć Romów na Polaków? W drugą stronę, bo działa to w obie. Mam przyjaciół romskiego pochodzenia, nie doświadczają uprzedzeń często, mają osiągnięcia, żyją jak każdy. Ale to są osoby spoza hermetycznych grup. Tymczasem na obraz Romów często wpływa doświadczenie właśnie z nimi, z zamkniętymi grupami, które nie zawsze są nastawione przyjaźnie. Mam nadzieję, że nie jest to zbyt kontrowersyjne co piszę. Romowie mają wspaniałą kulturę i prawo do szacunku jak wszyscy, ale sprawa uprzedzeń i trudnej historii wzajemnych relacji to nie jest coś co się rozwiąże jednym artykułem wytykającym nieszlachetne postawy wynikające po prostu ze zwykłego strachu do którego też ma się jakieś prawo, kiedy przyjmuje się kogoś pod dach. Dobrze byłoby żeby uprzedzeń nie było, ale może wymaga to więcej czasu i pracy wszystkich stron.

Organizacje wspierające społeczności Romskie robią, co mogą ale niestety ze względu na małe zainteresowanie, dopływ funduszy na te prace jest bardzo skąpy. Mam przyjaciół z jednej z organizacji w UK (gdzie mieszkam) i oni tez mówią jak dramatyczna jest ta sytuacja. Nie wiem, czy powinnismy się skupiać na statusie, czy wykształceniu danej osoby bo te nie maja znaczenia (nie powinny) w sytuacji wojny. Nie każdy musi decydować się na przyjęcie ludzi pod swój dach, sposobów na pomaganie jest wiele, nie trzeba pomagać jak się nie chce (ocena moralna takiej postawy to już inna kwestia) ale żeby odpycha, poniżać, czy bić …? Te grupy nie nastawione przyjaźnie – pewnie to wynika z tego, jak Romowie są traktowani, a traktowani są bardzo złe i to nie tylko w Polsce.