Wojna Rosji przeciwko Ukrainie wchodzi w nową fazę, w której rosyjskie działania będą o wiele bardziej wyniszczające dla ludności cywilnej. Coraz trudniej będzie Kremlowi utrzymać w tajemnicy okrucieństwa i straty.
Widzę, że na Facebooku krąży wykres z badania poparcia dla Władimira Putina, które cyklicznie realizuje rosyjska organizacja badawcza Centrum Lewady. W fali z lutego 2022 aż 71 proc. respondentów wyraziło poparcie dla prezydenta, 27 proc. go nie popierało. Bardzo przestrzegałbym przed wyciąganiem z tych danych wniosku, że „Rosjanie popierają wojnę” albo „Rosjanie cieszą się z rozlewu krwi Ukraińców”, bo takie komentarze do wyników już gdzieniegdzie widziałem.
Rosyjskie dowództwo wiedziało, że inwazja będzie niepopularna i będzie ją trudno uzasadnić przed społeczeństwem, więc liczyło, że uda się szybka operacja zbrojnej zmiany władzy w Kijowie. Te plany legły w gruzach
Namawiam do ostrożności z kilku powodów. Po pierwsze, nie wiemy, kiedy to badanie zostało przeprowadzone. Ostatni press release Centrum Lewady pochodzi z 18 lutego, więc najprawdopodobniej ankiety realizowano przed wybuchem wojny.
Po drugie, wobec ogromnej presji na rosyjskie społeczeństwo, prześladowań i tłamszenia jakichkolwiek protestów pytanie o poparcie dla Putina jest bardzo podatne na efekt społecznych oczekiwań i autocenzurę, a wielu ankietowanych może wręcz uważać, że pytania zadawane są przez funkcjonariuszy aparatu władzy (większość ośrodków badania opinii publicznej jest zależnych od Kremla, Centrum Lewady to ostatni bastion jako takiej niezależności, które zresztą kojarzy niewielu Rosjan). Zwraca uwagę bardzo niski odsetek odmów odpowiedzi, który wskazywałby, że ta ostatnia opcja jest całkiem prawdopodobna.
Po trzecie, od wiosny 2020 roku badania Centrum Lewady realizowane są za pomocą wywiadów telefonicznych. W sytuacji rozmowy przez telefon o wiele trudniej wytłumaczyć, że nie jest się przedstawicielem jakichkolwiek władz i rozwiać obawy ankietowanych niż przy wywiadzie twarzą w twarz.
Po czwarte, należy pamiętać o szerszym kontekście poparcia dla Putina, jaki pokazują badania Centrum Lewady. Śledzę ich wyniki od lat i wiem, że wyłania się z nich bardzo szczególny obraz rosyjskiej opinii publicznej, która raczej gremialnie deklaruje dumę ze swojego kraju, a jednocześnie przyznaje, że nie ma na ten kraj żadnego wpływu, ani na poziomie całego państwa, ani na poziomie lokalnym.
Nazwałbym ten rodzaj poparcia dla głowy państwa i dumy z Rosji kompensacyjnym – jako jednostki znaczymy niewiele, ale jako państwo jesteśmy potężni i wszyscy się z nami liczą. Ten rodzaj dumy bardzo szybko może jednak wyparować, kiedy okaże się, że wojska rosyjskie ponoszą straty, państwa Zachodu reagują sankcjami, a globalna opinia publiczna widzi w Rosji jednoznacznie agresora.
Innymi słowy, dla dumy kompensacyjnej o wiele skuteczniejsza jest niezrealizowana groźba wojny, która skłania innych do ustępstw, niż faktyczna wojna.
Po piąte, rosyjskie społeczeństwo wie o wojnie w Ukrainie bardzo niewiele. Eksperci od wojskowości podkreślają, że główną przyczyną, dla której wojska rosyjskie były źle przygotowane do inwazji i nie użyto pełnego potencjału rosyjskiej armii, była chęć utrzymania wojny jak najdłużej w tajemnicy. Rosyjskie dowództwo wiedziało, że będzie niepopularna i będzie ją trudno uzasadnić przed społeczeństwem, więc liczyło, że uda się szybka operacja zbrojnej zmiany władzy w Kijowie.
Te plany legły w gruzach. Teraz wojna wchodzi zatem w nową fazę, w której rosyjskie działania będą o wiele bardziej wyniszczające dla ludności cywilnej, a samą wojnę, jej okrucieństwa wobec Ukrainy, ale też rosyjskie straty, będzie o wiele trudniej utrzymać w tajemnicy.
Poczekajmy zatem na kolejne dane z Centrum Lewady. Jestem przekonany, że nawet w skrajnie trudnych warunkach realizacji ankiet pokażą spadek poparcia dla Putina i rosnący sprzeciw wobec wojny.
Przeczytaj także: Nawalny – Imperializm to najszkodliwsza idea, fatalna dla narodu ros